Wstałam
o 10. Dawida już nie było zostawił mi tylko kartkę: „Monia
jesteś wielka! Wychodzę z Natką będziemy koło 17. Dzięki za
wszystko.” Zrobiłam sobie śniadanie i poszłam się przebrać.
Poszłam do sklepu na małe zakupy. Chciałam zrobić kuzynowi i jego
dziewczynie niespodziankę. Postanowiłam zrobić im tiramisu. Gdy
wracałam do domu koło 13 zobaczyłam na podjeździe białe audi.
Otworzyły się drzwi samochodu.
-Kochanie
nie wolno ci dźwigać!- Zbyszek podszedł do mnie, pocałował na
powitanie i wziął torbę.
-Ale
to nie jest ciężkie.
-I
tak daj to.
Wziął
ode mnie torbę i weszliśmy do domu.
-Miałeś
być o 16.
-Wiem,
ale nie mogłem się doczekać, zresztą pomyślałem, że pomogę ci
się spakować.
-Skoro
już jesteś, to pomożesz mi zrobić tiramisu.
-Spoko
chętnie- uśmiechnął się.
Po
pół godzicie ciasto wylądowało w lodówce. Poszłam na górę się
pakować. Zibi mi pomagał o 15:30 miałam spakowane większość
rzeczy.
-Zbyszek
miałam przeprowadzać się stopniowo, a nie od razu.
-Ale
ja już chcę mieć cię obok siebie.
-Dobra
pakuj rzeczy do samochodu- uśmiechnęłam się do niego.
Zostawiłam
karteczkę Dawidowi:”Sprawdź lodówkę”. Po piętnastu minutach
pojechaliśmy do mieszkania ZB9. Po kolei wnosił moje rzeczy.
Chciałam mu pomóc, ale powiedział żebym zaczęła się
rozpakowywać, a on wszystko przyniesie. Około 17 wszystko było
gotowe. Usiadłam ze Zbyszkiem na kanapie, a on objął mnie
ramieniem.
-To
teraz możesz już tu zamieszkać- uśmiechnął się.
-No
w domu zostało mi rzeczy tak na jedną walizkę, więc może jakbyś
tylko chciał to jutro już bym tu zaczęła mieszkać.
-Pewnie,
że chcę. Jutro jedziesz ze mną na trening, a potem po ostatnią
walizkę.
-Zgoda.
Mocno
mnie przytulił i pocałował. Wziął na ręce i zaniósł do
sypialni. Leżeliśmy na łóżku, nagle odsunęłam go od siebie.
Popatrzył na mnie zdezorientowany.
-Wiesz
nie robiłam jeszcze tego będąc w ciąży- zaczęłam tłumaczyć-
Trochę się boję.
-Nie
bój się- powiedział czule- będę delikatny.
Był
bardzo czuły i delikatny tak jak obiecał. Leżałam wtulona w
niego. Rysował kółka na moim ramieniu.
Następnego
dnia po treningu spakowałam ostatnią walizkę, a Zbyszek zabrał ją
do samochodu. Spojrzałam na Dawida. Podszedł do mnie i przytulił.
-Będziemy
się często widywać i dzwonić- powiedziałam mu.
-No
ja myślę inaczej bym cię nie puścił.
-Słuchaj
Łukasz zaprosił mnie na mecz. Pojedziesz ze mną?
-A
Zbyszek?
-Ma
wtedy mecz wyjazdowy do Jastrzębia grają o złoto.
-Ale
wie, że idziesz ma żużel?
-Nie,
bo bałam się, że mi zabroni. Nie mów mu. To jest czas dla nas-
uśmiechnęłam się do niego.- I będziemy w parku maszyn.
-Dobra
to o której się spotykamy?
-O
16 przed stadionem w niedzielę.
-Dobra
to do zobaczenia- pocałował mnie w policzek.
Pojechałam
z Zibim do domu. Teraz już mogłam tak powiedzieć.
W
piątek Zbyszek musiał jechać do Jastrzębia.
-Nie
chcę cię zostawiać- powiedział przed wyjazdem.
-Musisz
jechać, bo mnie trener zgania- pocałowałam go na pożegnanie.
Zaraz
jak wyszedł telefon mi zadzwonił. Dzwonił Łukasz.
-Cześć
Monia. Mogę do ciebie przyjechać na chwilę?
-Jasne
czekaj podam ci adres.
-Ale
ja wiem gdzie mieszkasz.
-Wczoraj
się przeprowadziłam.
-Aha
chyba, że tak. To w takim razie podaj adres- podałam mu- Będę za
5 minut.
Zorientowałam
się, że jestem w piżamie. Szybko się przebrałam i umalowałam.
Akurat zadzwonił dzwonek. Otworzyłam i zobaczyłam Łukasza.
-Cześć
wchodź.
Widziałam,
że był w szoku. No tak nie wiedział, że jestem w ciąży.
Przytuliłam go na przywitanie i poprowadziłam do salonu.
-Nie
mówiłaś, że jesteś w ciąży.
-Nie
było kiedy. Tyle się nie widzieliśmy i nie rozmawialiśmy.
-Właśnie
gdzie tak zniknęłaś?
-W
Bostonie byłam na stażu. Dzięki temu mam zaliczony pierwszy rok
studiów i mogę spokojnie czekać do porodu.
-A
ojciec dziecka nie miał nic przeciwko żebyś wyjeżdżała?
-To
dość skomplikowana historia.
-Opowiedz.
Wzięłam
głęboki wdech i zaczęłam opowiadać. Słuchał mnie uważnie i
nie przerywał. W końcu skończyłam mówić.
-Nie
zła historia. I ty w to uwierzyłaś?
-Co?
-Przecież
kumple się kryją. Wymyślili historię, którą potem ci
opowiedzieli.
-Ale
Dawid mówił mi to samo.
-Proszę
cię pewnie mu to wcisnęli.
-Ja
teraz nie powinnam się denerwować, a przez ciebie się
zdenerwowałam.
-Dobra
przepraszam- przytulił mnie i pocałował w policzek- Porozmawiajmy
o czymś przyjemniejszym. Mam dwa karnety na mecz. Jak będziecie na
stadionie to zadzwoń.
-Dzięki.
Dopiero co z meczu wróciłam. Trochę szkoda, że nie 3:0, ale dobrze, że 3 punkty ;) Jeśli przeczytałeś ten rozdział, zostaw po sobie ślad w formie komentarzu ;)
i tak dobrze że są 3 na koncie :D kocham twój blog.
OdpowiedzUsuń