środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział LXVII

         Mimo wczesnej pory na hali było mnóstwo osób. Bilety już dawno wykupiono. Każdy chciał być tego dnia na hali. Zajęłam swoje miejsce i czekałam, aż zawodnicy pojawią się na boisku. Najpierw oczywiście wyszli gość, a później nasza drużyna na czele z dziećmi. Synek nie podbiegł do mnie tylko razem, z Sebastianem stał w kwadracie z zawodnikami. Mecz był zacięty. Zawodnicy Jastrzębskiego Węgla wyraźnie chcieli się zrehabilitować i wygrać spotkanie. Jednak Rzeszowiacy nie dawali za wygraną. Pierwszy set wygrali na przewagi 27:25. Drugi tak samo jak pierwszy padł łupem Resovii. W trzecim Jastrzębianie już stracili wiarę w zwycięstwo, a gospodarze niesieni dopingiem publiczności kończyli wszystkie akcje. To była tylko formalność. Przy wyniku 24:9 cała hala wstała i krzyczała:”ostatni”. Na zagrywce stał Zbyszek. Trzymałam kciuki. As! Koniec meczu. Resovia obroniła mistrzostwo. Wyszłam na parkiet do chłopaków. Synek już był na rękach u atakującego. Gdy mnie zobaczył podbiegł i przytulił.
-Gratuluję- szepnęłam mu na ucho.
-To dzięki tobie. Dajesz mi siłę do gry.
Wzruszyły mnie jego słowa.
-To dlatego się tak zachowuję. Nie wyobrażam sobie, żebym miał was stracić. Nie poradziłbym sobie.
-Spokojnie. Nigdy nas nie stracisz- uśmiechnęłam się do niego.
Popatrzyłam na zawodników Jastrzębia. Mieli spuszczone głowy, ale nie wydawali się przygnębieni. Misiek nawet podbiegł do nas. Zaczął gratulować i przytulać. Cieszył się ze szczęścia przyjaciela. Obok mnie pojawiła się Magda. Kubiak ją zobaczył i podbiegł.
-Nie musisz rezygnować z Rzeszowa- powiedział bez zbędnych formalności.
-Co?- nie rozumiała, zresztą ja też.
-Ja przeniosę się tutaj.
Zamurowało mnie, zresztą Magdę też. Naprawdę musi ją kochać skoro chce się dla niej przenieść do Resovii. Zbyszek też to słyszał. Objął mnie i uśmiechnął się.
-Chcesz grać ze mną w zespole? No nie wiem czy cię przyjmiemy. Zwycięskiego składu się nie zmienia- zaśmiał się.
Dziku udał obrażonego, a potem śmiał się z nami. W końcu popatrzył na Magdę i pocałował ją. Odwróciłam się do męża, a ten zrobił to samo. Potem przyszedł czas na dekoracje. Cudownie było na nich patrzeć. Cała drużyna spisała się znakomicie i zasłużenie odbierała złote medale. Szczęście biło od nich na kilometr. W hali wrzało. Kibice cały czas śpiewali:”Mistrzem Polski jest Sovia”. Po dekoracji reporterzy starali się złapać jak najwięcej zawodników do wywiadów. Udało im się zatrzymać Alka, Paula, Jochena, Pita i Zbyszka. Każdy mówił to samo, że jest bardzo szczęśliwy i zostaje w Rzeszowie na kolejny sezon. Dziękowali też kibicom za wspaniały doping. Z Jastrzębia udało im się złapać Kubiaka.
-Jak się czujesz?- zapytał- Jest taki żal, że nie udało się wygrać finału?
-Żal jest na pewno, bo udało nam się dojść do wielkiego finału i każdy liczył, że to wygramy. Cóż Resovia była lepsza i to oni się cieszą ze zwycięstwa. Gratuluję chłopakom, bo naprawdę im się to należy.
-Kończy się sezon. Zostajesz w Jastrzębiu czy przenosisz się do innego klubu?
Koło mnie pojawiła się Magda. Widziałam, że się denerwuje, więc złapałam ją za rękę, żeby dodać otuchy.
-Cóż nie ukrywam, że bardzo chciałbym stać się częścią drużyny z Rzeszowa. Nie dlatego, że zdobyli mistrzostwo. Tu gra mój przyjaciel i tu mam dziewczynę, którą kocham. To rozwiązałoby wiele moich problemów, ale wszystko zależy od włodarzy klubu. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że bardzo chciałbym tu grać, ale to już oni zadecydują czy tak się stanie.
-Dziękuję.
-Dziękuję.
Spojrzałam na przyjaciółkę. Uśmiechała się.
-Widzisz. Mówiłam, że wszystko się ułoży.
-Jesteś kochana. Cieszę się, że mam taką wspaniałą przyjaciółkę.
-I vice versa- zaśmiałam się.
Świętowanie trwało długo. Do domu wróciliśmy około 23. Byłam padnięta. Przebrałam się, walnęłam na łóżko i od razu zasnęłam. Rano poczułam zapach kwiatów. Otworzyłam oczy, a na poduszce leżał bukiet czerwonych róż. Uśmiechnęłam się i poszłam po wazon. W kuchni urzędował mój mąż.
-A co tu pichcisz?- spytałam.
-Omlety ze szczypiorkiem- powiedział zadowolony.
-Piękny bukiet. Dziękuję- pocałowałam go w policzek.
-Ale to nie ode mnie- spuścił głowę.
-Co? To od kogo?
-W środku była kartka- podał mi ją.
-Czytałeś?
Spojrzał na mnie smutno. Nie dziwiłam mu się, że przeczytał. Nie zamierzałam robić awantury. „Proszę, bądź dziś o 14 na rynku, koło studni. Chcę z tobą porozmawiać. Cichy wielbiciel” Nic z tego nie rozumiałam. Nie miała pojęcia od kogo to.
-Pójdziesz?- spytał Zbyszek.

Kochani przepraszam za przerwę. Pisałam wam, że na święta nie będę dodawać, lecz już wczoraj chciałam wysłać rozdział tyle, że kłopoty zdrowotne nie pozwoliły. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Komentujcie jak się podoba?

2 komentarze:

  1. Wybaczamy Ci!:D Czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekkawe kto to bedzie ten cichy wielbiciel! czekam na nny! :3

    OdpowiedzUsuń