-No
normalnie. Nie będziemy mieli jednego dziecka, tylko dwoje-
uśmiechnęła się.
Byłem
w szoku. Szczęście rozlało mi się po ciele. Nie umiem opisać
tego uczucia. Było niesamowite.
-Kochanie
to cudownie!- przytuliłem Monie i pocałowałem- Ale musiałaś mnie
tak straszyć?
-Przepraszam,
ale nie mogłam się powstrzymać.
-Obrażam
się- udałem obrażonego.
-Na
kobietę w ciąży nie wolno się gniewać- odpowiedziała.
Zaśmiałem
się, przytuliłem ją i pocałowałem.
-Tylko
teraz mamy problem- powiedziała moja żona.
-Jaki?
-Musimy
znaleźć aż czterech chrzestnych.
-Jednym
będzie Dziku- zrobiłem błagalne oczka.
-Z
Natką- dodała- A drugim- zawahała się- Kamil.
-Myślałem,
że weźmiesz Dawida.
-On
teraz będzie miał dużo do roboty w związku ze ślubem, a i tak
Natkę wezmę.
-Drugą
chrzestną Kasia- dodałem- Widzisz problem rozwiązany.
Po
obiedzie poszedłem wykąpać syna. Zapomniałem wziąć mu rzeczy i
wyszedłem z łazienki. Usłyszałem rozmowę Moniki przez telefon.
-Przepraszam,
ale nie dam rady... Nie wiem kiedy... W przyszłym roku może... Bo
nie jestem pewna czy będę mogła... To nie jest rozmowa na
telefon... Zgoda będę.
Bardzo
dziwna rozmowa. Nic z niej nie rozumiałem. Po wykąpaniu Piotrusia
włączyłem mu bajkę, sam poszedłem do kuchni do Moniki.
-Z
kim rozmawiałaś przez telefon?- od razu przeszedłem do rzeczy.
-Słyszałeś?
-Skoro
pytam to słyszałem.
-Nie
chciałam ci mówić, bo nie ma o czym. Pamiętasz jak ostatni raz z
wami grałam?
-Wtedy
co pożyczyłem ci strój?- zapytałem.
-Tak.
Na treningu byli wtedy trenerzy żeńskiej drużyny siatkarskiej z
Rzeszowa. Najprawdopodobniej wejdą do Orlen Ligi i chcieli żebym
zagrała w przyszłym sezonie w ich zespole.
-Dlaczego
mi nie powiedziałaś?- nie rozumiałem.
-Bo
nie ma o czym. Jestem w ciąży, więc nie mogę grać.
-Ale
zaproponowali ci zanim się dowiedziałaś, że jesteś w ciąży.
-Wiem
tyle, że zastanawiałam się co mielibyśmy zrobić z Piotrusiem,
gdyby wypadły nam mecze wyjazdowe w tym samym terminie.
-Kochanie-
przytuliłem ją- Nie ukrywaj czegoś takiego przede mną. Kiedy masz
się spotkać z trenerem?
-Jutro
o 12.
-Pójdę
z tobą. Trening mam o 17.
-A
co z Piotrusiem?
-Pojedzie
z nami- uśmiechnąłem się.
Następnego
dnia pojechaliśmy na spotkanie. Gdy weszliśmy do kawiarni oni już
tam byli. Podeszliśmy, przywitaliśmy się i usiedliśmy.
-Myślałem,
że przyjdzie pani sama.
-Wolałem
towarzyszyć żonie.
-Rozumiem.
To przejdźmy do rzeczy. Dlaczego nie chce pani grać w naszym
zespole? Chodzi o pieniądze?
-Nie.
Pieniądze nie mają tu nic do rzeczy. Ja nie mogę grać, bo jestem
w ciąży.
-Aha
teraz rozumiem, dlaczego powiedziała pani, że w przyszłym roku też
pani nie wie czy będzie mogła.
-No
właśnie.
-Mam
propozycję. Po porodzie mogłaby pani zagrać z drużyną męża, a
my zobaczylibyśmy czy ciąża na panią jakoś wpłynęła. Jeśli
nie to z chęcią podpiszemy kontrakt. Zgadza się pani?
-Tak.
To chyba dobre wyjście- popatrzyła na mnie.
Uśmiechnąłem
się i kiwnąłem głową. Piotruś wiercił mi się na kolanach.
-Tata,
kiedy idziemy?- zapytał.
-Niedługo
synku- powiedziałem.
-No
w takim razie to chyba wszystko. Proszę po porodzie do mnie
zadzwonić.
-Obiecuję,
że zadzwonię Do widzenia.
-Do
widzenia.
Około
14 wróciliśmy do domu. Usiedliśmy we trójkę na kanapie.
-Wiesz
już co każesz zrobić Dzikowi?- zapytała Monia.
-Już
wiem- uśmiechnąłem się pod nosem.
-Co?
Dwie osoby zgadły, że będą bliźniaki. Może czas kończyć bloga, widzę, że robię się przewidywalna. Polubcie proszę moją stronę na facebooku http://www.facebook.com/pages/Jej-odda%C5%82em-serce-swe-Resovia/500694599977165
nieneineineinei! nie kończ !
OdpowiedzUsuń