W sobotę chodziłam z
Natką po sklepach. Przypomniało mi się jak to ja szukałam sukni
ślubnej. Uśmiechnęłam się na tę myśl. Weszłyśmy do kolejnego
sklepu. Do tej pory nic odpowiedniego nie znalazłyśmy. Oglądałyśmy
wszystko. W końcu coś znalazłyśmy. Natka poszła przymierzyć.
-Ślicznie wyglądasz-
powiedziałam, gdy wyszła.
-Też mi się podoba.
Chyba w końcu znalazłyśmy- uśmiechnęła się- Teraz tobie trzeba
coś znaleźć- zakomunikowała.
-Jak to mi?- spytałam.
-No jako moja świadkowa
musisz coś ładnego znaleźć.
-Ale dziś?
-No jasne. Nie marudź
tylko przebieram się i szukamy czegoś dla ciebie.
Tak jak powiedziała tak
zrobiłyśmy. Szukałyśmy długo. Nic mi się nie podobało. Natka
co chwila coś znajdywała, ale to nie był zupełnie mój styl. Nie
wierzyłam, że uda nam się coś znaleźć. Zostały jeszcze dwa
sklepy. Westchnęłam i weszłam za przyszłą panną młodą do
jednego z nich.
-Monia, a ta?- spytała
pokazując mi swoje znalezisko.
-Łał ładna-
uśmiechnęłam się- W końcu coś fajnego znalazłaś.
Wzięłam od niej
sukienkę i poszłam do przymierzalni. Leżała bardzo dobrze.
Uśmiechnęłam się i pokazałam przyjaciółce.
-Super! To chyba udało
nam się i mamy wszystko.
-Na to wygląda.
Przebrałam się,
zapłaciłam i poszłyśmy na kawę.
-Słucham mam do ciebie
małą prośbę. Ja tobie przechowałam suknię czy teraz ty mi
możesz?
-Jasne, a co boisz się,
że Dawid będzie szukał?- zaśmiałam się.
-Znasz go. Jest do tego
zdolny.
-W sumie racja.
Dopiłyśmy kawę i
pojechałyśmy do mnie. Schowałam suknię Natki, a potem poszłam do
kuchni pomóc Zbyszkowi.
-No jak ci idzie?-
spytałam.
-Jest dobrze- odwrócił
się przodem do mnie i mnie pocałował- Jak zakupy?
-Mamy suknię ślubną ja
też mam sukienkę na ślub. Wszystko mamy.
-A pokażesz?
-Na pewno nie teraz. Jak
dzieci?
-Właśnie to chyba było
najtrudniejsze. Jak jeden płacze to drugi też zaczyna. Może lepiej
już teraz rozdzielmy im pokoje.
-Chyba masz rację. To co
ja dokończę, a ty przeniesiesz łóżeczko?
-O nie nie nie. Jak ja
będę je przenosił ktoś musi wziąć małego na ręce.
-Natka pomożesz?-
spytałam.
-Jasne.
Poszła z Zibim na górę.
Po chwili wrócili i zakomunikowali, że misja wykonana. Włożyłam
mięso i pieczarki do pojemnika. ZB9 wziął go i postawił koło
grilla. Po chwili zaczęli się schodzić goście. Na wstępnie
przyszedł Igła z rodzinką.
-No imprezę uznaję za
otwartą- powiedział na wstępie.
-Tato pamiętasz jak
założyliśmy się o wynik meczu?- spytał Seba.
-No pamiętam. Wygrałeś
niestety.
-Właśnie, więc masz
spełnić moją zachciankę.
-No wiem. Co chcesz?
-Żebyś nie pił na
dzisiejszej imprezie.
Po słowach młodego
wybuchnęliśmy śmiechem. Mina Krzyśka była bezcenna.
-Seba kochany synku masz
serce zrobić to tatusiowi?- kucnął przy nim.
-A pamiętasz jak
zmuszałeś mnie do jedzenia szpinaku? Teraz jesteśmy kwita-
Ignaczak wystawił tacie język.
-Widzisz Igła? Z synem
nie warto zadzierać- zaśmiał się Zbyszek.
-Kochanie pamiętaj, że
Piotruś zaczyna się wdawać w Sebę- powiedziałam.
-Chcecie zobaczyć dalszą
część rozmowy Seby z Krzyśkiem o dzieciach?- spytała Iwona.
-Jasne- uśmiechnęliśmy
się.
-Nie ma co oglądać.
Krzysiu próbował nas
powstrzymać, ale już włożyliśmy płytę z nagraniem. Wtedy
zadzwonił dzwonek i cała reszta gości przyszła. Wszyscy
zgromadzili się w salonie i zaczęli oglądać. Lepszej polskiej
komedii nikt z nas nie oglądał.
Oddaję rozdział. Zapraszam do czytania mojego nowego opowiadania http://moni2824-milosc-do-siatkarza.blogspot.com/ Komentujcie ;)
Nie mogę doczekać się dalszej rozmowy o dzieciach! Po prostu nie mogę! Seba rządzi! Pokonuje samego Krzysia! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)