sobota, 12 lipca 2014

Rozdział XVII

         W szpitalu okazało się, że nie obędzie się bez szwów. Sebastian cały czas się obwiniał i mnie przepraszał.
-Seba, spokojnie. To ja się dźgnęłam.
-Ale to ja cię zaskoczyłem.
-Daj już spokój. Nic mi nie będzie.
-Wiesz, że nie dadzą ci znieczulenia ze względu na ciążę?- spytał niepewnie.
Kiwnęłam głową. Trochę się tego bałam, ale nie chciałam tego okazać. Narzeczony przytulił mnie mocno do siebie. Wtedy wrócił lekarz. Strasznie mnie bolało gdy zakładał szwy, ale zacisnęłam zęby, bo obok mnie siedział Seba. Nie chciałam, żeby jeszcze bardziej się obwiniał. Po wszystkim lekarz przekazał nam wszystkie zalecenia i w końcu mogliśmy wrócić do domu.

Jakiś czas później:

         Przygotowywałam się do ślubu braci. Usiałam się spieszyć, bo miałam pomóc Jessice się przygotować. Zostałam jej świadkową. Byłam w dziewiątym miesiącu ciąży, a dziecko dawało o sobie znać. Co chwilę mnie kopało. Ubrałam sukienkę, ale nie mogłam dosięgnąć zamka. Westchnęłam tylko.
-Seba?- zwołałam.
-Tak?- wszedł do sypialni.
-Zapniesz mi sukienkę?- spytałam.
-Jasne- powiedział uśmiechnięty.
Zamiast zasunąć zamek położył dłonie na moich gołych plecach i przesunął je pod sukienką na brzuch. Poczuł ruch dziecka.
-Nie mogę się doczekać porodu- szepnął.
-Ja też. Kochanie mógłbyś już zapiąć tą sukienkę? Muszę pomóc jeszcze Jess.
-A jasne.
Gdy zasunął mi zamek pocałowałam go, a potem pojechałam do przyjaciółki. Ucieszyła się gdy mnie zobaczyła i wpuściła do środka.
-Dobrze, że jesteś- przytuliła mnie- Pomożesz mi z włosami?
-Jasne, chodź.
Ułożyłam jej fryzurę, a potem zrobiłam makijaż. Widziałam, że jest bardzo zdenerwowana przed ślubem. Spróbowałam ją wesprzeć.
-Co jest?- spytałam.
-Boję się.
-Masz wątpliwości?- zdziwiłam się.
-Nie. Tylko co będzie jak się pomylę, albo potknę w drodze do ołtarza. Wszyscy będą na mnie patrzeć i się śmiać.
-Nikt nie będzie się śmiał, bo ani się nie potkniesz, ani nie pomylisz. Dasz radę, bo jak nie ty to kto?- uśmiechnęłam się.
Jessica zaśmiała się i przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk. Cieszyłam się, że przyjaciółka przestała się denerwować.
-To co? Zostało już niewiele czasu, więc pomogę ci założyć suknię i welon- zaproponowałam.
-Dziękuję- uśmiechnęła się.
Gdy Jessica była już ubrana i stała przed lustrem nie mogłam zaprzeczać, że jej zazdrościłam. Też chciałabym wziąć już ślub z Sebą. Co prawda proponował, żebyśmy zrobili poczwórny ślub, ale nie chciałam być w ciąży na swoim ślubie. Moja mama opowiadała mi, że w dzień ślubu z tatą dowiedziała się, że jest w ciąży. Cieszyła się choć wiedziała, że nie będzie mogła opić zamążpójścia.
-Chodź. Trzeba już jechać- powiedziałam.
-Racja.
W samochodzie dostrzegłam, że przyjaciółka znów zaczyna się denerwować, więc wzięłam ją za rękę. Uśmiechnęła się lekko.
-Będzie dobrze.
-Wiem.
Ceremonia przebiegła cudownie. Widziałam, że moi bracia są szczęśliwi i cieszyłam się z tego. Spojrzałam na mamę. Wzruszyła się. Uśmiechnęłam się i położyłam rękę na brzuchu. Niedługo sama zostanę mamą. Wyszliśmy z kościoła. Po obrzuceniu młodych par ryżem i grosikami zaczęło się składanie życzeń. Trwało to dość długo, ale w końcu mogliśmy pojechać na wesele. Gdy wszyscy się bawili ja siedziałam przy stole. Nie miałam siły tańczyć, bo dziecko cały czas się ruszało.
-Zatańczysz?- podszedł do mnie Michał.
-Misiek nie mogę- położyłam rękę na brzuchu.
-Mi odmówisz? W dniu mojego ślubu?
-To nie fair- westchnęłam i poszłam zatańczyć z bratem.
-Ale dział.
Na szczęście puścili wolną piosenkę. Tańczyłam z Michałem, a on patrzył na mnie uśmiechnięty. Wiedziałam, że to najszczęśliwszy dzień w jego życiu.
-Następna ty jesteś w kolejce- powiedział zadowolony.
-Ja? No coś ty.
-Majka- dotknął mojego brzucha- Kiedy ślub?
-Nie wiem. Na razie czekam na poród.
-No to już niedługo. Kiedy masz termin?
-Za tydzień- westchnęłam.
-To ty możesz zacząć rodzić w każdej chwili.
-Bez przesady. Trzymajmy się terminu.
Zaśmiał się tylko. Gdy skończyła się piosenka chciałam usiąść, ale porwał mnie do tańca Kamil, a potem Piotrek. Na koniec okazję wykorzystał Sebastian.
-Kochanie nasze wesele będzie o wiele lepsze.
-Seba nasze wesele to odległa przyszłość- zaśmiałam się.
-No chyba jednak nie aż tak odległa. W końcu dziecko musi się wychowywać w pełnej rodzinie. Prawda?- położył mi rękę na brzuchu.
-A to nie jesteśmy pełną rodziną? Mieszkamy razem, jesteśmy ze sobą- chciałam się trochę z nim podroczyć.
-Maja, ale mi chodzi o to, że powinniśmy być małżeństwem.
Zaśmiałam się, a on pokręcił głową i pocałował mnie. Gdy skończyła się piosenka w końcu mogłam usiąść. Nie miałam siły na dalsze tańce. Wyszłam tak, że mnie nikt nie zauważył i usiadłam na huśtawce przed restauracją. Po chwili koło mnie pojawił się Michał. Wziął mnie za rękę.
-Czemu nie tańczysz?- spytałam.
-Zobaczyłem, że wychodzisz. Co jest?
-Nie mam na nic siły, ale ty się baw. To twój wielki dzień.
-Mój siostrzeniec daje się we znaki?- zaśmiał się- Widać chce się tu z nami bawić.
-Możliwe- też się zaśmiałam.
-Wracamy na salę?- zaproponował.
-No dobrze- westchnęłam.
Wstał i podał mi rękę. Uśmiechnęłam się i podniosłam. Już chciałam iść z bratem, ale złapałam się za brzuch i poczułam, że wody mi odeszły. Nie mogłam się ruszyć z miejsca, a Michał patrzył na mnie zdziwiony.
-Majka co się stało?- spytał.
-Chyba miałeś rację- powiedziałam niepewnie.
-Z czym?
-Twój siostrzeniec chce się bawić z nami. Wody mi odeszły. Michał ja rodzę.
 
Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział :) Dziękuję za wasze komentarze pod ostatnim postem. Mam nadzieję, że ten też skomentujecie ;)