niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział LXXI

        Podbiegłem do niej. Wcześniej zdążyłem wybrać numer do Zbyszka, ale się rozłączyłem. Wziąłem ją na ręce i położyłem na kanapie. Pobiegłem do pokoju Piotrusia. Nie spał już tylko bawił się klockami.
-Wujek- ucieszył się na mój widok i podbiegł do mnie.
-Cześć. Ubieraj się. Jedziemy- powiedziałem- Dasz radę sam?- młody kiwnął głową.
Po 10 minutach byliśmy w szpitalu. Telefon podczas drogi cały czas mi dzwonił, ale prowadziłem i nie mogłem odebrać. Teraz oddzwoniłem.
-Pit co się stało?- usłyszałem głos Zbyszka.
-Monia zasłabła. Jestem z nią i Piotrusiem w szpitalu- powiedziałem szybko. Po drugiej stronie na chwilę zapadła cisza.
-Zaraz tam będę- powiedział tylko i się rozłączył.
Zaniosłem ją do lekarza chociaż obudziła się już i upierała, że sama pójdzie. Wszedłem z nią i małym do gabinetu. Lekarz dość długo ją badał. W końcu wrócił.
-Panie doktorze co się stało?- zacząłem.
-Ach ci młodzi ojcowie. Zawsze się tak martwią- nie dane mi było sprostować, bo mówił dalej- Ma pani lekką niedokrwistość. Po prostu anemię, ale to przechodzi. Dwa, trzy dni i powinno być wszystko w porządku.
-To dobrze. Dziękuję- powiedziała Monika i wyszliśmy z gabinetu.
Na korytarzu uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech.
-Dziękuję ci- powiedziała.
-Nie ma za co. Na prawdę.
-Jak się czujesz po takiej akcji młody tato?- zaśmiała się.
-Hahaha nie dobijaj mnie. Koszmarnie.
-Co? Jaki młody tato?- to był ZB9.
-Kochanie- Monika zaczęła- Piotrek został uznany za ojca- uśmiechnęła się do męża.
-Ale jak?- nie rozumiał.
-No był ze mną w gabinecie i się martwił, a lekarz uznał, że w takim razie to on jest ojcem i skomentował to słowami „ach ci młodzi ojcowie”- zaczęliśmy się śmiać.
Atakujący też się uśmiechnął i przytulił żonę.
-Co ci się stało?- spytał z troską.
-Mam anemię, ale za dwa, trzy dni powinna przejść.
-Wiedziałem, że powinienem był zostać. Pit dzięki, że się nią zająłeś- zwrócił się do mnie.
-Nie musisz mi dziękować. Czym przyjechałeś?
-Taksówką.
-To odwiozę was i pojadę do siebie- zaproponowałem.
-Dziękuję.

Zbyszek:

         Tego co przeżyłem nie życzę nikomu. Gdy Piotrek powiedział, że Monika zemdlała serce mi stanęło. Igła zaniepokojony moją reakcją podszedł.
-Stary co się stało?
-Muszę jechać do szpitala- powiedziałem tylko i zerwałem się.
-Ale co się stało?- dopytywał.
-Monika zemdlała- rzuciłem na odchodne.
Taksówka na szczęście szybko się zjawiła. Każda chwila dłużyła mi się. W końcu wbiegłem do szpitala. Pielęgniarka wskazała mi salę. Zobaczyłem na korytarzu żonę z Pitem i synem. Ulżyło mi.
-Jak się czujesz po takiej akcji młody tato?- zaśmiała się Monia.
Stanąłem jak wryty. Młody tato? O co chodzi? Co się dzieje?
-Hahaha nie dobijaj mnie. Koszmarnie- odpowiedział środkowy.
Gdy wszystko mi wytłumaczyli śmiałem się z nimi. Piotrek odwiózł nas do domu, a potem pojechał do siebie.
-Kochanie. Połóż się, a ja uśpię Piotrusia.
Wiedziałem, że chce zaprotestować, ale odpuściła i poszła do sypialni. Syn nie chciał spać. Cały czas się pytał co się stało mamie. W końcu po przeczytaniu trzech bajek spał. Poszedłem do żony.
-Zrezygnuję z reprezentacji- zakomunikowałem.
 

Rozdział dla was. Smutno mi, że Resovia dziś przegrała, ale jutro będzie lepiej ;) Komu kibicujecie? Komentujcie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz