czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział LXXV

-A wybrałeś projekt?- spytałam.
-Tak. Chcesz zobaczyć?
-Jasne!- ucieszyłam się.
Poszedł do samochodu i wrócił z projektem naszego domu. Bardzo mi się spodobał. Mielibyśmy wystarczająco miejsca dla dzieci i siebie. Nie mogłam się doczekać, aż go wybudują. Następnego dnia pojechałam ze Zbyszkiem i synkiem do Igły. Seba bawił się z Piotrusiem, a my rozmawialiśmy.
-Krzysiu, ale, że ty mi nie powiedziałeś?- spytałam.
-Nawet nie wiesz jak mnie korciło- uśmiechnął się- Ale jakbym to zrobił miałbym przekichane.
Zaczęliśmy się śmiać.
-Ale teraz będziemy sąsiadami- ciągnął zadowolony Igła.
Wtedy do salonu weszli chłopcy i podbiegli uśmiechnięci do libero.
-Tato to prawda? Będziemy z Piotrkiem mieszkać obok siebie?- spytał uradowany.
-Tak to prawda, a czy ja cię nie uczyłem, że nie ładnie podsłuchiwać?
-Ale tato sam podsłuchujesz po meczu rozmowy kolegów- powiedział młody, a Krzysiu pokazywał, żeby nie mówił nic więcej.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Prawie leżeliśmy na podłodze. Igła zrobił obrażoną minę.
-I co Zbyszek podsłuchałeś?- spytał Zbyszek, gdy się już trochę opanował.
-Bardzo śmieszne. A ty synu masz przerąbane- popatrzył na Sebę.
-Ale tato uczyłeś, żeby mówić prawdę- zaczął kłócić się z ojcem.
-Chociaż jedną rzecz dobrze powiedziałeś- wypiął dumnie pierś do przodu.
-Ale sam kłamiesz, mówiąc mamie, że nie byłeś na piwie- ciągnął młody, a my znów wybuchnęliśmy śmiechem.
-Seba, ale to nie jest takie prawdziwe kłamstwo, bo nie ma szans, żebym w to uwierzyła- powiedziała uśmiechnięta Iwona.
-Grabisz sobie synek- Igła pogroził mu palcem.
W dobrych humorach wracaliśmy do domu.

Zbyszek:

         Gdy udało mi się uśpić Piotrusia wszedłem do sypialni i położyłem się obok żony.
-Śpi- uśmiechnąłem się.
-Dzieci zabierają dużo energii prawda?- spytała.
-Strasznie- odpowiedziałem.
-A my niedługo będziemy mieli trójkę- ciągnęła- Boję się, że sobie nie poradzimy.
-Ej kochanie. Nie masz się o co martwić. Damy radę. Nawet z czwórką.
-Z czwórką? Ale my będziemy mieli trójkę, a nie czwórkę dzieci- zdziwiła się.
-Ale może kiedyś- zacząłem.
-Jeszcze bliźniaki się nie urodziły, a ty już myślisz o kolejnych dzieciach?- podniosła się.
-No. Czwórka będzie odpowiednia- uśmiechnąłem się.
-Zbyszek nie przesadzasz? Ja nie będę tylko rodzić dzieci. Po porodzie chcę grać w drużynie z Rzeszowa, a wtedy nie będę mogła zajść w ciążę.
-Wiem. Na razie trójka nam wystarczy. Ale to nie oznacza, że kiedyś nie pomyślimy o kolejnym prawda?
-Kochanie, a jak ty chcesz sobie dać radę z czwórką dzieci?- spytała- Nie wiesz nawet czy sobie z trójką poradzimy.
-Na pewno damy radę. Z Piotrusiem sobie spokojnie radzimy- zauważyłem.
-Ale Piotruś to jedno dziecko, a teraz dwójka dojdzie. Czemu chcesz mieć tyle dzieci?
-Nie wiem- uśmiechnąłem się- Jesteś kobietą, z którą chcę spędzić całe życie, a dzieci to tak jakby dowód miłości. Chce, żeby tych dowodów było jak najwięcej.
-Wariat- też się uśmiechnęła- Dopiero zaczął mi brzuch rosnąć, więc przez najbliższe kilka lat odpada kolejne dziecko.
-Ale czemu kilka lat?
-Bo chcę grać. Źle mi, że tylko ty zarabiasz.
-Taka rola głowy rodziny. Jeśli chcesz grać ja nie mam zamiaru cię powstrzymywać. Kocham cię i zaakceptuje wszystko co postanowisz. Prócz rozwodu- dodałem i zaczęliśmy się śmiać.
-Nie martw się. Nie mam zamiaru cię o to prosić.
-No ja myślę- dotknąłem jej brzucha- Nie mogę się doczekać. Chcę być przy tobie na porodówce.
-Nie ma sprawy. Chętnie zobaczę jak mdlejesz- wybuchnęła śmiechem.
-Ja miałbym zemdleć? Pff nie żartuj.
-Nie żartuje. W tej sytuacji największy twardziel może stracić grunt pod nogami.
-Ale nie ja- upierałem się.
-No zobaczymy.

Kochani rozdział dla was. Komentujcie co sądzicie proszę, bo bardzo mnie to interesuje :)

2 komentarze: