Czas strasznie szybko
minął. Może dlatego, że bałam się spotkania z rodzicami
Zbyszka. Co jeśli mnie nie polubią? Posprzątałam całe
mieszkanie, poszłam na zakupy i miałam plan co ugotować. Zbyszek
był w tym czasie na treningu.
-Łał! Ale wszystko
lśni. Głupio mi, że nie mogłem ci pomóc- podszedł do mnie i
pocałował.
-Byłeś na treningu, nie
mogłeś. O której będą twoi rodzice?
-Koło 17.
Spojrzałam na zegarek.
Była 14, trzeba było się zabrać za gotowanie.
-Jak ci pomóc- zapytał
ZB9.
-Sprawdź, czy Piotruś
się obudził. Trzeba go nakarmić i przewinąć.
Z uśmiechem na ustach
poszedł do syna, a ja zabrałam się za jedzenie. Postawiłam na
cielęcinę pieczoną z papryką, ziemniaki tłuczone i surówkę z
czerwonej kapusty. Przygotowane mięso wstawiłam do piekarnika.
Wtedy wszedł Zibi.
-Co mam robić?
-Obierz ziemniaki.
Gdy wszystko było gotowe
zrobiłam tiramisu. Była 16:30. Akurat miałam czas, żeby się
przebrać. Postawiłam na brązową sukienkę na ramiączkach w
ciemne kwiaty do kolan. Włosy przełożyłam na prawe ramię i
związałam w kłosa, a makijaż zrobiłam naturalny. Wszystko już
było gotowe. Weszłam do salonu.
-Pięknie wyglądasz-
Zbyszek siedział na kanapie i trzymał Piotrusia.
Usiadłam obok niego i
przejęłam syna. Zadzwonił dzwonek. ZB9 wstał i poszedł otworzyć.
-Cześć synku!-
usłyszałam kobiecy głos.
-Cześć mamo, cześć
tato. Wchodźcie.
Po chwili w drzwiach
stanęli rodzice Zibiego. Wstałam i podeszłam się przywitać.
-Dzień dobry- podałam
rękę kobiecie, a potem mężczyźnie.
-Ty pewnie jesteś
Monika- powiedział ojciec Zbyszka- a to maleństwo to nasz wnuk.
Oboje się uśmiechnęli.
Podałam synka mamie ZB9. Usiedli na kanapie i się z nim bawili, a
ja poszłam przygotować jedzenie. Poczułam ręce na biodrach.
-Polubili cię.
-Nawet nie zdążyliśmy
porozmawiać.
-Dałaś im to o czym
zawsze marzyli. I wiedzą jak bardzo cię kocham.
-O czym marzyli?
-O wnuku- uśmiechnął
się- i żebym się ustatkował.
Pocałowałam go, a potem
nakładałam jedzenie. Usiedliśmy do stołu.
-Ty to zrobiłaś?-
zapytał pan Leon.
-Tak, ale to nic takiego-
lekko się uśmiechnęłam.
-Zbyszek- zwrócił się
do syna.
-Tak tato?
-To ma być moja synowa
zrozumiano?
-Jak najbardziej-
uśmiechnął się od ucha do ucha i popatrzył na mnie.
Wstał, wyjął z
kieszeni małe pudełeczko i przyklęknął obok mnie.
-Kochanie, wiem, że dużo
się wydarzyło, ale moje uczucia się nie zmieniły i nadal chcę
iść z tobą do ołtarza. Wyjdziesz za mnie?
Otworzył pudełeczko. W
środku był ten sam pierścionek, który kazałam mu oddać.
Popatrzyłam na rodziców ZB9. Oboje kiwali głowami. Chcieli, żebym
przyjęła oświadczyny.
-Tak- powiedziałam
uśmiechnięta.
Założył mi pierścionek
i pocałował. Moi przyszli teściowie zaczęli nam gratulować.
-Widzę, że poważnie
traktujesz moje słowa- powiedział Leon.
Zaczęliśmy się śmiać.
-Można już zabrać
państwu talerze?- spytałam.
-Jakim państwu? Mów mi
tato- powiedział ojciec Zibiego- zgadzasz się kochanie?
-Oczywiście, myślę tak
samo.
Uśmiechnięta poszłam
do kuchni i pokroiłam tiramisu. Gdy weszłam do salonu Piotruś
siedział na kolanach u dziadka. Położyłam ciasto na stole.
-I jeszcze słodkości?
Skarb, nie dziewczyna- mój przyszły teść wyraźnie mnie polubił-
Trzeba by było jeszcze zapoznać nas z twoimi rodzicami- dodał.
Spuściłam głowę.
-Rodzice Moniki nie żyją-
powiedział Zbyszek- Zginęli razem z jej bratem w wypadku
samochodowym.
-Przepraszam, nie
wiedziałem.
-Skąd miał tata
wiedzieć. Po ich śmierci bardzo mi pomógł kuzyn, jest dla mnie
jak brat. Zamieszkał ze mną i opiekował się mną.
Chwilkę jeszcze
porozmawialiśmy, a potem musieli iść. Pożegnałam się i poszłam
do synka.
Proszę komentujcie, bo lepiej się pisze, gdy się wie, ze ma się dla kogo ;)
wiesz że kocham twój blog? :3
OdpowiedzUsuńkochamkochamkocham to !
OdpowiedzUsuń