Mimo
wczesnej pory na hali było mnóstwo osób. Bilety już dawno
wykupiono. Każdy chciał być tego dnia na hali. Zajęłam swoje
miejsce i czekałam, aż zawodnicy pojawią się na boisku. Najpierw
oczywiście wyszli gość, a później nasza drużyna na czele z
dziećmi. Synek nie podbiegł do mnie tylko razem, z Sebastianem stał
w kwadracie z zawodnikami. Mecz był zacięty. Zawodnicy
Jastrzębskiego Węgla wyraźnie chcieli się zrehabilitować i
wygrać spotkanie. Jednak Rzeszowiacy nie dawali za wygraną.
Pierwszy set wygrali na przewagi 27:25. Drugi tak samo jak pierwszy
padł łupem Resovii. W trzecim Jastrzębianie już stracili wiarę w
zwycięstwo, a gospodarze niesieni dopingiem publiczności kończyli
wszystkie akcje. To była tylko formalność. Przy wyniku 24:9 cała
hala wstała i krzyczała:”ostatni”. Na zagrywce stał Zbyszek.
Trzymałam kciuki. As! Koniec meczu. Resovia obroniła mistrzostwo.
Wyszłam na parkiet do chłopaków. Synek już był na rękach u
atakującego. Gdy mnie zobaczył podbiegł i przytulił.
-Gratuluję-
szepnęłam mu na ucho.
-To
dzięki tobie. Dajesz mi siłę do gry.
Wzruszyły
mnie jego słowa.
-To
dlatego się tak zachowuję. Nie wyobrażam sobie, żebym miał was
stracić. Nie poradziłbym sobie.
-Spokojnie.
Nigdy nas nie stracisz- uśmiechnęłam się do niego.
Popatrzyłam
na zawodników Jastrzębia. Mieli spuszczone głowy, ale nie wydawali
się przygnębieni. Misiek nawet podbiegł do nas. Zaczął
gratulować i przytulać. Cieszył się ze szczęścia przyjaciela.
Obok mnie pojawiła się Magda. Kubiak ją zobaczył i podbiegł.
-Nie
musisz rezygnować z Rzeszowa- powiedział bez zbędnych formalności.
-Co?-
nie rozumiała, zresztą ja też.
-Ja
przeniosę się tutaj.
Zamurowało
mnie, zresztą Magdę też. Naprawdę musi ją kochać skoro chce się
dla niej przenieść do Resovii. Zbyszek też to słyszał. Objął
mnie i uśmiechnął się.
-Chcesz
grać ze mną w zespole? No nie wiem czy cię przyjmiemy.
Zwycięskiego składu się nie zmienia- zaśmiał się.
Dziku
udał obrażonego, a potem śmiał się z nami. W końcu popatrzył
na Magdę i pocałował ją. Odwróciłam się do męża, a ten
zrobił to samo. Potem przyszedł czas na dekoracje. Cudownie było
na nich patrzeć. Cała drużyna spisała się znakomicie i
zasłużenie odbierała złote medale. Szczęście biło od nich na
kilometr. W hali wrzało. Kibice cały czas śpiewali:”Mistrzem
Polski jest Sovia”. Po dekoracji reporterzy starali się złapać
jak najwięcej zawodników do wywiadów. Udało im się zatrzymać
Alka, Paula, Jochena, Pita i Zbyszka. Każdy mówił to samo, że
jest bardzo szczęśliwy i zostaje w Rzeszowie na kolejny sezon.
Dziękowali też kibicom za wspaniały doping. Z Jastrzębia udało
im się złapać Kubiaka.
-Jak
się czujesz?- zapytał- Jest taki żal, że nie udało się wygrać
finału?
-Żal
jest na pewno, bo udało nam się dojść do wielkiego finału i
każdy liczył, że to wygramy. Cóż Resovia była lepsza i to oni
się cieszą ze zwycięstwa. Gratuluję chłopakom, bo naprawdę im
się to należy.
-Kończy
się sezon. Zostajesz w Jastrzębiu czy przenosisz się do innego
klubu?
Koło
mnie pojawiła się Magda. Widziałam, że się denerwuje, więc
złapałam ją za rękę, żeby dodać otuchy.
-Cóż
nie ukrywam, że bardzo chciałbym stać się częścią drużyny z
Rzeszowa. Nie dlatego, że zdobyli mistrzostwo. Tu gra mój
przyjaciel i tu mam dziewczynę, którą kocham. To rozwiązałoby
wiele moich problemów, ale wszystko zależy od włodarzy klubu. Ja
ze swojej strony mogę powiedzieć, że bardzo chciałbym tu grać,
ale to już oni zadecydują czy tak się stanie.
-Dziękuję.
-Dziękuję.
Spojrzałam
na przyjaciółkę. Uśmiechała się.
-Widzisz.
Mówiłam, że wszystko się ułoży.
-Jesteś
kochana. Cieszę się, że mam taką wspaniałą przyjaciółkę.
-I
vice versa- zaśmiałam się.
Świętowanie
trwało długo. Do domu wróciliśmy około 23. Byłam padnięta.
Przebrałam się, walnęłam na łóżko i od razu zasnęłam. Rano
poczułam zapach kwiatów. Otworzyłam oczy, a na poduszce leżał
bukiet czerwonych róż. Uśmiechnęłam się i poszłam po wazon. W
kuchni urzędował mój mąż.
-A
co tu pichcisz?- spytałam.
-Omlety
ze szczypiorkiem- powiedział zadowolony.
-Piękny
bukiet. Dziękuję- pocałowałam go w policzek.
-Ale
to nie ode mnie- spuścił głowę.
-Co?
To od kogo?
-W
środku była kartka- podał mi ją.
-Czytałeś?
Spojrzał
na mnie smutno. Nie dziwiłam mu się, że przeczytał. Nie
zamierzałam robić awantury. „Proszę, bądź dziś o 14 na rynku,
koło studni. Chcę z tobą porozmawiać. Cichy wielbiciel” Nic z
tego nie rozumiałam. Nie miała pojęcia od kogo to.
-Pójdziesz?-
spytał Zbyszek.
Kochani przepraszam za przerwę. Pisałam wam, że na święta nie będę dodawać, lecz już wczoraj chciałam wysłać rozdział tyle, że kłopoty zdrowotne nie pozwoliły. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Komentujcie jak się podoba?
Wybaczamy Ci!:D Czekam na kolejny:)
OdpowiedzUsuńciekkawe kto to bedzie ten cichy wielbiciel! czekam na nny! :3
OdpowiedzUsuń