niedziela, 24 marca 2013

Rozdział LX

-Zbyszek wiesz ona nie może teraz podejść. Kąpie się. Przekaże jej, że dzwoniłeś.
-A co ty u nas robisz?- zapytał.
-Mecz mamy razem obejrzeć- oby nie zadawał więcej pytań.
-Aha, a mogę na chwilę Piotrusia?
Podałem małemu telefon.
-Cześć tata.... Będę... Ale gdzie jest mama?... Wujek Kamil ją wynosił z domu- zrobiło mi się zimno
-Już daję- podał mi telefon.
-Tak?- głos mi drżał.
-Co się siało Monice?!- krzyknął. W tle usłyszałem głosy reszty zespołu, dopytywali się co się stało.
-Ja naprawdę nie wiem. Jak przyszedłem z Kamilem to zwijała się z bólu. Brat pojechał z nią do szpitala, a ja zostałem z Piotrusiem. To było ze trzy godziny temu, a do tej pory nie zadzwonili.
-Co ją bolało?
-Brzuch.
-Boże, dzieci- szepnął.

Zbyszek:

          Strasznie się bałem. Jestem w Jastrzębiu i nic nie mogę zrobić. Jeśli straci dzieci to nigdy sobie tego nie wybaczę. Kumple pytają się mnie co się stało, a ja nie umiem się odezwać. Igła mną potrząsnął.
-Do cholery co się stało?!- krzyknął.
-Monika jest w szpitalu. Boję się, że poroni- powiedziałem tak cicho, że tylko Krzysiek słyszał.
Ignaczak powiedział wszystkim co się stało. Zaczęli się dopytywać o wszystko, ale nie umiałem odpowiedzieć na te pytania. Nic nie wiedziałem. To bolało najbardziej. Ostatnio tak dobrze mi szło, że miałem wyjść w pierwszej szóstce, ale w tej sytuacji nie wiedziałem czy sobie poradzę. Do szatni wszedł trener. Zaczął mówić o meczu, ale niewielu go słuchało.
-Co się z wami dzieje? Wy mnie w ogóle nie słuchacie!
Wszyscy popatrzyli na mnie. Trener też na mnie spojrzał, a potem na Igłę.
-Monika jest w szpitalu i może poronić- Krzysiek odpowiedział na niewypowiedziane pytanie.
-Zbyszek nie grasz. W szóstce wyjdzie Jochen- powiedział i spojrzał na atakującego, a on tylko kiwnął głową.
Mecz nie szedł po naszej myśli. Popełnialiśmy proste błędy, a konsekwencją ich był przegrany mecz 0:3. Ze spuszczonymi głowami schodziliśmy do szatni. Po drodze złapał mnie Michał.
-Możesz mi powiedzieć co się z wami dzieje?- zapytał.
-Przed meczem dzwoniłem do Moniki. Odebrał jej kuzyn i zaczął mi mówić, że ona nie może podejść, bo się kąpie.
-Co to ma do rzeczy?- nie rozumiał.
-Rozmawiałem potem z synem i powiedział mi, że Kamil wynosił Monie na rękach z mieszkania.
-Co?
-Nie wiadomo co jej jest. Boję się, że poroni.
-O Boże- poklepał mnie po ramieniu- Będzie dobrze. Trzeba mieć nadzieję.
-Jasne. Dobra ja idę do drużyny. Pogadamy potem.
Wszedłem do szatni. Wszyscy siedzieli ze spuszczonymi głowami. To była moja wina. Niepotrzebnie mówiłem im o tym co się stało. Do szatni przyszedł trener.
-Nie możecie tak grać. To jest finał tu musicie pokazać 100% swoich umiejętności. Jutro macie wygrać mecz- zakończył i wyszedł.
Podszedł do mnie Igła.
-Wiesz coś?- zapytał.
-Nie.
-To na co czekasz? Dzwoń!
Wziąłem telefon i wykręciłem numer do Dawida. Zajęte. Domowego nikt nie odebrał. Coraz bardziej się denerwowałem. Wiele razy próbowałem się dodzwonić, ale na próżno. Gdy wróciliśmy do hotelu zadzwonił mi telefon. Szybko odebrałem.
-Halo?
-Cześć- to był Dawid.
-Mów co z Monią!
-Zbyszek...- miał niepewny głos- Jestem z Piotrusiem i Kamilem w szpitalu.
Czekałem na ciąg dalszy, ale nie nastąpił. Bałem się, że coś jest nie tak.
-Co z ciążą?!- nie wytrzymałem.


Kolejny rozdział dla was. Komentujcie jak się podoba?

3 komentarze: