-Dawid
mi powiedział, że urodziłaś.
-Nie
powinien ci mówić.
-Zakazałaś
mu mówić tylko Zbyszkowi.
-Piotrek
nie powiesz Bartmanowi?
-Nie
powiem. Zwątpił w ciebie, a ja cały czas mu mówiłem, że nigdy w
życiu byś go nie zdradziła.
-Dzięki.
Skoro już tu jesteś to mam prośbę.
-Proś
o co chcesz.
-Zostaniesz
ojcem chrzestnym Piotrusia?
-Dałaś
dziecku na imię Piotrek?- wzruszył się- Jasne, że nim zostanę.
Kiedy chrzciny?
-Konrad
załatwił na jutro. Na początku myślałam, że to za wcześnie,
ale teraz uważam, że jest dobrze.
-Nawet
bardzo, bo jutro wieczorem muszę już wrócić do Spały.
Pogadaliśmy
chwilę, a potem przyszedł lekarz z moim wypisem. Chrzciny były
cudowne. Chrzestną została Magda. W kościele dzieci przychodziły
do Piotrka co chwilę po autografy. Wszyscy się dobrze bawili i nikt
co mnie ucieszyło nie wspomniał o Zbyszku.
Czas
leciał szybko. Polacy wygrali ligę światową i przygotowywali się
do mistrzostw europy. Ja opiekowałam się dzieckiem. Konrad bardzo
mi pomagał, bez niego nie dałabym rady. Pit w przerwie między ligą
światową, a przygotowaniami na ME przyjechał odwiedzić
chrześniaka.
-Gadałem
ze Zbyszkiem.
-Po
co mi to mówisz?- zapytałam.
-Chce
zobaczyć dziecko.
-Wie,
że jesteś chrzestnym?
-Nie.
Nie wie nawet, że to chłopiec.
-Nie
mów mu nic. To on wszystko zepsuł, więc niech teraz za to płaci.
-Odsuwasz
go od jego dziecka.
-Już
wierzy, że to jego dziecko? Za późno. Piotrek?
-Hm?
-Zrobisz
mi zdjęcie z małym na rękach?
-Jasne.
Podałam
mu swój telefon. Gdy tylko zrobił zdjęcie wysłałam je Zbyszkowi
z podpisem „A mogliśmy być szczęśliwą rodziną. Piotruś
będzie żył bez ojca, ale przynajmniej ma wspaniałego ojca
chrzestnego”.
-Możesz
powiedzieć Zibiemu, że jesteś chrzestnym.
-Czemu?
Pokazałam
mu co wysłałam Bartmanowi.
-Jestem
wspaniały- uśmiechnął się.
-Pewnie,
że jesteś.
Nagle
posmutniał.
-Kiedy
wyjeżdżacie?
Czyli
przyszedł czas na tą rozmowę. Bałam się jej.
-Za
dwa tygodnie.
-Co?!
Ale mieliście później.
-Tak,
ale chcemy się urządzić i przyzwyczaić znów do mówienia po
angielsku.
-Ale
Piotruś jest jeszcze za mały. Nie powinnaś go wywozić do Stanów.
-Mam
studia. To moja życiowa szansa.
-Nie
zatrzymam cię, ale..- nie dane mu było dokończyć, bo mój telefon
zadzwonił.
Spojrzałam
na wyświetlacz. Zbyszek. Pit, gdy zobaczył kto dzwoni wyrwał mi
telefon.
-Ej!
-Cześć
Zibi... Jestem chrzestnym to odwiedzam chrześniaka... pamiętasz jak
zniknąłem na dwa dni ze Spały?... Czekaj zapytam. Mogę ci dać
telefon?- zwrócił się do mnie.
-Nie-
powiedziałam prawie bezgłośnie.
-Nie
zgodziła się... Jasne przekaże. Trzymaj się. Kazał ci
powiedzieć, że cię kocha i przeprasza.
-Za
późno. A ty powinieneś oberwać za zabranie mi komórki.
-Przepraszam-
popatrzył na mnie taką minką, że nie można mu było nie
wybaczyć.
-Wybaczam-
zaśmiałam się.
-Słucham
mam jeszcze tydzień wolnego. Mogę zostać z wami ten czas? Chcę
się nacieszyć małym.
-Jasne.
Czas
minął szybko. Niem się obejrzałam siedziałam w samolocie do
Bostonu.
-Wszystko
będzie dobrze- mówił Konrad.
Po
podróży weszliśmy do naszego nowego mieszkania. Rzeczy już tam na
nas czekały. Piotruś nerwowo kręcił mi się na rękach.
-Zaczynamy
nowe życie kochanie.- powiedziałam do niego i pocałowałam w
czoło.
No spisaliście się w 100% :D To teraz kolejne 10 komentarzy i jutro nowy rozdział ;)
Swietny blog! :)
OdpowiedzUsuńKocham twoj blog ! ;) ale Zibi musi z nią być ! Nie moze byc inaczej ;p
OdpowiedzUsuń