Minęło
prawie 6 miesięcy, a o Monice nic się nowego nie dowiedziałem.
Dawid twierdził, że starał się jej wszystko powiedzieć, ale nie
słuchała. Wiedział, że martwię się o nią i o dziecko, więc
przekazywał mi informacje co u niej. Cały czas mówił, że dobrze
się czuje, że z dzieckiem wszystko w porządku. Treningi i mecze
były dla mnie odskocznią, gdzie chociaż przez chwilę mogłem
zapomnieć o problemach. Pewnego dnia przyszedłem do Dawida. Był
akurat na dworze i rozmawiał przez telefon. Nie wiedział, że
przyjechałem.
-Monia
spokojnie wszystko będzie dobrze obiecałem ci przecież.
Poczułem
ciepło w żołądku. To ona rozmawia z nią.
-No
dobra to leć, a i pozdrów Konrada. Nawet nie wiesz jaki jestem mu
wdzięczy, że się wami zajmuje.
Jaki
Konrad znowu?! Co to miało być? Wcześniej nawet nie wspominał o
nim. Dawid się rozłączył i odwrócił.
-Zbyszek?
-Kim
jest Konrad?
-Przyjaciel
Moniki. Poznała go tam gdzie jest. Pomaga jej, pilnuje, żeby
uważała na siebie i na dziecko.
-To
moja rola.
-Ale
obecnie nie możesz się z niej wywiązać, więc on to robi.
-Kiedy
wróci?- to pytanie zadawałem zawsze gdy przyjeżdżałem do Dawida.
-Nie
wiem- widać było, że kłamie.
-Kręcisz.
Już trochę cię poznałem i umiem to wyczuć.
-Dobra
wiem kiedy wróci, ale nie mogę ci powiedzieć.
-Dawid
proszę cię. Kocham ją i nasze dziecko. Już pół roku jej nie
widziałem.
-Zbyszek
wybacz. Ja naprawdę cię lubię, bo widzę, że ci na niej zależy,
ale to jej życie i jej decyzje.
Zrezygnowany
pożegnałem się i odjechałem.
Monika:
Czas
mijał, a mój brzuch robił się z dnia na dzień większy. Z
fascynacją obserwowałam tę zmianę, ale często się przy tym
denerwowałam. Nie mieściłam się w swoje ciuchy! Konrad się ze
mnie śmiał i ciągle powtarzał, że po porodzie wszystko wróci do
normy. Za dwa dni miałam samolot do Warszawy. Dawidowi nic nie
mówiłam, chciałam zrobić mu niespodziankę.
-Szkoda,
że staż się kończy. Obiecaj, że będziemy utrzymywać kontakt-
powiedział Konrad, gdy pomagał mi się pakować.
-Obiecuje,
a teraz pomóż mi z tą walizką.- wskazałam palcem na torbę
leżącą na łóżku.
Chciałam
ją przestawić na podłogę, ale mój przyjaciel złapał mnie za
rękę.
-W
twoim stanie nie możesz tego dźwigać.
Gdy
wszystko już spakowaliśmy zaczęłam się zastanawiać co teraz
będzie. Co jeśli spotkam Zbyszka? Z zamyślenia wyrwał mnie głos
Konrada.
-O
czym myślisz?
-Jak
to teraz będzie i co będzie jak po powrocie spotkam ojca dziecka-
mimo że mu ufałam, nie powiedziałam, że ojcem jest polski
atakujący.
-Wszystko
się ułoży- przytulił mnie.
Następnego
dnia mieliśmy samolot. Na lotnisko pojechaliśmy razem, bo uparł
się, że nie pozwoli mi nieść walizek. Lot minął szybko. Nim się
spostrzegłam byliśmy już w Warszawie.
-Będę
do ciebie dzwonił i pisał. Może czasem mnie odwiedzisz albo ja
ciebie?
-Jasne
chętnie- przytuliłam go na pożegnanie i wsiadłam w pociąg do
Rzeszowa.
W
Rzeszowie byłam około godziny 21. Wzięłam walizki i wyszłam z
dworca. Zaczęłam wybierać numer po taksówkę, ale nagle poczułam
na ramieniu czyjąś rękę.
Udało się wcześniej dodać, bo odpuściłam sobie trening. Jeśli ktoś zgadnie, czyja to ręka to jeszcze dziś dodam kolejny rozdział ;)
yyy nie mam pojęcia , może Zibiego ? ;p
OdpowiedzUsuńkombinuj dale ;)
UsuńMichal?? ;>
OdpowiedzUsuńpiter? ;p
OdpowiedzUsuńI muszę dodać kolejny rozdział :D
UsuńDawid ?
OdpowiedzUsuńKonrad?
OdpowiedzUsuńeejjj a może to ten żużlowiec Łukasz? ja chcę kolejny! :3
OdpowiedzUsuń