sobota, 11 maja 2013

Rozdział XCVII

         Zbyszek poszedł ze mną na rozmowę w sprawie szczegółów kontraktu. Dzieci zostawiliśmy z Kubiakiem, chociaż na początku miałam wątpliwości czy to dobry pomysł, ale w końcu mąż mnie przekonał.
-Jeśli chcieliby cię wkręcić to mój menażer ci to powie. Od dzisiaj będzie także ciebie reprezentował- mówił uśmiechnięty.
-Kochanie, ale mi nie jest potrzebny jakiś wielki kontrakt. Mi wystarczy to, że spełniam marzenia, kasa nie jest najważniejsza.
Pocałował mnie i weszliśmy do gabinetu, gdzie siedział już menażer Zibiego. Długo rozmawialiśmy. W końcu udało się nam dojść do porozumienia. Byłam zadowolona z tego spotkania. Zaczęliśmy rozmawiać o zespole podczas gdy drukowano mi umowę. Po podpisaniu jej wyszłam uśmiechnięta.
-Atakująca- powiedział ZB9 i wypiął dumnie pierś- Bardzo dobra pozycja.
-Wiem- pocałowałam go.
Po drodze do domu zrobiliśmy jeszcze zakupy. Gdy dotarliśmy na miejsce Michał latał po podwórku. Spojrzałam zdziwiona na męża, ale pokręcił głową, że nie wie o co chodzi. Wyszliśmy i go zatrzymaliśmy.
-Co ty wyprawisz?- spytał Zbyszek.
-Ten wasz syn to diabeł. Wiedział, że to tam jest!
-Ale co?- zdziwiłam się.
Dzik zaczął podskakiwać, a zza rogu wyłonił się Piotruś zwijający się ze śmiechu.
-Wujek usiadł sobie na mrowisku czerwonych mrówek i kilka mu w gacie powłaziło- mówił przez śmiech.
Z mężem wybuchnęliśmy śmiechem. Biedy Michał nadal starał się wytrzepać mrówki z majtek.
-Oj Misiu trzeba uważać- udało mi się wydusić.
-To przez waszego syna! Chciał piknik na trawie i kazał mi tam usiąść!
-Wiesz, że on z Sebą dużo czasu spędza to mogłeś się domyślić, że już się dużo od niego nauczył- zaśmiał się Zbyszek.
-Ty się nie śmiej, bo jak mnie nie będzie to ty zostaniesz ofiarą psikusa.
-Nie, ja nie. Mój synek takie atrakcje trzyma dla wujka. Co będzie ojca zabawiał, jak gościa lepiej.
Kubiak w końcu pozbył się mrówek, ale trochę go w tyłek pogryzły i nie mógł usiedzieć. Mój mąż miał nie złą zabawę z Piotrusiem. W końcu musiał iść.
-A jak chcesz usiedzieć w samochodzie?- mój mąż i syn powiedzieli równocześnie i znów wybuchnęli śmiechem.
-Jakoś sobie poradzę.
-Gorzej na treningu. Twarde krzesełka nie to co w samochodzie i wszyscy będą wiedzieć.
-Jeśli się wygadasz- spojrzał na niego błagalnie.
-Zobaczymy- uśmiechnął się Zbyszek.
Dzik wyszedł, a ja poszłam sprawdzić co u dzieci. O dziwo bliźniaki spały. Włączyłam laptopa i zobaczyłam te wszystkie artykuły. Zbigniew Bartman wciąga swoją żonę w świat siatkówki, Nowa atakująca drużyny z Rzeszowa. Czy gra tak dobrze jak jej mąż? Westchnęłam i przeszłam do komentarzy w jednym z nich. Zbyt miłe to one nie były: Wyszła za siatkarza i teraz stara się przy nim wybić. ; Może myśli, że przez nazwisko przyjmą ją wszędzie. Nie chciało mi się czytać dalej. Poczułam rękę na ramieniu. Zbyszek przeczytał wszystko.
-Nie przejmuj się. Ludzie muszą się po wyżywać jak zobaczą twoją grę to odszczekają to.
-Ja się nie przejmuję- uśmiechnęłam się- Wiem, że uda mi się wkupić w łaski kibiców wcześniej czy później.
-I to jest bardzo dobre podejście- pocałował mnie i podniósł z krzesła.
Zaczął całować mnie po szyi, a jego ręka powędrowała pod moją bluzkę. Ściągnęłam już z niego koszulkę. Wtedy usłyszałam płacz i się zaśmiałam.
-No chyba ich pogieło, żeby w takim momencie płakać?
-Idź ty co?- zrobiłam błagalne oczy.
-No dobra.
Ubrał koszulkę i poszedł do synka.

Przepraszam za późną porę, ale byłam na imieninach. Jutro raczej nie będzie rozdziału, bo idę na komunię kuzynki, na którą swoją drogą nie mam najmniejszej ochoty. Komentujcie :)

1 komentarz:

  1. Ja komunię mam za tydzień... Szczerze to nie lubię za bardzo takich imprez XD
    Akcja z mrówkami-mistrzem! :D. Widać Sebek jest dobrym nauczycielem xD

    OdpowiedzUsuń