Zbyszek
wyszedł na trening z synem, a ja zostałam się pakować. Za dwa dni
miałam samolot z Warszawy. Nie chciałam ich zostawiać. O wiele
bardziej wolałabym uczyć się w Rzeszowie. Gdy miałam wszystko
spakowane zabrałam się za obiad. Zrobiłam zapiekankę z ziemniaków
i jajek. Usłyszałam otwieranie drzwi.
-Kochanie,
jesteśmy.
Wyszłam
z kuchni i pocałowałam Zibiego, a potem wzięłam od niego
Piotrusia. Po obiedzie położyłam syna spać. Poczułam ręce na
biodrach.
-Będzie
mi ciebie strasznie brakować.
-Mi
ciebie też.
Poszliśmy
do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-Mam
wolne. Mogę cię odwieźć do Warszawy.
-Dziękuje-
pocałowałam go- Rozmawiałeś z Pitem?
-Tak.
Zajmie się małym, gdy będę cię odwozić. Już się spakowałaś?
-Tak,
mam wszystko- spuściłam głowę- Będzie mi was bardzo brakować.
-Nam
ciebie też- pocałował mnie. Zadzwonił dzwonek- Co za idiota śmie
nam przeszkadzać?
Uśmiechnęłam
się i poszłam otworzy. Przyszli wszyscy zawodnicy Resovii.
-Chyba
nie myślałaś, że puścimy cię bez pożegnania?- powiedział
Igła.
Dostałam
od nich ramkę, ze zdjęciem całej drużyny. Na środku stał
Zbyszek z synkiem. Wzruszyłam się. Uściskałam wszystkich po
kolei. Długo rozmawialiśmy, ale musieli iść. Schowałam zdjęcie
do torby, wraz z tym, na którym jesteśmy we trójkę. Zbyszek mnie
przytulił. Spędziliśmy cudowną noc. Następnego dnia wcześnie
rano Pit przyszedł po chrześniaka.
-Mogłem
go wczoraj wziąć nie musiałbym tak wcześnie wstawać.
-Trzeba
było pomyśleć o tym wczoraj- wystawiłam mu język.
-Ale
nie pomyślałem- wziął ode mnie synka i torbę z jego rzeczami-
Mam nadzieje, że szybko do nas wrócisz- uśmiechnął się.
-Najszybciej
jak się da- przytuliłam go.
-Koniec
tych czułości. Musimy jechać- powiedział ZB9.
-Pa.
-Pa.
Wsiadłam
do samochodu. Przez całą drogę rozmawialiśmy. Bardzo chciałam
zostać w Polsce. W USA czekał na mnie Konrad i na moją odpowiedź.
Nadal nie wiedziałam jak mam mu to powiedzieć.
-O
czym myślisz?- zapytał mój narzeczony.
-O
tym jak powiem Konradowi, że między nami nic nie będzie.
Kiwnął
głową. Gdy byliśmy na lotnisku nie umiałam się z nim rozstać.
Teraz, gdy wszystko się układało musiałam wyjeżdżać.
-Zadzwoń,
gdy będziesz na miejscu. Kocham cię.
-Ja
też cię kocham- powiedziałam i przytuliłam Zibiego.
Pocałował
mnie. Musiałam iść. Trzymał mnie jeszcze za rękę, ale po chwili
puścił. Idąc do samolotu odwracałam się jeszcze kilka razy. Lot
strasznie mi się dłużył. Gdy dotarłam do Bostonu wzięłam
taksówkę i pojechałam do mojego i Konrada mieszkania.
Zastanawiałam się, czy nie powinnam poszukać jakiegoś innego, ale
na razie muszę zobaczyć jego reakcję na moje słowa.
-Konrad?-
weszłam niepewnie do mieszkania.
-Monia!-
podbiegł do mnie.
Podniósł
i zakręcił mną kilka razy. Po chwili mnie postawił i próbował
pocałować. Odsunęłam się od niego. Rozglądnął się
zdezorientowany.
-Gdzie
Piotruś?- zapytał.
-Został
w Polsce z ojcem.
-Słucham?!
Zostawiłaś syna z Bartmanem?! Dlaczego?! Uwierzył, że to jego syn
w końcu?!
-Konrad
proszę nie krzycz. Załatwmy to jak dorośli ludzie.
-Co
załatwmy?
-Wróciłam
do Zbyszka- popatrzyłam na niego. Jego twarz nie wyrażała emocji-
Wiedziałeś prawda?
-Wiedziałem.
-To
dlaczego mi to utrudniasz?
-Bo
cię kocham do cholery!- powiedział i wpił się w moje usta.
Odepchnęłam
go. Widziałam w jego oczach złość. Próbowałam uciec do
łazienki, ale mnie złapał. Wyrywałam się. Pchnął mnie.
Poczułam przeszywający ból w głowie i straciłam przytomność.
Oddaję w wasze ręce kolejny rozdział. Komentujcie co byście chcieli, żebym zmieniła w pisaniu. Chętnie przeczytam waszę opinie i uwagi ;)
Nic nie zmieniaj jest dobrze ;) Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń