środa, 27 marca 2013

Rozdział LXIII

        Skończyłem rozmawiać z Monią i wychodzę z pokoju. Na korytarzu spotykam Alka.
-Masz gratulacje od Moniki za zdobycie MVP- powiedziałem.
-A dziękować- zaśmiał się- Sam jej podziękuję już w Rzeszowie.
-Ok.
-A ty gdzie?- spytał, gdy zobaczył, że zmierzam w kierunku wyjścia- Trzeba się spakować.
-Już się spakowałem. Idę do Michała.
-A spoko.
Wyszedłem z hotelu i udałem się do przyjaciela. Po 15 minutach byłem na miejscu. Zadzwoniłem.
-Cześć, wchodź- powiedział Dzik.
Rozebrałem się i usiedliśmy w salonie.
-Jak się czuje twoja żona?- spytał.
-Dobrze. Cieszy się, że wygraliśmy. Nie po to tu przyszedłem, żebyśmy rozmawiali o samopoczuciu Moniki. Co ukrywacie?
-Widzisz na waszym weselu poznałem Magdę- wziął głęboki oddech- Dużo rozmawialiśmy, dobrze się rozumieliśmy. Alkohol zadziałał i spędziliśmy ze sobą noc.
-Ale czemu powiedziałeś o tym Monice, a mi nie chciałeś?- nie rozumiałem.
-Nic jej nie mówiłem. Magda u niej była, a ona dzwoniła do mnie porozmawiać o tym. Nie chciała ci mówić, bo uważała, że to ja powinienem zdecydować kiedy ci powiedzieć
-Aha. A ty czujesz coś do niej?
-Zakochałem się w Madzi. Tylko, że ona nie wie czy mnie kocha. Dlatego cieszę się, że jedziemy do Rzeszowa na mecze. Będę mógł z nią pogadać.
-A propo twojego przyjazdu do Rzeszowa- zacząłem- Weź ze sobą garnitur i czarne okulary.
-Ale po co?- zdziwił się.
-Zobaczysz.
-No dobra. Chociaż nie rozumiem po co to wezmę.
Obgadaliśmy sprawę Magdy. Stwierdziliśmy, że musi jej powiedzieć co do niej czuje. Musiałem jeszcze jedną rzecz sprawdzić. Wziąłem laptopa Dzika i szperałem w necie. Oby się udało. Puściłem Gangnam Style. Misiek się śmiał na początku, a potem zaczął śpiewać i tańczyć. Udało się. Wiem, że potrafi. Pożegnaliśmy się i wróciłem do hotelu. Następnego dnia z samego rana ruszyliśmy w drogę do Rzeszowa.
-Zbyszek grasz z nami?- zapytał Igła. Grali w karty.
-Nie dzięki.
Może do niej zadzwonię? Nie, pewnie jeszcze śpi. Spokojnie, pomyślałem, Kamil z nią jest. Gdy dojechaliśmy do Rzeszowa. Jak najszybciej się dało znalazłem się w domu. Otworzył mi szwagier.
-Cześć -powiedział.
-Cześć- odpowiedziałem- Gdzie Monika?
-Leży w sypialni.
Nagle z pokoju wybiegł Piotruś.
-Tata!- krzyczał.
-Cześć synek- uśmiechnięty wziąłem go na ręce.
-To ja się będę zbierał. Rzeczy mam spakowane, pożegnam się tylko z Monią i spadam.
-Kamil, dziękuję, że się nią zająłeś.
-Nie ma sprawy. To moja siostra.
Gdy szwagier wyszedł wszedłem do sypialni. Monia usiadła na łóżku.
-Idź się pobawić. Zaraz do ciebie przyjdę- powiedziałem do Piotrusia.
Posłusznie wyszedł, a ja podszedłem do żony. Pocałowałem ją i przytuliłem.
-Jak się czujesz?
-Dobrze.
-Nawet nie wiesz jak się o was bałem. Teraz będziesz tylko odpoczywać, a ja się wszystkim zajmę. Będę sprzątał, gotował, robił zakupy, zajmował się Piotrusiem
-Ej przystopuj trochę. Nie dam rady cały czas leżeć i wiesz o tym.
-No to teraz będziesz musiała. Przynajmniej do porodu.

Monika:

        Nie wierzyłam w to co mówił. Myślałam, że tylko żartuje, albo wytrzyma kilka dni i wszystko wróci do normy. Myliłam się jednak. Minął tydzień, a Zbyszek wciąż zajmował się domem, synem i robił wszystko za mnie. Dobrze, że dzisiaj jest mecz z Jastrzębiem to myślałam może uda mi się coś zrobić. Jednak nie doceniłam męża.
-Jedziemy- powiedział.
-Co?- nie rozumiałam.- Ale gdzie, przecież dziś mecz.
-No właśnie na halę.
-Ale ja z Piotrusiem nie musimy tam być tak wcześnie. Dojedziemy potem.
-Nie ma mowy. Jeszcze byś go podniosła. Jedziecie ze mną.
Mimo że nie chciałam ubrałam się. Chciałam ubrać synka, ale oczywiście ZB9 mi zabronił i sam to zrobił. Poczułam coś czego nie czułam wcześniej. Złość. Denerwował mnie. Traktował mnie jak niepełnosprawną lub chorą, a ja przecież jestem tylko w ciąży. Gdy dojechaliśmy na halę kilku siatkarzy już było. Usiadłam na schodach z Piotrusiem. Nawet nie próbowałam wziąć go na kolana, bo ostatnio miałam wrażenie, że Zbyszek ma jakiś czujnik, który uruchamia się zawsze gdy robię coś poza odpoczywaniem. Na halę wszedł Pit. Na początku nawet go nie zauważyłam.
-Wujek!- krzyknął synek.
Wstał i chciał jak najszybciej znaleźć się przy chrzestnym. Przez ten pośpiech potknął się o schodek. Udało mi się go złapać. Oczywiście wtedy pojawił się mój mąż.
-Co ty robisz?!- krzyknął.


Kolejny rozdział dla was. Zachęcam do czytania mojego drugiego bloga, dodałam dziś nowy rozdział. Ostatnio był komentarz, że nudny rozdział dodałam. Szanuję krytykę i postaram się, żeby coś się działo. Jak się ten podoba?

1 komentarz: