Nie
mogłem uwierzyć. Tyle czasu jej nie było, a tu nagle zjawia się
na hali. Ciążę już bardzo dobrze widać. Cudownie jej z
brzuszkiem. Moja reakcja była spontaniczna. Szybko do niej
podbiegłem i zacząłem przytulać. Byłem taki szczęśliwy.
Wreszcie znów była przy mnie. Poczułem, że koszulka robi się
mokra. Płakała.
-Zbyszek
ja cię przepraszam, ja dopiero wczoraj się dowiedziałam- ledwo
było ją słychać.
-Ciii
już spokojnie- wpiłem się w jej usta.
-Uważaj-
odsunęła się ode mnie.- Chcesz zgnieść dziecko?
Nie
byłem do tego przyzwyczajony. Kucnąłem przy niej. Dotknąłem
brzucha.
-Hej
skarbie tu tatuś. Już zawszę będziemy razem.
-Zbyszek
musimy porozmawiać.
Pociągnąłem
ją do krzesełek i usiadłem obok niej. Nie mogłem się nacieszyć
jej widokiem. Pół roku nie miałem z nią żadnego kontaktu.
-Kiedy
wróciłaś?
-Wczoraj
wieczorem.
-Gdzie
byłaś?
Chwila
ciszy. Patrzyła mi w oczy, ale zaraz spuściła wzrok.
-W
Bostonie.
-Uciekłaś
przede mną aż do Stanów?
-To
nie do końca tak ja dostałam propozycję stażu tam. Zaliczyli mi
pierwszy rok studiów dzięki temu. Jak wczoraj wróciłam to
dowiedziałam się od Piotrka, że mnie nie zdradziłeś. Wszystko mi
wytłumaczył, ale ja nie byłam pewna, czy chcesz mnie jeszcze
widzieć- po jej policzku zaczęły płynąć łzy.
-Kocham
cię i nigdy nie przestanę- pocałowałem ją.
Dla
mnie ta chwila mogłaby trwać wiecznie, ale co dobre szybko się
kończy.
-Monia!-
usłyszałem głos Igły i innych kumpli.
Wszyscy
się z nią przywitali i rozmawiali. Opowiedziała gdzie była i po
co.
-No
to może teraz Zbyszek nie będzie tak wzdychał podczas meczy i
weźmie się za grę- spojrzałem na Igłę wzrokiem mordercy.
Schował
się za Monią. Zaczęła się śmieć.
-Zostaw
go- powiedziała uśmiechnięta.
-Nie
ma mowy.
-Ciężarnym
kobietom nie wolno odmawiać, bo cię myszy zjedzą- usłyszałem
Igłę.
Wszyscy
zaczęli się śmiać. Nagle trener wszedł.
-Wy
jeszcze nie przebrani?! Już do szatni!
-Ale
trenerze Monia wróciła! Chcemy się nią nacieszyć.- Krzysiek
zaczął swoje tłumaczenia.
-No
Igła już do szatni.- Monika popatrzyła na niego.
-Ale...-
nie dałem mu skończyć.
-Bo
cię myszy zjedzą!
Cała
drużyna zaczęła się śmiać w drodze do szatni.
-Piotrek
dlaczego mi wczoraj nie powiedziałeś, że Monika wróciła?
-Prosiła
mnie o to. Gdy jej wszystko wytłumaczyłem uznała, że sama do
ciebie przyjedzie, więc uznałem, że to będzie lepsze wyjście.
Monika:
Nie
spodziewałam się, że Zbyszek tak mnie przyjmie. Myślałam, że
zrobi mi wyrzuty, a on zachował się cudownie. Teraz wiem, że mnie
kocha. Nie wiem jak mogłam go nie wysłuchać. Żałuje tego pół
roku, ale czasu nie cofnę.
-Dobrze,
że wróciłaś.- z zamyślenia wyrwał mnie trener- Zbyszek wreszcie
skupi się na grze. Do tej pory cały czas zastanawiał się gdzie
jesteś i kiedy wrócisz.
-Bardzo
się to odbiło na drużynie?
-Mogło
być gorzej, ale dobrze, że wróciłaś teraz. Przed nami play-offy
i musimy mieć wszystkich zawodników w pełni sił.
Trening
przebiegł bardzo dobrze. Chłopaki starali się. Widać było, że
trener jest zadowolony.
-Tylko
wróciłaś i już bardziej się starają. Chcą się wykazać.- po
treningu rozmawiałam z trenerem.
-Widać
było, że ćwiczą na 100%, ale dlaczego trener uważa, że to moja
zasługa?
-Przy
tobie chcą się popisać, chcą pokazać, że są najlepsi.
Wyszłam
na hol. Wszystko zaczęło się na nowo układać. Poczułam ruchy
dziecka jakby na znak, że się cieszy. Dotknęłam brzucha. Nagle na
mojej ręce pojawiła się druga. Odwróciłam się.
-Cudowne
uczucie. A jak to jest czuć od środka?- zapytał ZB9.
-Wspaniale-
uśmiechnęłam się.
Złapał
mnie za rękę i poprowadził do samochodu. Otworzył mi drzwi, za
chwilę zajął miejsce od strony kierowcy. Przez całą drogę żadne
z nas się nie odezwało. Nie musiałam pytać gdzie jedziemy dobrze
to wiedziałam. Po 10 minutach byliśmy pod domem Zbyszka. Pomógł
mi wysiąść i trzymając się za ręce weszliśmy do mieszkania.
Zdjął mi płaszcz, a ja mordowałam się z butami. Trudno mi się
je ubierało i zdejmowało, bo brzuch mi przeszkadzał.
-Czekaj
pomogę ci- podszedł uśmiechnięty.
-To
dopiero siódmy miesiąc, a ja już sobie nie radzę ze zdejmowaniem
i ubieraniem butów. Co będzie w dziewiątym miesiącu.
-We
wszystkim ci pomogę. W końcu mogę się wami zająć- przytulił
mnie i pocałował.
Usiadłam
na kanapie i położyłam rękę na brzuchu. Zibi usiadł koło mnie.
Położył rękę na mojej. Siedzieliśmy tak chwilę w milczeniu.
Nagle zadzwonił mi telefon. Popatrzyłam na wyświetlacz.
-Cześć
Konrad- zauważyłam, że mina Zbyszka się zmieniła.
-Cześć
Monia jak podróż?
-Dobrze,
dość szybko mi minęła.
-A
jak się czujesz?
-Bardzo
dobrze. Od rana Dawid mnie rozpieszcza. Uznał, że ja jestem
odpowiedzialna za dziecko, a on za mnie.
-Wiem
co czuje też tak miałem- zaśmiał się- Stresująca praca.
-Aż
tak cię stresowało zajmowanie się mną?
-Wiesz
bałem się, że jeśli zrobię coś nie tak to coś się dziecku
stanie.
-Wszystko
dobrze robiłeś, nawet za dobrze czasem się zastanawiałam czym
sobie na to zasłużyłam.
-Przyjaźnimy
się nie umiałbym inaczej. Spotkałaś ojca dziecka?- nagle
spoważniał.
-Tak,
ale to nie jest rozmowa na telefon.
-Przyjadę
do Rzeszowa za tydzień, akurat mam trochę wolnego. Muszę już
kończyć. Pa.
-Pa.
Przepraszam, że tak późno, ale miałam spotkanie na mieście. Co sądzicie o nowym rozdziale?
omnomnom *.* jak zawsze cudny rozdział ;3 czekam na kolejny! <3
OdpowiedzUsuń