Pit
nie rozumiał co się dzieje. Zresztą nie dziwię się. Zbyszek robi
mi wyrzuty, że uratowałam syna przed spadnięciem ze schodów. Sama
nie rozumiałam dlaczego on to robi.
-Jak
to co robię? Uratowałam syna. Mógł spaść- zdenerwowałam się.
-O
co ty się rzucasz można wiedzieć?- Piotrek się wtrącił.
Wtedy
do hali wszedł Alek.
-Słuchaj,
możesz wziąć Piotrusia do szatni?- spytał ZB9.
-Jasne-
odpowiedział przyjmujący i wziął mojego syna na ręce.
Gdy
zamknął za sobą drzwi nie wytrzymałam.
-Dasz
już spokój? To źle, że złapałam naszego syna zanim spadł ze
schodów?- wkurzyłam się.
-Nie,
ale w twoim stanie- zaczął.
-Ale
w moim stanie co? Powinnam pozwolić mu spaść? Przeginasz Zbyszek.
Traktujesz mnie jak niepełnosprawną albo chorą, a ja jestem po
prostu w ciąży. To nie jest choroba.
-Nie
powinnaś pozwolić, ale nie mógł go Pit złapać?- zapytał, a ja
myślałam, że się przesłyszałam.
-Jak?
Piotruś do niego biegł, a on dopiero wchodził.
-A
więc to wina Pita- powiedział pewny siebie.
Już
chciałam zareagować, ale środkowy mnie uprzedził.
-Co
jest moją winą?! To, że przyszedłem na mecz, a mały chciał się
ze mną przywitać?! Zbyszek masz paranoje! Nic złego się nie
stało!
-Ale
mogło!- mój mąż też podniósł głos.
-Dość!-
krzyknęłam- Zbyszek mam cię dość! Miałam odpoczywać, a nie
zanudzić się na śmierć. Nie pozwalasz mi nawet ubrać synowi
kurtki. To przesada.
Nie
czekał na odpowiedź tylko weszłam na salę. Nie chciałam go już
słuchać. Nie wiedziałam co dalej będzie z naszył małżeństwem
jeśli nie przestanie się tak zachowywać. Miałam się nie
denerwować, a on mnie denerwuje cały czas.
Zbyszek:
Monika
poszła na salę i nawet mnie nie wysłuchała. Stałem z Pitem.
Patrzył na mnie.
-Ja
cię nie rozumiem- powiedział w końcu.
-Czego
nie rozumiesz?
-Masz
cudowną żonę, wspaniałego syna, niedługo pojawią się kolejne
dzieci. Tworzycie wspaniałą rodzinę, a ty to wszystko psujesz.
-Słucham?
Psuję, bo się o nią martwię?
-Nie.
Psujesz, bo przez ciebie ona się denerwuje, choć miało być
odwrotnie.
Zastanowiłem
się nad tym. Miał rację. Monia cały czas się przeze mnie
denerwuje. Może jestem trochę nadopiekuńczy, ale to dlatego, że
ją kocham i chcę żeby urodziła zdrowe dzieci.
-Widziałeś
w jakim jest stanie- ciągnął środkowy- Pamiętasz jak przed
powrotem do Rzeszowa dzwoniłeś do niej i zażartowała, że się z
tobą rozwiedzie?-ciągnął nie czekając na moją odpowiedź-
Teraz może naprawdę to zrobić, jeśli się nie zmienisz.
Popatrzył
tylko na mnie i udał się do szatni. Jego słowa dawały dużo do
myślenia. Nie poradziłbym sobie, gdyby Minia się ze mną
rozwiodła. Chyba faktycznie powinienem przestać być taki
nadopiekuńczy. Muszę dać jej więcej swobody. Wyszedłem na salę
znaleźć żonę, niestety pomimo dość długiego czasu do
rozpoczęcia meczu ludzie już się schodzili. Nie było szans, żebym
ją wypatrzył. Jeszcze miała na sobie pasiaka i wtapiała się w
tłum. Zauważył mnie Tomasz Swędrowski i podszedł. Przywitaliśmy
się, a potem zadawał jakieś pytania związane z meczem.
Monika:
Zobaczyłam,
że Zbyszek udziela wywiadu. Trochę się zdziwiłam, bo zwykle
odmawia przed meczem jakichkolwiek rozmów. Postanowiłam wykorzystać
sytuację i tak, żeby nie widział przemknęłam się do szatni.
Wszyscy, prócz Zibiego tam siedzieli. Szukałam wzrokiem synka.
Siedział koło Alka i Pita, a przed nim kucał Igła. Uśmiechnęłam
się na ten widok.
-No
widzę, że Piotruś sobie już znalazł służbę- zaśmiałam się.
-Monia-
libero wstał i odwzajemnił uśmiech- Właśnie zdziwiłem się, że
syna nam zostawiacie.
-No
ja też. Ale co zrobić ojciec mi go zabrał. Chodź kochanie-
wzięłam syna za rękę i chciałam wyjść, ale Krzysiek mnie
zatrzymał.
-O
czym ty mówisz?- zapytał.
Upewniłam
się, że nikt nas nie słucha.
-Nie
układa nam się ostatnio. Dziś się pokłóciliśmy przed szatnią.
To już nie są jakieś tam nieszkodliwe sprzeczki to jest poważna
sprawa.
-Ale
co się stało? O co się kłócicie?
Nawet
nie zauważyłam kiedy koło mnie pojawił się Pit.
-Zbyszek
naprawdę przegina- powiedział- Dziś zrobił awanturę o to, że
Monia uratowała syna przed spadnięciem ze schodów.
-Żartujesz?
Dlaczego?
-Bo
jest w ciąży i nie może się przemęczać. Najlepsze, że potem
uznał, że to moja wina.
-Co?-
libero tracił cierpliwość.
-Dobra
chłopaki ja muszę lecieć. Zbyszek może wejść w każdej chwili,
a ja chcę zabrać Piotrusia. Powodzenia. Wygrajcie to. Pamiętajcie,
że nie mogę się denerwować.
-Nie
ma sprawy- uśmiechnął się libero.
-Powodzenia
chłopaki- powiedziałam do drużyny i wyszłam.
Jak wam się podoba? A może mam coś zmienić? Komentujcie ;)
mam nadzieje że Zbyszek sie zmieni! :)
OdpowiedzUsuń