piątek, 15 marca 2013

Rozdział LI

-Monia może zagrasz z nami?- zapytał Igła.
-Chyba żartujesz. Wiesz jak dawno nie miałam piłki w ręce?
-To czas ją wziąć do ręki- zaśmiał się.
-Nawet jakbym chciała nie mam stroju- znalazłam wymówkę.
-Czekaj zaraz coś ci znajdę- powiedział Zbyszek i nie zważając na moje sprzeciwy zaciągnął mnie do szatni.
Po chwili wyszłam przebrana. Koszulka ZB9 była o wiele za duża, więc musiałam związać róg w supeł, żeby mi nie latała. Synek siedział obok trenera,a ja odbijałam z Zibim. Nie szło mi najgorzej. Później przyszło do grania. Byłam w zespole z Maćkiem, Alkiem, Igłą, Nikolą, Pitem i Perłą. Tylko Zbyszek się burzył, że nie jestem z nim. Szło mi dobrze. Na początku musiałam złapać rytm, bo dawno nie grałam, ale później było już bardzo dobrze. Moja drużyna wygrała 3:0 do 20,21 i 19. Z trybun zeszło dwóch gości w garniturach i podeszło do trenera.
-Monia możesz tu na chwilę pozwolić?- zawołał mnie.
Nie wiedząc o co chodzi podeszłam do nich.
-To jest trener żeńskiej drużyny siatkarek z Rzeszowa. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku wejdą do Orlen Ligi i chcieliby widzieć cię w swoim składzie- wyjaśnił trener.
-Ale ja nie jestem siatkarką- powiedziałam- Z chłopakami gram dla zabawy.
-Jednak ta zabawa dobrze pani wychodzi- zabrał głos jeden z panów- mogłaby być pani naprawdę światowej klasy siatkarką. Niech mi pani obieca przynajmniej, że się zastanowi.
-Zastanowić się mogę, ale nie obiecuje, że się zgodzę- powiedziałam.
-Tu ma pani mój numer telefonu- podał mi wizytówkę- jeśli się pani zdecyduje proszę zadzwonić i dogadamy szczegóły.
Wzięłam wizytówkę i poszłam do szatni. Podczas gdy trener przekazywał zawodnikom jeszcze jakieś wskazówki przed meczem przebrałam się. Weszłam na sale i wzięłam synka na ręce. Obok mnie usiadł trener.
-To duże wyróżnienie i ogromna szansa- zaczął.
-Wiem, ale teraz dla mnie najważniejszy jest mój syn i ślub.
-Rozumiem, ale do przyszłego sezonu jeszcze dużo czasu. Wyjdziesz za mąż, a synka macie już dużego.
-Jednak nadal jest za mały- powiedziałam- Gdybym się zgodziła to mecze wyjazdowe moje i Zbyszka mogłyby się zbiec. I co wtedy z Piotrusiem?
-A twój kuzyn nie mógłby wam pomóc?- zapytał.
-Na pewno by pomógł, gdybyśmy go poprosili, ale jakby to się często powtarzało to byłoby mi głupio go tak wykorzystywać. Chyba, że...- w tym momencie przyszedł mi do głowy Kamil.
Zawsze namawiał mnie do spełniania marzeń. Kiedyś bycie siatkarką było moim największym marzeniem, ale zrezygnowałam z niego. Uznałam, że szanse dostaje jedna osoba na milion i zajęłam się nauką. Mój brat był zachwycony Piotrusiem. Jeśli zgodziłabym się grać w klubie to on musiałby mi pomóc z synem.
-Chyba, że co?- wyrwał mnie z zamyślenia głos trenera.
-Ja muszę to sobie poukładać. Po ślubie dam odpowiedź.
W tym momencie podszedł do mnie Zbyszek.
-To jedziemy?
-Jasne. Do widzenia.
Na razie nie mówiłam o niczym Zibiemu. Nie wiedziałam co powie Kamil. Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam do niego.
-Cześć siostrzyczko. Miło, że dzwonisz.
-Cześć. Słuchaj dasz radę jutro do mnie przyjechać?
-Jasne, o której?
-Zbyszek o 9 wyjeżdża na mecz. Może być o 11?
-Jasne.
-Dzięki. To do jutra.
-Nie mogę się doczekać. Pa.

Oddaje wam kolejny rozdział. Zapraszam na kolejny rozdział na moim drugim blogu http://moni2824-z-siatkowka-przez-zycie.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz