czwartek, 28 marca 2013

Rozdział LXIV

       Pit nie rozumiał co się dzieje. Zresztą nie dziwię się. Zbyszek robi mi wyrzuty, że uratowałam syna przed spadnięciem ze schodów. Sama nie rozumiałam dlaczego on to robi.
-Jak to co robię? Uratowałam syna. Mógł spaść- zdenerwowałam się.
-O co ty się rzucasz można wiedzieć?- Piotrek się wtrącił.
Wtedy do hali wszedł Alek.
-Słuchaj, możesz wziąć Piotrusia do szatni?- spytał ZB9.
-Jasne- odpowiedział przyjmujący i wziął mojego syna na ręce.
Gdy zamknął za sobą drzwi nie wytrzymałam.
-Dasz już spokój? To źle, że złapałam naszego syna zanim spadł ze schodów?- wkurzyłam się.
-Nie, ale w twoim stanie- zaczął.
-Ale w moim stanie co? Powinnam pozwolić mu spaść? Przeginasz Zbyszek. Traktujesz mnie jak niepełnosprawną albo chorą, a ja jestem po prostu w ciąży. To nie jest choroba.
-Nie powinnaś pozwolić, ale nie mógł go Pit złapać?- zapytał, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
-Jak? Piotruś do niego biegł, a on dopiero wchodził.
-A więc to wina Pita- powiedział pewny siebie.
Już chciałam zareagować, ale środkowy mnie uprzedził.
-Co jest moją winą?! To, że przyszedłem na mecz, a mały chciał się ze mną przywitać?! Zbyszek masz paranoje! Nic złego się nie stało!
-Ale mogło!- mój mąż też podniósł głos.
-Dość!- krzyknęłam- Zbyszek mam cię dość! Miałam odpoczywać, a nie zanudzić się na śmierć. Nie pozwalasz mi nawet ubrać synowi kurtki. To przesada.
Nie czekał na odpowiedź tylko weszłam na salę. Nie chciałam go już słuchać. Nie wiedziałam co dalej będzie z naszył małżeństwem jeśli nie przestanie się tak zachowywać. Miałam się nie denerwować, a on mnie denerwuje cały czas.

Zbyszek:

        Monika poszła na salę i nawet mnie nie wysłuchała. Stałem z Pitem. Patrzył na mnie.
-Ja cię nie rozumiem- powiedział w końcu.
-Czego nie rozumiesz?
-Masz cudowną żonę, wspaniałego syna, niedługo pojawią się kolejne dzieci. Tworzycie wspaniałą rodzinę, a ty to wszystko psujesz.
-Słucham? Psuję, bo się o nią martwię?
-Nie. Psujesz, bo przez ciebie ona się denerwuje, choć miało być odwrotnie.
Zastanowiłem się nad tym. Miał rację. Monia cały czas się przeze mnie denerwuje. Może jestem trochę nadopiekuńczy, ale to dlatego, że ją kocham i chcę żeby urodziła zdrowe dzieci.
-Widziałeś w jakim jest stanie- ciągnął środkowy- Pamiętasz jak przed powrotem do Rzeszowa dzwoniłeś do niej i zażartowała, że się z tobą rozwiedzie?-ciągnął nie czekając na moją odpowiedź- Teraz może naprawdę to zrobić, jeśli się nie zmienisz.
Popatrzył tylko na mnie i udał się do szatni. Jego słowa dawały dużo do myślenia. Nie poradziłbym sobie, gdyby Minia się ze mną rozwiodła. Chyba faktycznie powinienem przestać być taki nadopiekuńczy. Muszę dać jej więcej swobody. Wyszedłem na salę znaleźć żonę, niestety pomimo dość długiego czasu do rozpoczęcia meczu ludzie już się schodzili. Nie było szans, żebym ją wypatrzył. Jeszcze miała na sobie pasiaka i wtapiała się w tłum. Zauważył mnie Tomasz Swędrowski i podszedł. Przywitaliśmy się, a potem zadawał jakieś pytania związane z meczem.

Monika:

         Zobaczyłam, że Zbyszek udziela wywiadu. Trochę się zdziwiłam, bo zwykle odmawia przed meczem jakichkolwiek rozmów. Postanowiłam wykorzystać sytuację i tak, żeby nie widział przemknęłam się do szatni. Wszyscy, prócz Zibiego tam siedzieli. Szukałam wzrokiem synka. Siedział koło Alka i Pita, a przed nim kucał Igła. Uśmiechnęłam się na ten widok.
-No widzę, że Piotruś sobie już znalazł służbę- zaśmiałam się.
-Monia- libero wstał i odwzajemnił uśmiech- Właśnie zdziwiłem się, że syna nam zostawiacie.
-No ja też. Ale co zrobić ojciec mi go zabrał. Chodź kochanie- wzięłam syna za rękę i chciałam wyjść, ale Krzysiek mnie zatrzymał.
-O czym ty mówisz?- zapytał.
Upewniłam się, że nikt nas nie słucha.
-Nie układa nam się ostatnio. Dziś się pokłóciliśmy przed szatnią. To już nie są jakieś tam nieszkodliwe sprzeczki to jest poważna sprawa.
-Ale co się stało? O co się kłócicie?
Nawet nie zauważyłam kiedy koło mnie pojawił się Pit.
-Zbyszek naprawdę przegina- powiedział- Dziś zrobił awanturę o to, że Monia uratowała syna przed spadnięciem ze schodów.
-Żartujesz? Dlaczego?
-Bo jest w ciąży i nie może się przemęczać. Najlepsze, że potem uznał, że to moja wina.
-Co?- libero tracił cierpliwość.
-Dobra chłopaki ja muszę lecieć. Zbyszek może wejść w każdej chwili, a ja chcę zabrać Piotrusia. Powodzenia. Wygrajcie to. Pamiętajcie, że nie mogę się denerwować.
-Nie ma sprawy- uśmiechnął się libero.
-Powodzenia chłopaki- powiedziałam do drużyny i wyszłam.

Jak wam się podoba? A może mam coś zmienić? Komentujcie ;)

1 komentarz: