niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział XVIII

     Wstałam o 10. Dawida już nie było zostawił mi tylko kartkę: „Monia jesteś wielka! Wychodzę z Natką będziemy koło 17. Dzięki za wszystko.” Zrobiłam sobie śniadanie i poszłam się przebrać. Poszłam do sklepu na małe zakupy. Chciałam zrobić kuzynowi i jego dziewczynie niespodziankę. Postanowiłam zrobić im tiramisu. Gdy wracałam do domu koło 13 zobaczyłam na podjeździe białe audi. Otworzyły się drzwi samochodu.
-Kochanie nie wolno ci dźwigać!- Zbyszek podszedł do mnie, pocałował na powitanie i wziął torbę.
-Ale to nie jest ciężkie.
-I tak daj to.
Wziął ode mnie torbę i weszliśmy do domu.
-Miałeś być o 16.
-Wiem, ale nie mogłem się doczekać, zresztą pomyślałem, że pomogę ci się spakować.
-Skoro już jesteś, to pomożesz mi zrobić tiramisu.
-Spoko chętnie- uśmiechnął się.
Po pół godzicie ciasto wylądowało w lodówce. Poszłam na górę się pakować. Zibi mi pomagał o 15:30 miałam spakowane większość rzeczy.
-Zbyszek miałam przeprowadzać się stopniowo, a nie od razu.
-Ale ja już chcę mieć cię obok siebie.
-Dobra pakuj rzeczy do samochodu- uśmiechnęłam się do niego.
Zostawiłam karteczkę Dawidowi:”Sprawdź lodówkę”. Po piętnastu minutach pojechaliśmy do mieszkania ZB9. Po kolei wnosił moje rzeczy. Chciałam mu pomóc, ale powiedział żebym zaczęła się rozpakowywać, a on wszystko przyniesie. Około 17 wszystko było gotowe. Usiadłam ze Zbyszkiem na kanapie, a on objął mnie ramieniem.
-To teraz możesz już tu zamieszkać- uśmiechnął się.
-No w domu zostało mi rzeczy tak na jedną walizkę, więc może jakbyś tylko chciał to jutro już bym tu zaczęła mieszkać.
-Pewnie, że chcę. Jutro jedziesz ze mną na trening, a potem po ostatnią walizkę.
-Zgoda.
Mocno mnie przytulił i pocałował. Wziął na ręce i zaniósł do sypialni. Leżeliśmy na łóżku, nagle odsunęłam go od siebie. Popatrzył na mnie zdezorientowany.
-Wiesz nie robiłam jeszcze tego będąc w ciąży- zaczęłam tłumaczyć- Trochę się boję.
-Nie bój się- powiedział czule- będę delikatny.
Był bardzo czuły i delikatny tak jak obiecał. Leżałam wtulona w niego. Rysował kółka na moim ramieniu.
Następnego dnia po treningu spakowałam ostatnią walizkę, a Zbyszek zabrał ją do samochodu. Spojrzałam na Dawida. Podszedł do mnie i przytulił.
-Będziemy się często widywać i dzwonić- powiedziałam mu.
-No ja myślę inaczej bym cię nie puścił.
-Słuchaj Łukasz zaprosił mnie na mecz. Pojedziesz ze mną?
-A Zbyszek?
-Ma wtedy mecz wyjazdowy do Jastrzębia grają o złoto.
-Ale wie, że idziesz ma żużel?
-Nie, bo bałam się, że mi zabroni. Nie mów mu. To jest czas dla nas- uśmiechnęłam się do niego.- I będziemy w parku maszyn.
-Dobra to o której się spotykamy?
-O 16 przed stadionem w niedzielę.
-Dobra to do zobaczenia- pocałował mnie w policzek.
Pojechałam z Zibim do domu. Teraz już mogłam tak powiedzieć.
W piątek Zbyszek musiał jechać do Jastrzębia.
-Nie chcę cię zostawiać- powiedział przed wyjazdem.
-Musisz jechać, bo mnie trener zgania- pocałowałam go na pożegnanie.
Zaraz jak wyszedł telefon mi zadzwonił. Dzwonił Łukasz.
-Cześć Monia. Mogę do ciebie przyjechać na chwilę?
-Jasne czekaj podam ci adres.
-Ale ja wiem gdzie mieszkasz.
-Wczoraj się przeprowadziłam.
-Aha chyba, że tak. To w takim razie podaj adres- podałam mu- Będę za 5 minut.
Zorientowałam się, że jestem w piżamie. Szybko się przebrałam i umalowałam. Akurat zadzwonił dzwonek. Otworzyłam i zobaczyłam Łukasza.
-Cześć wchodź.
Widziałam, że był w szoku. No tak nie wiedział, że jestem w ciąży. Przytuliłam go na przywitanie i poprowadziłam do salonu.
-Nie mówiłaś, że jesteś w ciąży.
-Nie było kiedy. Tyle się nie widzieliśmy i nie rozmawialiśmy.
-Właśnie gdzie tak zniknęłaś?
-W Bostonie byłam na stażu. Dzięki temu mam zaliczony pierwszy rok studiów i mogę spokojnie czekać do porodu.
-A ojciec dziecka nie miał nic przeciwko żebyś wyjeżdżała?
-To dość skomplikowana historia.
-Opowiedz.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać. Słuchał mnie uważnie i nie przerywał. W końcu skończyłam mówić.
-Nie zła historia. I ty w to uwierzyłaś?
-Co?
-Przecież kumple się kryją. Wymyślili historię, którą potem ci opowiedzieli.
-Ale Dawid mówił mi to samo.
-Proszę cię pewnie mu to wcisnęli.
-Ja teraz nie powinnam się denerwować, a przez ciebie się zdenerwowałam.
-Dobra przepraszam- przytulił mnie i pocałował w policzek- Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Mam dwa karnety na mecz. Jak będziecie na stadionie to zadzwoń.
-Dzięki.

Dopiero co z meczu wróciłam. Trochę szkoda, że nie 3:0, ale dobrze, że 3 punkty ;) Jeśli przeczytałeś ten rozdział, zostaw po sobie ślad w formie komentarzu ;)

1 komentarz: