wtorek, 26 marca 2013

Rozdział LXII

      Siedzę i rozciągam się przed meczem. W głowie mam tylko jedną myśl „musimy to wygrać do zera”. Dziś znów Jochen wychodzi w pierwszej szóstce. Nie dziwie się trenerowi, że boi się postawić na mnie. Czas na prezentacje. Po niej kumple wychodzą na boisko. Jeszcze patrzą na mnie przed pierwszą piłką. Pokazuje im, że trzymam kciuki i zaczyna się mecz. Chłopaki grają świetnie. Zupełnie jakby dziś wyszła inna drużyna. Pierwszy set jest nasz i to do 15. Drugi kończy się takim samym wynikiem. Teraz trzeba to skończyć. Trener mnie woła.
-Jochena boli kostka. Wchodzisz.
Pospiesznie zdejmuję bluzę. Podchodzę jeszcze do kolegi zapytać się czy wszystko w porządku.
-W jak największym- uśmiecha się i mruga do mnie- Wygraj to dla niej.
-O ty kłamczuchu- szepcze.
Tylko się zaśmiał. Wychodzę uśmiechnięty na boisko. Robię co się da. Atakuje, bronię, blokuję. Tablica pokazuje wynik 8:1. Zadowolony schodzę na przerwę. Po paru wskazówkach trenera Igła krzyczy.
-Kończymy to!
Wychodzimy na parkiet. Po chwili czas na moją zagrywkę. Biję z całej siły. As. Chłopaki się cieszą, a ja jeszcze bardziej. Kolejna zagrywka i kolejny as. Następną przyjęli, ale niedokładnie. Blok Pita. Set skończył się wynikiem 25:9. Koło nas pojawia się kamera. Wykorzystuję okazję i krzyczę do niej.
-Monia, kochanie to dla ciebie! Kocham cię i Piotrusia!
Zawiedzeni kibice zaczynają opuszczać halę. Pozostał wybór MVP. Został nim Alek. Gratuluję koledze. Rozciągamy się na parkiecie. Koło mnie siada Michał.
-Patrząc na waszą dzisiejszą grę wnioskuję, że Monice i dziecku nic nie zagraża?- spytał.
-Nie do końca. Nie może się przemęczać, ani denerwować. W przeciwnym razie może poronić. Dlatego się zmobilizowaliśmy na ten mecz. Dzwoniła i kazała go wygrać, bo inaczej się zdenerwuje.
-Aha. Nie zła mobilizacja. Graliście fantastycznie.
-Dzięki. Powiesz mi jaką tajemnicę ukrywacie z Monią?- wykorzystałem sytuacje.
-Powiem- westchnął- ale nie tu. Kiedy wracacie do Rzeszowa?
-Jutro z samego rana.
-To przyjdź dziś do mnie.
-Ok.
Dzik poszedł do swojej drużyny.

Monika:

          Mecz był piękny. Postarali się. Zbyszek świetnie zagrał w trzecim secie. Kamera ich pokazała.
-Monia, kochanie to dla ciebie! Kocham cię i Piotrusia!- krzyczał mój mąż.
Uśmiechnęłam się. Kamil objął mnie ramieniem.
-Postarali się- powiedział mój brat.
-Tak. Teraz dwa mecze w Rzeszowie. Muszą wygrać.
-Ej nie denerwuj się.
-Nie denerwuje. Tylko mówię jak ma być.
Nagle zadzwonił mi telefon. Na wyświetlaczu było zdjęcie Zbyszka.
-Cześć kochanie- powiedziałam- Gratuluję.
-Cześć to dla ciebie- wyczułam, że się uśmiecha.
-Dziękuję. Wariat jesteś wiesz?
-Ja? Czemu?- zdziwił się.
-Ten twój występ przed kamerą...
-Powiedziałem tylko prawdę- zaśmiał się.
-O której wracacie?
-Z samego rana. Już jutro będę mógł się tobą zająć. Będziesz leżeć, a ja będę ci wszystko przynosić, będę robić zakupy, obiad, śniadanie do łóżka- usłyszałam w tle śmiech chłopaków.
-Nie przesadzaj. Nie jestem chora, jestem w ciąży.
-Zagrożonej- dodał.
-Nie przesadzaj. Będę dbać o siebie i urodzę zdrowe dzieci.
-Już ja tego dopilnuję.
O matko, jeśli on naprawdę będzie taki nadopiekuńczy to się z nim rozwiodę- zaśmiałam się w myślach.
-Nawet o tym nie myśl. Nie dam ci rozwodu- zastrzegł.
Boże ja to powiedziałam głośno? W tle usłyszałam głos Igły: Ona chce się z tobą rozwieźć?
-Powiedz Krzyśkowi, żeby się nie martwił. To był tylko żart.
-No ja myślę. Kochanie muszę kończyć.
-Ok, a pogratuluj ode mnie Alkowi MVP. Całuję cię pa.
-Przekaże. Pa kocham cię.

I drugi rozdział na dziś. Jak się podoba?

3 komentarze: