sobota, 9 lutego 2013

Rozdział XVI

     Nie mogłem uwierzyć. Tyle czasu jej nie było, a tu nagle zjawia się na hali. Ciążę już bardzo dobrze widać. Cudownie jej z brzuszkiem. Moja reakcja była spontaniczna. Szybko do niej podbiegłem i zacząłem przytulać. Byłem taki szczęśliwy. Wreszcie znów była przy mnie. Poczułem, że koszulka robi się mokra. Płakała.
-Zbyszek ja cię przepraszam, ja dopiero wczoraj się dowiedziałam- ledwo było ją słychać.
-Ciii już spokojnie- wpiłem się w jej usta.
-Uważaj- odsunęła się ode mnie.- Chcesz zgnieść dziecko?
Nie byłem do tego przyzwyczajony. Kucnąłem przy niej. Dotknąłem brzucha.
-Hej skarbie tu tatuś. Już zawszę będziemy razem.
-Zbyszek musimy porozmawiać.
Pociągnąłem ją do krzesełek i usiadłem obok niej. Nie mogłem się nacieszyć jej widokiem. Pół roku nie miałem z nią żadnego kontaktu.
-Kiedy wróciłaś?
-Wczoraj wieczorem.
-Gdzie byłaś?
Chwila ciszy. Patrzyła mi w oczy, ale zaraz spuściła wzrok.
-W Bostonie.
-Uciekłaś przede mną aż do Stanów?
-To nie do końca tak ja dostałam propozycję stażu tam. Zaliczyli mi pierwszy rok studiów dzięki temu. Jak wczoraj wróciłam to dowiedziałam się od Piotrka, że mnie nie zdradziłeś. Wszystko mi wytłumaczył, ale ja nie byłam pewna, czy chcesz mnie jeszcze widzieć- po jej policzku zaczęły płynąć łzy.
-Kocham cię i nigdy nie przestanę- pocałowałem ją.
Dla mnie ta chwila mogłaby trwać wiecznie, ale co dobre szybko się kończy.
-Monia!- usłyszałem głos Igły i innych kumpli.
Wszyscy się z nią przywitali i rozmawiali. Opowiedziała gdzie była i po co.
-No to może teraz Zbyszek nie będzie tak wzdychał podczas meczy i weźmie się za grę- spojrzałem na Igłę wzrokiem mordercy.
Schował się za Monią. Zaczęła się śmieć.
-Zostaw go- powiedziała uśmiechnięta.
-Nie ma mowy.
-Ciężarnym kobietom nie wolno odmawiać, bo cię myszy zjedzą- usłyszałem Igłę.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Nagle trener wszedł.
-Wy jeszcze nie przebrani?! Już do szatni!
-Ale trenerze Monia wróciła! Chcemy się nią nacieszyć.- Krzysiek zaczął swoje tłumaczenia.
-No Igła już do szatni.- Monika popatrzyła na niego.
-Ale...- nie dałem mu skończyć.
-Bo cię myszy zjedzą!
Cała drużyna zaczęła się śmiać w drodze do szatni.
-Piotrek dlaczego mi wczoraj nie powiedziałeś, że Monika wróciła?
-Prosiła mnie o to. Gdy jej wszystko wytłumaczyłem uznała, że sama do ciebie przyjedzie, więc uznałem, że to będzie lepsze wyjście.

Monika:

Nie spodziewałam się, że Zbyszek tak mnie przyjmie. Myślałam, że zrobi mi wyrzuty, a on zachował się cudownie. Teraz wiem, że mnie kocha. Nie wiem jak mogłam go nie wysłuchać. Żałuje tego pół roku, ale czasu nie cofnę.
-Dobrze, że wróciłaś.- z zamyślenia wyrwał mnie trener- Zbyszek wreszcie skupi się na grze. Do tej pory cały czas zastanawiał się gdzie jesteś i kiedy wrócisz.
-Bardzo się to odbiło na drużynie?
-Mogło być gorzej, ale dobrze, że wróciłaś teraz. Przed nami play-offy i musimy mieć wszystkich zawodników w pełni sił.
Trening przebiegł bardzo dobrze. Chłopaki starali się. Widać było, że trener jest zadowolony.
-Tylko wróciłaś i już bardziej się starają. Chcą się wykazać.- po treningu rozmawiałam z trenerem.
-Widać było, że ćwiczą na 100%, ale dlaczego trener uważa, że to moja zasługa?
-Przy tobie chcą się popisać, chcą pokazać, że są najlepsi.
Wyszłam na hol. Wszystko zaczęło się na nowo układać. Poczułam ruchy dziecka jakby na znak, że się cieszy. Dotknęłam brzucha. Nagle na mojej ręce pojawiła się druga. Odwróciłam się.
-Cudowne uczucie. A jak to jest czuć od środka?- zapytał ZB9.
-Wspaniale- uśmiechnęłam się.
Złapał mnie za rękę i poprowadził do samochodu. Otworzył mi drzwi, za chwilę zajął miejsce od strony kierowcy. Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało. Nie musiałam pytać gdzie jedziemy dobrze to wiedziałam. Po 10 minutach byliśmy pod domem Zbyszka. Pomógł mi wysiąść i trzymając się za ręce weszliśmy do mieszkania. Zdjął mi płaszcz, a ja mordowałam się z butami. Trudno mi się je ubierało i zdejmowało, bo brzuch mi przeszkadzał.
-Czekaj pomogę ci- podszedł uśmiechnięty.
-To dopiero siódmy miesiąc, a ja już sobie nie radzę ze zdejmowaniem i ubieraniem butów. Co będzie w dziewiątym miesiącu.
-We wszystkim ci pomogę. W końcu mogę się wami zająć- przytulił mnie i pocałował.
Usiadłam na kanapie i położyłam rękę na brzuchu. Zibi usiadł koło mnie. Położył rękę na mojej. Siedzieliśmy tak chwilę w milczeniu. Nagle zadzwonił mi telefon. Popatrzyłam na wyświetlacz.
-Cześć Konrad- zauważyłam, że mina Zbyszka się zmieniła.
-Cześć Monia jak podróż?
-Dobrze, dość szybko mi minęła.
-A jak się czujesz?
-Bardzo dobrze. Od rana Dawid mnie rozpieszcza. Uznał, że ja jestem odpowiedzialna za dziecko, a on za mnie.
-Wiem co czuje też tak miałem- zaśmiał się- Stresująca praca.
-Aż tak cię stresowało zajmowanie się mną?
-Wiesz bałem się, że jeśli zrobię coś nie tak to coś się dziecku stanie.
-Wszystko dobrze robiłeś, nawet za dobrze czasem się zastanawiałam czym sobie na to zasłużyłam.
-Przyjaźnimy się nie umiałbym inaczej. Spotkałaś ojca dziecka?- nagle spoważniał.
-Tak, ale to nie jest rozmowa na telefon.
-Przyjadę do Rzeszowa za tydzień, akurat mam trochę wolnego. Muszę już kończyć. Pa.
-Pa.

Przepraszam, że tak późno, ale miałam spotkanie na mieście. Co sądzicie o nowym rozdziale?

1 komentarz:

  1. omnomnom *.* jak zawsze cudny rozdział ;3 czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń