wtorek, 26 marca 2013

Rozdział LXI

-Nie za dobrze. Monika musi się oszczędzać, bo inaczej poroni.
Po tych słowach trochę mi ulżyło. Nie poroniła. Jak tylko wrócę do Rzeszowa będę dbał o nią najlepiej jak potrafię.
-Co powiedział lekarz?
-Musi dużo odpoczywać, nie wolno jej się denerwować, ani nic dźwigać. To przez to wylądowała w szpitalu. Nosiła Piotrusia i ciężkie zakupy.
-Co? Przecież wiedziała, że jej nie wolno.
-Tak, ale co miała zrobić? Nic nie kupować?
Do pokoju wszedł Krzysiek. Gdy zobaczył, że rozmawiam przez telefon usiadł naprzeciwko mnie i przysłuchiwał się.
-Mogła poczekać, aż wrócę.
-Co się stało to się nie odstanie. Teraz najważniejsze jest, żeby o siebie dbała. Do twojego powrotu Kamil u niej zostanie.
-Dobry pomysł. Mogę z nią porozmawiać?- spytałem z nadzieję.
-Niestety nie. Będzie musiała spędzić noc w szpitalu, a już jest po godzinach odwiedzin i nie możemy do niej wejść.
-Rozumiem. Dzięki za telefon. Cześć.
-Nie ma sprawy. Cześć.
Rozłączyłem się. Igła cały czas patrzył na mnie wyczekująco. Gdy nic nie mówiłem wkurzył się.
-Powiesz w końcu co z Monią i ciążą?
-Musi do jutra zostać w szpitalu. Na szczęście nie poroniła.
-Uff, ale co się stało?
-Nosiła Piotrusia i ciężkie zakupy, chociaż wiedziała, że jej nie wolno. Teraz musi się oszczędzać, bo inaczej poroni. Nie wolno jej się denerwować, ani dźwigać.

Monika:

      Co ja narobiłam? Nie powinnam była nic nosić. Mam nadzieję, że Zbyszek nie będzie na mnie zły. Przeze mnie mogliśmy stracić dzieci. Leże w sali. Koło mnie nie ma nikogo. Nie umiem zasnąć. Cały czas się boję o ciążę. W końcu udało mi się zasnąć. Rano, gdy się obudziłam siedział obok mnie Kamil.
-Jak się czujesz?- zapytał z troską.
-Dobrze. Dziś mam wyjść?
-Tak. Do powrotu Zbyszka zostaję u ciebie.
Uśmiechnęłam się do niego. Cieszyłam się, że go mam.
-A gdzie Dawid?
-Zajmuje się Piotrusiem.
Po chwili przyszedł lekarz. Dał mi wypis. Przebrałam się i wyszłam z bratem ze szpitala. Gdy weszłam domu przybiegł do mnie synek. Wystawił ręce, chciał żebym go podniosła. Zaczęłam się schylać, ale Kamil zareagował.
-Nie!- krzyknął, podbiegł i wziął Piotrusia na ręce. Popatrzył na mnie- Przepraszam, może trochę za gwałtownie zareagowałem, ale nie wolno ci.
No tak. Nie mogę brać syna na ręce. Będę musiała pamiętać. Kiwnęłam tylko głową. Pojawił się Dawid.
-Cześć- pocałował mnie w policzek.
-Cześć.
-To ja będę leciał. Trzymaj się.
Usiadłam na kanapie. Obok mnie usiadł Kamil z Piotrusiem na kolanach.
-Zbyszek wczoraj dzwonił. Wie o wszystkim i chciał z tobą rozmawiać.
-Jak mecz?
-Przegrali.
Wzięłam głęboki oddech. Wykręciłam numer i udałam się do sypialni. Musiałam z nim porozmawiać sama.

Zbyszek:

Skończył się trening. Siedzę w szatni z chłopakami. Wszystkie oczy są skierowane na mnie. Nagle dzwoni mi telefon. Gdy widzę kto dzwoni odbieram najszybciej jak się da.
-Monia?- wszyscy się ożywili.
-Zbyszek ja przepraszam.
-Nie przepraszaj. Mów jak się czujesz.
-Dobrze. Nie wolno mi się przemęczać ani denerwować, więc macie wygrać ten mecz jasne? Nie pozwólcie mi się denerwować- zastrzegła.
-Nie ma sprawy- uśmiechnąłem się- Powiem chłopakom.
-Jesteś w szatni?- spytała.
-Tak. Trening się właśnie skończył.
-Daj na głośnomówiący- poprosiła.
Posłusznie włączyłem wybraną funkcję.
-Cześć chłopaki- powiedziała.
-Monia jak się czujesz?- od rzazu każdy zaczął pytać.
-Dobrze, ale nie wolno mi się denerwować, więc macie dać w dupę Jastrzębskiemu jasne?
-Jasne- odpowiedzieli wszyscy uśmiechnięci.
-Będę oglądać- dodała.
Pożegnaliśmy się z Monią. Wyszedłem z szatni uśmiechnięty i spokojniejszy.


No to zaległy rozdział wam oddaje. Wieczorem kolejny ;) Komentujcie.

2 komentarze: