czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział LXVIII

-Pójdę- odpowiedziałam krótko- Chcę wiedzieć kto to.
-A jeśli to jakiś zboczeniec?
-Kochanie będziemy w miejscu gdzie kręci się mnóstwo ludzi. Nic mi nie zrobi.
-Idę z tobą- zakomunikował.
-Chyba zapomniałeś, że dziś przedłużasz kontrakt o 14:30.
-Kurde. Faktycznie.
-Spokojnie, poradzę sobie. Tylko weźmiesz Piotrusia?
-Jasne.
Zjedliśmy śniadanie i poszłam się przebrać. Cały czas się zastanawiałam od kogo to. Myślałam o Kamilu lub Dawidzie, ale przecież oni nie muszą się w coś takiego bawić i wiedzą o tym. To na pewno żaden z nich. Tylko w takim razie kto to? Punkt 14 byłam koło studni. Usiadłam i czekałam. Nagle ktoś zasłonił mi oczy dłońmi.
-Zgadnij kto to?- usłyszałam znajomy głos i znieruchomiałam.
Gwałtownie się odwróciłam. Nie wierzyłam, że to on.
-To ty mi wysłałeś te róże?
-Tak.
-Po co?
-Bo nie umiem bez ciebie żyć.

Zbyszek:

        Siedzę na korytarzu i czekam aż mnie poproszą. Oprócz mnie dziś jeszcze Alek i Paul przedłużają kontrakty. Bawię się z Piotrusiem i staram nie myśleć o spotkaniu Moniki, ale mi nie wychodzi. Ciągle zastanawiam się kto mógł wysłać jej te kwiaty. Nagle ktoś kładzie mi rękę na ramieniu.
-Cześć stary- słyszę głos Kubiaka.
-Cześć Michał. Co ty tu robisz?
Wstaję i biorę syna na ręce. Dziku uśmiecha się lekko.
-Nie żartowałem, gdy mówiłem, że chcę się tu przenieść. Mam dziś rozmowę w sprawie kontraktu. A ty?- spytał.
-Ja dziś jestem tu tylko po to, żeby podpisać kontrakt. Już mam wszystko ustalone.
-Jasne- kiwną głową- Myślisz, że będą mnie chcieli?
-Jasne. Rafał odchodzi, a ty jesteś świetnym graczem. Na pewno cię przyjmą.
-Dzięki. Czemu wziąłeś ze sobą Piotrusia?
Westchnąłem lekko. Już miałem zacząć mówić, ale otworzyły się drzwi i wyszli z nich Alek z Paulem. Uśmiechnięci podeszli do mnie.
-No teraz twoja kolej- zaczął nasz kapitan- Nadal będziemy zgraną drużyną.
-Racja- wtórował mu Lotman- Im mniej zmian tym lepiej. Dowiedzieliśmy się, że już wczoraj po meczu Jochen, Pit i Tichy przedłużyli umowy.
-To super- wtedy zawołała mnie sekretarka- Dobra to ja idę.
-Ok my lecimy.
Pożegnałem się z kumplami i już miałem wejść, ale zatrzymałem się.
-Michał- podniósł gwałtownie głowę- Mogę zostawić z tobą syna?
-Jasne- uśmiechnął się.
Podałem mu Piotrusia i wszedłem do gabinetu. To była tylko formalność. Przejrzałem umowę czy wszystko się zgadza, podpisałam, podziękowałem i wyszedłem.
-Tak szybko?- zdziwił się Kubiak.
-No wiesz ja byłem tylko podpisać. Już wszystko było ustalone.
-No to ja dłużej tam posiedzę- spuścił głowę.
-Nie przejmuj się. Poczekam aż wyjdziesz i powiesz jak poszło.
-Dzięki.
Wtedy jego zawołali. Wziął głęboki oddech i poszedł. Gdy się odwrócił dałem mu kopa w tyłek. Popatrzył na mnie wzrokiem mordercy.
-No co? To na szczęście- zaśmiałem się.
Nic nie odpowiedział tylko wszedł do gabinetu. Muszę przyznać, że strasznie męczące to czekanie. Ja siedziałem tak 5 razy krócej. Bawię się z synem żeby zabić jakoś czas, jednak młody nie jest chętny do zabaw.
-Tata kiedy pójdziemy?
-Kiedy wujek Michał wyjdzie.
-Ale on nigdy nie wyjdzie.
Uśmiecham się. Wtedy otwierają się drzwi. Kubiak podchodzi do nas.
-I co?- pytam.

Kolejny rozdział dla was. Zachęcam do czytania mojego drugiego bloga. Komentujcie ;)

2 komentarze: