Podbiegłem
do niej. Wcześniej zdążyłem wybrać numer do Zbyszka, ale się
rozłączyłem. Wziąłem ją na ręce i położyłem na kanapie.
Pobiegłem do pokoju Piotrusia. Nie spał już tylko bawił się
klockami.
-Wujek-
ucieszył się na mój widok i podbiegł do mnie.
-Cześć.
Ubieraj się. Jedziemy- powiedziałem- Dasz radę sam?- młody kiwnął
głową.
Po
10 minutach byliśmy w szpitalu. Telefon podczas drogi cały czas mi
dzwonił, ale prowadziłem i nie mogłem odebrać. Teraz oddzwoniłem.
-Pit
co się stało?- usłyszałem głos Zbyszka.
-Monia
zasłabła. Jestem z nią i Piotrusiem w szpitalu- powiedziałem
szybko. Po drugiej stronie na chwilę zapadła cisza.
-Zaraz
tam będę- powiedział tylko i się rozłączył.
Zaniosłem
ją do lekarza chociaż obudziła się już i upierała, że sama
pójdzie. Wszedłem z nią i małym do gabinetu. Lekarz dość długo
ją badał. W końcu wrócił.
-Panie
doktorze co się stało?- zacząłem.
-Ach
ci młodzi ojcowie. Zawsze się tak martwią- nie dane mi było
sprostować, bo mówił dalej- Ma pani lekką niedokrwistość. Po
prostu anemię, ale to przechodzi. Dwa, trzy dni i powinno być
wszystko w porządku.
-To
dobrze. Dziękuję- powiedziała Monika i wyszliśmy z gabinetu.
Na
korytarzu uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech.
-Dziękuję
ci- powiedziała.
-Nie
ma za co. Na prawdę.
-Jak
się czujesz po takiej akcji młody tato?- zaśmiała się.
-Hahaha
nie dobijaj mnie. Koszmarnie.
-Co?
Jaki młody tato?- to był ZB9.
-Kochanie-
Monika zaczęła- Piotrek został uznany za ojca- uśmiechnęła się
do męża.
-Ale
jak?- nie rozumiał.
-No
był ze mną w gabinecie i się martwił, a lekarz uznał, że w
takim razie to on jest ojcem i skomentował to słowami „ach ci
młodzi ojcowie”- zaczęliśmy się śmiać.
Atakujący
też się uśmiechnął i przytulił żonę.
-Co
ci się stało?- spytał z troską.
-Mam
anemię, ale za dwa, trzy dni powinna przejść.
-Wiedziałem,
że powinienem był zostać. Pit dzięki, że się nią zająłeś-
zwrócił się do mnie.
-Nie
musisz mi dziękować. Czym przyjechałeś?
-Taksówką.
-To
odwiozę was i pojadę do siebie- zaproponowałem.
-Dziękuję.
Zbyszek:
Tego
co przeżyłem nie życzę nikomu. Gdy Piotrek powiedział, że
Monika zemdlała serce mi stanęło. Igła zaniepokojony moją
reakcją podszedł.
-Stary
co się stało?
-Muszę
jechać do szpitala- powiedziałem tylko i zerwałem się.
-Ale
co się stało?- dopytywał.
-Monika
zemdlała- rzuciłem na odchodne.
Taksówka
na szczęście szybko się zjawiła. Każda chwila dłużyła mi się.
W końcu wbiegłem do szpitala. Pielęgniarka wskazała mi salę.
Zobaczyłem na korytarzu żonę z Pitem i synem. Ulżyło mi.
-Jak
się czujesz po takiej akcji młody tato?- zaśmiała się Monia.
Stanąłem
jak wryty. Młody tato? O co chodzi? Co się dzieje?
-Hahaha
nie dobijaj mnie. Koszmarnie- odpowiedział środkowy.
Gdy
wszystko mi wytłumaczyli śmiałem się z nimi. Piotrek odwiózł
nas do domu, a potem pojechał do siebie.
-Kochanie.
Połóż się, a ja uśpię Piotrusia.
Wiedziałem,
że chce zaprotestować, ale odpuściła i poszła do sypialni. Syn
nie chciał spać. Cały czas się pytał co się stało mamie. W
końcu po przeczytaniu trzech bajek spał. Poszedłem do żony.
-Zrezygnuję
z reprezentacji- zakomunikowałem.
Rozdział dla was. Smutno mi, że Resovia dziś przegrała, ale jutro będzie lepiej ;) Komu kibicujecie? Komentujcie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz