czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział XXIX

          Czas strasznie szybko minął. Może dlatego, że bałam się spotkania z rodzicami Zbyszka. Co jeśli mnie nie polubią? Posprzątałam całe mieszkanie, poszłam na zakupy i miałam plan co ugotować. Zbyszek był w tym czasie na treningu.
-Łał! Ale wszystko lśni. Głupio mi, że nie mogłem ci pomóc- podszedł do mnie i pocałował.
-Byłeś na treningu, nie mogłeś. O której będą twoi rodzice?
-Koło 17.
Spojrzałam na zegarek. Była 14, trzeba było się zabrać za gotowanie.
-Jak ci pomóc- zapytał ZB9.
-Sprawdź, czy Piotruś się obudził. Trzeba go nakarmić i przewinąć.
Z uśmiechem na ustach poszedł do syna, a ja zabrałam się za jedzenie. Postawiłam na cielęcinę pieczoną z papryką, ziemniaki tłuczone i surówkę z czerwonej kapusty. Przygotowane mięso wstawiłam do piekarnika. Wtedy wszedł Zibi.
-Co mam robić?
-Obierz ziemniaki.
Gdy wszystko było gotowe zrobiłam tiramisu. Była 16:30. Akurat miałam czas, żeby się przebrać. Postawiłam na brązową sukienkę na ramiączkach w ciemne kwiaty do kolan. Włosy przełożyłam na prawe ramię i związałam w kłosa, a makijaż zrobiłam naturalny. Wszystko już było gotowe. Weszłam do salonu.
-Pięknie wyglądasz- Zbyszek siedział na kanapie i trzymał Piotrusia.
Usiadłam obok niego i przejęłam syna. Zadzwonił dzwonek. ZB9 wstał i poszedł otworzyć.
-Cześć synku!- usłyszałam kobiecy głos.
-Cześć mamo, cześć tato. Wchodźcie.
Po chwili w drzwiach stanęli rodzice Zibiego. Wstałam i podeszłam się przywitać.
-Dzień dobry- podałam rękę kobiecie, a potem mężczyźnie.
-Ty pewnie jesteś Monika- powiedział ojciec Zbyszka- a to maleństwo to nasz wnuk.
Oboje się uśmiechnęli. Podałam synka mamie ZB9. Usiedli na kanapie i się z nim bawili, a ja poszłam przygotować jedzenie. Poczułam ręce na biodrach.
-Polubili cię.
-Nawet nie zdążyliśmy porozmawiać.
-Dałaś im to o czym zawsze marzyli. I wiedzą jak bardzo cię kocham.
-O czym marzyli?
-O wnuku- uśmiechnął się- i żebym się ustatkował.
Pocałowałam go, a potem nakładałam jedzenie. Usiedliśmy do stołu.
-Ty to zrobiłaś?- zapytał pan Leon.
-Tak, ale to nic takiego- lekko się uśmiechnęłam.
-Zbyszek- zwrócił się do syna.
-Tak tato?
-To ma być moja synowa zrozumiano?
-Jak najbardziej- uśmiechnął się od ucha do ucha i popatrzył na mnie.
Wstał, wyjął z kieszeni małe pudełeczko i przyklęknął obok mnie.
-Kochanie, wiem, że dużo się wydarzyło, ale moje uczucia się nie zmieniły i nadal chcę iść z tobą do ołtarza. Wyjdziesz za mnie?
Otworzył pudełeczko. W środku był ten sam pierścionek, który kazałam mu oddać. Popatrzyłam na rodziców ZB9. Oboje kiwali głowami. Chcieli, żebym przyjęła oświadczyny.
-Tak- powiedziałam uśmiechnięta.
Założył mi pierścionek i pocałował. Moi przyszli teściowie zaczęli nam gratulować.
-Widzę, że poważnie traktujesz moje słowa- powiedział Leon.
Zaczęliśmy się śmiać.
-Można już zabrać państwu talerze?- spytałam.
-Jakim państwu? Mów mi tato- powiedział ojciec Zibiego- zgadzasz się kochanie?
-Oczywiście, myślę tak samo.
Uśmiechnięta poszłam do kuchni i pokroiłam tiramisu. Gdy weszłam do salonu Piotruś siedział na kolanach u dziadka. Położyłam ciasto na stole.
-I jeszcze słodkości? Skarb, nie dziewczyna- mój przyszły teść wyraźnie mnie polubił- Trzeba by było jeszcze zapoznać nas z twoimi rodzicami- dodał.
Spuściłam głowę.
-Rodzice Moniki nie żyją- powiedział Zbyszek- Zginęli razem z jej bratem w wypadku samochodowym.
-Przepraszam, nie wiedziałem.
-Skąd miał tata wiedzieć. Po ich śmierci bardzo mi pomógł kuzyn, jest dla mnie jak brat. Zamieszkał ze mną i opiekował się mną.
Chwilkę jeszcze porozmawialiśmy, a potem musieli iść. Pożegnałam się i poszłam do synka.


Proszę komentujcie, bo lepiej się pisze, gdy się wie, ze ma się dla kogo ;)

2 komentarze: