wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział LXXXVI

       Rzuciłem torbę i podbiegłem do Moni. Spojrzałem jej w oczy, a potem popatrzyłem na kruszynkę, którą trzymała na rękach. Wyciągnąłem ręce i przejąłem synka. Igła w tym czasie wziął na ręce drugiego bliźniaka. Wszyscy kumple otoczyli nas. Każdy chciał potrzymać dziecko. Nie umiem opisać tego, co wtedy czułem. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
-Kiedy urodziłaś?- spytałem.
-Tydzień temu.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?- zdziwiłem się.
-Chciałam zrobić ci niespodziankę. Mam nadzieję, że się udała.
-I to jak- ucałowałem główkę syna, a potem oddałem go żonie i wziąłem drugiego- Są identyczni.
-No będzie trzeba uważać, żeby ich nie pomylić.
-Myślisz, że będą chcieli nas kiedyś oszukać i się zamienić?
-Jeśli odziedziczą po tobie charakter, albo po wujku Igle- spojrzała na libero, a ten się uśmiechnął- To na pewno.
Chłopaki udali się do szatni. W holu zostałem tylko ja i Krzysiek. Spojrzałem na Iwonę, która wyciągała kamerę. Seba już był przy ojcu.
-Tato mogę cię o coś zapytać?- zaczął słodko.
-Jasne, pytaj- odpowiedział niczego nieświadomy Igła.
-Skąd się wzięły dzieci w brzuchu cioci Moniki?
Mina Ignaczaka była bezcenna. Oczy o mało nie wyszły mu z orbit. Zaciął się i nie mógł nic powiedzieć.
-Eee. Yyy- jąkał się.
-Krzysiu odpowiedz synowi- zaśmiałem się.
-Poczekajmy, aż twoi zaczną pytać odgryzł się.
-Wiesz- spojrzałem na bliźniaków- Oni chyba na razie pytać nie będą.
-A Piotruś?
-Stoi tu i będzie słuchał ciebie- zaśmiałem się.
-Tato! Odpowiedz!
-No więc- znów się jąkał- Wujek Zbyszek mocno przytulił ciocię Monikę i w ten sposób w jej brzuchu znalazły się dzieci.
-Ale jak ja przytulam mamę to w jej brzuchu nie ma dzieci!- zaczął protestować.
-Eee, bo to zależy kto przytula.
-To nie fair. Ale którędy one wyszły?- dopytywał się dalej.
-Seba na dziś koniec pytań- libero próbował się wymigać.
-Tato, bo powiem mamie wszystko- zagroził.
-Ale wszystko?
-Wszystko- potwierdził młody.
-Nie masz serca. No dobra- zamyślił się na chwilę i podszedł do Moni- Błagam powiedz, że miałaś cesarkę- zrobił błagalne oczy.
-Niestety rodziłam naturalnie przez ponad pięć godzin.
Igła był w kropce. Jego mina rozwalałam system. Wszyscy, którzy to widzieli śmiali się do granic wytrzymałości. Teraz zrozumiałem, dlaczego Iwona to nagrywała. Grzechem by było, żeby czegoś takiego nie uwiecznić.
-Lekarze rozcinają brzuch i wyjmują dzieci- odpowiedział Igła synowi.
-Ciocia ma bliznę?
-Eee- spojrzał na moją żonę błagalnie.
-Wybacz Krzysiu ja ci nie pomogę. Nie Seba nie mam blizny, bo ja rodziłam naturalnie. Nie musieli mnie rozcinać.
-Tato! Jak one wychodzą?!
-Widzisz co masz na dole?- wkurzył się- Dziewczyny mają coś innego i tamtędy wychodzą dzieci.
-A co to jest?
-Seba!- Krzysiu już nie wytrzymywał- Dowiesz się, gdy będziesz starszy.
-A jakim cudem dzieci się mieszczą w brzuchu?- dopytywał.
-Synek błagam dość na dziś.
-No dobra. Jutro mi powiesz.
Mina libero przebijała wszystko.
-Krzysiu patrz na dobre strony- powiedziałem.
-Niby jakie?
-Będziesz mógł się zastanowić nad odpowiedzią i spróbować przewidzieć kolejne pytania- zaśmiałem się.
-Jego pytań nie da się przewidzieć- odpowiedział.
-W sumie racja. To masz przerąbane.
-Dziękuje, że we mnie wierzysz.
-Oj nie ma za co.

I kolejny rozdział. Komentujcie :)

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział LXXXV

          Otworzyłam oczy. Białe ściany dookoła. Nie lubiła szpitali. Koło mojego łóżka siedział Kamil.
-Monia- poderwał się, gdy tylko zobaczył, że otworzyłam oczy.
-Co się stało?
-Straciłaś przytomność po porodzie. Lekarz powiedział, że to nic dziwnego.
-Co z dziećmi?
-Są zdrowe mimo że urodziły się przed terminem. Ale mnie przestraszyłaś.
-Przepraszam. Dałeś radę. Nie zemdlałeś.
-No udało się. Jak patrzyłem na twoje męczarnie to myślałem, że tam nie wytrzymam.
-Wiesz kiedy będę mogła stąd wyjść?- spytałam.
-Z tego co lekarz mówił to jutro.
-To dobrze.
Do sali weszły dwie pielęgniarki. Niosły moich synów. Podniosłam się. Gdy zobaczyłam te kruszyny uśmiech zagościł na mojej twarzy. Warto było to przejść, żeby teraz móc je wziąć na ręce. Ja wzięłam Kamilka, a mój brat dostał Michałka. Nie wiedział co robić. Nigdy jeszcze nie miał noworodka na rękach.
-A jak go upuszczę?- denerwował się.
-A spróbowałbyś.
Odwiedził mnie Dawid z Piotrusiem. Młody od razu chciał zobaczyć braci.
-Powiem tacie jak zadzwoni- zakomunikował.
-Nie. Kochanie tatuś będzie miał większą niespodziankę jak przyjedziemy do niego z dziećmi.
-Tak!- ucieszył się- Niespodzianka.
-Dokładnie.
Następnego dnia wróciłam do domu. W sypialni stało podwójne łóżeczko. Uśmiechnęłam się do Kamila i Dawida.
-Dziękuję wam.
-Nie ma za co. Prezent.
Położyłam synów. Słodko wyglądali. Byli identyczni. Zadzwonił mi telefon. Zbyszek.
-Cześć kochanie.
-Cześć. Czemu nie odbierałaś ode mnie wczoraj telefonów?- spytał.
-Coś mi się z telefonem stało.
-No dobra. Jak się czujesz?
-Dobrze.
-Cieszę się, że już za tydzień was zobaczę.
-My też.
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy. Zajmowanie się trójką dzieci nie jest łatwe. Gdyby nie pomoc Kamila nie dałabym sobie rady. W końcu nadszedł ten dzień. Spakowałam wszystko, mój brat zniósł walizki, a ja ubierałam synów. Gdy Kamil wrócił wziął Michałka na ręce i Piotrusia za rączkę. Ja wzięłam Kamilka i zamknęłam mieszkanie. Nie mogłam się doczekać miny Zbyszka jak zobaczy synów. Droga była długa i męcząca. Musieliśmy często robić postoje z powodu dzieci. Jednak w końcu dojechaliśmy. Zameldowaliśmy się w hotelu. Rozpakowałam walizki i wtedy ktoś zapukał.
-Cześć- to była Iwona.
-Cześć- wpuściłam ją.
-Czekaj. Gdzie twój brzuch ciążowy?
-Tydzień temu urodziłam- uśmiechnęłam się do niej.
-I mi nic nie powiedziałaś? Gratuluję- przytuliła mnie- Z kim zostawiłaś dzieci?
-Wzięłam je ze sobą.
-Mogę je zobaczyć?
-Jasne. Nie zauważyłam jak do pokoju wleciał Seba.
-Ciociu, ale którędy one ci wyszły?- spytał.
-Już ci mówiłam, że na to pytanie odpowie ci jutro tata.
-No dobra. Zaczekam do jutra.
Weszliśmy do pokoju, w którym leżały niemowlaki. Iwona miała cały czas uśmiechniętą twarz.
-Pamiętam jak Seba był taki. Ale to były dawne czasy.
Następnego dnia stawiliśmy się na hali. Razem z Kamilem nieśliśmy dzieciaki. Czekaliśmy przed szatnią, aż pojawi się Zbyszek. W końcu cała reprezentacja na czele z Igła i moim mężem pojawiła się. Zibi, gdy nas zobaczył stanął jak wryty, a z nim cały zespół. 

To już prawdziwy rozdział. Komentujcie jak się podoba :)

Epilog

        Gdy się dowiedziałem nie mogłem uwierzyć. W jednej chwili wszystko straciło sens. Myślałem, że kłamią, że chcą, żebym cierpiał chociaż nie umiałem znaleźć powodu. Jednak okazało się to prawdą. Moja żona umarła przy porodzie. Myślałem, że się załamie i nigdy nie pozbieram. Przy życiu trzymali mnie tylko synowie. To dla nich postanowiłem wziąć się w garść i dalej walczyć. Jakimś cudem podniosłem się. Ciężko mi było opiekować się trójką dzieci, ale z pomocą rodziców, siostry, Kamila i Dawida dawałem radę. To dla synów dalej grałem. Byli cząstką jej. Dla nich starałem się grać jeszcze lepiej. Chciałem, żeby niczego im nie zabrakło. Często chodziliśmy na grób Moniki. Chciałem, żeby bliźniaki dobrze myślały o matce, a Piotruś jej nie zapomniał.

Kilka lat później:

         Kumple cały czas mi mówią, żebym znalazł sobie kogoś znalazł, jednak nie umiem. Czuje, że to by była zdrada względem Moniki. Nie umiałbym nikogo pokochać tak mocno jak kochałem ją. Synowie często oglądają jej zdjęcia. Kamilek i Michaś cały czas powtarzają, ze chcieliby ją znać, ale mimo że nie było im to dane kochają ją. Piotruś cały czas opowiada im o matce. Byłem z niego dumny. Z jego siły. Podniósł się i często mnie pocieszał, gdy już nie dawałem rady. Zaczął trenować siatkówkę. Trenerzy uważali, że ma wielki talent. Zaczęli szkolić go na atakującego. Rozpierała mnie duma. Razem z Sebą trenowali. Młody Ignaczak postanowił iść w ślady ojca i zapowiedział, że zostanie najlepszym libero na świecie. Nikt w to nie wątpi. Z ich zapałem spokojnie dostaną się do reprezentacji. Bliźniacy też zapowiedzieli, że chcą iść w moje ślady. Cieszę się, że dobrze ich wychowałem. Teraz zaczynamy dalszą drogę. To będzie nasza Siatkarska przyszłość.

Dobra to teraz małe pytanko do was. Kto się nabrał? Mam nadzieję, że mi wybaczycie ten żart, ale nie mogłam się powstrzymać. Prawdziwy rozdział pojawi się wieczorem ;)

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział LXXXIV

          Kamil ubrał szybko Piotrusia, wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Brzuch bolał coraz bardziej.
-Ale proszę powiedz, że ty nie rodzisz- zwrócił się do mnie brat.
-Jestem w ósmym miesiącu nie ma szans, żebym zaczęła teraz rodzić.
-To dobrze.
Pod szpitalem wysiadłam i zamarłam. Wody mi odeszły. Popatrzyłam na Kamila, który był niczego nieświadomy jeszcze.
-Kamil, wiesz czasem rodzą się wcześniaki.
-Wiem i co z tego?
-Właśnie odeszły mi wody.
-Co?! Ale mówiłaś, że na pewno nie będziesz teraz rodzić!
-Bo tak myślałam.
-Dobra nie ważne. Dawid zaraz tu będzie to zajmie się Piotrusiem.
Weszliśmy do szpitala. Lekarze szybko się mną zajęli. Co chwila miałam skurcze. Do sali wszedł mój brat z kuzynem i synem.
-Jak się czujesz?- spytał Dawid.
Spojrzałam na niego spode łba. Spuścił głowę.
-Nie mówcie nic Zbyszkowi. Proszę.
-Ale czemu?- spytali jednocześnie.
-Potem wam wyjaśnię.
-No dobra.
-Dawid weź stąd Piotrusia. Musi odpocząć- krzyknęłam i złapałam się za brzuch.
Miałam kolejny skurcz. Mój kuzyn z synem wyszli, a ja zostałam z Kamilem. Usiadł koło mojego łóżka i wziął mnie za rękę.
-Wszystko będzie dobrze- powtarzał.
Zastanawiałam się czy chce mnie pocieszyć, czy przekonać samego siebie, że tak będzie. Do sali wszedł lekarz.
-Zabieramy już panią na porodówkę. Pan będzie przy porodzie?- zwrócił się do mojego brata.
Zobaczyłam strach w jego oczach. Już miałam powiedzieć, że będę rodzić sama, gdy odezwał się.
-Będę.
-Dobrze. Pielęgniarka da panu strój, w którym będzie pan mógł wejść na salę.
Gdy lekarz wyszedł Kamil mnie przytulił.
-Dziękuję, że przy mnie będziesz- szepnęłam.
-Nie ma za co. Monia jeśli zemdleję nikt nie może się o tym dowiedzieć jasne?
-Nie ma sprawy- zaśmiałam się.
Pielęgniarka przygotowała wszystko i zabrano mnie na porodówkę. Kamil był przerażony, ale robił dobrą minę do złej gry. Niewyobrażalny ból towarzyszył mi podczas porodu. Już nie było tak jak podczas rodzenia Piotrusia. Nie trwało to krótko, tylko ciągnęło się w nieskończoność. Dużo krzyczałam, byłam cała mokra. Kamil dzielnie trzymał mnie za rękę i wszystko znosił. W końcu po trzech godzinach pierwszy z bliźniaków przyszedł na świat. Pielęgniarka wzięła go, a ja znów musiałam przeć.
-Jakie imię?- spytała mnie.
-Kamil Dawid- odpowiedziałam i spojrzałam bratu w oczy.
Uśmiechał się. Widziałam, że się cieszy. Znów krzyknęłam. Ten ból doprowadzał mnie do obłędu. „Jeszcze jeden” ta myśl chodziła mi po głowie cały czas. Następne dziecko Zbyszek sam sobie urodzi, bo ja nie mam już zamiaru- pomyślałam.
-Proszę przeć- usłyszałam lekarza.
Po dwóch kolejnych godzinach męczarni to nadal nie był koniec. Lekarz cały czas coś mówił, ale niewiele już do mnie docierało. Byłam wykończona. Słyszałam tylko co drugą wypowiedź. Nagle ból ustał i usłyszałam płacz dziecka. Po policzku poleciały mi łzy szczęścia.
-Jakie imię?- znów zapytała pielęgniarka.
-Michał Grzegorz- odpowiedziałam.
-Świetnie pani poszło- to był lekarz.
-Dzieci zdrowe- powiedziała pielęgniarka.
Ulżyło mi. Byłam bardzo słaba. Kręciło mi się w głowie. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
-Monia!- głos Kamila był ostatnim co usłyszałam.
Później przed oczami miałam ciemność. 

Kochani, ponieważ już jutro zaczynam majówkę nie wiem czy uda mi się dodać rozdział. Wszystko będzie uzależnione od dostępu do internetu. Komentujcie :)

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział LXXXIII

-Nie- odpowiedziałem i popatrzyłem jej w oczy- Nie zostawię jej, bo takie masz widzimisię.
-Słucham?- była bardzo zdziwiona moją odpowiedzią- Ale jak to?
-Normalnie. Kocham cię, ale siostry nie zostawię. Potrzebuje mojej pomocy. Jest w ciąży, a Zbyszka nie ma. Jakbym został z tobą, a ją zostawił straciłbym szacunek do siebie.
Uśmiechnęła się i mnie przytuliła.
-Nic się nie zmieniłeś. Nadal jesteś tym samym, miłym i wiernym chłopakiem. Zawsze cię za to kochałam.
-Czyli to był test? Sprawdzałaś czy jestem taki jak kiedyś?
-A jeśli tak to jesteś zły?
-Trochę. Ale i tak cię kocham- pocałowałem ją- Czyli od teraz znów jesteśmy razem?
-Tak- powiedziała uśmiechnięta- Tylko muszę zerwać z Mariuszem. Chodź ze mną.
-Pewnie, że pójdę- wstałem i wziąłem ją za rękę- Chodźmy.
-Ale już teraz?
-Tak. Chcę cię mieć na wyłączność jak najszybciej.
-Wariat- zaśmiała się.
Zostawiłem siostrze wiadomość, że wychodzę z Izą i wrócę wieczorem. Poszliśmy do jej mieszkania. Mariusz już tam był. Czekałem w przedpokoju, gdy ona weszła do salonu.
-Cześć kochanie- usłyszałem jego głos.
-Cześć. Muszę ci coś powiedzieć- zawiesiła głos- Mariusz to koniec. Odchodzę od ciebie.
-Co?- poderwał się- Ale dlaczego?
-Mam kogoś innego. Kamil- zawołała mnie.
Wyszedłem i przytuliłem ją. Jego mina była bezcenna. Oczy wychodziły mu z orbit. Miałem wrażenie, że zaraz wybuchnie.

Monika:

-Monia- Iwona podeszła do mnie i przytuliła- To twoja sprawka?- spytała zaraz.
-Ale co?
-Seba chce na motorze jeździć. Nie mam zamiaru się na to zgodzić. Umarłabym o niego ze strachu.
-To nie moja wina. To on- wskazałam na Łukasza.
-Ja się nie zgadzam.
-Wiem. Przepraszam cię na chwilę- odwróciłam się do żużlowca- Ja muszę już iść. To do zobaczenia- podałam mu rękę.
-Jasne. Pa.
-Dobra słuchaj ja wiem, że nie pozwolisz mu na to i rozumiem to. Mimo że uwielbiam żużel jakby Piotrusiowi przyszło to do głowy nigdy bym się nie zgodziła.
Seba z Piotrusiem podbiegli do nas. Ignaczak był podekscytowany. Patrzył na nas i czekał na reakcję.
-Nie- powiedziała Iwona.
-Dobra- uśmiechnął się, a ja się zdziwiłam- Ale pojedziemy na finał mistrzostw świata?
-A to taki miałeś plan. Jak odmówię ci jazdy to będziesz chciał jechać na finał. Zgoda pojedziemy. Monia jedziesz z Piotrusiem?
-Jasne.
-No to pojedziemy ze czworo.
-Pięcioro- poprawiłam- Kamil jedzie z nami.
-Super! Zapytam się taty o to jak dzieci znalazły się w twoim brzuchu!- ucieszył się Seba.
-Koniecznie- zaśmiałam się.
-Mam już kilka dodatkowych pytań. Będzie musiał mi na wszystkie odpowiedzieć.
-Odpowie, nie martw się.
-Jeśli nie będzie chciał to go zmuszę- uśmiechnął się cwaniacko.
-A co masz na niego, że możesz go zmusić?
-Wiem, że chowa ciastka w szlafroku, a piwo w zapasowych oponach w piwnicy. Ups- popatrzył na Iwonę- Mamo proszę nie mów, że się wygadałem, bo nic na niego nie będę miał- zrobił słodkie oczka.
-No niech ci będzie.
-Dzięki- ucieszył się.
-Dobra to ja z Piotrusiem będę wracać. Zdzwonimy się przed finałem.
-Pewnie.
Pożegnałam się z przyjaciółką i poszłam z synem do domu. Znalazłam kartkę od brata. Uśmiechnęłam się. Byłam szczęśliwa, że jemu też zaczyna się układać. Nagle zadzwoniła mi komórka. Zbyszek.
-Cześć kochanie- odebrałam uśmiechnięta.
-Cześć skarbie. Tęsknie za wami.
-A my za tobą, ale niedługo się zobaczymy.
-No ja mam nadzieję. Musicie na finał przyjechać.
-Będziemy razem z Iwoną i Sebą.
-Nie mogę się doczekać.
Usłyszałam jakieś szumy, krzyk Zbyszka i głos Michała.
-Cześć Monia.
-Cześć Dziku. Co się tam dzieje?- spytałam, bo nadal słychać było protesty mojego męża.
-A Zbychu się wkurza, bo zabrałem mu telefon i zamknąłem się w łazience- zaśmiał się, a ja razem z nim- Słuchaj musicie przyjechać, bo ja już nie zniosę tych jego ciągłych westchnień.
-Kubiak już nie żyjesz!- usłyszałam krzyk Zbyszka
-Będziemy.
-To super. Widzimy się niedługo. Pa.
-Pa.
Rozłączyłam się i poszłam do kuchni. Nagle coś mnie zakuło w brzuchu. Uznałam, że to nic wielkiego i poszłam dalej, ale po chwili znów zaczęło boleć. Złapałam się na brzuch i usiadłam w fotelu. Usłyszałam otwieranie drzwi.
-Monia- Kamil podbiegł do mnie- Co się dzieje?
-Nie wiem. Boli.
-Jedziemy do szpitala- zakomunikował.

Oddaję wam rozdział. Komentujcie :)

piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział LXXXII

-Wróciliśmy!- usłyszałam krzyk brata.
Wszedł do salonu z Piotrusiem na rękach. Gdy zobaczył Izę zamurowało go. Ona miała łzy w oczach. Kamil postawił młodego.
-To może ja was zostawię- wzięłam syna za rękę i zostawiłam ich samych.

Kamil:

        Nie wiedziałem co powiedzieć. Iza podeszła do mnie i dała mi w twarz. Zaskoczyło mnie to, nie byłem na to gotowy. Patrzyła mi w oczy. Łzy spłynęły jej po policzkach. Starłem je kciukiem. Potem stało się coś czego nie spodziewałem się bardziej niż dostania w twarz. Pocałowała mnie. Byłem szczęśliwy. Oddawałem każdy pocałunek. Po chwili odsunęła się ode mnie.
-Obiecaj, że nigdy więcej mnie nie okłamiesz. Obiecaj.
-Obiecuję. Ale ty obiecaj, że zerwiesz z Mariuszem.
-Kamil to nie takie proste- wzięła mnie za rękę i usiedliśmy na kanapie- Zerwę z nim, ale planowaliśmy ślub i trzeba teraz wszystko odwołać. Dobrze, że nie wysłaliśmy jeszcze zaproszeń.
-Odwołaj to szybko, a potem zajmiemy się naszym ślubem.
-Czym? Kamil za wcześnie na tak rozległe plany.
-Dlaczego nie? Przed moim zniknięciem planowaliśmy to. Chcę, żebyś już była moją żoną, żebyśmy mieli dzieci.
-A Monika? Pomagasz jej, gdy Bartman gra w reprezentacji. Zostawisz ją, gdy będzie cię potrzebowała?
-Do czego zmierzasz?- nie rozumiałem.
-Czy jesteś gotowy oddać się do końca rodzinie, mi, dzieciom. Czy byłbyś w stanie zostawić siostrę samą, gdy nie będzie koło niej męża?
-Tego ode mnie wymagasz? Obietnicy, że nie pomogę siostrze, a dopiero potem się pobierzemy?
-A jeśli tak to jaka jest twoja odpowiedź?
Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech.

Monika:

      Wyszłam z mieszkania razem z synem. Chciałam, żeby Iza i Kamil wyjaśnili sobie wszystko. Szliśmy do parku. Cały czas czułam jakby ktoś mnie obserwował.
-Kochanie idź się pobawić.
Młody poszedł na plac zabaw, a ja się rozejrzałam. Nagle znikąd pojawił się Łukasz.
-Monia.
-Matko, ale mnie przestraszyłeś. Cały czas za mną szedłeś?
-Tak.
-Można wiedzieć dlaczego? Miałam nadzieję, że wiesz, że nie chcę widzieć.
-Chciałem cię przeprosić. Wiem, że źle zrobiłem.
-Kiedy to do ciebie dotarło?- zdziwiłam się- Minęło dużo czasu.
-Dotarło to do mnie kiedy przestałaś się odzywać. Na początku nie rozumiałem dlaczego. Miałem zły sezon, cały czas o tobie myślałam. Potem poznałem Aśkę. Pomogła mi wyjść z dołka i wyznała, że mnie kocha.
-Mimo wszystko cieszę się, że układasz sobie życie.
-Ale ja powiedziałem, że jej nie kocham- ciągnął- Tylko ciebie.
-Ja chyba muszę już iść.
-Nie, poczekaj. To było kiedyś. Teraz jesteśmy razem. Powoli o tobie zapominam, bo wiem, że jesteś szczęśliwa. Wybaczysz mi?
-Jasne- przytuliłam go.
-Ciociu!- usłyszałam Sebę- Nie ładnie tak. W publicznym miejscu tak się ściskać? A czy wujek Zbyszek o tym wie?
-Nie i masz mu na razie nie mówić. Dowie się jak wróci. A co ty tu właściwie robisz?
-Przyszedłem z mamą. A ja pana znam- zwrócił się do Łukasza- Wiem! Pan jest jednym z tych co tak bez sensu w kółko jeżdżą!.
Zaczęłam się śmiać.
-Nie bez sensu. To moja praca i pasja.
-Co może być pasjonującego w jeżdżeniu w kółko?- zdziwił się młody.
-Opisać się togo nie da dokładnie. Gdy wsiadasz na motor czujesz adrenalinę, która cię napędza, kocham tą prędkość, to ryzyko.
-Jest ryzyko jest zabawa- zaśmiał się Ignaczak- To ja chcę spróbować.
-Eee wiesz zapytaj mamę, to ona musi się zgodzić- starałam się wybrnąć.
-Mamo!- poleciał do Iwony.
-Sówka ja cię zabiję.
-Ale czemu? Ja tylko tłumaczyłem swoją pasję.
-Seba chce teraz na motorze jeździć. Krzysiek z Iwoną mnie zabiją.

Rozdział oddaję w wasze ręce. Zachęcam do czytania moich dwóch innych blogów. Linki na górze z prawej strony. Komentujcie proszę :)

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział LXXXI

-Pamiętasz Izę?- spytał.
-Iza, Iza- szukałam w pamięci- To twoja ostatnia dziewczyna przed zniknięciem?- spytałam- Byliście razem z tydzień.
-No właściwie to miesiąc, ale przedstawiłem ci ją później.
-No dobra, ale co z nią?
-Widziałem ją wczoraj z Mariuszem.
-To ten, z którym zawsze wygrywałeś we wszystkim?
-Ten sam.
-Niech zgadnę. Jesteś zazdrosny, bo nadal ją kochasz, a ona nie wie, że żyjesz. Nie możesz się pogodzić z myślą, że jest z kimś innym.
-Dokładnie tak.
-Kamil walcz o nią.
-Nie wiem jak. Muszę najpierw się wszystkiego dowiedzieć. Minęło sporo czasu, a może oni są po ślubie. Może są szczęśliwi.
Porozmawialiśmy chwilę. Starałam się go przekonać, że powinien walczyć o miłość. Zasypiając miałam już w głowie plan. On mi tak pomaga, że muszę mu się odwdzięczyć. Obudziłam się koło 9. W kuchni zastałam brata. Przytuliłam go i zjadłam śniadanie.
-Kamil, słucham muszę wyjść zostaniesz z Piotrusiem?
-Wiesz co miałem jechać z kumplami na stadion, ale wezmę go ze sobą.
-Ok, ale na jaki stadion?
-Żużlowy. Sówka będzie jeździł.
-Co?- zerwałam się z krzesła- Masz zamiar z nim rozmawiać?
-Monia wiem co zrobił. Nie mam zamiaru z nim się przyjaźnić, ale chcę zobaczyć żużel.
-No dobra. Tylko uważaj na Piotrusia.
-Wiesz, że będę.
Poszłam się przebrać. Weszłam do pokoju synka, pocałowałam go w główkę, pożegnałam się z bratem i wyszłam. Udałam się pod adres, który o dziwo pamiętałam sprzed lat. Zadzwoniłam. Otworzyła mi wysoka brunetka.
-Cześć Iza. Pamiętasz mnie?- spytałam.
-Monia cześć. Ale się zmieniłaś. Jesteś w ciąży- zauważyła- Wchodź.
Rozebrałam się i usiadłyśmy w małym saloniku. Widać było, że Izka jest zdziwiona moją wizytą.
-Co cię do mnie sprowadza?- spytała.
-Jesteś z Mariuszem?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Jestem- westchnęła- Wiesz, że go nie kocham- spojrzała mi w oczy- Kochałam tylko Kamila, ale jego już nie ma, a ja chcę założyć rodzinę, być matką, żoną. Ty jesteś już masz męża, a dziecko jest w drodze. Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę.
-To nie do końca tak. Ja mam już syna- zrobiła zdziwioną minę- Teraz spodziewam się z mężem bliźniaków.
-Ale ci się życie ułożyło. Michał to szczęściarz, że ma taką żonę.
-Tyle, że ja nie wyszłam za Michała.
-To za kogo? Znam go?
-Bardzo możliwe, że znasz z telewizji- nie wiedziała do czego zmierzam- Zbyszek Bartman siatkarz.
-Żartujesz? Wyszłaś za siatkarza?
-Tak, ale nie przyszłam tu o tym rozmawiać. Czy gdybyś mogła wróciłabyś do Kamila?
-Monia proszę. Nie rozdrapuj ran.
-Odpowiedz proszę.
-Pewnie, że bym wróciła. Bez zastanowienia, ale on nie żyje i nic tego nie zmieni.
-Iza- wzięłam głęboki oddech- Kamil żyje.
Przez chwilę patrzyła na mnie jak na wariatkę. Gdy zobaczyła, że nie żartuję wstała i poszła do pokoju obok, by za chwilę wrócić przebrana i gotowa do wyjścia.
-Zabierz mnie do niego- powiedziała tylko.
-Ale Iza- zaczęłam.
-Zabierz mnie do niego- przerwała.
Ubrałam się i wyszłyśmy. Po drodze powiedziałam, że mój brat nic nie wiem o tym, że u niej byłam i, że nadal ją kocha. Zachowywała spokój, chociaż dało się wyczuć, że jest zdenerwowana. Gdy weszłyśmy do mieszkania jeszcze ich nie było.
-Kamil wziął mojego syna na żużel. Powinni zarz wrócić.
-Mieszkacie razem?
-Tylko na czas, gdy trwa sezon reprezentacyjny i Zbyszka nie ma.
Wzięła zdjęcia na którym jestem z mężem i Piotrusiem.
-Nie ściemniałaś. Naprawdę wyszłaś za Bartmana. Jak to jest? Być żoną siatkarza?
-Ciężko. Gdy ma zgrupowanie kadry jest najgorzej. Nie wiem co mówić synowi, gdy się pyta gdzie jest tata, kiedy wróci, dlaczego wyjechał.
-To musi być ciężkie.
Usłyszałam otwieranie drzwi. Spojrzałam na Izę. Wstrzymała oddech.

Taka mała niespodzianka dla was. Postanowiłam pisać kolejnego bloga. Na razie jest tylko prolog, a resztę będę dodawać jak skończę tego, bo już niewiele do końca zostało. Podaje wam link http://moni2824-milosc-do-siatkarza.blogspot.com/

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział LXXX

       Minęło trochę czasu. Polacy wygrali Ligę Światową, choć było ciężko. W finale przegrywali 0:2 z Rosją, by w końcu wygrać 3:2. Zbyszek został wybrany najlepszym atakującym. Cieszyłam się z jego sukcesu. Teraz rozpoczynały się Mistrzostwa Świata. Przygotowania szły pełną parą. Strasznie tęskniłam za mężem, ale starałam się być silna. Piotruś często zadawał pytania: kiedy wróci tata? Czemu go tu nie ma? W tych chwilach dużym wsparciem był dla mnie Kamil. Zajmował się małym i odpowiadał na jego pytania.
-Dziękuję ci, że jesteś- przytuliłam go, choć duży brzuch mi to utrudniał- Bez ciebie nie poradziłabym sobie.
-Zawszę będę przy tobie- pocałował mnie w głowę.
Uśmiechnęłam się. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Kamil poszedł otworzyć. Nagle do salonu wleciał Seba i usiadł obok mnie na kanapie.
-Cześć ciociu- powiedział uradowany- Gdzie Piotrek?
-W pokoju. Idź do niego.
Nie trzeba mu było tego dwa razy powtarzać. Do salonu weszła Iwona z moim bratem. Przywitałyśmy się. Kamil usiadł obok mnie i objął ramieniem, a moja przyjaciółka na fotelu.
-Jak się czujesz?- spytała.
-Dobrze. Trochę ciężko jest robić wiele rzeczy, ale daję radę.
Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Kamil głaskał mnie cały czas po brzuchu. Do salonu wleciały dwa huragany. Seba i Piotrek.
-Ciociu, a wujek Kamil to twój drugi mąż?- spytał młody Ignaczak.
-Nie. Skąd ci to do głowy przyszło?
-Jak to nie?- zdziwił się- Przecież razem mieszkacie i wychowujecie Piotrka, a teraz cały czas głaszcze cię po brzuchu. Wujek Zbyszek nie wie o tym?
-Wie wszystko- zaśmiałam się- Kamil to mój brat. Pomaga mi, bo jak widzisz- wskazałam na swój brzuch- Nie mogę robić wszystkiego.
-A ciociu, co ty tam masz?- spytał.
Spojrzałam na Iwonę. On jeszcze nic nie wiedział? Spuściła głowę. Wiedziałam jaka jest odpowiedź. Westchnęłam.
-Mam tu dzieci- odpowiedziałam.
-Mamo, mamo! Ciocia zjadła dzieci!- wybuchnęliśmy śmiechem.
-Ja nie zjadłam dzieci. One rosną mi w brzuchu, a za jakiś czas, gdy będą na tyle duże pojawią się na świecie- starałam się dobrze tłumaczyć.
-Ale jak one się tam znalazły?- dociekał.
-Eee zapytaj o to swojego tatę. Niech on ci wszystko wytłumaczy- zobaczyłam jak Iwona tłumi śmiech- I nie daj się zbyć. Niech ci wszystko powie- mrugnęłam do niego, a on się uśmiechnął.
-Jasne! A którędy one ci wyjdą?- zapytał.
W tym momencie Kamil razem z Iwoną już nie wytrzymali i wybuchnęli śmiechem. Im było łatwo się śmiać, bo to nie ich o takie rzeczy pytał Seba.
-To też ci tata powie. Iwona- zwróciłam się do przyjaciółki- Nagraj mi to jak Igła będzie mu wszystko tłumaczył. Proszę.
-Nie ma sprawy. Sama chciałam to nagrać. Wiesz jaka pamiątka będzie.
-Seba zadawaj mu każde pytanie jakie przyjdzie ci na myśl. Nie pozwól zbyć się. Dociekaj.
-Nie ma sprawy ciociu. Wiesz przecież, że i tak bym to zrobił.
-Wiem, wiem.
Jeszcze długo rozmawialiśmy. W końcu jednak musieli iść. Odprowadziłam ich do drzwi i spojrzałam na zegarek. 20. Nawet nie zauważyłam jak ten czas szybko minął. Kalim poszedł wykąpać Piotrusia, a ja położyłam się na kanapie. Bliźniaki były bardzo ruchliwe. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Obudziłam się w środku nocy przez mocne kopnięcie w brzuchu. Zauważyłam, że leżę w sypialni, a przecież zasnęłam na kanapie. Kamil musiał mnie przenieść. Wstałam i poszłam napić się wody. Poczułam rękę na ramieniu i mało nie upuściłam szklanki.
-Kamil proszę nie strasz mnie.
-Przepraszam nie chciałem. Czemu nie śpisz?- spytał z troską.
-Bliźniakom bardzo spodobało się kopanie. Dziękuję, że zaniosłeś mnie do sypialni, ale nie musiałeś. Jestem ciężka.
-Nie jesteś. Zresztą chciałem, żeby było ci wygodnie.
-A ty? Czemu nie śpisz?
-Nie mogę. Cały czas myślę o...- zaciął się.
-Myślisz o?
-Muszę ci coś powiedzieć- zaczął niepewnie. 

Rozdział dla was. Nie wiem kiedy dodam kolejny, bo muszę się uczyć na egzaminy gimnazjalne, które mam we wtorek, środę i czwartek. Strasznie się denerwuje. Trzymajcie kciuki ;) Komentujcie jak się podoba :)

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział LXXIX

        Jeszcze tego samego dnia wysłałam do Zbyszka SMS-a: Spotkajmy się jutro o 9 pod twoim hotelem. Odpowiedź przyszła błyskawicznie: Jasne kochanie :*. Uśmiechnęłam się i poszłam spać. Następnego dnia powiedziałam Iwonie gdzie idę i poprosiłam o zajęcie się Piotrusiem. Na miejsce dotarłam punkt dziewiąta. Mój mąż już na mnie czekał. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się, podszedł i pocałował mnie.
-Ucieszyła mnie twoja wiadomość. Szkoda, że Piotrusia nie wzięłaś.
-Musimy porozmawiać- spuściłam wzrok.
-Co się stało?
-Zbyszek ja nie daje rady- podeszliśmy do ławki i usiedliśmy.
-Ale w czym? Wiesz, że zawsze ci pomogę.
-W tym nie możesz. Ja nie wiem co mam mówić, gdy syn pyta się dlaczego nie wracasz z nami. Boję się, że nie wytrzymam, gdy trója dzieci będzie o to pytać.
Spojrzałam mężowi w oczy. Nie wiedział co powiedzieć.
-Wiem, że to trudne. Winiar mówił o tym. Kochanie, kocham cię i już ci mówiłem, że zrezygnuje dla ciebie i dla dzieci z reprezentacji, ale z was nie mam zamiaru.
Przytuliłam go. Miałam łzy w oczach. Nie wiedziałam czemu, ale zrobiłam się spokojna. Jego spokój i wyznanie sprawiły to o czym mówiła Iwona. Odsunął się lekko ode mnie.
-Zrobię co będziesz chciała. Wszystko jest w twoich rękach.
-Dam radę, a przynajmniej nie zamierzam się poddawać. Nie pozwolę ci zrezygnować z reprezentacji i już ci o tym mówiłam. Kocham cię.
-Ja też cię kocham- pocałował mnie.
-Muszę wracać- westchnęłam.
-Nie możesz jeszcze zostać?- spytał z nadzieją.
-Muszę wracać do Rzeszowa- dokończyłam- Mam badanie u ginekologa.
-Chciałbym być z tobą. To już szósty miesiąc.
-No jestem taka gruba jak podczas dziewiątego miesiąca z Piotrusiem- westchnęłam.
-Pamiętasz co ci kiedyś mówiłem?- spytał.
-O nie nie nie. Nawet nie próbuj mi tego powtarzać. Nie słucham- zatkałam uszy.
Zaczął się śmiać i przytulił mnie. Też go przytuliłam.
-Będę cię kochał nawet, gdy będziesz wyglądała jak hipopotam- powiedział szybko.
-Nienawidzę cię- uderzyłam go w ramię.
Pożegnaliśmy się. Gdy wróciłam do hotelu prawie wszystko było spakowane.
-Dziękuję ci- przytuliłam Iwonę.
-Nie ma za co. To tylko walizki.
-Nie chodzi tylko o walizki. Chodzi o twoją radę. Miałaś rację. Rozmowa ze Zbyszkiem bardzo mi pomogła. Wiem już co mam robić.
-Co postanowiłaś?
-Muszę dać sobie radę. Dla naszych dzieci i dla nas. Nie pozwolę, żeby zrezygnował dla mnie z reprezentacji.
-Zaproponował ci, że zrezygnuje dla ciebie z kadry?
-Tak, ale tak jak powiedziałam nie pozwolę na to.
Przytuliła mnie. Zaraz się odsunęła.
-Rusza się- dotknęła mojego brzucha.
-No rusza się- uśmiechnęłam się.
-Pamiętam jaki Seba był ruchliwy. Bardzo wcześnie zaczął kopać.
-Po ojcu- zaśmiałam się- Zresztą tak samo jak Piotruś i bliźniaki. Normalnie w genach chyba to mają.
-To na pewno. Może talent do gry też odziedziczą. Wyobrażasz sobie kadrę za parę naście lat a tam: Piotr Bartman, Sebastian Ignaczak, Oliwier Winiarski- wyliczała.
-Nie, nie wyobrażam sobie.
-Od ciebie na trójkę w reprezentacji jest szansa- mrugnęła.
-Nic nie mów Zbyszek chce czwórkę dzieci.
-Żartujesz? To wspaniale!- ucieszyła się.
-Wiem, że plotkowanie to natura kobiet, ale przydałoby się na pociąg pojechać- pojawił się Seba- Normalnie nie wiedziałem, że można tyle gadać. Nawet tata tyle nie mówi, a jemu się jadaczka nie zamyka nigdy. No chyba, że go przegadam- wypiął dumnie pierś. Zaczęłyśmy się śmiać, wzięłyśmy walizki i poszliśmy na pociąg do Rzeszowa.

Rozdział przejściowy. Nie lubię takich, ale chcę poznać waszą opinię. Seby dziś mało, ale jest :) Jak się podoba?

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział LXXVIII

     Kolacja przebiegła bardzo udanie. Seba cały czas nas rozśmieszał dogadując Krzyśkowi. Potem poszliśmy na spacer.
-Tato kup mi loda- młody złapał Igłę za rękę.
-Co?- zdezorientowany libero odwrócił się.
-Wiem, że mycie uszu to bardzo trudna rzecz, ale czasem trzeba to zrobić tato- młody znów nas rozbawił.
-Choć kupię ci tego loda- libero spuścił głowę.
-Ooo, a jednak słyszałeś. Nie ładnie kłamać. Kara na piwo po reprezentacji- pogroził ojcu palcem, a my wybuchnęliśmy śmiechem- Gdybym wiedział jak trudno wychować ojca nigdy bym na to nie poszedł- dodał teatralnie kręcąc głową.
Kupiliśmy lody i rozmawiając szliśmy dalej. Igła się potknął i spadła mu gałka.
-No jak dziecko- Seba znów nas rozbawił- Nawet nie myśl, że ci kolejnego kupię.
-Ale to ja płaciłem- zdziwił się Krzysiu.
-Cały czas mówisz, że grasz dla nas i dzięki nam, więc to tak jakbym to ja zarabiał- wypiął dumnie pierś.
-Eee- Igła się zaciął.
Śmiejąc się szliśmy dalej. W końcu trzeba było się rozstać. Nasi mężowie musieli wracać do drużyny. Zbyszek trzymał na rękach syna, a ja przytuliłam się do niego.
-Tęsknię za tobą- szepnęłam.
-A ja za wami.
Poczułam ruchy dzieci. Chwyciłam męża za rękę i położyłam sobie na brzuchu. Uśmiechnął się, spojrzał mi w oczy i pocałował. Po chwili poczułam rękę na głowie.
-Mama chodźmy do domu- powiedział Piotrek.
Zbyszek go odstawił i udał się do hotelu. Ja wzięłam syna za rączkę i poszliśmy w swoją stronę.
-A tata?- spytał.
-Tata nie może iść z nami.
-Ale czemu? Długo go już nie było.
-Wiem kochanie, wiem.
Ciężko mi było odpowiadać na pytania syna. Wiedziałam, że potrzebuje ojca i go kocha. Tak bardzo chciałam dać mu normalną rodzinę. Jednak to było niemożliwe. W tamtym momencie zaczęły mi chodzić po głowie różne myśli. Czy gdybym została z Konradem byłoby inaczej? Czy Piotruś pokochałby go jak tatę? Czy bylibyśmy szczęśliwą rodziną? Przerażały mnie te myśli. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się co będzie, gdy nadejdzie sezon reprezentacyjny. Nie miałam z tym do czynienia. Zawsze kiedy nadchodził mnie i Piotrusia nie było przy Zibim. Wiedziałam jedno. Nawet, gdyby Konrad zastąpił małemu ojca mi nie zastąpiłby Zbyszka. Nie udałoby mi się go pokochać przez co nie byłabym szczęśliwa w małżeństwie bez miłości. Ciężko mi było sobie wyobrazić co będzie po narodzinach bliźniaków. Czy też będzie mi tak trudno rozmawiać o karierze ich ojca?
-O czym myślisz?- spytała mnie Iwona.
Spojrzałam na dzieci i bezgłośnie powiedziałam: później. Gdy dotarłyśmy do hotelu i nasi synowie zasnęli usiadłyśmy w pokoju.
-To powiesz mi?- spytała.
-Tak- westchnęłam- Myślałam o tym czy mój syn byłby szczęśliwszy z innym ojcem- czekałam na jej reakcje, która nie nastąpiła i wszystko zrozumiałam- Też miałaś takie dylematy.
-Tak. Seba zadawał mi te same pytania co Piotruś tobie. Nie radziłam sobie z tym. Cały czas pytał gdzie tata, kiedy wróci, a po co wyjechał, dlaczego. Dla mnie to też było ciężkie, ale ze względu na niego musiałam się trzymać. Gdy spał ja płakałam w poduszkę. Źle to znosiłam. Chodziły mi po głowie takie same myśli jak tobie.
-Ale zostałaś z Krzyśkiem.
-Tak. Powiedziałam mu o tym- byłam zdziwiona tym wyznaniem- Jego odpowiedź mnie zdziwiła. Powiedział, że jeśli sobie z tym nie radzę nie będzie mnie zatrzymywał- po jej policzku poleciały łzy- Nie rozumiałam go. Pytałam czy on w ogóle mnie kocha, bo skoro tak mówi to znaczy, że mu na mnie nie zależy.
Czekałam na ciąg dalszy, ale nie nastąpił. Przytuliłam Iwonę. Rozumiałam ją aż za dobrze.
-Odpowiedział, że kocha mnie ponad życie, ale nie będzie szczęśliwy wiedząc, że ja nie jestem, że się w tym związku męczę. Powiedział, że uszanuje każdą moją decyzję, ale to nie znaczy, że nie będzie dalej o mnie walczył i syna. Wtedy wiedziałam, że dam radę- uśmiechnęła się lekko- Powinnaś powiedzieć o swoich wątpliwościach Zbyszkowi- dodała- Po rozmowie z nim będziesz wiedziała co robić.
Pokiwałam głową. Miała rację. Muszę o wszystkim powiedzieć mężowi.

Cóż młody Ignaczak wam się spodobał, więc dziś też jest może w trochę mniejszej ilości. Komentujcie jak się podoba i co chcielibyście zmienić ;)

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział LXXVII

-Zaraz po tym jak zostałam dziewczyną Krzyśka zaczęły mi przychodzić listy z pogróżkami, żebym go zostawiła, że go nie kocham tylko chcę stać się przy nim znana. Raz nawet dostałam laleczkę voodoo- spuściła głowę, a ja objęłam ją- Wszystko uspokoiło się po ślubie dopiero. Oczywiście nie skończyło się, nadal dostawałam listy, że mam się rozwieść. Gdy urodził się Seba już nic nie dostawałam. Chyba wtedy dotarło do nich, że nic nie wskórają.
-Ja nie miałam na razie nic takiego, ale dziś dopiero zobaczyłam co sądzą o mnie te hotki.
-Wiesz z tobą to trochę inna sytuacja. Ty pojawiłaś się nagle znikąd i to z dzieckiem. Wcześniej nic o tobie nie wiedziały. I właściwie jak nagle się pojawiłaś tak nagle zniknęłaś.
-Prawda. Mam nadzieję, że mnie to ominie.
-Oby. Nie możesz się denerwować- uśmiechnęła się do mnie.
Na boisku zaczęli pojawiać się siatkarze Brazylijscy. Zaraz po nich wbiegł Piotruś z Sebą i reprezentacja Polski. Mecz był bardzo zacięty. Polacy wygrali pierwsze dwa sety na przewagi: 27:25 i 28:26. Trzeci padł łupem Canarinios i do 25:15. Czwarty set też nie szedł po naszej myśli. Przy stanie 23:18 na zagrywkę wszedł Zbyszek. Trzymałam mocno kciuki. Podrzuca piłkę i...as! Potem były jeszcze dwa asy atakującego. Czas dla Brazylii. Widać było, że trener jest strasznie wkurzony. Po czasie przyjęli zagrywkę. Atakuje i... wspaniała obrona Igły! Piękna kontra. Jest już 23:22. Kolejny as ZB9. Hala szaleje. Ze wszystkich gardeł słychać „Polska biało- czerwoni”. Wspaniały blok Nowakowskiego! „Ostatni” krzyczymy. Piłka w górze i... jest as. Kibice szaleją! Podchodzę do band. Zibi podbiega i mnie przytula.
-Wiedziałam, że dasz radę- mówię mu na ucho.
Podbiega do nas Piotruś. Zbyszek bierze go na ręce i wraca na boisko pożegnać się pod siatką z Brazylijczykami. Chłopaki strasznie się cieszą. Po rozciąganiu podchodzę do szatni i czekam z synem na męża. Koło mnie pojawia się Igła z Sebą i Iwoną.
-Idziemy na jakąś kolację?- pyta żona libero.
-Jasne- uśmiecham się- Musimy uczcić wygraną- mrugam do Krzyśka.
W tym momencie pojawił się ZB9. Bierze syna na ręce i przytula mnie.
-Poczekacie na nas. My się przebierzemy tylko- dodaje Krzysiek.
-Tato, ale wykąp się jeszcze, bo śmierdzisz jakbyś wpadł do szamba- Seba teatralnie macha ręką przed nosem, a my zaczynamy się śmiać.
-Synek. Chyba PS3 najwcześniej za miesiąc zobaczysz- libero patrzy na syna.
-Pff za miesiąc ciebie jeszcze w domu nie będzie, więc jak chcesz mi je zabrać?- młody wystawia język ojcu, a my znów wybuchamy śmiechem.
Igła nic nie odpowiada.
-O matko- Zbyszek schyla się, żeby przybić z młodym piątkę- Podziwiam cię. Pierwszy raz widzę, żeby nasz kochany libero nie wiedział co powiedzieć.
-Nauczę cię wujek- uśmiecha się- Jeszcze będziesz lepszy ode mnie, a Piotrek to już na pewno.
-To zapisz mnie na swój kurs- mruga do niego- Bardzo mi się przyda.
Mój mąż odstawił syna i poszedł z Krzyśkiem do szatni. Chłopcy się ganiali, a my z Iwoną rozmawiałyśmy o meczu. Po 20 minutach pojawili się nasi mężowie. Po drodze Igła kupił jakąś gazetę w kiosku. Usiedliśmy w restauracji i złożyliśmy zamówienie.
-Tato daj gazetę- nalegał Seba.
-Jeszcze nie skończyłem czytać.
-Ja wiem, że starszym osobom dłużej to schodzi, ale aż tyle?- młody nie wytrzymywał, a nas znów rozbawił.
Przegadany libero oddał gazetę synowi. Ignaczak przeglądał tylko strony. Na jednej się zatrzymał i uśmiechnął się.
-Pliński- powiedział zadowolony.
-Co?- zdziwił się Krzysiek- Ale tam nic o nim nie ma.
-Jak nie ma jak jego zdjęcie dali- protestował Sebastian.
-Pokaż- Zbyszek wyciągnął rękę po gazetę.
-W prawym dolnym roku- poinstruował młody Ignaczak, a ZB9 wybuchnął śmiechem.
-O co chodzi?- spytałam, a mąż podsunął mi gazetę.
Na zdjęciu widniał jakiś wieśniak z widłami. Zaczęłam się śmiać i pokazałam Krzyśkowi o kogo chodziło jego synowi. Też się śmiał.
-Dobry jesteś- Zibi przybił z młodym żółwika- Uwielbiam cię.
-A ja ciebie wujku.

Dziękuję, że jesteście ze mną dalej. Oddaje wam rozdział. Widzę, że młody Ignaczak wam się spodobał, więc staram się dawać go więcej. Komentujcie :)

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział LXXVI

         Minęło trochę czasu. Rozpoczęła się liga światowa, a ja strasznie tęskniłam za Zbyszkiem. Kamil zamieszkał ze mną i synkiem. Bardzo mi pomaga, troszczy się o nas. Jestem mu bardzo wdzięczna. Następnego dnia miał się odbyć mecz w Katowickim Spotku z Brazylią. Mój brat nie mógł pojechać z nami, bo musiał zostać w Rzeszowie z powodu pracy. Razem z synkiem zajęliśmy swoje miejsca obok Iwony z Sebą. Chłopcy byli zachwyceni. Obaj mieli na sobie koszulki reprezentacyjne swoich ojców tak samo jak ja i Iwona naszych mężów. Do meczu było jeszcze trochę czasu. W wejściu na salę stanął Igła i obserwował kibiców. Gdy syn zobaczył tatę chciał do niego podbiec, ale ochroniarz go zatrzymał. Krzysiu podszedł, przytulił syna i zobaczył nas. Kiwnął ręką, żebyśmy podeszli. Posłusznie po chwili znaleźliśmy się obok libero.
-Chodźcie do szatni. Zbyszek się za wami stęsknił ucieszy się- powiedział i przytulił żonę.
Wzięłam syna za rękę i udałam się do wskazanego przez Igłę pokoju. Gdy chciałam wejść drzwi otworzyły się i o mało co nie dostałam w nos. Okazało się oczywiście, że był to mój mąż. ZB9, gdy mnie zobaczył przytulił tak mocno, że brakowało mi tchu.
-Zbyszek dzieci- powiedziałam ostatkiem powietrza. Odsunął się szybko.
-Przepraszam, ale tak się ucieszyłem na wasz widok- uśmiechnął się i wziął syna na ręce- Jak ci się podoba na meczu synku?
-Głośno i dużo ludzi- odpowiedział młody- Ale tata jest, więc jest super- przytulił ojca.
Uśmiechnęłam się i też go przytuliłam.
-Ooo jaka szczęśliwa rodzinka- Igła miał wyczucie kiedy się pojawić.
-Tato. Możemy z wami wybiec?- Seba szarpał Krzyśka za spodnie, zresztą dość mocno.
-Możecie, możecie- zaraz po jego słowach spodnie poleciały mu w dół. Krzysiu szybko wykonał rozkrok i zatrzymały mu się na kolanach, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
-Synek- libero popatrzył na chłopca podciągając spodnie.
-Ale tato patrz na plusy- od razu bronił się.
-Niby jakie?
-Mogłem ci też majtki ściągnąć, ale tego nie zrobiłem- po tych słowach znów zaczęliśmy się śmiać.
-Igła rośnie twój następca- powiedział Zbyszek przez śmiech.
-Ja nie będę taki jak tata- zaprotestował Seba, a my popatrzyliśmy na niego zdziwieni- Ja będę lepszy- podparł się pod boki i wypiął pierś dumnie do przodu.
Znów młody nas rozśmieszył. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem z Iwoną wróciłyśmy na miejsca, a chłopcy zostali przed szatnią.
-Seba w domu też taki jest?- spytałam.
-Też- uśmiechnęła się- Nie można się z nim nudzić. Ostatnio, gdy Krzysiek oglądał telewizję podszedł do niego bo chciał zagrać w PS3. Igła oglądał mecz i nie chciał wyłączać. Akurat była piłka, której nie przyjął, a Seba powiedział mu, że powinien poćwiczyć przyjęcie, a nie kciuka- zaczęłyśmy się śmiać.
-O matko. Jak Piotruś weźmie z niego przykład to ja nie wiem co będzie- powiedziałam.
-Będą dwa łobuzy, które razem, będą żarty wymyślać.
-Wyobrażasz to sobie?
-Nie- zaczęłyśmy się śmiać.
Rozmawiałyśmy o okresie reprezentacyjnym, o tym jak to nasi synowie znoszą, o mojej ciąży. Usłyszałyśmy rozmowę dwóch dziewczyn.
-Patrz to żona Bartmana- powiedziała jedna.
-Ona? Nie rozumiem co w niej widzi. Ja byłabym dla niego o wiele lepsza.
Popatrzyłam na Iwonę i westchnęłam. Ona położyła mi rękę na ramieniu i szepnęła na ucho.
-Nie przejmuj się hotkami. Są zazdrosne, bo nie udało im się swojego idola usidlić.
-Wiem.
-Ona wzięła go na dziecko- ciągnęły rozmowę- Gdyby nie ono na pewno by się z nią nie ożenił.
-Ale patrz jeszcze jaka gruba jest- dodała.
-Możecie swoje uwagi zachować dla siebie?- Iwona nie wytrzymała- Myślicie, że nikt was nie słyszy? Jesteście bezczelne mówiąc takie rzeczy. Ona nie jest gruba, jest w ciąży- popatrzyła na mnie- Przepraszam.
-Nie ma sprawy.
-W ciąży? Nie no to teraz pewnie się z nią już nie rozwiedzie.
-Możecie przestać? Jeśli macie takie rzeczy wygadywać to może lepiej wyjdźcie z hali, bo hotek nam tu nie potrzeba- dodała moja towarzyszka.
Więcej się nie odezwały i poszły gdzieś.
-Dziękuję, że stanęłaś w mojej obronie- przytuliłam ją.
-Nie ma sprawy. Bardzo cię polubiłam. Zresztą wiem, że to boli. Kiedy zostałam żoną Krzyśka miałam podobnie, a właściwie gorzej- spuściła głowę.
-Ale co się działo?- spytałam

Postanowiłam trochę ożywić to opowiadanie młodym Ignaczakiem. Jak wam się podoba pomysł? Komentujcie :) 
PS: Kolejny rozdział pojawi się w poniedziałek ze względu na mecze. Przepraszam, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie :)

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział LXXV

-A wybrałeś projekt?- spytałam.
-Tak. Chcesz zobaczyć?
-Jasne!- ucieszyłam się.
Poszedł do samochodu i wrócił z projektem naszego domu. Bardzo mi się spodobał. Mielibyśmy wystarczająco miejsca dla dzieci i siebie. Nie mogłam się doczekać, aż go wybudują. Następnego dnia pojechałam ze Zbyszkiem i synkiem do Igły. Seba bawił się z Piotrusiem, a my rozmawialiśmy.
-Krzysiu, ale, że ty mi nie powiedziałeś?- spytałam.
-Nawet nie wiesz jak mnie korciło- uśmiechnął się- Ale jakbym to zrobił miałbym przekichane.
Zaczęliśmy się śmiać.
-Ale teraz będziemy sąsiadami- ciągnął zadowolony Igła.
Wtedy do salonu weszli chłopcy i podbiegli uśmiechnięci do libero.
-Tato to prawda? Będziemy z Piotrkiem mieszkać obok siebie?- spytał uradowany.
-Tak to prawda, a czy ja cię nie uczyłem, że nie ładnie podsłuchiwać?
-Ale tato sam podsłuchujesz po meczu rozmowy kolegów- powiedział młody, a Krzysiu pokazywał, żeby nie mówił nic więcej.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Prawie leżeliśmy na podłodze. Igła zrobił obrażoną minę.
-I co Zbyszek podsłuchałeś?- spytał Zbyszek, gdy się już trochę opanował.
-Bardzo śmieszne. A ty synu masz przerąbane- popatrzył na Sebę.
-Ale tato uczyłeś, żeby mówić prawdę- zaczął kłócić się z ojcem.
-Chociaż jedną rzecz dobrze powiedziałeś- wypiął dumnie pierś do przodu.
-Ale sam kłamiesz, mówiąc mamie, że nie byłeś na piwie- ciągnął młody, a my znów wybuchnęliśmy śmiechem.
-Seba, ale to nie jest takie prawdziwe kłamstwo, bo nie ma szans, żebym w to uwierzyła- powiedziała uśmiechnięta Iwona.
-Grabisz sobie synek- Igła pogroził mu palcem.
W dobrych humorach wracaliśmy do domu.

Zbyszek:

         Gdy udało mi się uśpić Piotrusia wszedłem do sypialni i położyłem się obok żony.
-Śpi- uśmiechnąłem się.
-Dzieci zabierają dużo energii prawda?- spytała.
-Strasznie- odpowiedziałem.
-A my niedługo będziemy mieli trójkę- ciągnęła- Boję się, że sobie nie poradzimy.
-Ej kochanie. Nie masz się o co martwić. Damy radę. Nawet z czwórką.
-Z czwórką? Ale my będziemy mieli trójkę, a nie czwórkę dzieci- zdziwiła się.
-Ale może kiedyś- zacząłem.
-Jeszcze bliźniaki się nie urodziły, a ty już myślisz o kolejnych dzieciach?- podniosła się.
-No. Czwórka będzie odpowiednia- uśmiechnąłem się.
-Zbyszek nie przesadzasz? Ja nie będę tylko rodzić dzieci. Po porodzie chcę grać w drużynie z Rzeszowa, a wtedy nie będę mogła zajść w ciążę.
-Wiem. Na razie trójka nam wystarczy. Ale to nie oznacza, że kiedyś nie pomyślimy o kolejnym prawda?
-Kochanie, a jak ty chcesz sobie dać radę z czwórką dzieci?- spytała- Nie wiesz nawet czy sobie z trójką poradzimy.
-Na pewno damy radę. Z Piotrusiem sobie spokojnie radzimy- zauważyłem.
-Ale Piotruś to jedno dziecko, a teraz dwójka dojdzie. Czemu chcesz mieć tyle dzieci?
-Nie wiem- uśmiechnąłem się- Jesteś kobietą, z którą chcę spędzić całe życie, a dzieci to tak jakby dowód miłości. Chce, żeby tych dowodów było jak najwięcej.
-Wariat- też się uśmiechnęła- Dopiero zaczął mi brzuch rosnąć, więc przez najbliższe kilka lat odpada kolejne dziecko.
-Ale czemu kilka lat?
-Bo chcę grać. Źle mi, że tylko ty zarabiasz.
-Taka rola głowy rodziny. Jeśli chcesz grać ja nie mam zamiaru cię powstrzymywać. Kocham cię i zaakceptuje wszystko co postanowisz. Prócz rozwodu- dodałem i zaczęliśmy się śmiać.
-Nie martw się. Nie mam zamiaru cię o to prosić.
-No ja myślę- dotknąłem jej brzucha- Nie mogę się doczekać. Chcę być przy tobie na porodówce.
-Nie ma sprawy. Chętnie zobaczę jak mdlejesz- wybuchnęła śmiechem.
-Ja miałbym zemdleć? Pff nie żartuj.
-Nie żartuje. W tej sytuacji największy twardziel może stracić grunt pod nogami.
-Ale nie ja- upierałem się.
-No zobaczymy.

Kochani rozdział dla was. Komentujcie co sądzicie proszę, bo bardzo mnie to interesuje :)