wtorek, 28 maja 2013

Wznowienie

        Kochani nie wiem czy ktoś jeszcze tu zagląda, ale jeśli jednak są takie osoby chciałabym je poinformować, że ten blog znów ożyje ;) Tym razem akcja będzie się toczyć wokół dzieci Zbyszka i Moniki. Na razie mam zarys tego i jak będę miała trochę więcej napisane to zacznę publikować. Cieszycie się? Mam nadzieję, że się was spodoba :) Do usłyszenia wkrótce :)

czwartek, 16 maja 2013

Epilog

          Obudziłam się koło Zbyszka i uśmiechnęłam się. Grałam cały sezon w drużynie z Rzeszowa, a potem musiałam zrobić sobie przerwę. Nie planowaliśmy tego, ale stało się. Znów byłam w ciąży. Radość Zibiego była wielka. Już kiedyś mi mówił, że chciałby mieć czwórkę dzieci. Wstałam i zaglądnęłam do chłopców. Wszyscy jeszcze spali. Zeszłam na dół i zabrałam się za śniadanie. Byłam w 9 miesiącu ciąży. Właściwie już niedługo miałam rodzić. Każdego dnia zastanawiałam się czy już dziś urodzi mi się kolejna latorośl. Poczułam ręce na brzuchu i pocałunek na szyi.
-Ja zrobię wam śniadanie- szepnął ZB9.
Uśmiechnęłam się i patrzyłam na jego poczynania. Po śniadaniu zmywał, a ja wyszłam do ogrodu. Wtedy wody mi odeszły.
-Zbyszek!- zawołałam.
-Tak kochanie?- podszedł uśmiechnięty.
-Rodzę.
-Co?!
Zadzwonił po Kubiaka, żeby zajął się chłopcami. Wziął Piotrusia na bok i zaczął mu wszystko tłumaczyć.
-Ja jadę z mamą do szpitala, a ty dopóki wujek Michał nie przyjedzie zajmij się braćmi zgoda?
-Tak. Tato, ale przywieź mi siostrę- złożył błagalnie ręce.
-A dlaczego siostrę?
-W przedszkolu koledzy cały czas mówią jak opiekują się siostrami i, że będą je chronić, nie pozwolą skrzywdzić. Też tak chcę!
-Postaramy się.
-Zbyszek ja naprawdę nie mogę czekać- powiedziałam.
-Już, już- pogłaskał syna po głowie i zawiózł mnie do szpitala.
Lekarze od razu się mną zajęli. Zbyszek był podekscytowany. Po raz pierwszy miał mi towarzyszyć na porodówce. Trzymał mnie za rękę i z uśmiechem na twarzy powtarzał, że wszystko będzie dobrze.
-Tak to sam się tu połóż i urodź to dziecko!- wkurzył mnie tym gadanie- A obiecałam sobie po bliźniakach, że następne sam będziesz musiał rodzić, bo ja już nie mam zamiaru.
-Dobrze, że jednak urodzisz.
Poród trwał trzy godziny. Miałam dość. W końcu usłyszałam płacz dziecka. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam moją kruszynkę. Spojrzałam na męża. Miał łzy w oczach.
-Mają państwo córeczkę- poinformował nas lekarz- Jakie imię wybrali państwo dla dziecka?
-Maja Julia- powiedziała, a ZB9 kiwnął głową.

Kilka lat później

          Moja kariera siatkarska się już skończyła tak samo jak Zbyszka. Miałam tylko jeden zespół w karierze, zespół z Rzeszowa. Zostałam nawet powołana do reprezentacji. Ciężko nam było wtedy, ale dzięki pomocy Kamila i Dawida pogodziliśmy wszystko.
           Siedzę na meczu synów. Piotrek poszedł w ślady ojca i został atakującym. Razem z Jessicą planowali ślub. Cieszyłam się, że ich uczucie przetrwało. Michał z Kamilem też szli w ślady moje i Zbyszka. Trenowali siatkówkę i bardzo dobrze im szło. Kamil został środkowym, a Michał rozgrywającym. Cała trójka grała w drużynie z Rzeszowa. Seba został libero i grał z nimi w Resovii. Mimo że był starszy od Mai o prawie dziesięć lat zakochali się w sobie. Nie mieliśmy nic przeciwko temu. Wiedzieliśmy, że będą szczęśliwi. Michał z kolei zakochał się w córce Pita, Klaudii, która urodziła się rok po Mai. Kamil znalazł szczęście u boku Ani, córki Kubiaka. ZB9 został komentatorem. Wraz z Igłą komentowali mecze siatkarskie w PolsacieSport. Ich komentarze były mistrzowskie. Wiele osób nie mogło się skupić na meczu tylko ich słuchali.
      Siedzimy w domu całą rodziną. Ja, Zbyszek, nasze dzieci z partnerami. Wszyscy są związani ze wspaniałym sportem, od którego wszystko się zaczęło. Gdyby nie siatkówka nie poznałabym Zibiego. Nasze dzieci też są z nią związani. Od teraz wszystko będzie dobrze. Od teraz będziemy dalej wieść naszą siatkarską przyszłość.

Chciałabym podziękować wam za wszystko. Za tysiące wyświetleń, setki komentarzy. Cieszę się, że miałam dla kogo pisać, jednak historia już się skończyła. Jeśli podoba wam się mój sposób pisania zapraszam do śledzenia moich blogów Z siatkówką przez życie i Miłość do siatkarza. Jeszcze raz dziękuję i zachęcam każdego, kto dotrwał do końca opowiadania, do komentowania :)

środa, 15 maja 2013

Rozdział C

        Obudziłam się w ramionach męża. Uśmiechnęłam się, wstałam i poszłam robić śniadanie. Po drodze zajrzałam jeszcze do synów. Słodko wyglądali. Zrobiłam naleśniki i już chciałam pójść budzić Zbyszka, gdy poczułam ręce na biodrach.
-Jesteś aniołem- szepnął mi na ucho i pocałował w szyję.
-Bez przesady- zaśmiałam się- Obudź Piotrusia.
-Już lecę- jeszcze raz pocałował mnie w szyję i poszedł po syna.
Nałożyłam śniadanie. Po chwili przyszedł Zibi z zaspanym Piotrusiem na rękach. Zdziwiłam się na ten widok.
-Nie chciał wstać- zaczął tłumaczyć ZB9 i posadził syna na krześle.
-Tato chcę pospać- młody przetarł pięścią oko.
-Już spałeś. Czas zjeść.
Więcej nie protestował. Zjadł śniadanie i poszedł się ubrać, a ja nakarmiłam bliźniaki. Koło mnie pojawił się mąż.
-Kochanie wiesz, że będziesz musiał zająć się nimi?- spytałam- Ja mam mecz.
-Wiem. Pierwszy raz zobaczę cię na boisku. Gdzie masz strój?
-W sypialni.
-Nie pokazywałaś mi go.
-Nie ma czego pokazywać. Zwykły strój. Zobaczysz mnie w nim dziś.
Położyłam syna do łóżeczka i poszłam spakować się na mecz. ZB9 miał mnie odwieść. Cała trója siedziała już z tyłu w aucie. Zibi otworzył mi drzwi, a potem zajął miejsce kierowcy.
-Jak ty chcesz się nimi naraz zająć?
-Normalnie. Piotruś wybiega z wami na boisko, a bliźniaki leżą w wózku.
-No to powodzenia życzę. Masz pieluchy?
-Mam.
-A masz...- nie dał mi dokończyć.
-Kochanie nie pierwszy raz zostaję z nimi sam.
-Wiem, ale i tak się boję.
Gdy dotarliśmy na halę przed wejściem stał Pit. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek na przywitanie.
-Dzięki Bogu, że jesteś.
-U grubo. O co chodzi.
Spojrzałam czy Zbyszek nie słyszy. Na szczęście wyciągał wózek z bagażnika.
-Błagam pomóż mu z dzieciakami.
-Aaa boisz się, że sobie nie poradzi- zaśmiał się środkowy- No nie dziwię się. Kto zostawił by Zbycha z dziećmi?
-Piotrek- spojrzałam na niego groźnie.
-Dobra, dobra. Jasne, że mu pomogę. Siedzimy obok siebie w końcu.
-To mi ulżyło.
Weszliśmy już wszyscy na halę. Udałam się do szatni i przebrałam. Grałyśmy dzisiaj z Muszyną. Gdy wyszłam z szatni zobaczyłam tłum reporterów przy Zbyszku. Robili mu zdjęcia z wózkiem. Zaśmiałam się i wyszłam z drużyną na boisko. Po rozgrzewce przyszedł czas na wyjściowe szóstki. Ja na razie miałam zostać w kwadracie. Pierwszy set to była porażka. Przegrałyśmy 19:25. Trener strasznie się zdenerwował i mnie zawołał.
-Wchodzisz na boisko.
Posłusznie ściągnęłam dres i wyszłam z dziewczynami.
-Na boisku pojawia się debiutantka. Monika Bartman. Żona Zbigniewa Bartmana. Zaraz się okaże czy nazwisko zobowiązuje.
Przewróciłam oczami i ustawiłam się. Szło mi bardzo dobrze. Ani razu nie zostałam zablokowana. Udało nam się wyrównać wygrywając seta 25:20. Coraz lepiej czułam się na boisku i chyba było to widać. Atakowałam coraz mocniej i pewniej. Kolejny set też był nasz 25:18. Dziewczyny się rozluźniły i grały pewnie. Dzięki dobremu przyjęciu można było grać kombinacyjnie i trochę mnie odciążyły na ataku. Gdy sędzia zagwizdał koniec meczu, który wygrałyśmy 3:1 wszystkie się cieszyłyśmy. Ostatni set skończył się 25:15. Pozostało tylko wręczenie statuetki.
-Dzisiejszą nagrodę MVP otrzymuje....Monika Bartman!- usłyszałam oklaski i uśmiechnęłam się.
Odebrałam nagrodę, podziękowałam zawodniczkom pod siatką za mecz i podbiegłam do męża.
-Jestem z ciebie dumny- szepnął- Kocham cię.
-Ja ciebie też- pocałowałam go.

I jest ostatni rozdział. Jutro pojawi się epilog. Mam nadziej, że mimo wszystko podobało wam się moje opowiadanie. Proszę kto czytał i dobrnął do końca niech komentuje :)

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział XCIX

-Ty zacznij- powiedział do mnie Paul.
-No dobra pierwsza miłość- zamyśliłam się na chwilę, żeby niczego nie pomylić- To było na wakacjach pomiędzy czwartą, a piątą klasą. Pojechałam na obóz do Włoch. Poznałam tam Daniela.
-Późno się zakochałaś pierwszy raz- zauważył Lotman.
-Wiem, ale jakoś samo tak wyszło. Wcześniej nawet nie zwracałam uwagi na chłopaków. Na Daniela spojrzałam inaczej niż na rówieśników. Był starszy o pięć lat. Też był z Rzeszowa. Spędzaliśmy razem czas we Włoszech. Było cudownie.
-Ekhem- Zbyszek spojrzał na mnie wymownie.
-Zbychu daj spokój- Paul go uciszył- Opowiadaj dalej.
-Na czym to ja, a już wiem. Opiekunowie pozwalali osobo powyżej 16 roku życia zwiedzać samym, więc skorzystaliśmy z tego. Daniel obiecał im, że będzie mnie pilnował- z uśmiechem wspominałam tamte czasy- Byliśmy chyba wszędzie. Wiedział wszystko o wszystkim.
-Ej kochanie można nie tak szczegółowo?
-Dobra, dobra. Gdy wróciliśmy do Polski widywaliśmy się codziennie. Nie przeszkadzała mu różnica wieku między nami. Byliśmy nierozłączni do czasu jego wyjazdy na studia do Krakowa. Wtedy zaczęło się psuć. Odległość źle na nas wpływała. W końcu skończyło się- spuściłam głowę- Dobra teraz Paul.
-Do dobra- zatarł ręce- To było w starszakach. Była tam taka Luisa. Bawiliśmy się razem, rozmawialiśmy. To nie było tak rozległe jak twoja opowieść- spojrzał na mnie i zaśmiał się- Skończyło się szybko, gdy zabrała mi wiaderko w piaskownicy- zaśmiał się.
-Ona tobie? Zwykle to chłopak dziewczynie zabiera- zaczęłam się śmiać.
-Dobra tyle. Teraz Zibi.
-No w końcu- uśmiechnął się- A więc to było, gdy przeprowadziliśmy się z rodzicami do nowego mieszkania. Sąsiadka miała córkę Alinkę.
-Alinkę? Na serio musisz? Ja nie mówiłam Danielek.
-Zazdrosna?- poruszył śmiesznie brwiami.
-O co? O małego Zbysia? Widziałam twoje zdjęcia nie ma o co- wystawiłam mu język.
-Jednak teraz jesteś moją żoną- naburmuszył się.
-Bo cię kocham, ale wtedy cię nie znałam, więc nie mogę być zazdrosna. Opowiadaj dalej.
-No dobra. Ogólnie od razu się zakochałem, ale ona nie.
-Uuu Zbysiu miał kłopoty z kobietami- Paul zaczął się śmiać.
-Bardzo śmieszne. No, ale wracając udało mi się podbić jej serce- wypiął dumnie pierś.
-Co cukierka jej dałeś- Lotman znów wybuchnął śmiechem.
-Coooo? Niiie- ZB9 się … zarumienił?
-Hahaha trafiłem- teraz śmiałam się razem z przyjmującym.
-A więc to tak podrywałeś kiedyś dziewczyny? Nie miało się uroku osobistego- Lotman już nie wytrzymywał zresztą ja też.
-Przestańcie- Zbyszek strzelił focha.
-No dobra na razie kończymy ze śmianiem się z ciebie- przyjmujący miał dobrą zabawę.
Rozmawialiśmy potem dużo o drużynie, treningach, dzieciach. W końcu Paul z Jessicą musieli iść. Pożegnaliśmy się,a potem poszłam do synów. Przebrałam ich, nakarmiłam i położyłam spać. Piotruś też leżał już w łóżeczku. Uśmiechnięta poszłam do sypialni. Wzięłam prysznic i położyłam się obok męża, który mnie przytulił.
-Jak mogłaś tak się ze mnie śmiać?
-Nie moja wina, że podrywałeś dziewczyny na cukierki.
-To było dawno.
-Kochanie- musnęłam jego wargi- Nie rozmawiajmy już o tym.
-No dobra- uśmiechnął się i wpił się w moje usta.
Zasnęliśmy wtuleni w siebie. 

Jutro pojawi się ostatni rozdział, a w czwartek epilog. Cieszę się, że wytrzymaliście tyle z moimi wypocinami. Komentujcie :) 

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział XCVIII

       Następnego dnia zaczęłam treningi. Dziewczyny bardzo miło mnie przyjęły. Miałyśmy zaplanowany trening z chłopakami. Cieszyłam się, że będę mogła z nimi grać, jednak najbardziej na to cieszył się Zbyszek. Ciągle powtarzał, że będzie ze mną ćwiczył i we wszystkim mi pomoże. Bliźniaki i Piotrusia zostawiliśmy z Dawidem i Natką, ale wiedzieliśmy, że na dłuższą metę to nie będzie zdawało egzaminu, bo oni mają swoje życie. Gdy dotarliśmy na halę pocałowałam męża i poszłam się przebrać. Mieliśmy wspólne ćwiczenia. Trenerzy kazali nam się dobrać w pary mieszane. Widziałam, że Zibi do mnie idzie, ale poczułam, że ktoś złapał mnie za rękę.
-Ja jestem z Moną!- krzyknął Igła.
-O nawet o tym nie myśl- koło nas pojawił się ZB9.
-Za późno. Już pomyślałem- Krzysiu wystawił mu język.
-No jak z dziećmi- pokręciłam głową.
-Igła, a chcesz, żeby wszyscy zobaczyli filmik na którym tłumaczysz Sebie skąd się biorą dzieci?- Zbyszek się uśmiechnął.
-Nie zrobisz mi tego- mina libero była bezcenna.
-A założysz się?- atakujący zrobił triumfalną minę.
-Dobra, dobra Monia jest twoja- spuścił głowę i poszedł szukać pary.
-Kochanie- zaczęłam słodko- Z kim ćwiczyłeś, gdy nie byłam jeszcze zawodniczką?
-Eee no więc czy ten trening kiedyś się zacznie?
-Zbyszek- podparłam się pod boki- No więc?
-Ale jej już nie ma w drużynie. Odeszła, bo ty zajęłaś jej miejsce z czego szalenie się cieszę.
-Nie podlizuj się- wzięłam piłkę.
Odbijaliśmy długi i się śmialiśmy. Gdy w końcu przyszedł czas na grę Zibi znów miał pretensje, bo nie mogliśmy być razem w zespole. Moja drużyna wygrała wszystkie mecze i mogliśmy iść do szatni, a reszta musiała zostać na dodatkowe ćwiczenia. Igła śmiał się z innych, bo był ze mną w drużynie i nie musiał nic robić. Przebrałam się i czekałam na męża przy samochodzie. W końcu wyszedł. Uśmiechną się, pocałował mnie i otworzył drzwi.
-I jak podobał ci się twój pierwszy poważny trening?- spytał, gdy zajął miejsce kierowcy.
-Było super- uśmiechnęłam się.
Podjechaliśmy do Dawida i Natki po dzieci. Podziękowaliśmy im za pomoc i wróciliśmy do domu. Piotruś poszedł się bawić, a ja ze Zbyszkiem położyliśmy chłopców. Gdy w końcu nam się to udało położyłam się na łóżku w sypialni.
-Zmęczona?- ZB9 położył się obok mnie i szepnął do ucha.
-I to jak.
-Ale aż tak bardzo?- zaczął całować mnie po szyi.
-Aż tak bardzo to chyba nie- zaśmiałam się i odwróciłam do niego przodem.
Miał iskierki w oczach. Pocałował mnie i poczułam jego rękę pod moją bluzką. Nie pozostałam mu dłużna i za chwilę jego koszulka leżała w kącie pokoju razem z moją. Przez dzieci dawno nie robiliśmy tego. Czułam się cudownie, że w końcu znów miałam go tak blisko. Następnego dnia wysłałam Zbyszka do sklepu, a sama zajęłam się sprzątaniem. Nagle zadzwonił dzwonek. Był to Paul z Jessicą.
-Cześć- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek na powitanie.
-Cześć. Jess mi kazała tu przyjść, a właściwie siebie przewieźć.
-Piotruś się ucieszy.
Zaraz po moich słowach pojawił się obok i poszedł z dziewczynką do siebie.
-Chcesz kawy, herbaty, soku?- spytałam.
-Sok może być.
Wzięłam z kuchni dwie szklanki napoju i wróciłam do pokoju.
-Jak tam w drużynie?- spytał Lotman.
-Dziewczyny miło mnie przyjęły, więc jest dobrze.
-To najważniejsze, żeby była dobra atmosfera. U nas jest świetna.
-Tak, ale wy macie Igłę, który scali całą drużynę.
-Co igiełka sklei, sklei, żadna siła nie rozklei- zaśmiał się.
-Bardziej zszyje, ale może być- powiedziałam uśmiechnięta.
Wtedy wrócił Zbyszek. Rozmawialiśmy długo, a dzieciaki nadal nie chciały się rozstawać.
-Pierwsza miłość- skomentował ZB9- Nie pamiętacie jak to było z wami?
-Ja pamiętam. Tego się nie zapomina- powiedziałam.
-To opowiedz- uśmiechnął się Paul.
-Ok, ale jeśli wszyscy opowiemy.

Zapraszam na moje blogi linki u góry po prawej. Komentujcie :)
-Ok- odpowiedzieli naraz siatkarze.

sobota, 11 maja 2013

Rozdział XCVII

         Zbyszek poszedł ze mną na rozmowę w sprawie szczegółów kontraktu. Dzieci zostawiliśmy z Kubiakiem, chociaż na początku miałam wątpliwości czy to dobry pomysł, ale w końcu mąż mnie przekonał.
-Jeśli chcieliby cię wkręcić to mój menażer ci to powie. Od dzisiaj będzie także ciebie reprezentował- mówił uśmiechnięty.
-Kochanie, ale mi nie jest potrzebny jakiś wielki kontrakt. Mi wystarczy to, że spełniam marzenia, kasa nie jest najważniejsza.
Pocałował mnie i weszliśmy do gabinetu, gdzie siedział już menażer Zibiego. Długo rozmawialiśmy. W końcu udało się nam dojść do porozumienia. Byłam zadowolona z tego spotkania. Zaczęliśmy rozmawiać o zespole podczas gdy drukowano mi umowę. Po podpisaniu jej wyszłam uśmiechnięta.
-Atakująca- powiedział ZB9 i wypiął dumnie pierś- Bardzo dobra pozycja.
-Wiem- pocałowałam go.
Po drodze do domu zrobiliśmy jeszcze zakupy. Gdy dotarliśmy na miejsce Michał latał po podwórku. Spojrzałam zdziwiona na męża, ale pokręcił głową, że nie wie o co chodzi. Wyszliśmy i go zatrzymaliśmy.
-Co ty wyprawisz?- spytał Zbyszek.
-Ten wasz syn to diabeł. Wiedział, że to tam jest!
-Ale co?- zdziwiłam się.
Dzik zaczął podskakiwać, a zza rogu wyłonił się Piotruś zwijający się ze śmiechu.
-Wujek usiadł sobie na mrowisku czerwonych mrówek i kilka mu w gacie powłaziło- mówił przez śmiech.
Z mężem wybuchnęliśmy śmiechem. Biedy Michał nadal starał się wytrzepać mrówki z majtek.
-Oj Misiu trzeba uważać- udało mi się wydusić.
-To przez waszego syna! Chciał piknik na trawie i kazał mi tam usiąść!
-Wiesz, że on z Sebą dużo czasu spędza to mogłeś się domyślić, że już się dużo od niego nauczył- zaśmiał się Zbyszek.
-Ty się nie śmiej, bo jak mnie nie będzie to ty zostaniesz ofiarą psikusa.
-Nie, ja nie. Mój synek takie atrakcje trzyma dla wujka. Co będzie ojca zabawiał, jak gościa lepiej.
Kubiak w końcu pozbył się mrówek, ale trochę go w tyłek pogryzły i nie mógł usiedzieć. Mój mąż miał nie złą zabawę z Piotrusiem. W końcu musiał iść.
-A jak chcesz usiedzieć w samochodzie?- mój mąż i syn powiedzieli równocześnie i znów wybuchnęli śmiechem.
-Jakoś sobie poradzę.
-Gorzej na treningu. Twarde krzesełka nie to co w samochodzie i wszyscy będą wiedzieć.
-Jeśli się wygadasz- spojrzał na niego błagalnie.
-Zobaczymy- uśmiechnął się Zbyszek.
Dzik wyszedł, a ja poszłam sprawdzić co u dzieci. O dziwo bliźniaki spały. Włączyłam laptopa i zobaczyłam te wszystkie artykuły. Zbigniew Bartman wciąga swoją żonę w świat siatkówki, Nowa atakująca drużyny z Rzeszowa. Czy gra tak dobrze jak jej mąż? Westchnęłam i przeszłam do komentarzy w jednym z nich. Zbyt miłe to one nie były: Wyszła za siatkarza i teraz stara się przy nim wybić. ; Może myśli, że przez nazwisko przyjmą ją wszędzie. Nie chciało mi się czytać dalej. Poczułam rękę na ramieniu. Zbyszek przeczytał wszystko.
-Nie przejmuj się. Ludzie muszą się po wyżywać jak zobaczą twoją grę to odszczekają to.
-Ja się nie przejmuję- uśmiechnęłam się- Wiem, że uda mi się wkupić w łaski kibiców wcześniej czy później.
-I to jest bardzo dobre podejście- pocałował mnie i podniósł z krzesła.
Zaczął całować mnie po szyi, a jego ręka powędrowała pod moją bluzkę. Ściągnęłam już z niego koszulkę. Wtedy usłyszałam płacz i się zaśmiałam.
-No chyba ich pogieło, żeby w takim momencie płakać?
-Idź ty co?- zrobiłam błagalne oczy.
-No dobra.
Ubrał koszulkę i poszedł do synka.

Przepraszam za późną porę, ale byłam na imieninach. Jutro raczej nie będzie rozdziału, bo idę na komunię kuzynki, na którą swoją drogą nie mam najmniejszej ochoty. Komentujcie :)

piątek, 10 maja 2013

Rozdział XCVI

         Minął rok. Bliźniaki trochę podrosły, a Piotruś poszedł z Jessicą do przedszkola. Miłość przetrwała. Uparli się, że muszą być razem w grupie. Cały czas chodzili za rękę co słodko wyglądało. Ja miałam iść na trening siatkarzy, gdzie trenerzy z żeńskiej drużyny chcieli zobaczyć czy nadal dobrze gram. Denerwowałam się przed tym.
-Kochanie wszystko będzie dobrze. Już cię sprawdziliśmy- uśmiechnął się.
-Nie o to chodzi. Zawsze odkąd zaczęłam trenować marzyłam, żeby grać w lidze. Teraz może mi się to udać. Nie wierzę w soje szczęście. Mam ciebie, synów i mogę spełnić marzenie- przytuliłam się do niego- Dzięki tobie- dodałam.
-Nie przesadzaj. Sama na to zapracowałaś. To oni cię zauważyli.
-Dzięki tobie. Gdyby nie ty nie grałabym na treningach i nie zauważyli by mnie. Dziękuję- pocałowałam go.
-Zbierajmy się, bo się spóźnimy.
-Nie ma jeszcze Kamila. Miał się zająć bliźniakami.
Po chwili był już mój brat. Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy na halę. Przebrałam się w toalecie i zostawiłam rzeczy w szatni. Prócz Zbyszka na razie był tylko Pit i Alek. Przywitałam się z nimi u udałam na salę. Podszedł do mnie trener Kowal.
-Zdenerwowana?- spytał.
-Jak nigdy.
-Dasz radę- uśmiechnął się- Jesteś świetna.
-Dziękuję.
W tym momencie na salę weszli siatkarze. Odbijałam ze Zbyszkiem. Dobrze się bawiłam, ale nie widziałam nigdzie trenerów. Zaczęliśmy grać, a ich nadal nie było. Moja drużyna wygrała 3:0. Dobrze mi szło. Po treningu pojawili się trenerzy. Podeszłam do nich.
-Witamy w zespole pani Bartman- podał mi rękę.
-Ale przecież nie widzieliście jak gram- zdziwiłam się.
-Widzieliśmy z loży dla vip-ów. Uznaliśmy, że w ten sposób nie będzie się pani denerwować.
-Czyli jestem w drużynie?- uśmiechnęłam się.
-Tak. Teraz trzeba tylko ustalić warunki kontraktu. Że pani jutro do nas przyjść?
-Oczywiście.
Umówiliśmy się, a następnie poszłam do szatni. Wzięłam szybko torbę, żeby nikt o nic nie pytał. Przebrałam się i czekałam na męża koło samochodu. W końcu pojawił się w towarzystwie Krzyśka.
-Kochanie i jak?- Zbyszek od razu przeszedł do rzeczy.
-Jutro spotykam się w sprawie kontraktu- powiedziałam zadowolona.
-To cudownie- przytulił mnie mocno.
-Gratuluję- Igła poszedł w ślady mojego męża.
Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do domu. Opowiedziałam wszystko Kamilowi. Cieszył się razem ze mną.
-No to będę mógł się chwalić, że moja siostra jest siatkarką. Mam pytanie. Pójdziesz ze mną do Magdy? Muszę coś chrześnicy kupić- mrugnął do mnie.
-Ale ją rozpieszczasz- zaśmiałam się- To też moja chrześnica. Też muszę jej coś dać skoro ty dajesz.
-Magda wiedziała kogo wziąć na chrzestnych Ani- zaśmiał się Zbyszek.
-Myśmy też wiedzieli- mrugnęłam do niego.
-No to prawda, a musieliśmy aż sześcioro wybrać.
Kamil musiał już iść do Izy. Pożegnałam się z nim. Zaraz po jego wyjściu zadzwonił dzwonek. Był to Dawid z Natką.
-Monia udało się!- rzuciła mi się na szyję.
-Ale co?- na chwilę się zamyśliłam- Czekaj! Jesteś w ciąży!- uśmiechnęłam się.
-Tak! W końcu się udało.
-Gratuluję.
Usiedliśmy w salonie.
-A wy już skończyliście?- zaśmiał się mój kuzyn- Z robieniem dzieci?- dodał.
-Jasne, że- zaczęłam.
-Nie- skończył Zbyszek, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona- Jeszcze córki mi do szczęścia brakuje.
-To musisz ją sobie sam urodzić- wystawiłam mu język.

Historia na ukończeniu to też za dużo się nie dzieje. Jeszcze cztery rozdział, epilog i kończę was męczyć swoimi wypocinami.

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział XCV

         Czas do ślubu Natki i Dawida minął szybko. Nim się obejrzałam pomagałam jej ubrać suknię ślubną, umalować i uczesać się. Wyglądała pięknie. Widać było, że jest zdenerwowana. Przytuliłam ją.
-Spokojnie trzęsiesz się jak galareta.
-Nic na to nie poradzę. Jak sobie pomyślę, że mam przejść przez kościół przed tymi wszystkimi ludźmi, a potem jeszcze powiedzieć przysięgę małżeńską to nogi mi się trzęsą i mam gęsią skórkę.
-Właśnie widzę. Spokojnie. Dasz radę. Ja dałam to co ty masz nie dać- mrugnęłam do niej.
Pojawił się jej ojciec.
-Trzeba iść- powiedział.
-Weź głęboki oddech i pomyśl, że ty i Dawid jesteście tam sami, że nikt na was nie patrzysz. W tym momencie liczycie się tylko wy.
Widziałam, że zaczynała się uspokajać. Uśmiechnęłam się. Wyszłam, a zaraz za mną do marsza weselnego szła Natka. Wyglądała na spokojną, uśmiechała się. Ceremonia przebiegła pięknie. Gdy państwo młodzi wyszli z kościoła obrzucaliśmy ich ryżem. Na weselu oczywiście najpierw był wznoszony toast.
-Chciałbym wznieść toast za moją żonę- powiedział Dawid- Za to, że od dziś będziemy ze sobą do końca życia- uśmiechnął się.
-Gorzko! Gorzko!- wszyscy krzyczeli.
Mój kuzyn posłusznie pocałował Natalię. Miałam wrażenie, że tylko na to czekał. Wszyscy zaczęli tańczyć. Gdy Zbyszek musiał wyjść do toalety usiadłam na swoim miejscu.
-Monia!- usłyszałam.
-O cześć Marcin- przytuliłam go.
-Jezu jak ja dawno cię nie widziałem. Ostatni raz to chyba na imprezie w klubie parę lat temu.
-Chyba tak. Faktycznie długo się nie widzieliśmy.
-Co się z tobą działo przez ten czas? Dawid oczywiście nic mi nie mówił, bo po co.
-No więc mam męża, trójkę dzieci, dom. Normalne życie.
-Trójkę dzieci?- zdziwił się- Figurę masz jakbyś nigdy w ciąży nie była i kiedy ty zdążyłaś wyjść za mąż?
-Jakiś rok temu.
-Ale to szybko idzie.
-A jak u ciebie?
-Dobrze. Pamiętasz Kingę Dobrzańską?
-Jakbym mogła zapomnieć. Jak ja jej nie lubiłam. Cały czas się mądrzyła.
-No właśnie się z nią zaręczyłem.
-Ups. Nie gniewaj się.
-Ja miałbym się gniewać na ciebie? No coś ty. Zresztą za co? Za to, że mówisz prawdę? Strasznie się mądrzy to fakt, ale ma też swoje plusy.
-Nie wątpię.
W tym momencie wrócił mój mąż. Oczy Marcina wyglądały jak pięciozłotówki.
-Marcin poznaj to Zbyszek, mój mąż. Zbyszek to mój kolega Marcin.
-Wyszłaś za siatkarza?- zapytał nie zważając na to, że ZB9 stoi obok.
-Jak widać.
-Kochanie zatańczymy?- spytał mój mąż.
-Jasne.
Wyszliśmy na parkiet. Akurat leciała wolna piosenka. Przytuliłam się do Zbyszka i poruszałam się wraz z nim w rytm muzyki.
-Dziwny ten twój kolega- powiedział nagle.
-Marcin to specyficzny człowiek, ale nie można się z nim nudzić.
-Tak, a co robi?
-Raz była taka sytuacja. To była dość głośna sprawa. W Tyczynie gość zastrzelił swoich sąsiadów. A ten pacan jak o tym usłyszał poszedł tam, bo miał nadzieję, że zobaczy strzelaninę.
-Jemu życie nie miłe?
-Miłe, ale wiesz. Oleju w głowie to on nie ma.
-Właśnie widzę.
-Innym razem wracaliśmy z imprezy. Był dość dobrze wstawiony, a akurat koło Wisłoka przechodziliśmy. Rozebrał się do naga i chciał w rzece pływać. Najlepsze jest to, że była jesień.
-I co pływał?
-Nie chłopakom udało się go powstrzymać, ale było blisko.
-Ale masz znajomych.
Zaśmiałam się i tańczyliśmy dalej.

Dziś rozdział dość późno, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie, bo wszystko było przeciwko mnie. Najpierw na rower z kuzynem pojechałam i w najdalszym punkcie trasy kapcia złapał. Powrót długo nam zajął, a potem jeszcze zadanie z polaka. Jak wam się rozdział podoba? Komentujcie :)

środa, 8 maja 2013

Rozdział XCIV

      Chrzciny odbyły się w niedzielę. Udała nam się pogoda. Było słonecznie i ciepło. Zaraz po kościele pojechaliśmy z chrzestnymi i gośćmi do domu na jakiś poczęstunek. Dużo rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Gdy w końcu wyszli usiadłam padnięta na kanapie. Piotruś do mnie przyleciał.
-Mamo mogę jutro jechać z tatą jutro na trening?- spytał.
-Niech zgadnę. Będzie tam na ciebie czekać Jessica?
-No- zawstydził się.
-Jasne, że możesz- przytuliłam go- Chodź już spać- wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do łóżka. Pocałowałam go w główkę i poszłam do sypialni. W tym momencie Michałek zaczął płakać. Poszłam do niego i wzięłam na ręce. Nie chciał spać mimo że go nakarmiłam. Zbyszek wszedł do pokoju.
-No widać, że czuje już kto jest jego ojcem chrzestnym i zaczyna się w niego wdawać- uśmiechnął się.
-Myślisz?
-No słychać.
-O kurcze. Mam nadzieję, że nie wda się w niego.
-Daj uśpię go- wyciągnął ręce, a ja podałam mu syna i pocałowałam w policzek.
Poszłam do sypialni, wzięłam piżamę i wykąpałam się. Gdy wyszłam do sypialni wszedł ZB9.
-Przysięgam, że on się wdaje w Dzika. Tylko Michał do tej pory był w stanie mnie tak wykończyć, a teraz jemu się udało.
-No zobaczymy co będzie dalej. Jutro Piotruś chce jechać z tobą na trening. Ma się spotkać z Jessicą.
-O kurcze. Niedługo będziemy musieli wesele wyprawiać- zaśmiał się.
-Niedługo na pewno nie, ale kiedyś czemu nie?
-W sumie. Paul jako teść Piotruś to mogłoby nie być złe wyjście.
Przytuliłam się do męża i zasnęłam. Następnego dnia przyszła do mnie Natka.
-Wszystko dopięte na ostatni guzik. Ty też się tak denerwowałaś przed ślubem?
-Ciężko powiedzieć. Myślałam, że tak, ale potem okazało się, że to były objawy ciąży, więc sama nie wiem.
-Ja strasznie się denerwuję, że coś przekręcę, albo, że się potknę w drodze do ołtarza.
-Będzie dobrze. Nic nie przekręcisz, anie się nie potkniesz.
-Mam nadzieję.
Rozmawiałyśmy chwilę. Opowiadała jak ma wszystko wyglądać. Cieszyłam się na ten ślub. Rodzice Zbyszka zgodzili się zostać z dziećmi, więc mogliśmy długo siedzieć na weselu. Miał on być już za tydzień. Gdy Natka wyszła poszłam do chłopców. Bliźniaki spały na szczęście. Uśmiechnęłam się i zeszłam na dół. Zadzwonił dzwonek. Była to Magda z Kubiakiem.
-Cześć- przywitałam się z nimi.
Zaraz za nimi wszedł Zbyszek z Piotrusiem.
-Myślałam, że wrócicie zaraz po treningu- powiedziałam do męża.
-Wiesz Piotruś zaprosił Jess na lody, a ponieważ kasy brak tata musiał płacić za randkę syna.
Zaczęliśmy się śmiać. Usiedliśmy w salonie.
-Mamy dla was wiadomość- zaczął Dzik.
-Jestem w ciąży- dokończyła uradowana Madzia.
Pogratulowaliśmy im. Chłopaki chcieli to opić i wyciągnęli coś mocniejszego, a ja z Magdą piłyśmy sok. Tak podczas rozmowy Michał spojrzał na mni.
-Ty też?- zapytał.
Myślałam, że pyta czy też piję sok co mnie zdziwiło.
-Tak- odpowiedziałam.
Zbyszek wypluł całą zawartość alkoholu z ust i patrzył na mnie uradowany. Wstał, wziął mnie na ręce i pocałował.
-Kochanie to cudownie. Od kiedy wiesz?
-Ale co?
-No, że jesteś w ciąży.
-Nie jestem w ciąży wariacie. Odstaw mnie. Dopiero co urodziłam, zresztą obiecałam sobie, że jak będziesz chciał kolejnego dziecka to masz sam sobie go urodzić, bo ja już nie zamierzam.

No i kolejny. Komentujcie :)

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział XCIII

       Goście świetnie się bawili. Gdy grill się skończył przyszedł czas na sprzątanie. Wyszłam do ogrodu, zobaczyłam ile sprzątania i się załamałam.
-Zbyszek- zawołałam męża.
-Tak kochanie?- objął mnie od tyłu.
Odwróciłam się do niego i zakręciłam tak, że stanął tyłem to tego bałaganu.
-Mam propozycję. Ja idę zaglądnąć do dzieci, a ty posprzątasz. Potem pójdziemy do sypialni ok?- szepnęłam mu na ucho.
-Ok- uśmiechnął się i mnie pocałował.
-To ja idę.
Gdy weszła do domu usłyszałam jak ZB9 nabiera powietrze. Zaśmiałam się i poszłam na górę. Michałek z Kamilkiem grzecznie spali. Piotruś siedział na podłodze i patrzył w okno.
-Kochanie co się stało?- usiadłam obok niego.
-Bo dziś wujek Paul przyszedł z Jessicą. Myślisz, że ona mnie lubi?
-Uuu pierwsza miłość. Pamiętaj jak to było ze mną. Cudowne uczucie. Jessica cię lubi na pewno.
-Mamo chcę się z nią więcej widywać.
-No dobrze. Coś wymyślimy, a teraz już spać- przykryłam go kołdrą i pocałowałam w główkę.
Wykąpałam się i przebrałam w piżamę. Zeszłam na dół, by pomóc Zbyszkowi w sprzątaniu. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam czysty ogród. Szybko się z tym uporał. Poczułam ręce na biodrach. Mąż zaczął mnie całować po szyi. Odwróciłam się do niego i pocałowałam. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Długo nie odrywaliśmy się od siebie. Następnego dnia Zibi jechał na trening.
-Weźmiesz ze sobą Piotrusia?- spytałam.
-Jasne, ale czemu tego chcesz?
-Bo widzisz nasz syn przeżywa swoją pierwszą miłość- uśmiechnęłam się.
-Ooo słodko- odwzajemnił uśmiech- Skoro chcesz, żebym go wziął na trening to pewnie zakochał się w córce Paula.
-Zgadłeś.
-Dobra to idę po niego.

Zbyszek:

        Na hali wysłałem Piotrusia na salę. Siedzieli tam trenerzy i mieli się nim zająć. Wszedłem do szatni. Większość kolegów już była. Brakowało tylko Paula i Alka.
-Co jest Krzysiu?- spytał Kosa libero- Dziwnie tak po imprezie bez kaca nie?
-Ha ha ha bardzo śmieszne.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Wtedy wszedł do szatni Lotman. Zajął miejsce koło mnie.
-Zbyszek musimy pogadać- zaczął.
-No ja też chciałem z tobą pomówić.
Przebraliśmy się i wyszliśmy na salę. Jessica i Piotruś siedzieli na krzesełkach i trzymali się za rączki. Uśmiechnąłem się na ten widok. Poszedłem się rozciągać, a koło mnie usiadł Amerykanin.
-Słuchaj Jess spodobał się twój syn.
-Ooo to widzę, że miłość odwzajemniona.
-Serio?- zdziwił się.
-Nie widzisz?- spytałem i pokazałem na nasze dzieci.
-Słodko. No czyli w sumie wszystko już załatwione.
-Tylko na randki muszą z przyzwoitką chodzić- zaśmiałem się.
Trening przebiegł bardzo dobrze. Wszystkim wszystko wychodziło jak nigdy. Myślałem, że po imprezie będzie źle, ale wszyscy stanęli na wysokości zadania. Wróciłem do domu zadowolony i poszedłem do żony.
-Kochanie wszystko załatwione.
-Tak?
-No miłość jest odwzajemniona- zaśmiałem się.
-To świetnie. Tylko ciekawe jak długo przetrwają.
-Całe życie- uśmiechnąłem się- Tak jak ja i ty.
-Wariat- powiedziała i pocałowała mnie.

No i kolejny rozdział, jeden z ostatnich. Myślę, że do 100 dobiję i koniec. Zapraszam na moje blogi u góry z prawej strony podane są linki.Komentujcie :)

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział XCII

-Tato to jak dzieci mieszczą się w brzuchu?
-Eee no więc...eee będziesz się tego uczył w szkole. Brzuch kobiety jest do tego przystosowany i powiększa się.
-Ale jak kości się nie łamią?- dopytywał.
-No więc ja chyba sam nie wiem- libero spuścił głowę, a my zaczęliśmy się śmiać.
-Ale jesteś dorosły powinieneś wiedzieć- tupnął nogą- A, dlaczego ciocia urodziła bliźniaki teraz, a Piotruś urodził się jeden.
-No więc to zależy jak mocno wujek Zbyszek przytulił ciocię.
-To ty chyba nie umiesz przytulać skoro jestem jeden.
W tym momencie wszyscy turlali się po podłodze. Tym stwierdzeniem Seba pobił wszystko. Gdy się opanowaliśmy słuchaliśmy dalej.
-Ale ja ja- jąkał się- Umiem przytulać- wyglądał jakby strzelił focha.
-Czyli przytulisz mamę i będzie nowe dziecko?
-To znaczy yyy bardzo możliwe.
-Super będę miał rodzeństwo. Tato chce, żeby to były bliźniaki, bo uznam, że naprawdę nie umiesz przytulać. A kiedy ja przytulę dziewczynę i będziemy mieć dziecko?
-Oj jeszcze sobie poczekasz.
-Ale czemu? Dziadek Igła. Fajnie brzmi- uśmiechnął się.
-Nie, nie, nie. Mi się w ogóle nie podoba. Ja nie jestem dziadkiem.
-Jesteś, przecież jednym z najstarszych w zespole. Można powiedzieć, że jesteś dziadkiem zespołu- młody ciągnął swój wywód- Czyli w sumie już jesteś dziadkiem.
-Seba to jest poniżej pasa.
-I tak nic tam nie masz, więc to się nie liczy- odpyskował, a Krzyśka zatkało.
Wyłączyliśmy telewizor i śmialiśmy się z Igły. Ten chyba się zawstydził i spuścił głowę.
-Iwona dodaj to na Igłą szyte- zaśmiałam się.
-O nie, nie, nie. Nie pozwolę na to- Krzysiu się ożywił- To jest prywatna taśma.
-No dobra. Dobrze, że my to widzieliśmy. To teraz grillujemy- zarządził Zbyszek.
Chłopaki wyszli do ogrodu pomóc Zibiemu, a ja zostałam w domu z Iwoną, Natką i Izą. Żona Igły opowiadała jak kręciła taśmę i bała się, że ze śmiechu nie wytrzyma i czegoś nie złapie.
-Dobrze, że wszystko nagrałaś. Seba jest genialny, ale Piotruś już zaczyna się w niego wdawać.
-Tak? A co robi?- spytała.
-Komentuje mecze Zbyszka. Gdy mu coś nie wyjdzie od razu mu dogryza.
-To u nas jest na porządku dziennym. Seba chciał ostatnio oglądnąć jakąś bajkę, ale Krzysiek oglądał powtórkę meczu. Była akcja, w której się rzucił chociaż było widać, że piłki już nie podbije. Została mokra plama, a Seba powiedział: A to ty robisz za mopa, a potem to lepiej rozcierają.
Zaczęłyśmy się śmiać. Wyszłyśmy do ogrodu zobaczyć co robią siatkarze, oraz Kamil z Dawidem. Chłopaki biegali i starali się uciec przed wodą. No tak, ZB9 zapomniał wyłączyć zraszaczy. Śmiałyśmy się z ich poczynań. W końcu zlitowałam się i je wyłączyła. Sebastian z Piotrusiem momentalnie pojawili się koło nas i zaczęli się śmiać.
-Tato teraz to możesz dopiero za dobrego mopa robić!
Ten incydent nie popsuł nam zabawy. Pogoda była piękna i szybko wyschli. Po zjedzeniu zaczęliśmy tańczyć. Tańczyłam chyba z każdym. W końcu mąż znów mnie „porwał” na parkiet.
-Kocham cię- szepnął mi na ucho.
-Ja ciebie też.
Wtedy usłyszałam płacz. Westchnęłam i poszłam na górę. Zaraz za mną udał się Kamil. Weszliśmy do pokoju Kamilka. Wzięłam go na ręce i zaczęłam karmić.
-Kamil mam do ciebie prośbę.
-Jaką?
-No więc ze Zbyszkiem zdecydowaliśmy, że chcielibyśmy, żebyś to ty został ojcem chrzestnym Kamilka. Zgadzasz się?
-Jasne- uśmiechnął się.
-To super. Będziemy już załatwiać chrzciny, więc trzeba wszystko dopiąć na ostatni guzik.
-Ale ci się wszystko w życiu ułożyło- westchnął- Masz męża, trójkę dzieci, piękny dom. Czego więcej chcieć?
-Nie można więcej chcieć- odpowiedziałam- Nie da się.
-Dokładnie. Ja dopiero zaczynam z Izą. Chciałbym, żeby kiedyś ułożyło mi się tak jak tobie.
-Ułoży się. Spokojnie.

No jest kolejny rozdział.Komentujcie :)

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział XCI

        W sobotę chodziłam z Natką po sklepach. Przypomniało mi się jak to ja szukałam sukni ślubnej. Uśmiechnęłam się na tę myśl. Weszłyśmy do kolejnego sklepu. Do tej pory nic odpowiedniego nie znalazłyśmy. Oglądałyśmy wszystko. W końcu coś znalazłyśmy. Natka poszła przymierzyć.
-Ślicznie wyglądasz- powiedziałam, gdy wyszła.
-Też mi się podoba. Chyba w końcu znalazłyśmy- uśmiechnęła się- Teraz tobie trzeba coś znaleźć- zakomunikowała.
-Jak to mi?- spytałam.
-No jako moja świadkowa musisz coś ładnego znaleźć.
-Ale dziś?
-No jasne. Nie marudź tylko przebieram się i szukamy czegoś dla ciebie.
Tak jak powiedziała tak zrobiłyśmy. Szukałyśmy długo. Nic mi się nie podobało. Natka co chwila coś znajdywała, ale to nie był zupełnie mój styl. Nie wierzyłam, że uda nam się coś znaleźć. Zostały jeszcze dwa sklepy. Westchnęłam i weszłam za przyszłą panną młodą do jednego z nich.
-Monia, a ta?- spytała pokazując mi swoje znalezisko.
-Łał ładna- uśmiechnęłam się- W końcu coś fajnego znalazłaś.
Wzięłam od niej sukienkę i poszłam do przymierzalni. Leżała bardzo dobrze. Uśmiechnęłam się i pokazałam przyjaciółce.
-Super! To chyba udało nam się i mamy wszystko.
-Na to wygląda.
Przebrałam się, zapłaciłam i poszłyśmy na kawę.
-Słucham mam do ciebie małą prośbę. Ja tobie przechowałam suknię czy teraz ty mi możesz?
-Jasne, a co boisz się, że Dawid będzie szukał?- zaśmiałam się.
-Znasz go. Jest do tego zdolny.
-W sumie racja.
Dopiłyśmy kawę i pojechałyśmy do mnie. Schowałam suknię Natki, a potem poszłam do kuchni pomóc Zbyszkowi.
-No jak ci idzie?- spytałam.
-Jest dobrze- odwrócił się przodem do mnie i mnie pocałował- Jak zakupy?
-Mamy suknię ślubną ja też mam sukienkę na ślub. Wszystko mamy.
-A pokażesz?
-Na pewno nie teraz. Jak dzieci?
-Właśnie to chyba było najtrudniejsze. Jak jeden płacze to drugi też zaczyna. Może lepiej już teraz rozdzielmy im pokoje.
-Chyba masz rację. To co ja dokończę, a ty przeniesiesz łóżeczko?
-O nie nie nie. Jak ja będę je przenosił ktoś musi wziąć małego na ręce.
-Natka pomożesz?- spytałam.
-Jasne.
Poszła z Zibim na górę. Po chwili wrócili i zakomunikowali, że misja wykonana. Włożyłam mięso i pieczarki do pojemnika. ZB9 wziął go i postawił koło grilla. Po chwili zaczęli się schodzić goście. Na wstępnie przyszedł Igła z rodzinką.
-No imprezę uznaję za otwartą- powiedział na wstępie.
-Tato pamiętasz jak założyliśmy się o wynik meczu?- spytał Seba.
-No pamiętam. Wygrałeś niestety.
-Właśnie, więc masz spełnić moją zachciankę.
-No wiem. Co chcesz?
-Żebyś nie pił na dzisiejszej imprezie.
Po słowach młodego wybuchnęliśmy śmiechem. Mina Krzyśka była bezcenna.
-Seba kochany synku masz serce zrobić to tatusiowi?- kucnął przy nim.
-A pamiętasz jak zmuszałeś mnie do jedzenia szpinaku? Teraz jesteśmy kwita- Ignaczak wystawił tacie język.
-Widzisz Igła? Z synem nie warto zadzierać- zaśmiał się Zbyszek.
-Kochanie pamiętaj, że Piotruś zaczyna się wdawać w Sebę- powiedziałam.
-Chcecie zobaczyć dalszą część rozmowy Seby z Krzyśkiem o dzieciach?- spytała Iwona.
-Jasne- uśmiechnęliśmy się.
-Nie ma co oglądać.
Krzysiu próbował nas powstrzymać, ale już włożyliśmy płytę z nagraniem. Wtedy zadzwonił dzwonek i cała reszta gości przyszła. Wszyscy zgromadzili się w salonie i zaczęli oglądać. Lepszej polskiej komedii nikt z nas nie oglądał.

Oddaję rozdział. Zapraszam do czytania mojego nowego opowiadania  http://moni2824-milosc-do-siatkarza.blogspot.com/  Komentujcie ;)

sobota, 4 maja 2013

Rozdział XC

       Przez ostatnie dwa tygodnie mnóstwo czasu spędzaliśmy ze Zbyszkiem w domu. Chcieliśmy jak najszybciej go skończyć. Teraz zostało już tylko przewiezienie wszystkich rzeczy.
-Ja wam pomogę- zaoferował Michał.
Okazało się, że gdy wyszedł od nas z Magdą jakaś matka spacerowała z córką. Dziewczynka podbiegła do niego i zaczęła wołać do mamy, że kosmici naprawdę istnieją. Magda pomagała mi pakować wszystkie rzeczy, a Kubiak z Zibim byli w tym czasie na treningu.
-Dziękuję ci za pomoc.
-Nie ma za co.
Gdy skończyłyśmy siatkarze wrócili i zaczęli znosić wszystkie pudła do samochodów. Dzięki temu wystarczyły dwa przejazdy. Na miejscu Dziku spojrzał na Zbyszka.
-Masz- mój mąż rzucił mu klucze od naszego starego mieszkania- Nie będziesz musiał już w tym hotelu mieszkać.
-Dzięki.
Pożegnaliśmy się i weszliśmy do domu. Westchnęłam i zaczęłam wszystko rozpakowywać. Poczułam ręce na biodrach.
-Pokażesz mi w końcu naszą sypialnię?- spytał.
-Teraz już mogę- wzięłam go za rękę i poprowadziłam na górę.
Po drodze sprawdziłam jeszcze pokoje dzieci. Wszyscy spali. To był dla nich ciężki dzień. W końcu doszliśmy do naszej nowej sypialni.
-Kochanie jest cudowna- powiedział i przytulił mnie- No to teraz trzeba ochrzcić nowe łóżko- zaczął całować mnie po szyi.
Oddawałam każdy pocałunek. W końcu wszystko było na swoim miejscu. Mieliśmy piękny dom, cudowne dzieci. Czego mogliśmy chcieć więcej? Rano obudziłam się wtulona w męża. Uśmiechnęłam się, pocałowałam go delikatnie, żeby się nie obudził i zeszłam na dół. Nie zdążyłam nic rozpakować, więc zabrałam się za to teraz. Gdy rozpakowałam większość rzeczy kuchennych poczułam ręce na biodrach.
-Kochanie. Mieliśmy to razem zrobić.
-Wiem, ale trzeba śniadanie zrobić, a nie mamy z czego.
-To dziś na śniadanie pojedziemy na miasto- zaproponował- A potem wszystko rozpakujemy.
-Niech będzie- uśmiechnęłam się i pocałowałam Zbyszka.
Usłyszałam płacz dzieci. Razem z mężem poszliśmy do nich. Nakarmiłam je, a potem Zbyszek przewinął. Przebraliśmy się i pojechaliśmy. Po śniadaniu wróciliśmy do domu. Wzięliśmy się za rozpakowanie pudeł.
-O kurcze- ZB9 popatrzył na zegarek- Za pół godziny mam trening.
-No tak i na mnie wszystko spada. Leć- pocałowałam go.
Wziął torbę i wyszedł.
Udało mi się już wszystko rozpakować. Zmęczona położyłam się na kanapie. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Obudził mnie płacz bliźniaków. Wstałam i poszłam do nich. Ciężko sobie poradzić z dwójką naraz. Trzymałam Kamilka, a Michałek leżał i płakał. Do sypialni wszedł Zbyszek. Uśmiechnęłam się. Podszedł do mnie, pocałował i wziął na ręce synka. Gdy udało nam się ich uśpić zeszliśmy na dół.
-Już wszystko rozpakowałaś?
-Jakoś mi się udało. W sobotę jadę z Natką kupić suknię ślubną.
-Myślałem, że zrobimy grilla. Taka pierwsza impreza w nowym domu.
-Możemy zrobić. Przecież nie będę z nią cały dzień w sklepie siedzieć.
-To zapraszamy całą drużynę, do tego Kamil z Izą i Dawid z Natką?
-Tak, ale wiesz, że w takim razie ty będziesz musiał wszystko przygotować?
-Jakoś sobie poradzę.
Nagle do salonu wleciał huragan „Piotruś”. Już zaczął brać przykład z Seby.
-Tato powtórka meczu finałowego leci.
-No to oglądamy- Zbyszek posadził sobie syna na kolanach i włączył telewizor.
Podczas oglądania syn komentował każdą akcję ojca.
-Tato, ale to trzeba trafić w to pomarańczowe- mówił, gdy ZB9 wysłał piłkę w aut- A tutaj mogłeś podbić. Byłeś blisko- powiedział jak Zbyszek nie obronił piłki.
-Synek chyba zabronię ci spotkań z Sebą- zagroził Zibi.

Dziś rozdział dość wcześnie, bo o 20 finał Orlen ligi. Komentujcie ;)

piątek, 3 maja 2013

Rozdział LXXXIX

         Magda patrzyła Michałowi w oczy. Miała niepewną minę. W końcu uśmiechnęła się i pocałowała go.
-Jasne, że z tobą zamieszkam.
-Super! To kiedy się wprowadzisz?
-Ej Dziku nie zapędzaj się- Zbyszek popatrzył na przyjaciela- Najpierw my musimy się wyprowadzić.
-Właśnie jak tam wasze nowe gniazdko gołąbeczki?- zaśmiał się.
-Bardzo zabawne. Na wykończeniu. Trzeba w środku urządzić.
-To na co czekacie?
-Na nic. Dziś pojedziemy wszystko zaplanować- popatrzył na mnie- Ale ty musiałbyś zostać z chłopcami.
-Nie ma sprawy.
-Kochanie ja mam jednak małe wątpliwości- zwróciłam się do męża.
-Monia spokojnie. Zostanę z nim.
-No w takim razie niech będzie.
Poszliśmy się przebrać i pojechaliśmy do nowego domu. Wyglądał cudownie. Duży z pięknym ogrodem. Był nawet basen.
-Kochanie jest cudny- pocałowałam Zibiego- Ogród sam zaplanowałeś czy zatrudniłeś kogoś do tego?
-Pół na pół. Wiedziałem, że lubisz róże, więc poprosiłem o to, żeby było ich dużo.
-Dziękuję.
Weszliśmy do środka. Zbyszek wziął mnie za rękę i poprowadził do jednego z pokoi.
-Zaczynamy od kuchni?- spytał.
-Jasne może być.
Długo siedzieliśmy w naszym nowym domu. Udało się wszystko ustalić. Kuchnie, łazienki, salon, jadalnie, garderobę, pokoje dzieci. W końcu przyszedł czas na naszą sypialnię.
-Ja to widzę tak. Wielkie łóżko i nic więcej nie potrzeba- Zbyszek objął mnie- Oczywiście czerwone- poruszył śmiesznie brwiami.
-Wiesz co wydaje mi się, że prócz łóżka coś jeszcze by się przydało. Może sypialnię zostaw mi ok?
-No dobra- przytulił mnie i pocałował- To w takim razie chyba wszystko. Teraz będzie trzeba kupić wszystkie farby i meble. Jeśli dobrze pójdzie za jakieś dwa tygodnie będziemy mogli się tu przeprowadzić.
-Cudownie.
Okazało się, że straciliśmy rachubę w czasie i dość długo siedzieliśmy w domu. Gdy wróciliśmy do mieszkania Magda spała w fotelu, a Michał na kanapie. Koło niego stał Piotruś z markerem i malował Kubiakowi po twarzy.
-Ej młody- Zbyszek podbiegł do syna- Jak możesz beze mnie malować wujkowi po twarzy.
Zaśmiałam się i podeszłam obudzić Magdę.
-Co się stało?- poderwała się.
-Nic spokojnie. Zasnęłaś. Już widzisz jak dzieci dają czasem w kość.
-No przyznaję, że bywają męczące, ale...- zacięła się, bo zobaczyła Piotrusia, który malował Kubiakowi wąsy i Zbyszka, który mu pomagał.
Gdy wszystko było gotowe Michał wyglądał bardzo zabawnie. Miał wąsy, brodę, okulary, na policzkach gwiazdki. Zaczęliśmy się śmiać co go obudziło.
-Co jest?- spytał.
-Nic- odpowiedział mój mąż- Dzięki za opiekę nad synami.
-Spoko- spojrzał na zegarek- Już późno. Idziemy?- spytał Madzię.
-Jasne- powstrzymywała się od smiechu.
Pożegnaliśmy się. Gdy wyszli razem z ZB9 znów wybuchnęliśmy śmiechem.
-No chciałabym zobaczyć miny ludzi na ulicy- powiedziałam.
-Ja też, ale bardziej Michała, gdy się zobaczy w lustrze.
-To może być dobre.
Wzięłam syna na ręce i zaniosłam do pokoju. Gdy już spał poszłam do sypialni. Zbyszek leżał i coś pisał.
-Co robisz?- spytałam.
-Zapisuję co mamy kupić. No wiesz farby, płytki.
-I co dużo tego wyszło?
-No mało nie jest, ale będzie dobrze.
Pocałowałam go i przytuliłam. Tak wtuleni zasnęliśmy.

Przepraszam, że tak późno, ale brak dostępu do komputera :) Zapraszam do czytania mojego nowego opowiadania http://moni2824-milosc-do-siatkarza.blogspot.com/ Komentujcie :)

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział LXXXVIII

         Długo rozmawialiśmy. Cieszyłam się, że Dawid układa sobie życie. Z Natką poszłyśmy do bliźniaków.
-Matko jak ja ci zazdroszczę- powiedziała- Też chciałabym być już matką.
-Będziesz. Na pewno po ślubie zajdziesz w ciąże i urodzi wam się cudowny bobas- uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
-Nie wiem- spuściła głowę- Nie mówiliśmy ci, ale już od jakiegoś czasu staramy się o dziecko. Jednak nic z tego nie wychodzi.
-Na pewno się uda. Będziecie wspaniałymi rodzicami.
-Mam nadzieję. Wspaniałe te dzieciaki.
-Właśnie skoro już się złożyło to mam prośbę i nie przyjmuję odmowy.
-A o co chodzi?
-Zostaniesz matką chrzestną Kamilka?
-Ale ja?- zdziwiła się.
-No ty, ty.
-Jasne- przytuliła mnie- Kiedy idziemy kupić suknię ślubną?
-Kiedy tylko chcesz. O ile będę miała z kim dzieci zostawić.
-Fakt same nie zostaną. Dawida zagonimy- zaczęłyśmy się śmiać.
-Dobra to kiedy?
-Może być w sobotę?
-Jasne.
Ustaliłyśmy godzinę i miejsce, a potem wróciłyśmy z dziećmi do salonu. Zbyszek przejął ode mnie Michałka, a Dawid wziął od Natki Kamilka. Jeszcze chwilę pogadaliśmy, potem pożegnaliśmy się. Zaczęliśmy usypiać synów. Gdy nam się to w końcu udało znów ktoś przyszedł. Poszłam otworzyć.
-Siema- Kubiak pocałował mnie w policzek i wszedł.
-Cześć.
-Dziku co tu robisz?- ZB9 przywitał się z przyjacielem.
-Przeprowadzam się do Rzeszowa i tak sobie pomyślałem- zaczął- Skoro wy będziecie teraz mieszkać w domu to może ja mógłbym zamieszkać tu.
-Jasne, nie ma sprawy.
-Super! Nie będę musiał łazić po tych mieszkaniach.
-Michał proszę ciszej- powiedziałam- Bo sam będziesz bliźniaków usypiał.
-A sorry.
-To może skoro już się złożyło- zaczął mój mąż- Zostaniesz ojcem chrzestnym Michałka?
-Ja? Jasne. Będzie super. Będę najlepszym chrzestnym. Będę go rozpieszczał, kupował prezenty- zaczął wyliczać.
-Ej nie rozwydrzysz go- zagroziłam.
-No dobra, ale i tak będę mu dawał prezenty i zabierał na spacery.
-Nie ma sprawy.
Dużo się śmialiśmy i przez to obudziliśmy chłopców.
-Ja pójdę- poderwał się Kubiak.
-Może lepiej ja ci pomogę.
Dziku nie mógł się nadziwić, że chłopcy są tacy sami. Przytulał ich i starał się uśpić co nie szło mu za dobrze. Usłyszałam dzwonek. Matko kochana ile osób jeszcze do nas przyjdzie?
-Cześć Zbyszek- to był głos Magdy.
Michał od razu się jeszcze bardziej ożywił o ile to w ogóle było możliwe. Kołysał Michałka, ale ten nie chciał spać. Mi już udało się uśpić Kamilka, więc podeszłam do niego.
-No daj mi go. Widzę przecież, że cię do niej niesie.
-Dzięki- uśmiechnął się i podał mi synka.
Nie wiem czy to Kubiak tak na niego działał, że nie mógł zasnąć, ale mi się udało go uśpić błyskawicznie. Wróciłam do salonu i zastałam tam Magdę siedzącą przyjmującemu na kolanach. Usiadłam obok męża.
-No to widzę, że chyba będziecie tu razem mieszkać- zaśmiałam się.
-Mam nadzieję- powiedział Dzik i spojrzał na ukochaną- Zgodzisz się?

Proszę komentujcie. Lepiej się pisze, gdy się wie, że się ma dla kogo ;)

środa, 1 maja 2013

Rozdział LXXXVII

        W dobrych humorach zajęliśmy swoje miejsca. Seba i Piotruś musieli oczywiście wybiegać razem z zespołem na boisko. Hala była wypełniona do ostatniego miejsca, cała biało-czerwona. Podbiegł do mnie statystyk.
-Zbyszek kazał ci to dać. Mówił, że przygotował to na prezent, ale uznał, że teraz będzie lepiej jak to dostaniesz- powiedział i poszedł.
Rozpakowałam paczkę. W środku były dwie małe koszulki z numerem 9 i nazwiskiem Bartman. Uśmiechnęłam się, podałam jedną bratu i poszliśmy ubrać je bliźniakom. Po chwili wróciliśmy na salę. Wtedy drużyna zaczęła wybiegać na boisko. Gdy Zbyszek zobaczył synów w koszulkach uśmiechnął się. Ja z Piotrusiem też mieliśmy je ubrane. Gdy mecz się zaczął byłam cała w nerwach. Bardzo chciałam, żeby wygrali. Zibi był na fali. Kończył wszystkie akcje. Co chwilę patrzył na nas i uśmiechał się. Pierwszy set wygraliśmy. W drugim nie było już tak kolorowo. Rosjanie zaczęli mocno zagrywać i wygrali seta. W trzecim wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie. Raz prowadzili jedni, raz drudzy. Jednak na koniec Rosjanie wyszli na prowadzenie i wygrali. Kibice śpiewali, żeby wesprzeć swoją drużynę. Czwarty sen źle się zaczął. Przegrywali 7:3, jednak dzięki dobrej zagrywce odrobili straty i wygrali. Przyszedł czas na decydujący, piąty set. Polacy od początku narzucili swój styl gry. 14:12 dla Polski. Zbyszek na zagrywce. Wszyscy stoją i krzyczą: „ostatni”. Piłka w górze i...as! Polscy siatkarze zostają Mistrzami Świata. Skaczą, cieszą się. ZB9 podbiega do mnie i przytula, potem bierze jednego z bliźniaków na ręce, całuję w główkę, a potem drugiego. Wziął Piotrusia na ręce i podbiegł do chłopaków. W przerwie przed dekoracją poszłam z mężem, bratem i synami do szatni. Była tam również Iwona z Sebą. Tak wielkiej radości nigdy nie widziałam. Przyszedł czas na nagrody indywidualne. Aż 5 z 8 zdobyli Polacy. Zbyszek został uznany najlepszym atakującym i najlepiej punktującym, Igła najlepszym libero, Pit najlepszym blokującym, Kurek MVP. Kibice szaleli. Po dekoracji poszłam z Zibim i synami do hotelu, a Kamil się gdzieś zmył.
-Dzwonili do mnie. Skończyli budować nasz dom- powiedział uśmiechnięty Zbyszek.
-To cudownie- ucieszyłam się.
-Teraz zostanie nam urządzenie wnętrza i będziemy mogli się wprowadzić.
-No przyda się więcej miejsca.
-Zajmiemy się tym jak tylko wrócę do Rzeszowa. Jeszcze to spotkanie u premiera. Nie chce mi się tam jechać. Najchętniej wróciłbym już z wami.
-To wróć z nami. Krzysiek nie jedzie na to spotkanie. Wraca z Iwoną i Sebą do domu.
-Nic nie mówił- zdziwił się atakujący- Skoro on może to ja też. Kiedy wyjeżdżamy?
-Może jutro, razem z Ignaczakami.
-Jestem za- uśmiechnął się i pocałował mnie.
-Fujj- to Piotruś nas zobaczył.
-Teraz się brzydzi, a za kilka lat sprowadzi mi narzeczoną do domu- zaśmiał się Zbyszek.
Następnego dnia byliśmy już w domu. Synowie zmęczeni od razu zasnęli. Zaczęłam rozpakowywać walizki i poczułam ręce na biodrach. Zbyszek pociągnął mnie na łóżko i posadził sobie na kolanach. Zaczął całować mnie po szyi, ściągać bluzkę. Po chwili leżeliśmy wtuleni w siebie.
-Tak bardzo mi cię brakowało- szepnął.
-Mi ciebie też.
-Dziękuję ci.
-Ale za co?
-Za dzieci, za to, że mnie wspierasz. Po prostu za to, że jesteś. Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Zasnęłam wtulona w męża. W końcu czułam, że wszystko jest na swoim miejscu. Następnego dnia mieliśmy niespodziewanych gości. Natka z Dawidem usiedli w salonie.
-Co was do nas sprowadza?- spytałam.
-To może ja powiem?- Natalia popatrzyła na mojego kuzyna, a ten kiwnął głową- Chcielibyśmy zaprosić was na nasz ślub.
Podała mi zaproszenie. Przytuliłam ją i pogratulowałam.
-Chcielibyśmy również was prosić, żebyście zostali naszymi świadkami- dodał Dawid.
-Pewnie, że zostaniemy- uśmiechnęłam się- A tobie pomogę znaleźć suknię ślubną- szepnęłam Natce na ucho.
-Nawet mi przez myśl nie przeszło, że mogłoby być inaczej.

Rozdział za bardzo mi się nie podoba. Jest przejściowy, a ja nie lubię takich. Komentujcie co myślicie ;)Zachęcam do czytania mojego najnowszego bloga http://moni2824-milosc-do-siatkarza.blogspot.com/