sobota, 30 marca 2013

Rozdział LXVI

-Madzia- podeszłam do niej- Co się stało?
-To bez sensu- powiedziała- My nie będziemy razem. To się nie uda.
-Ale czemu? Myślałam, że wszystko idzie dobrze.
-Bo szło. Dopóki nie przyszło do tego, że mieszkamy daleko od siebie. On chce, żebym się do Jastrzębia przeprowadziła.
-To chyba dobrze. Chce mieć cię blisko siebie.
-Ale to dla mnie za szybko. Najpierw muszę skończyć studia. Zresztą wiesz, że po studiach chciałam wracać do Rzeszowa. To jest moje miasto, a nie Jastrzębie.
-Miłość wymaga wyrzeczeń.
-Powiedz opuściłabyś Rzeszów, żeby być ze Zbyszkiem?
-Tak. Bez zastanowienia.
-Teraz. A wcześniej?- spytała- Kiedy dopiero zaczęliście być razem?
Spuściłam głowę. Magda znając odpowiedź pokiwała głową.
-Ale Magda. Ja to inna historia. Zaczęłam być ze Zbyszkiem zaraz po tym jak Michał mnie zdradził. Nie umiałabym wtedy się tak zaangażować. Bałabym się.
-Wiem, wiem. Dobra pomyślę. Ale nic nie obiecuję, bo ja naprawdę chcę mieszkać w Rzeszowie.
Przytuliłam ją.
-Spokojnie. Wszystko się ułoży.
-Jakoś na pewno. Dobra koniec o mnie. Jak się czujesz?
-Dobrze.
Syn pociągnął mnie za nogawkę. Pogłaskałam go po głowie.
-Ja muszę już lecieć. Trzymajcie się.
-Jasne. Pa- przytuliłam ją
Za chwilę koło mnie pojawił się Michał. Jego mina była koszmarna. Podszedł do mnie i bez słowa przytulił.
-Wujek- Piotruś wyciągnął ręce. Dzik wziął go na ręce.
-Michał. Wszystko się ułoży.
-Ja już sam nie wiem.
-Słuchaj. Postaraj się ją zrozumieć. Ona niedługo kończy studia. Rzeszów to jej rodzinne miasto. Chce tu wrócić.
-A ja chcę być blisko niej. Związki na odległość rzadko się udają, a ja chcę żeby nam się udało.
-Uda się. Tylko to nie stanie się z dnia na dzień. Musisz dać jej czas.
-Jasne.
Wtedy pojawił się Zbyszek. Pocałował mnie i poszedł do szatni. Michał odstawił Piotrusia na ziemię i udał się z drużyną do autokaru. Poczekałam chwilę i wraz z mężem udałam się do domu. Miałam wrażenie, że ZB9 coś zrozumiał. Przestał na każdym kroku mnie upominać, nie kazał cały czas leżeć. Cieszyłam się, że w końcu coś zrozumiał. Zasnęłam wtulona w niego. Rano obudził mnie zapach jajecznicy. Poszłam do kuchni. Zastałam tam męża z synem.
-A co tu tak pachnie?
-Śniadanie- powiedział Zbyszek i pocałował mnie.
Usiadłam, a on podsunął mi talerz.
-Smacznego- pocałował mnie w policzek- To my się zbieramy.
-Ale gdzie?- nic mi nie powiedział.
-Na trening.
-A o której będziecie?
-Tak za dwie godziny.
-Ok.
Wyszli, a ja zaczęłam się zastanawiać czym nie zrobił tego specjalnie. To byłby najprostszy sposób, żebym nie zajmowała się synem i nie musiał by mi zwracać uwagi. A może jestem przewrażliwiona. Muszę przestać go podejrzewać. Pozmywałam po śniadaniu i wzięłam się za sprzątanie. Po około dwóch godzinach mieszkanie było czyste. Usiadłam na kanapie i w tym samym momencie wrócił mój mąż.
-No ty sobie chyba żartujesz- usłyszałam na wstępie.
-Zbyszek o co ci chodzi?
-Ja zabieram Piotrusia, żebyś odpoczęła, a ty całe mieszkanie sprzątasz?
Westchnęłam. Miałam rację. Specjalnie zabrał ze sobą syna. Chyba dopiero teraz dotarło do niego to co powiedział.
-Monia- zaczął słodko.
-Nie- powiedziałam, wstałam i zamknęłam się w sypialni.
-Kochanie. Przepraszam.
-Nie Zbyszek. Miałeś przestać traktować mnie jak małe dziecko. Mogę zająć się synem.
Wyszłam z pokoju i popatrzyłam mu w oczy.
-Ostatni raz ci zaufam rozumiesz? Masz przestać się tak zachowywać.
-Obiecuję, że przestanę.
-No ja mam nadzieję.
Ujął moją twarz w dłonie i pocałował. 

Pragnę was poinformować, że na święta robię przerwę. Następny rozdział pojawi się we wtorek lub środę, zależy jak wolicie. Zachęcam też do głosowania na pracę w konkursie na facebooku  https://www.facebook.com/photo.php?fbid=478808138851694&set=a.478426648889843.1073741825.169676733098171&type=1&theater Proszę polubcie to zdjęcie ;) Pragnę także życzyć wam wesołych świąt wielkanocnych i smacznego jajka :)

piątek, 29 marca 2013

Rozdział LXV

         Rozglądnęłam się czy nie ma Zbyszka. Nadal stał i udzielał wywiadu. Boże ja chyba bym zwariowała, ale w sumie dobrze się złożyło. Nagle pojawił się syn Igły.
-Piotrek chodź! Wyjdziemy na boisko razem z drużyną!- Sebastian zrobił dużo krzyku.
Oczywiście ZB9 nas zauważył. Westchnęłam tylko. Syn patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Wiedziałam, że chce iść.
-No idź. Seba pilnuj go -zastrzegłam.
-Jasne ciociu- zaśmiał się i poszli do szatni.
Mąż podszedł do mnie, wziął za rękę i poszliśmy w ustronne miejsce. Popatrzył mi w oczy.
-Przepraszam. Nie powinienem był się czepiać. Zachowałem się jak idiota.
-I to jaki. Zbyszek ja wiem, że jestem w ciąży i nie mogę się przemęczać. Naprawdę nie trzeba mi tego przypominać, a ty traktujesz mnie jak małe dziecko. Uwierz znam swoje ograniczenia w końcu skończyłam tą medycynę.
-Wiem. Przepraszam. Nie gniewaj się. Po prostu boję się o was i nie chcę, żebyś znów trafiła do szpitala. Wybaczysz mi?- zrobił błagalne oczka.
Spojrzałam w jego zielone tęczówki. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
-Ale nigdy więcej takich numerów.
-Obiecuję.
Jeszcze raz go pocałowałam. Potem musiał wracać do szatni, żeby się przebrać, a ja zajęłam swoje miejsce. Po chwili na boisko wybiegli zawodnicy Jastrzębskiego Węgla, zaraz za nimi Resoviacy. Piotruś wraz z Sebastianem wybiegli pierwsi, a zaraz za nimi zawodnicy. Synek podszedł do mnie, a ja posadziłam go sobie na kolanach. Zbyszek popatrzył w naszą stronę. Wiedziałam, że to mu się nie podobało, ale robił dobrą minę do złej gry i uśmiechnął się. W pierwszej szóstce wyszedł Jochen. Grali świetnie. Wygrali 3:0 do 20, 21 i 17. MVP został nasz niemiecki atakujący. Nagle mój mąż wziął mikrofon.
-Proszę jeszcze nie opuszczać hali. Mamy dla państwa niespodziankę.
Koło mnie pojawiła się Magda.
-Cześć.
-Cześć. Jak ci się mecz podobał?
-Bardzo, ale co się dzieje?
-Zaraz zobaczysz- uśmiechnęłam się.
Na środek sali wyszedł Dziku. Kumple z Jastrzębia nie zauważyli chyba, że zniknął, bo widać było z ich min, że nie wiedzieli skąd się tam wziął i kiedy zdążył się przebrać w garnitur. Z głośników poleciała piosenka, a Michał trochę zażenowany zaczął śpiewać i tańczyć. Kibice byli zachwyceni. Śmiali się i śpiewali wraz z nim. Gdy skończył popatrzył na Zbyszka wzrokiem mordercy. Wyczytałam z jego ust jak mówił „jeszcze mi za to zapłacisz”.
-Nie no ten to umie zrobić show- zaśmiała się Magda.
-Wiesz już co czujesz do tego wariata?- spytałam.
-Chyba tak- czekałam na ciąg dalszy, ale nie nastąpił.
-No i?
-Chyba, ale zaznaczam chyba go kocham.
-Tak- uściskałam ją.
-Mama- Piotruś złapał mnie za rękaw- mogę do taty?
-Jasne, leć.
Synek poszedł do Zbyszka, a ja wróciłam do rozmowy z przyjaciółką.
-To co powiesz mu?
-Nie wiem. A jeśli on mnie nie kocha?
-Kocha- zaśmiałam się- Gadałam z nim.
-Monia, ale po co?
-Bo chcę, żebyś była szczęśliwa. Leć do niego.
-Ale chodź ze mną.
-Ok, ale tylko na chwilę. Potem zostawię was samych.
-No dobra.
Podeszłyśmy pod szatnię. Kubiak szybko się tam znalazł. Widać nie chciał dłużej paradować po boisku w garniturze. Gdy nas zobaczył uśmiechnął się. Podszedł, przytulił mnie i pocałował w policzek. Potem spojrzał na Magdę. Nie wiedział czego się po niej spodziewać. Ta jednak nas zaskoczyła, bo podeszła i pocałowała go. Podobał mi się przebieg zdarzeń, więc ulotniłam się. Zbyszek rozciągał się, a obok niego siedział Piotruś z Sebą. Uśmiechnięta podeszłam do band. Synek mnie zobaczył, podbiegł i przytulił się do moich nóg. Zaraz za nim przyszedł mój mąż, ale zaczęły go oblegać tłumy fanów. Pokazałam mu tylko, że poczekam przy szatni i udałam się tam z synem. Zastałam tam zapłakaną Magdę.

Ten rozdział nie za bardzo mi się podoba. Komentujcie, jakie są wasze wrażenia?

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział LXIV

       Pit nie rozumiał co się dzieje. Zresztą nie dziwię się. Zbyszek robi mi wyrzuty, że uratowałam syna przed spadnięciem ze schodów. Sama nie rozumiałam dlaczego on to robi.
-Jak to co robię? Uratowałam syna. Mógł spaść- zdenerwowałam się.
-O co ty się rzucasz można wiedzieć?- Piotrek się wtrącił.
Wtedy do hali wszedł Alek.
-Słuchaj, możesz wziąć Piotrusia do szatni?- spytał ZB9.
-Jasne- odpowiedział przyjmujący i wziął mojego syna na ręce.
Gdy zamknął za sobą drzwi nie wytrzymałam.
-Dasz już spokój? To źle, że złapałam naszego syna zanim spadł ze schodów?- wkurzyłam się.
-Nie, ale w twoim stanie- zaczął.
-Ale w moim stanie co? Powinnam pozwolić mu spaść? Przeginasz Zbyszek. Traktujesz mnie jak niepełnosprawną albo chorą, a ja jestem po prostu w ciąży. To nie jest choroba.
-Nie powinnaś pozwolić, ale nie mógł go Pit złapać?- zapytał, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
-Jak? Piotruś do niego biegł, a on dopiero wchodził.
-A więc to wina Pita- powiedział pewny siebie.
Już chciałam zareagować, ale środkowy mnie uprzedził.
-Co jest moją winą?! To, że przyszedłem na mecz, a mały chciał się ze mną przywitać?! Zbyszek masz paranoje! Nic złego się nie stało!
-Ale mogło!- mój mąż też podniósł głos.
-Dość!- krzyknęłam- Zbyszek mam cię dość! Miałam odpoczywać, a nie zanudzić się na śmierć. Nie pozwalasz mi nawet ubrać synowi kurtki. To przesada.
Nie czekał na odpowiedź tylko weszłam na salę. Nie chciałam go już słuchać. Nie wiedziałam co dalej będzie z naszył małżeństwem jeśli nie przestanie się tak zachowywać. Miałam się nie denerwować, a on mnie denerwuje cały czas.

Zbyszek:

        Monika poszła na salę i nawet mnie nie wysłuchała. Stałem z Pitem. Patrzył na mnie.
-Ja cię nie rozumiem- powiedział w końcu.
-Czego nie rozumiesz?
-Masz cudowną żonę, wspaniałego syna, niedługo pojawią się kolejne dzieci. Tworzycie wspaniałą rodzinę, a ty to wszystko psujesz.
-Słucham? Psuję, bo się o nią martwię?
-Nie. Psujesz, bo przez ciebie ona się denerwuje, choć miało być odwrotnie.
Zastanowiłem się nad tym. Miał rację. Monia cały czas się przeze mnie denerwuje. Może jestem trochę nadopiekuńczy, ale to dlatego, że ją kocham i chcę żeby urodziła zdrowe dzieci.
-Widziałeś w jakim jest stanie- ciągnął środkowy- Pamiętasz jak przed powrotem do Rzeszowa dzwoniłeś do niej i zażartowała, że się z tobą rozwiedzie?-ciągnął nie czekając na moją odpowiedź- Teraz może naprawdę to zrobić, jeśli się nie zmienisz.
Popatrzył tylko na mnie i udał się do szatni. Jego słowa dawały dużo do myślenia. Nie poradziłbym sobie, gdyby Minia się ze mną rozwiodła. Chyba faktycznie powinienem przestać być taki nadopiekuńczy. Muszę dać jej więcej swobody. Wyszedłem na salę znaleźć żonę, niestety pomimo dość długiego czasu do rozpoczęcia meczu ludzie już się schodzili. Nie było szans, żebym ją wypatrzył. Jeszcze miała na sobie pasiaka i wtapiała się w tłum. Zauważył mnie Tomasz Swędrowski i podszedł. Przywitaliśmy się, a potem zadawał jakieś pytania związane z meczem.

Monika:

         Zobaczyłam, że Zbyszek udziela wywiadu. Trochę się zdziwiłam, bo zwykle odmawia przed meczem jakichkolwiek rozmów. Postanowiłam wykorzystać sytuację i tak, żeby nie widział przemknęłam się do szatni. Wszyscy, prócz Zibiego tam siedzieli. Szukałam wzrokiem synka. Siedział koło Alka i Pita, a przed nim kucał Igła. Uśmiechnęłam się na ten widok.
-No widzę, że Piotruś sobie już znalazł służbę- zaśmiałam się.
-Monia- libero wstał i odwzajemnił uśmiech- Właśnie zdziwiłem się, że syna nam zostawiacie.
-No ja też. Ale co zrobić ojciec mi go zabrał. Chodź kochanie- wzięłam syna za rękę i chciałam wyjść, ale Krzysiek mnie zatrzymał.
-O czym ty mówisz?- zapytał.
Upewniłam się, że nikt nas nie słucha.
-Nie układa nam się ostatnio. Dziś się pokłóciliśmy przed szatnią. To już nie są jakieś tam nieszkodliwe sprzeczki to jest poważna sprawa.
-Ale co się stało? O co się kłócicie?
Nawet nie zauważyłam kiedy koło mnie pojawił się Pit.
-Zbyszek naprawdę przegina- powiedział- Dziś zrobił awanturę o to, że Monia uratowała syna przed spadnięciem ze schodów.
-Żartujesz? Dlaczego?
-Bo jest w ciąży i nie może się przemęczać. Najlepsze, że potem uznał, że to moja wina.
-Co?- libero tracił cierpliwość.
-Dobra chłopaki ja muszę lecieć. Zbyszek może wejść w każdej chwili, a ja chcę zabrać Piotrusia. Powodzenia. Wygrajcie to. Pamiętajcie, że nie mogę się denerwować.
-Nie ma sprawy- uśmiechnął się libero.
-Powodzenia chłopaki- powiedziałam do drużyny i wyszłam.

Jak wam się podoba? A może mam coś zmienić? Komentujcie ;)

środa, 27 marca 2013

Rozdział LXIII

        Skończyłem rozmawiać z Monią i wychodzę z pokoju. Na korytarzu spotykam Alka.
-Masz gratulacje od Moniki za zdobycie MVP- powiedziałem.
-A dziękować- zaśmiał się- Sam jej podziękuję już w Rzeszowie.
-Ok.
-A ty gdzie?- spytał, gdy zobaczył, że zmierzam w kierunku wyjścia- Trzeba się spakować.
-Już się spakowałem. Idę do Michała.
-A spoko.
Wyszedłem z hotelu i udałem się do przyjaciela. Po 15 minutach byłem na miejscu. Zadzwoniłem.
-Cześć, wchodź- powiedział Dzik.
Rozebrałem się i usiedliśmy w salonie.
-Jak się czuje twoja żona?- spytał.
-Dobrze. Cieszy się, że wygraliśmy. Nie po to tu przyszedłem, żebyśmy rozmawiali o samopoczuciu Moniki. Co ukrywacie?
-Widzisz na waszym weselu poznałem Magdę- wziął głęboki oddech- Dużo rozmawialiśmy, dobrze się rozumieliśmy. Alkohol zadziałał i spędziliśmy ze sobą noc.
-Ale czemu powiedziałeś o tym Monice, a mi nie chciałeś?- nie rozumiałem.
-Nic jej nie mówiłem. Magda u niej była, a ona dzwoniła do mnie porozmawiać o tym. Nie chciała ci mówić, bo uważała, że to ja powinienem zdecydować kiedy ci powiedzieć
-Aha. A ty czujesz coś do niej?
-Zakochałem się w Madzi. Tylko, że ona nie wie czy mnie kocha. Dlatego cieszę się, że jedziemy do Rzeszowa na mecze. Będę mógł z nią pogadać.
-A propo twojego przyjazdu do Rzeszowa- zacząłem- Weź ze sobą garnitur i czarne okulary.
-Ale po co?- zdziwił się.
-Zobaczysz.
-No dobra. Chociaż nie rozumiem po co to wezmę.
Obgadaliśmy sprawę Magdy. Stwierdziliśmy, że musi jej powiedzieć co do niej czuje. Musiałem jeszcze jedną rzecz sprawdzić. Wziąłem laptopa Dzika i szperałem w necie. Oby się udało. Puściłem Gangnam Style. Misiek się śmiał na początku, a potem zaczął śpiewać i tańczyć. Udało się. Wiem, że potrafi. Pożegnaliśmy się i wróciłem do hotelu. Następnego dnia z samego rana ruszyliśmy w drogę do Rzeszowa.
-Zbyszek grasz z nami?- zapytał Igła. Grali w karty.
-Nie dzięki.
Może do niej zadzwonię? Nie, pewnie jeszcze śpi. Spokojnie, pomyślałem, Kamil z nią jest. Gdy dojechaliśmy do Rzeszowa. Jak najszybciej się dało znalazłem się w domu. Otworzył mi szwagier.
-Cześć -powiedział.
-Cześć- odpowiedziałem- Gdzie Monika?
-Leży w sypialni.
Nagle z pokoju wybiegł Piotruś.
-Tata!- krzyczał.
-Cześć synek- uśmiechnięty wziąłem go na ręce.
-To ja się będę zbierał. Rzeczy mam spakowane, pożegnam się tylko z Monią i spadam.
-Kamil, dziękuję, że się nią zająłeś.
-Nie ma sprawy. To moja siostra.
Gdy szwagier wyszedł wszedłem do sypialni. Monia usiadła na łóżku.
-Idź się pobawić. Zaraz do ciebie przyjdę- powiedziałem do Piotrusia.
Posłusznie wyszedł, a ja podszedłem do żony. Pocałowałem ją i przytuliłem.
-Jak się czujesz?
-Dobrze.
-Nawet nie wiesz jak się o was bałem. Teraz będziesz tylko odpoczywać, a ja się wszystkim zajmę. Będę sprzątał, gotował, robił zakupy, zajmował się Piotrusiem
-Ej przystopuj trochę. Nie dam rady cały czas leżeć i wiesz o tym.
-No to teraz będziesz musiała. Przynajmniej do porodu.

Monika:

        Nie wierzyłam w to co mówił. Myślałam, że tylko żartuje, albo wytrzyma kilka dni i wszystko wróci do normy. Myliłam się jednak. Minął tydzień, a Zbyszek wciąż zajmował się domem, synem i robił wszystko za mnie. Dobrze, że dzisiaj jest mecz z Jastrzębiem to myślałam może uda mi się coś zrobić. Jednak nie doceniłam męża.
-Jedziemy- powiedział.
-Co?- nie rozumiałam.- Ale gdzie, przecież dziś mecz.
-No właśnie na halę.
-Ale ja z Piotrusiem nie musimy tam być tak wcześnie. Dojedziemy potem.
-Nie ma mowy. Jeszcze byś go podniosła. Jedziecie ze mną.
Mimo że nie chciałam ubrałam się. Chciałam ubrać synka, ale oczywiście ZB9 mi zabronił i sam to zrobił. Poczułam coś czego nie czułam wcześniej. Złość. Denerwował mnie. Traktował mnie jak niepełnosprawną lub chorą, a ja przecież jestem tylko w ciąży. Gdy dojechaliśmy na halę kilku siatkarzy już było. Usiadłam na schodach z Piotrusiem. Nawet nie próbowałam wziąć go na kolana, bo ostatnio miałam wrażenie, że Zbyszek ma jakiś czujnik, który uruchamia się zawsze gdy robię coś poza odpoczywaniem. Na halę wszedł Pit. Na początku nawet go nie zauważyłam.
-Wujek!- krzyknął synek.
Wstał i chciał jak najszybciej znaleźć się przy chrzestnym. Przez ten pośpiech potknął się o schodek. Udało mi się go złapać. Oczywiście wtedy pojawił się mój mąż.
-Co ty robisz?!- krzyknął.


Kolejny rozdział dla was. Zachęcam do czytania mojego drugiego bloga, dodałam dziś nowy rozdział. Ostatnio był komentarz, że nudny rozdział dodałam. Szanuję krytykę i postaram się, żeby coś się działo. Jak się ten podoba?

wtorek, 26 marca 2013

Rozdział LXII

      Siedzę i rozciągam się przed meczem. W głowie mam tylko jedną myśl „musimy to wygrać do zera”. Dziś znów Jochen wychodzi w pierwszej szóstce. Nie dziwie się trenerowi, że boi się postawić na mnie. Czas na prezentacje. Po niej kumple wychodzą na boisko. Jeszcze patrzą na mnie przed pierwszą piłką. Pokazuje im, że trzymam kciuki i zaczyna się mecz. Chłopaki grają świetnie. Zupełnie jakby dziś wyszła inna drużyna. Pierwszy set jest nasz i to do 15. Drugi kończy się takim samym wynikiem. Teraz trzeba to skończyć. Trener mnie woła.
-Jochena boli kostka. Wchodzisz.
Pospiesznie zdejmuję bluzę. Podchodzę jeszcze do kolegi zapytać się czy wszystko w porządku.
-W jak największym- uśmiecha się i mruga do mnie- Wygraj to dla niej.
-O ty kłamczuchu- szepcze.
Tylko się zaśmiał. Wychodzę uśmiechnięty na boisko. Robię co się da. Atakuje, bronię, blokuję. Tablica pokazuje wynik 8:1. Zadowolony schodzę na przerwę. Po paru wskazówkach trenera Igła krzyczy.
-Kończymy to!
Wychodzimy na parkiet. Po chwili czas na moją zagrywkę. Biję z całej siły. As. Chłopaki się cieszą, a ja jeszcze bardziej. Kolejna zagrywka i kolejny as. Następną przyjęli, ale niedokładnie. Blok Pita. Set skończył się wynikiem 25:9. Koło nas pojawia się kamera. Wykorzystuję okazję i krzyczę do niej.
-Monia, kochanie to dla ciebie! Kocham cię i Piotrusia!
Zawiedzeni kibice zaczynają opuszczać halę. Pozostał wybór MVP. Został nim Alek. Gratuluję koledze. Rozciągamy się na parkiecie. Koło mnie siada Michał.
-Patrząc na waszą dzisiejszą grę wnioskuję, że Monice i dziecku nic nie zagraża?- spytał.
-Nie do końca. Nie może się przemęczać, ani denerwować. W przeciwnym razie może poronić. Dlatego się zmobilizowaliśmy na ten mecz. Dzwoniła i kazała go wygrać, bo inaczej się zdenerwuje.
-Aha. Nie zła mobilizacja. Graliście fantastycznie.
-Dzięki. Powiesz mi jaką tajemnicę ukrywacie z Monią?- wykorzystałem sytuacje.
-Powiem- westchnął- ale nie tu. Kiedy wracacie do Rzeszowa?
-Jutro z samego rana.
-To przyjdź dziś do mnie.
-Ok.
Dzik poszedł do swojej drużyny.

Monika:

          Mecz był piękny. Postarali się. Zbyszek świetnie zagrał w trzecim secie. Kamera ich pokazała.
-Monia, kochanie to dla ciebie! Kocham cię i Piotrusia!- krzyczał mój mąż.
Uśmiechnęłam się. Kamil objął mnie ramieniem.
-Postarali się- powiedział mój brat.
-Tak. Teraz dwa mecze w Rzeszowie. Muszą wygrać.
-Ej nie denerwuj się.
-Nie denerwuje. Tylko mówię jak ma być.
Nagle zadzwonił mi telefon. Na wyświetlaczu było zdjęcie Zbyszka.
-Cześć kochanie- powiedziałam- Gratuluję.
-Cześć to dla ciebie- wyczułam, że się uśmiecha.
-Dziękuję. Wariat jesteś wiesz?
-Ja? Czemu?- zdziwił się.
-Ten twój występ przed kamerą...
-Powiedziałem tylko prawdę- zaśmiał się.
-O której wracacie?
-Z samego rana. Już jutro będę mógł się tobą zająć. Będziesz leżeć, a ja będę ci wszystko przynosić, będę robić zakupy, obiad, śniadanie do łóżka- usłyszałam w tle śmiech chłopaków.
-Nie przesadzaj. Nie jestem chora, jestem w ciąży.
-Zagrożonej- dodał.
-Nie przesadzaj. Będę dbać o siebie i urodzę zdrowe dzieci.
-Już ja tego dopilnuję.
O matko, jeśli on naprawdę będzie taki nadopiekuńczy to się z nim rozwiodę- zaśmiałam się w myślach.
-Nawet o tym nie myśl. Nie dam ci rozwodu- zastrzegł.
Boże ja to powiedziałam głośno? W tle usłyszałam głos Igły: Ona chce się z tobą rozwieźć?
-Powiedz Krzyśkowi, żeby się nie martwił. To był tylko żart.
-No ja myślę. Kochanie muszę kończyć.
-Ok, a pogratuluj ode mnie Alkowi MVP. Całuję cię pa.
-Przekaże. Pa kocham cię.

I drugi rozdział na dziś. Jak się podoba?

Rozdział LXI

-Nie za dobrze. Monika musi się oszczędzać, bo inaczej poroni.
Po tych słowach trochę mi ulżyło. Nie poroniła. Jak tylko wrócę do Rzeszowa będę dbał o nią najlepiej jak potrafię.
-Co powiedział lekarz?
-Musi dużo odpoczywać, nie wolno jej się denerwować, ani nic dźwigać. To przez to wylądowała w szpitalu. Nosiła Piotrusia i ciężkie zakupy.
-Co? Przecież wiedziała, że jej nie wolno.
-Tak, ale co miała zrobić? Nic nie kupować?
Do pokoju wszedł Krzysiek. Gdy zobaczył, że rozmawiam przez telefon usiadł naprzeciwko mnie i przysłuchiwał się.
-Mogła poczekać, aż wrócę.
-Co się stało to się nie odstanie. Teraz najważniejsze jest, żeby o siebie dbała. Do twojego powrotu Kamil u niej zostanie.
-Dobry pomysł. Mogę z nią porozmawiać?- spytałem z nadzieję.
-Niestety nie. Będzie musiała spędzić noc w szpitalu, a już jest po godzinach odwiedzin i nie możemy do niej wejść.
-Rozumiem. Dzięki za telefon. Cześć.
-Nie ma sprawy. Cześć.
Rozłączyłem się. Igła cały czas patrzył na mnie wyczekująco. Gdy nic nie mówiłem wkurzył się.
-Powiesz w końcu co z Monią i ciążą?
-Musi do jutra zostać w szpitalu. Na szczęście nie poroniła.
-Uff, ale co się stało?
-Nosiła Piotrusia i ciężkie zakupy, chociaż wiedziała, że jej nie wolno. Teraz musi się oszczędzać, bo inaczej poroni. Nie wolno jej się denerwować, ani dźwigać.

Monika:

      Co ja narobiłam? Nie powinnam była nic nosić. Mam nadzieję, że Zbyszek nie będzie na mnie zły. Przeze mnie mogliśmy stracić dzieci. Leże w sali. Koło mnie nie ma nikogo. Nie umiem zasnąć. Cały czas się boję o ciążę. W końcu udało mi się zasnąć. Rano, gdy się obudziłam siedział obok mnie Kamil.
-Jak się czujesz?- zapytał z troską.
-Dobrze. Dziś mam wyjść?
-Tak. Do powrotu Zbyszka zostaję u ciebie.
Uśmiechnęłam się do niego. Cieszyłam się, że go mam.
-A gdzie Dawid?
-Zajmuje się Piotrusiem.
Po chwili przyszedł lekarz. Dał mi wypis. Przebrałam się i wyszłam z bratem ze szpitala. Gdy weszłam domu przybiegł do mnie synek. Wystawił ręce, chciał żebym go podniosła. Zaczęłam się schylać, ale Kamil zareagował.
-Nie!- krzyknął, podbiegł i wziął Piotrusia na ręce. Popatrzył na mnie- Przepraszam, może trochę za gwałtownie zareagowałem, ale nie wolno ci.
No tak. Nie mogę brać syna na ręce. Będę musiała pamiętać. Kiwnęłam tylko głową. Pojawił się Dawid.
-Cześć- pocałował mnie w policzek.
-Cześć.
-To ja będę leciał. Trzymaj się.
Usiadłam na kanapie. Obok mnie usiadł Kamil z Piotrusiem na kolanach.
-Zbyszek wczoraj dzwonił. Wie o wszystkim i chciał z tobą rozmawiać.
-Jak mecz?
-Przegrali.
Wzięłam głęboki oddech. Wykręciłam numer i udałam się do sypialni. Musiałam z nim porozmawiać sama.

Zbyszek:

Skończył się trening. Siedzę w szatni z chłopakami. Wszystkie oczy są skierowane na mnie. Nagle dzwoni mi telefon. Gdy widzę kto dzwoni odbieram najszybciej jak się da.
-Monia?- wszyscy się ożywili.
-Zbyszek ja przepraszam.
-Nie przepraszaj. Mów jak się czujesz.
-Dobrze. Nie wolno mi się przemęczać ani denerwować, więc macie wygrać ten mecz jasne? Nie pozwólcie mi się denerwować- zastrzegła.
-Nie ma sprawy- uśmiechnąłem się- Powiem chłopakom.
-Jesteś w szatni?- spytała.
-Tak. Trening się właśnie skończył.
-Daj na głośnomówiący- poprosiła.
Posłusznie włączyłem wybraną funkcję.
-Cześć chłopaki- powiedziała.
-Monia jak się czujesz?- od rzazu każdy zaczął pytać.
-Dobrze, ale nie wolno mi się denerwować, więc macie dać w dupę Jastrzębskiemu jasne?
-Jasne- odpowiedzieli wszyscy uśmiechnięci.
-Będę oglądać- dodała.
Pożegnaliśmy się z Monią. Wyszedłem z szatni uśmiechnięty i spokojniejszy.


No to zaległy rozdział wam oddaje. Wieczorem kolejny ;) Komentujcie.

poniedziałek, 25 marca 2013

Przeprosiny

        Przepraszam was bardzo, ale dziś nie dodam rozdziału. Jestem tak wykończona po meczu, że nie mam na nic siły. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Jeśli chcecie w zamian mogę jutro dodać dwa lub na drugim blogu dodać. Co wolicie?

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział LX

-Zbyszek wiesz ona nie może teraz podejść. Kąpie się. Przekaże jej, że dzwoniłeś.
-A co ty u nas robisz?- zapytał.
-Mecz mamy razem obejrzeć- oby nie zadawał więcej pytań.
-Aha, a mogę na chwilę Piotrusia?
Podałem małemu telefon.
-Cześć tata.... Będę... Ale gdzie jest mama?... Wujek Kamil ją wynosił z domu- zrobiło mi się zimno
-Już daję- podał mi telefon.
-Tak?- głos mi drżał.
-Co się siało Monice?!- krzyknął. W tle usłyszałem głosy reszty zespołu, dopytywali się co się stało.
-Ja naprawdę nie wiem. Jak przyszedłem z Kamilem to zwijała się z bólu. Brat pojechał z nią do szpitala, a ja zostałem z Piotrusiem. To było ze trzy godziny temu, a do tej pory nie zadzwonili.
-Co ją bolało?
-Brzuch.
-Boże, dzieci- szepnął.

Zbyszek:

          Strasznie się bałem. Jestem w Jastrzębiu i nic nie mogę zrobić. Jeśli straci dzieci to nigdy sobie tego nie wybaczę. Kumple pytają się mnie co się stało, a ja nie umiem się odezwać. Igła mną potrząsnął.
-Do cholery co się stało?!- krzyknął.
-Monika jest w szpitalu. Boję się, że poroni- powiedziałem tak cicho, że tylko Krzysiek słyszał.
Ignaczak powiedział wszystkim co się stało. Zaczęli się dopytywać o wszystko, ale nie umiałem odpowiedzieć na te pytania. Nic nie wiedziałem. To bolało najbardziej. Ostatnio tak dobrze mi szło, że miałem wyjść w pierwszej szóstce, ale w tej sytuacji nie wiedziałem czy sobie poradzę. Do szatni wszedł trener. Zaczął mówić o meczu, ale niewielu go słuchało.
-Co się z wami dzieje? Wy mnie w ogóle nie słuchacie!
Wszyscy popatrzyli na mnie. Trener też na mnie spojrzał, a potem na Igłę.
-Monika jest w szpitalu i może poronić- Krzysiek odpowiedział na niewypowiedziane pytanie.
-Zbyszek nie grasz. W szóstce wyjdzie Jochen- powiedział i spojrzał na atakującego, a on tylko kiwnął głową.
Mecz nie szedł po naszej myśli. Popełnialiśmy proste błędy, a konsekwencją ich był przegrany mecz 0:3. Ze spuszczonymi głowami schodziliśmy do szatni. Po drodze złapał mnie Michał.
-Możesz mi powiedzieć co się z wami dzieje?- zapytał.
-Przed meczem dzwoniłem do Moniki. Odebrał jej kuzyn i zaczął mi mówić, że ona nie może podejść, bo się kąpie.
-Co to ma do rzeczy?- nie rozumiał.
-Rozmawiałem potem z synem i powiedział mi, że Kamil wynosił Monie na rękach z mieszkania.
-Co?
-Nie wiadomo co jej jest. Boję się, że poroni.
-O Boże- poklepał mnie po ramieniu- Będzie dobrze. Trzeba mieć nadzieję.
-Jasne. Dobra ja idę do drużyny. Pogadamy potem.
Wszedłem do szatni. Wszyscy siedzieli ze spuszczonymi głowami. To była moja wina. Niepotrzebnie mówiłem im o tym co się stało. Do szatni przyszedł trener.
-Nie możecie tak grać. To jest finał tu musicie pokazać 100% swoich umiejętności. Jutro macie wygrać mecz- zakończył i wyszedł.
Podszedł do mnie Igła.
-Wiesz coś?- zapytał.
-Nie.
-To na co czekasz? Dzwoń!
Wziąłem telefon i wykręciłem numer do Dawida. Zajęte. Domowego nikt nie odebrał. Coraz bardziej się denerwowałem. Wiele razy próbowałem się dodzwonić, ale na próżno. Gdy wróciliśmy do hotelu zadzwonił mi telefon. Szybko odebrałem.
-Halo?
-Cześć- to był Dawid.
-Mów co z Monią!
-Zbyszek...- miał niepewny głos- Jestem z Piotrusiem i Kamilem w szpitalu.
Czekałem na ciąg dalszy, ale nie nastąpił. Bałem się, że coś jest nie tak.
-Co z ciążą?!- nie wytrzymałem.


Kolejny rozdział dla was. Komentujcie jak się podoba?

sobota, 23 marca 2013

Rozdział LIX

       Odłożyłam telefon. Bardzo chciałam powiedzieć Zbyszkowi o wszystkim, ale nie mogłam. Jeśli Michał będzie chciał to sam mu powie. Ja nie mogę podejmować takiej decyzji za niego. Źle mi z tym było. Gdy zasypiałam mnóstwo myśli kotłowało się w mojej głowie. Następnego dnia obudził mnie synek. Wszedł pod kołdrę i się do mnie przytulił. Objęłam go i spojrzałam na zegarek. Była 8 rano.
-A co ty tu robisz?- zapytałam.
-Obudziłem się.
Zaśmiałam się.
-To co śniadanie zjesz?
-Tak- ucieszył się.
Zrobiłam śniadanie i usiedliśmy.
-Kiedy tata gra?- spytał.
-O 18, więc mamy dużo czasu. Jedz- pogłaskałam syna po głowie.
Przypomniała mi się wczorajsza rozmowa ze Zbyszkiem. Muszę do niego zadzwonić. Nie powiem co ukrywamy z Michałem, ale chce z nim pogadać, przeprosić za to, że wczoraj się rozłączyłam. Gdy Piotruś zjadł poszedł oglądać bajki, a ja do sypialni zadzwonić. Zawahałam się, a może mają trening? Jednak nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał po dwóch sygnałach.
-Cześć kochanie. Właśnie miałem do ciebie dzwonić- usłyszałam głos męża.
-Cześć. Chciałam cię przeprosić za wczoraj. Odłożyłam telefon, bo się przestraszyłam. Zacząłeś się wypytywać o Michała, a ja nie mogę nic powiedzieć.
-Ale dlaczego? Co ukrywacie?
-To może ci powiedzieć tylko Kubiak. Ja nie mam do tego prawa. Jesteście przyjaciółmi na pewno ci powie, ale w swoim czasie.
-Ale dlaczego tobie powiedział?- nadal nie rozumiał.
-Zrozumiesz jak się dowiesz. Wtedy wiele się wyjaśni.
-No dobrze. Trudno. Poczekam aż Michał mi powie. Jak Piotruś?
-Dobrze. Ogląda bajki i nie może się doczekać meczu- uśmiechnęłam się.
-A ja nie mogę się doczekać, żeby do was wrócić. Jak się czujesz?
-Dobrze. Staram się dbać o siebie.
-Jak wrócę to ja będę się o ciebie troszczył.
Usłyszałam głos Igły w tle. Wołał Zbyszka na trening.
-Idź już. Czekają na ciebie.
-Kocham cię. Pa.
-Też cię kocham. Pa.
Spojrzałam na zegarek. Była 10. Weszłam do salonu.
-To może na zakupy pójdziemy? Do meczu jeszcze dużo czasu.
Synek kiwnął głową i wyciągnął ręce. Uśmiechnięta podniosłam go i poszłam przebrać. Musiałam kupić synkowi nowe ubrania. Rośnie jak na drożdżach i wszystko jest za małe. Obeszliśmy kilka sklepów. Kupiłam mu kilka bluzek i spodenki. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do spożywczego. Gdy wróciliśmy do domu rozpakowałam zakupy. W pewnym momencie poczułam ból w brzuchu. Zgięłam się w pół. Nie wiedziałam co robić. Udało mi się dojść do krzesła i usiąść. Ktoś zadzwonił do drzwi.
-Otwarte- krzyknęłam i zaraz tego pożałowałam.
Ból narastał. Do kuchni wszedł Kamil.
-Monia co się dzieje?- podbiegł przestraszony.
Zaraz za nim był Dawid.
-Nie wiem. Strasznie boli mnie brzuch.
Mój brat wziął mnie na ręce.
-Jedziemy z nią do szpitala.
Chcieli oboje wyjść.
-Nie. Ktoś musi zostać z Piotrusiem.
-Ja zostanę- powiedział mój kuzyn.
-Jakby Zbyszek dzwonił to nie mów mu co się stało, proszę. Nie może się przed meczem denerwować.
-Jasne.

Dawid:

          Moniki i Kamila nie ma już kilka godzin. Strasznie się o nią bałem i o dziecko. Nagle zadzwonił telefon.
-Halo- odebrałem.
-Dawid?- to był Zbyszek- A gdzie Monika?

Kolejny rozdział wam oddaje. Widzę, że chyba trochę was nudzę patrząc po braku komentarzy. Mam kończyć opowiadanie już?

piątek, 22 marca 2013

Rozdział LVIII

          Siedzę i czekam przed komputerem. Monika miała być koło 20, a jest już 10 po. Zastanawiałem się jak Magda ujęła naszą wspólną noc. Czy powiedziała, że jej się podobało, czy nie. W końcu pojawiła się. Od razu zadzwoniłem.
-Cześć- powiedziałem.
-Cześć Michał. Przepraszam, że się spóźniłam, ale Piotruś nie chciał spać.
-Nie no spoko. Trzeba się zająć synem.
-Dobra, ale nie mieliśmy o moim synku rozmawiać. Powiedz mi czy ty czujesz coś do Magdy?
-Ja chyba tak- zaciąłem się na chwilę- Dobrze się rozumiemy i podoba mi się. Chyba się w niej zakochałem.
Monia spuściła głowę. Nie wiedziałem co to oznacz. Czy Magda tego nie czuje?
-A co ona ci powiedziała?- musiałem to wiedzieć.
-Michał podobasz jej się i powiedziała, że dobrze się czuje w twoim towarzystwie, ale nie wie czy to miłość.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Z jednej strony było mi źle, bo chciałbym, żeby mnie kochała, ale mam szanse u niej. Podobam jej się, więc teraz muszę zdobyć jej serce. Tylko najpierw muszę ją spotkać. Monika wyczuła o czym myślę.
-Jak przyjedziecie na mecz do Rzeszowa to ją zobaczysz. Ma dwa tygodnie wolnego i przyjechała. Będziesz mógł spróbować z nią być.
-Czytasz mi w myślach- zaśmiałem się- Będę musiał o tym Zbyszkowi powiedzieć. Nie chcę żebyś przeze mnie miała z nim problemy.
-O mnie się nie martw. Powiesz mu jak będziesz na to gotowy. Z mężem sobie poradzę.
-Wiesz, że kiedyś się założyliśmy kto pierwszy się ustatkuje?- zapytałem- Ale on chyba o tym na szczęście zapomniał.
Zaśmiała się. Zmarszczyłem brwi. Nie zapomniał.
-Co będę musiał zrobić?
-To już on ci powie na pewno przed powrotem do Rzeszowa, a przynajmniej powie ci co masz ze sobą wziąć.
Mam coś ze sobą wziąć? Co on wymyślił? Na ekranie pojawił się Piotruś.
-Cześć wujek- powiedział uśmiechnięty.
-Cześć Piotruś- też się uśmiechnąłem.
-A czemu ty nie śpisz?- zapytała Monia.
-Nie mogę. Gdzie tata?- spytał.
-Tata u wujka Michała w Jastrzębiu. Będzie grał mecz. Chcesz mu kibicować?
-Tak- ucieszył się.
-To już spać.
Młody posłusznie poszedł. Fajny dzieciak. Niedługo będą mieli kolejnego syna lub córkę, a ja nie mam żadnego.
-Przepraszam, ale muszę iść do syna. To do zobaczenia w Rzeszowie. Cześć.
-Cześć.

Zbyszek:

         Co oni ukrywają? Nadal nie daje mi to spokoju. To, że są razem wykluczyłem. Tylko co to za tajemnica, o której Michał powiedział mojej żonie, a mi, swojemu najlepszemu przyjacielowi nie chce. Nie wytrzymałem. Wybrałem numer do Moniki. Odebrała dość szybko.
-Zbyszek odbiło ci?- szepnęła na powitanie.
-Ja też cię kocham- powiedziałem.
-Wiesz, że cię kocham i cieszę się, że dzwonisz, ale właśnie uśpiłam Piotrusia i nie chce, żeby się znów obudził.
-Przepraszam. Mogłem pomyśleć.
-Nie przepraszaj. Pytał o ciebie.
-Na prawdę?- uśmiechnąłem się.
-Tak zapytał gdzie tata. Powiedziałam mu, że grasz mecz w Jastrzębiu i jeśli chce ci kibicować to musi już iść spać.
-Sprytnie. Tęsknie za wami.
-My za tobą też.
-Powiesz mi co to za tajemnica z Kubiakiem?- zapytałem w końcu.
-Zbyszek ja nie mogę. Przepraszam, ale muszę kończyć. Chyba Piotruś znowu się obudził. Kocham cię. Pa.
-Czekaj- za późno. Rozłączyła się.
Jeszcze bardziej zacząłem się denerwować tym co ukrywają. Musiałem się tego dowiedzieć.


Przepraszam za dość późną porę, ale małe kłopoty z dostępem do kompa. Jak się podoba?

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział LVII

-Zbyszek?
-Cześć kochanie. Już się stęskniłaś?- zapytał.
-No jasne- uśmiechnęłam się- Jesteście już w Jastrzębiu?
-Tak właśnie u Dzika siedzę.
-Dasz mi go?- zapytałam.
-Jasne, ale można wiedzieć po co?
-Na razie nie można. Może sam ci powie. To dasz mi go?
-Już daję.
-Halo?- usłyszałam głos Dzika.
-Cześć Michał. Słuchaj była u mnie Magda- nie owijałam w bawełnę.
-Aha chyba wiem do czego zmierzasz- głos mu zadrżał.
-Ona jest moją najlepszą przyjaciółką. Ja muszę wiedzieć czy ty coś do niej czujesz?- spytałam niepewnie.
-Możemy pogadać potem na Skypie?
-Zbyszek nie wie?
-Nie.
-Zgoda, o której?
-Koło 20.
-Ok to do usłyszenia. Pa.
-Pa.

Zbyszek:

       Nic z tej rozmowy nie rozumiałem. Moja żona i mój najlepszy przyjaciel mają przede mną jakieś tajemnice? Musiałem wiedzieć o co chodzi.
-Michał, co chciała Monia od ciebie?
-Eee no znaleźli coś po weselu i chciała wiedzieć czy to moje.
-Kręcisz. Akurat po to byś się z nią na Skypie umawiał? Zresztą znam cię i widzę kiedy kłamiesz.
-Zbyszek powiem ci, ale nie teraz. Na razie muszę to z Monią obgadać.
-Mojej żonie powiesz, a mi nie?
-Zrozumiesz jak kiedyś ci powiem.
Przez głowę przechodziły mi same najgorsze scenariusze. Nawet pomyślałem przez chwilę, że są razem, ale szybko odgoniłem tę myśl. Przecież dziewczyna kumpla jest nie do ruszenia, zresztą Monia nie wzięłaby ze mną ślubu, gdyby kochała Kubiaka. Wróciłem do hotelu. Pokój dzieliłem z Igłą. Od razu zauważył, że coś mnie gryzie.
-Gadaj- usłyszałem jak tylko wszedłem do pokoju.
-Nie wiem co ukrywają Monika z Dzikiem.
-Oni mają jakieś wspólne tajemnice?- zdziwił się.
-No właśnie mają, a ja nie wiem jakie.
-Może są ze sobą- zaśmiał się.
Zatkało mnie. Taka jedna uwaga, żeby rozluźnić atmosferę, a jednak mnie zaniepokoiła. Krzysiek widząc to podniósł się z łóżka.
-Ja żartowałem. Chłopie opanuj się. Michał nigdy by ci tego nie zrobił. Przyjaźnicie się, a dziewczyna kumpla to świętość. Nie wolno jej ruszyć. Zresztą Monika cię kocha. Tydzień temu chyba ci to udowodniła nie? Wzięliście ślub i spodziewacie się drugiego dziecka. Nie masz prawa w nią wątpić. Już raz to zrobiłeś i pamiętasz jak to się skończyło?
-Pamiętam. Masz racje, ale co oni mogą ukrywać?
-Nie wiem. Michał ci powie?
-Kiedyś tak.
-No to wtedy się dowiemy. A teraz zmieńmy temat na jakiś przyjemniejszy. Wybraliście chrzestnych?
-Tak.
-Kogo?
-Dzika, Natkę, Kamila i Kasię.
-O ile wiem to dwóch może tylko być- zdziwił się.
-Aha fakt nie mówiłem. Będziemy mieć bliźniaki.
-Dopiero teraz mówisz?!- rzucił się na mnie i krzyczał.
Do pokoju zleciała się cała drużyna. Byli ciekawi, dlaczego Igła się tak wydziera.
-Krzysiu co ci znów odbiło?- zapytał Alek.
-Zbyszek właśnie mi się przyznał, że będą mieć z Monią bliźniaki- wykrzyczał uśmiechnięty.
Każdy złożył mi gratulacje. Zdałem sobie sprawę, że nasze obecne mieszkanie jest za małe na trójkę dzieci. Gdy zostałem sam ze swoim współlokatorem zadałem mu pytanie.
-Nie wiesz czy są gdzieś na obrzeżach Rzeszowa działki do sprzedania?
-Koło mnie gość sprzedaje 14 arów. A co?
-Bo właśnie uświadomiłem sobie, że mam za małe mieszkanie dla trójki dzieci.
-Kup koło mnie. Będziemy sąsiadami i codziennie będziemy gadać.
-O kurde no nie wiem. Chyba mnie nie przekonałeś.
-Bardzo śmieszne- wystawił mi język i udał, że się obraża.
-Żartowałem. W sumie czemu nie. Trzeba zacząć budować dom.

Zapraszam do czytania mojego drugiego bloga, dodałam dziś na nim rozdział. Komentujcie. Podoba się? ;)

środa, 20 marca 2013

Rozdział LVI

-No mów!- uśmiechnęłam się do Zbyszka.
-No nie wiem- udał zamyślonego.
Zbliżyłam się do niego. Nasze usta prawie się stykały. Spróbował mnie pocałować, ale odsunęłam się. Spojrzałam mu w oczy i starając się żeby mój głos zabrzmiał bardzo zmysłownie powiedziałam.
-Mów, albo zapomnij o tym- przymrużyłam oczy.
-Jak przyjedzie na podpromie na najbliższy mecz każe mu wyjść na środek i zaśpiewać Gangnam Style.
Położyłam się na kanapie i śmiałam, a ZB9 wraz ze mną. Gdy już się opanowałam powiedziałam.
-Może jeszcze każ mu ubrać się w garnitur i czarne okulary. O i niech zatańczy- zaśmiałam się.
-Dobry pomysł- uśmiechnął się.
-A co to jest gagam sail?- zapytał Piotruś.
-Nie gagam sail, tylko gangnam style. Zaraz ci puszcze. Zobaczysz jak wujek Michał będzie musiał się wydurniać- powiedział Zibi.
Wziął synka do pokoju i puścił mu obiecaną piosenkę. Piotruś świetnie się przy niej bawił i puszczał ją w kółko.
-A teraz nagroda- mąż podszedł do mnie.
-Jaka nagroda?
-Za to, że ci powiedziałem należy się nagroda.
Pocałował mnie długo i namiętnie. Po chwili oderwałam się od niego.
-Kiedy gracie najbliższy mecz z Jastrzębiem na podpromiu?- zapytałam.
-Hmm jedziemy teraz na pierwsze dwa mecze finałowe do Jastrzębia, a potem wracamy do Rzeszowa, czyli za półtorej tygodnia.
-Nie mogę się doczekać.
-Ja też- uśmiechnął się, aby po chwili zrobić smutną minę- Ale nie chcę was zostawiać, a będę musiał jechać.
-Spokojnie. Jedź i wygraj- pocałowałam go- Przynajmniej jeden mecz musi być wasz.
-Obiecuję, że będzie, chociaż w sporcie obietnic nie wolno składać.
Po kilku dniach Zbyszek musiał jechać z drużyną do Jastrzębia. Nie był z tego faktu zadowolony. Przytulał Piotrusia, a potem pocałował mnie.
-Będę tęsknić- powiedział.
-Ja też.
-Dbaj o siebie i o Piotrusia.
-Będę, obiecuje.
Jeszcze raz mnie pocałował, pogłaskał po głowie synka i wyszedł.
Podczas gdy syn się bawił posprzątałam mieszkanie i ugotowałam obiad. Zjadłam i nakarmiłam Piotrusia. Gdy puściłam mu bajki usłyszałam dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam. Okazało się, że była to Magda.
-Cześć.
-Cześć Monia.
Weszłyśmy do kuchni. Była zdenerwowana. Rzadko widziałam ją w takim stanie.
-Madzia co się dzieje?
-Nic.
-Przecież widzę. Znam cię całe życie i wiem kiedy jest coś nie tak.
-Chodzi o Michała- po dłuższej chwili powiedziała.
Czekałam, ale ciąg dalszy nie nastąpił.
-I co z tym Michałem?
-Na waszym weselu dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się. I alkohol zadziałał.
-Czekaj ty chyba nie chcesz powiedzieć- zawiesiłam głos, a ona kiwnęła i spuściła głowę- Spędziliście razem noc?
-Tak.
Nie wiedziałam co powiedzieć. To był szok. Tylko czemu dopiero teraz mi o tym powiedziała? Przecież ślub był tydzień temu.
-Magda, dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz?
-Bo musiałam sobie to wszystko poukładać. Po tej nocy, gdy się obudziłam Michał jeszcze spał. Uciekłam stamtąd. Nie wiedziałam co myśleć, co robić.
Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Nie umiałam jej nic poradzić.
-Ale ty czujesz coś do Kubiaka?- zapytałam.
-Nie wiem. Podoba mi się, dobrze czuje się w jego towarzystwie, ale nie wiem czy to jest miłość.
-Madzia wiesz, że stanę za tobą murem cokolwiek zrobisz, ale pomyśl o nim poważnie. Może to jego szukasz.
-Monia proszę cię. Przecież nie wiesz czy on traktuje to poważnie.
-No nie wiem. A właściwie co tu robisz? Nie powinnaś być w Krakowie?
-Mamy dwa tygodnie wolnego, a potem egzaminy i zaliczenia. No i kończę studia.
-To może pójdziesz ze mną na mecz w przyszłym tygodniu z Jastrzębiem?
-W sumie mogę pójść.
Uśmiechnęłam się. Chwilę jeszcze pogadałyśmy o moim małżeństwie, o jej studiach i innych rzeczach. Potem poszła, a ja od razu złapałam za telefon.

Komentujcie, bo lepiej się pisze, gdy się wie, że się ma dla kogo ;)