piątek, 10 maja 2013

Rozdział XCVI

         Minął rok. Bliźniaki trochę podrosły, a Piotruś poszedł z Jessicą do przedszkola. Miłość przetrwała. Uparli się, że muszą być razem w grupie. Cały czas chodzili za rękę co słodko wyglądało. Ja miałam iść na trening siatkarzy, gdzie trenerzy z żeńskiej drużyny chcieli zobaczyć czy nadal dobrze gram. Denerwowałam się przed tym.
-Kochanie wszystko będzie dobrze. Już cię sprawdziliśmy- uśmiechnął się.
-Nie o to chodzi. Zawsze odkąd zaczęłam trenować marzyłam, żeby grać w lidze. Teraz może mi się to udać. Nie wierzę w soje szczęście. Mam ciebie, synów i mogę spełnić marzenie- przytuliłam się do niego- Dzięki tobie- dodałam.
-Nie przesadzaj. Sama na to zapracowałaś. To oni cię zauważyli.
-Dzięki tobie. Gdyby nie ty nie grałabym na treningach i nie zauważyli by mnie. Dziękuję- pocałowałam go.
-Zbierajmy się, bo się spóźnimy.
-Nie ma jeszcze Kamila. Miał się zająć bliźniakami.
Po chwili był już mój brat. Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy na halę. Przebrałam się w toalecie i zostawiłam rzeczy w szatni. Prócz Zbyszka na razie był tylko Pit i Alek. Przywitałam się z nimi u udałam na salę. Podszedł do mnie trener Kowal.
-Zdenerwowana?- spytał.
-Jak nigdy.
-Dasz radę- uśmiechnął się- Jesteś świetna.
-Dziękuję.
W tym momencie na salę weszli siatkarze. Odbijałam ze Zbyszkiem. Dobrze się bawiłam, ale nie widziałam nigdzie trenerów. Zaczęliśmy grać, a ich nadal nie było. Moja drużyna wygrała 3:0. Dobrze mi szło. Po treningu pojawili się trenerzy. Podeszłam do nich.
-Witamy w zespole pani Bartman- podał mi rękę.
-Ale przecież nie widzieliście jak gram- zdziwiłam się.
-Widzieliśmy z loży dla vip-ów. Uznaliśmy, że w ten sposób nie będzie się pani denerwować.
-Czyli jestem w drużynie?- uśmiechnęłam się.
-Tak. Teraz trzeba tylko ustalić warunki kontraktu. Że pani jutro do nas przyjść?
-Oczywiście.
Umówiliśmy się, a następnie poszłam do szatni. Wzięłam szybko torbę, żeby nikt o nic nie pytał. Przebrałam się i czekałam na męża koło samochodu. W końcu pojawił się w towarzystwie Krzyśka.
-Kochanie i jak?- Zbyszek od razu przeszedł do rzeczy.
-Jutro spotykam się w sprawie kontraktu- powiedziałam zadowolona.
-To cudownie- przytulił mnie mocno.
-Gratuluję- Igła poszedł w ślady mojego męża.
Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do domu. Opowiedziałam wszystko Kamilowi. Cieszył się razem ze mną.
-No to będę mógł się chwalić, że moja siostra jest siatkarką. Mam pytanie. Pójdziesz ze mną do Magdy? Muszę coś chrześnicy kupić- mrugnął do mnie.
-Ale ją rozpieszczasz- zaśmiałam się- To też moja chrześnica. Też muszę jej coś dać skoro ty dajesz.
-Magda wiedziała kogo wziąć na chrzestnych Ani- zaśmiał się Zbyszek.
-Myśmy też wiedzieli- mrugnęłam do niego.
-No to prawda, a musieliśmy aż sześcioro wybrać.
Kamil musiał już iść do Izy. Pożegnałam się z nim. Zaraz po jego wyjściu zadzwonił dzwonek. Był to Dawid z Natką.
-Monia udało się!- rzuciła mi się na szyję.
-Ale co?- na chwilę się zamyśliłam- Czekaj! Jesteś w ciąży!- uśmiechnęłam się.
-Tak! W końcu się udało.
-Gratuluję.
Usiedliśmy w salonie.
-A wy już skończyliście?- zaśmiał się mój kuzyn- Z robieniem dzieci?- dodał.
-Jasne, że- zaczęłam.
-Nie- skończył Zbyszek, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona- Jeszcze córki mi do szczęścia brakuje.
-To musisz ją sobie sam urodzić- wystawiłam mu język.

Historia na ukończeniu to też za dużo się nie dzieje. Jeszcze cztery rozdział, epilog i kończę was męczyć swoimi wypocinami.

2 komentarze: