środa, 6 lutego 2013

Rozdział XII

        Pakowałam się jak szalona. Wszystko co mogło się przydać lądowało w torbie. Dawid latał wokół mnie, żebym nic ciężkiego nie nosiła. Po pół godzinie wszystko było spakowane. Wzięłam laptopa i sprawdziłam loty do Bostonu. Zupełnie zapomniałam, że walczyłam o pół roczny staż w USA. Nigdy nie sądziłam, że mi się uda, bo leci na niego tylko 10 osób z całego kraju. Uczelnia wytypowała mnie i udało się. Miałam dostać za to zaliczenie całego pierwszego roku. Do niedawna to było moje marzenie. Chciałam zostać lekarzem i przyjęli mnie na najlepszy staż w całych Stanach.
-Na pewno wiesz co robisz?- usłyszałam głos kuzyna.
-To teraz jedyne wyjście. Właśnie rezerwuje bilet. Jutro mam wylot z Warszawy. Odwieziesz mnie?
-Jasne. Daj torby. Zapakuje je do samochody i jedziemy.
Po 5 minutach wsiadaliśmy do samochodu. Nie miałam pojęcia jak sama poradzę sobie w Bostonie. Przez całą drogę Dawid pytał się mnie czy jestem tego pewna, czy na pewno dam sobie radę. Nie miałam wyjścia. Teraz najważniejsze dla mnie było to, żeby znaleźć się daleko od Zbyszka. Cały czas do mnie dzwonił, ale nie odbierałam. Sms-ów nawet nie czytałam tylko od razu usuwałam. Nie chciałam go znać. W pewnym momencie rozpłakałam się.
-Mała co jest?
-Czy ze mną jest coś nie tak, że każdy facet musi mnie zdradzić?- zapytałam przez łzy.
-Uspokój się. Nic z tobą nie jest nie tak. To z nimi coś musi być nie tak skoro nie umieją docenić takiej dziewczyny jak ty.
-Faceci to świnie!
-Jaaa... nie mogę się z tym zgodzić.
Po raz pierwszy od zajścia na hali uśmiechnęłam się.
-”Braciszku” od każdej reguły jest wyjątek.- popatrzyłam na niego.
-Teraz jest ok- powiedział uśmiechając się.
Dotarliśmy późnym wieczorem do Warszawy. Wynajęliśmy pokój w hotelu.
-A może jechać z tobą?
-Spokojnie dam sobie radę.
-Odwiedzę cię jak tylko mi się uda.
-Błagam cię nie mów Zbyszkowi gdzie jestem.-tylko kiwnął głową i przytulił mnie.
O 12 miałam samolot. Dawid odwiózł mnie na lotnisko. Długo żegnaliśmy się, ale w końcu musiałam iść. Od teraz musiałam radzić sobie sama i zaczynać wszystko od nowa.
-Do jasnej cholery ile razy można?- powiedziałam sama do siebie.

Zbyszek:

Pędziłem jak wariat i złamałem chyba wszystkie przepisy po drodze. Gdy stanąłem pod domem zacząłem dzwonić, waliłem w drzwi, ale zero odzewu. Czekałem chyba z godzinę, ale w końcu zrezygnowany pojechałem do domu. Następnego dnia był mecz z Bełchatowem. Przed nim byłem jeszcze u Moniki, ale nikogo nie było. Na parkiecie chciałem skupić się najlepiej jak umiałem. Wygraliśmy 3:2, a ja zostałem MVP! Zaraz po meczu wsiadłem w samochód i pojechałem pod jej dom. Zobaczyłem samochód. Pełen nadziei zadzwoniłem. Po chwili w drzwiach pokazał się Dawid.
-Ty masz jeszcze czelność tu przychodzić?- usłyszałem na wstępie.
-Proszę wysłuchaj mnie to wszystko nie jest tak ja myślicie.- nawet nie zauważyłem jak złożyłem ręce w geście błagania.
Nie wiem co na niego zadziałało, ale wpuścił mnie. Chciałem pobiec na górę, ale zatrzymał mnie.
-Nie wysilaj się. Nie ma jej tu.
-Co?! Ale gdzie jest?!
-Nie mogę ci powiedzieć, a teraz siadaj i mam nadzieję na jakieś sensowne wyjaśnienie.
Zacząłem mu wszystko opowiadać. Jedyna nadzieja teraz, że mi uwierz i powie gdzie jest Monika.
-Zaskoczę cię- powiedział po chwili myślenia- wierzę ci- ulżyło mi.- Widzę, że ją kochasz i kiedyś sam mi mówiłeś, że nie chcesz jej stracić.
-To powiesz mi gdzie ona jest?- byłem pełny nadziei.
-Nie.
-Co?! Ale dlaczego? Przecież mówiłeś, że mi wierzysz.-czułem złość.
-Chętnie bym ci powiedział gdzie jest, ale nie mogę, bo jej obiecałem. Jedyne co mogę zrobić to powiedzieć jej to co ty mi powiedziałeś i może się zgodzi żebym powiedział ci gdzie jest.
-Kiedy z nią porozmawiasz?
-Nie wiem na razie pewnie jeszcze nie doleciała.
-Doleciała? Gdzie ona jest?
-Mam za długi jęzor. Mogę ci tylko powiedzieć, że nie ma jej w kraju.
Tym to mnie dobił. Pojechałem do Piotrka wyżalić się. Musiałem z kimś porozmawiać, a że on o wszystkim wiedział to padło na niego.
-Zibi co się stało?- powiedział widząc moją minę.
-Byłem u Moni, ale jej nie zastałem. Wytłumaczyłem wszystko jej kuzynowi i mi uwierzył, ale nie wyjawił gdzie ona jest. Powiedział tylko, że nie ma jej w kraju.
-Żartujesz, aż tak daleko przed tobą uciekła?
-Nie pomagasz.
-Sorry. Słuchaj kiedyś wróci w końcu ma tu studia, będzie musiała wrócić.
Miał rację. Studia, że też o nich zapomniałem.
 

No i dalsza część historii. Jak myślicie, co będzie dalej?

1 komentarz: