wtorek, 28 maja 2013
Wznowienie
Kochani nie wiem czy ktoś jeszcze tu zagląda, ale jeśli jednak są takie osoby chciałabym je poinformować, że ten blog znów ożyje ;) Tym razem akcja będzie się toczyć wokół dzieci Zbyszka i Moniki. Na razie mam zarys tego i jak będę miała trochę więcej napisane to zacznę publikować. Cieszycie się? Mam nadzieję, że się was spodoba :) Do usłyszenia wkrótce :)
czwartek, 16 maja 2013
Epilog
Obudziłam
się koło Zbyszka i uśmiechnęłam się. Grałam cały sezon w
drużynie z Rzeszowa, a potem musiałam zrobić sobie przerwę. Nie
planowaliśmy tego, ale stało się. Znów byłam w ciąży. Radość
Zibiego była wielka. Już kiedyś mi mówił, że chciałby mieć
czwórkę dzieci. Wstałam i zaglądnęłam do chłopców. Wszyscy
jeszcze spali. Zeszłam na dół i zabrałam się za śniadanie.
Byłam w 9 miesiącu ciąży. Właściwie już niedługo miałam
rodzić. Każdego dnia zastanawiałam się czy już dziś urodzi mi
się kolejna latorośl. Poczułam ręce na brzuchu i pocałunek na
szyi.
-Ja
zrobię wam śniadanie- szepnął ZB9.
Uśmiechnęłam
się i patrzyłam na jego poczynania. Po śniadaniu zmywał, a ja
wyszłam do ogrodu. Wtedy wody mi odeszły.
-Zbyszek!-
zawołałam.
-Tak
kochanie?- podszedł uśmiechnięty.
-Rodzę.
-Co?!
Zadzwonił
po Kubiaka, żeby zajął się chłopcami. Wziął Piotrusia na bok i
zaczął mu wszystko tłumaczyć.
-Ja
jadę z mamą do szpitala, a ty dopóki wujek Michał nie przyjedzie
zajmij się braćmi zgoda?
-Tak.
Tato, ale przywieź mi siostrę- złożył błagalnie ręce.
-A
dlaczego siostrę?
-W
przedszkolu koledzy cały czas mówią jak opiekują się siostrami
i, że będą je chronić, nie pozwolą skrzywdzić. Też tak chcę!
-Postaramy
się.
-Zbyszek
ja naprawdę nie mogę czekać- powiedziałam.
-Już,
już- pogłaskał syna po głowie i zawiózł mnie do szpitala.
Lekarze
od razu się mną zajęli. Zbyszek był podekscytowany. Po raz
pierwszy miał mi towarzyszyć na porodówce. Trzymał mnie za rękę
i z uśmiechem na twarzy powtarzał, że wszystko będzie dobrze.
-Tak
to sam się tu połóż i urodź to dziecko!- wkurzył mnie tym
gadanie- A obiecałam sobie po bliźniakach, że następne sam
będziesz musiał rodzić, bo ja już nie mam zamiaru.
-Dobrze,
że jednak urodzisz.
Poród
trwał trzy godziny. Miałam dość. W końcu usłyszałam płacz
dziecka. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam moją kruszynkę.
Spojrzałam na męża. Miał łzy w oczach.
-Mają
państwo córeczkę- poinformował nas lekarz- Jakie imię wybrali
państwo dla dziecka?
-Maja
Julia- powiedziała, a ZB9 kiwnął głową.
Kilka lat
później
Moja
kariera siatkarska się już skończyła tak samo jak Zbyszka. Miałam
tylko jeden zespół w karierze, zespół z Rzeszowa. Zostałam nawet
powołana do reprezentacji. Ciężko nam było wtedy, ale dzięki
pomocy Kamila i Dawida pogodziliśmy wszystko.
Siedzę
na meczu synów. Piotrek poszedł w ślady ojca i został atakującym.
Razem z Jessicą planowali ślub. Cieszyłam się, że ich uczucie
przetrwało. Michał z Kamilem też szli w ślady moje i Zbyszka.
Trenowali siatkówkę i bardzo dobrze im szło. Kamil został
środkowym, a Michał rozgrywającym. Cała trójka grała w drużynie
z Rzeszowa. Seba został libero i grał z nimi w Resovii. Mimo że
był starszy od Mai o prawie dziesięć lat zakochali się w sobie.
Nie mieliśmy nic przeciwko temu. Wiedzieliśmy, że będą
szczęśliwi. Michał z kolei zakochał się w córce Pita, Klaudii,
która urodziła się rok po Mai. Kamil znalazł szczęście u boku
Ani, córki Kubiaka. ZB9 został komentatorem. Wraz z Igłą
komentowali mecze siatkarskie w PolsacieSport. Ich komentarze były
mistrzowskie. Wiele osób nie mogło się skupić na meczu tylko ich
słuchali.
Siedzimy
w domu całą rodziną. Ja, Zbyszek, nasze dzieci z partnerami.
Wszyscy są związani ze wspaniałym sportem, od którego wszystko
się zaczęło. Gdyby nie siatkówka nie poznałabym Zibiego. Nasze
dzieci też są z nią związani. Od teraz wszystko będzie dobrze.
Od teraz będziemy dalej wieść naszą siatkarską przyszłość.
Chciałabym
podziękować wam za wszystko. Za tysiące wyświetleń, setki
komentarzy. Cieszę się, że miałam dla kogo pisać, jednak
historia już się skończyła. Jeśli podoba wam się mój sposób
pisania zapraszam do śledzenia moich blogów Z siatkówką przez życie i Miłość do siatkarza. Jeszcze raz dziękuję i zachęcam
każdego, kto dotrwał do końca opowiadania, do komentowania :)
środa, 15 maja 2013
Rozdział C
Obudziłam
się w ramionach męża. Uśmiechnęłam się, wstałam i poszłam
robić śniadanie. Po drodze zajrzałam jeszcze do synów. Słodko
wyglądali. Zrobiłam naleśniki i już chciałam pójść budzić
Zbyszka, gdy poczułam ręce na biodrach.
-Jesteś
aniołem- szepnął mi na ucho i pocałował w szyję.
-Bez
przesady- zaśmiałam się- Obudź Piotrusia.
-Już
lecę- jeszcze raz pocałował mnie w szyję i poszedł po syna.
Nałożyłam
śniadanie. Po chwili przyszedł Zibi z zaspanym Piotrusiem na
rękach. Zdziwiłam się na ten widok.
-Nie
chciał wstać- zaczął tłumaczyć ZB9 i posadził syna na krześle.
-Tato
chcę pospać- młody przetarł pięścią oko.
-Już
spałeś. Czas zjeść.
Więcej
nie protestował. Zjadł śniadanie i poszedł się ubrać, a ja
nakarmiłam bliźniaki. Koło mnie pojawił się mąż.
-Kochanie
wiesz, że będziesz musiał zająć się nimi?- spytałam- Ja mam
mecz.
-Wiem.
Pierwszy raz zobaczę cię na boisku. Gdzie masz strój?
-W
sypialni.
-Nie
pokazywałaś mi go.
-Nie
ma czego pokazywać. Zwykły strój. Zobaczysz mnie w nim dziś.
Położyłam
syna do łóżeczka i poszłam spakować się na mecz. ZB9 miał mnie
odwieść. Cała trója siedziała już z tyłu w aucie. Zibi
otworzył mi drzwi, a potem zajął miejsce kierowcy.
-Jak
ty chcesz się nimi naraz zająć?
-Normalnie.
Piotruś wybiega z wami na boisko, a bliźniaki leżą w wózku.
-No
to powodzenia życzę. Masz pieluchy?
-Mam.
-A
masz...- nie dał mi dokończyć.
-Kochanie
nie pierwszy raz zostaję z nimi sam.
-Wiem,
ale i tak się boję.
Gdy
dotarliśmy na halę przed wejściem stał Pit. Uśmiechnęłam się
i pocałowałam go w policzek na przywitanie.
-Dzięki
Bogu, że jesteś.
-U
grubo. O co chodzi.
Spojrzałam
czy Zbyszek nie słyszy. Na szczęście wyciągał wózek z
bagażnika.
-Błagam
pomóż mu z dzieciakami.
-Aaa
boisz się, że sobie nie poradzi- zaśmiał się środkowy- No nie
dziwię się. Kto zostawił by Zbycha z dziećmi?
-Piotrek-
spojrzałam na niego groźnie.
-Dobra,
dobra. Jasne, że mu pomogę. Siedzimy obok siebie w końcu.
-To
mi ulżyło.
Weszliśmy
już wszyscy na halę. Udałam się do szatni i przebrałam. Grałyśmy
dzisiaj z Muszyną. Gdy wyszłam z szatni zobaczyłam tłum
reporterów przy Zbyszku. Robili mu zdjęcia z wózkiem. Zaśmiałam
się i wyszłam z drużyną na boisko. Po rozgrzewce przyszedł czas
na wyjściowe szóstki. Ja na razie miałam zostać w kwadracie.
Pierwszy set to była porażka. Przegrałyśmy 19:25. Trener
strasznie się zdenerwował i mnie zawołał.
-Wchodzisz
na boisko.
Posłusznie
ściągnęłam dres i wyszłam z dziewczynami.
-Na
boisku pojawia się debiutantka. Monika Bartman. Żona Zbigniewa
Bartmana. Zaraz się okaże czy nazwisko zobowiązuje.
Przewróciłam
oczami i ustawiłam się. Szło mi bardzo dobrze. Ani razu nie
zostałam zablokowana. Udało nam się wyrównać wygrywając seta
25:20. Coraz lepiej czułam się na boisku i chyba było to widać.
Atakowałam coraz mocniej i pewniej. Kolejny set też był nasz
25:18. Dziewczyny się rozluźniły i grały pewnie. Dzięki dobremu
przyjęciu można było grać kombinacyjnie i trochę mnie odciążyły
na ataku. Gdy sędzia zagwizdał koniec meczu, który wygrałyśmy
3:1 wszystkie się cieszyłyśmy. Ostatni set skończył się 25:15.
Pozostało tylko wręczenie statuetki.
-Dzisiejszą
nagrodę MVP otrzymuje....Monika Bartman!- usłyszałam oklaski i
uśmiechnęłam się.
Odebrałam
nagrodę, podziękowałam zawodniczkom pod siatką za mecz i
podbiegłam do męża.
-Jestem
z ciebie dumny- szepnął- Kocham cię.
-Ja
ciebie też- pocałowałam go.
I jest ostatni rozdział. Jutro pojawi się epilog. Mam nadziej, że mimo wszystko podobało wam się moje opowiadanie. Proszę kto czytał i dobrnął do końca niech komentuje :)
wtorek, 14 maja 2013
Rozdział XCIX
-Ty
zacznij- powiedział do mnie Paul.
-No
dobra pierwsza miłość- zamyśliłam się na chwilę, żeby niczego
nie pomylić- To było na wakacjach pomiędzy czwartą, a piątą
klasą. Pojechałam na obóz do Włoch. Poznałam tam Daniela.
-Późno
się zakochałaś pierwszy raz- zauważył Lotman.
-Wiem,
ale jakoś samo tak wyszło. Wcześniej nawet nie zwracałam uwagi na
chłopaków. Na Daniela spojrzałam inaczej niż na rówieśników.
Był starszy o pięć lat. Też był z Rzeszowa. Spędzaliśmy razem
czas we Włoszech. Było cudownie.
-Ekhem-
Zbyszek spojrzał na mnie wymownie.
-Zbychu
daj spokój- Paul go uciszył- Opowiadaj dalej.
-Na
czym to ja, a już wiem. Opiekunowie pozwalali osobo powyżej 16 roku
życia zwiedzać samym, więc skorzystaliśmy z tego. Daniel obiecał
im, że będzie mnie pilnował- z uśmiechem wspominałam tamte
czasy- Byliśmy chyba wszędzie. Wiedział wszystko o wszystkim.
-Ej
kochanie można nie tak szczegółowo?
-Dobra,
dobra. Gdy wróciliśmy do Polski widywaliśmy się codziennie. Nie
przeszkadzała mu różnica wieku między nami. Byliśmy nierozłączni
do czasu jego wyjazdy na studia do Krakowa. Wtedy zaczęło się
psuć. Odległość źle na nas wpływała. W końcu skończyło się-
spuściłam głowę- Dobra teraz Paul.
-Do
dobra- zatarł ręce- To było w starszakach. Była tam taka Luisa.
Bawiliśmy się razem, rozmawialiśmy. To nie było tak rozległe jak
twoja opowieść- spojrzał na mnie i zaśmiał się- Skończyło się
szybko, gdy zabrała mi wiaderko w piaskownicy- zaśmiał się.
-Ona
tobie? Zwykle to chłopak dziewczynie zabiera- zaczęłam się śmiać.
-Dobra
tyle. Teraz Zibi.
-No
w końcu- uśmiechnął się- A więc to było, gdy przeprowadziliśmy
się z rodzicami do nowego mieszkania. Sąsiadka miała córkę
Alinkę.
-Alinkę?
Na serio musisz? Ja nie mówiłam Danielek.
-Zazdrosna?-
poruszył śmiesznie brwiami.
-O
co? O małego Zbysia? Widziałam twoje zdjęcia nie ma o co-
wystawiłam mu język.
-Jednak
teraz jesteś moją żoną- naburmuszył się.
-Bo
cię kocham, ale wtedy cię nie znałam, więc nie mogę być
zazdrosna. Opowiadaj dalej.
-No
dobra. Ogólnie od razu się zakochałem, ale ona nie.
-Uuu
Zbysiu miał kłopoty z kobietami- Paul zaczął się śmiać.
-Bardzo
śmieszne. No, ale wracając udało mi się podbić jej serce- wypiął
dumnie pierś.
-Co
cukierka jej dałeś- Lotman znów wybuchnął śmiechem.
-Coooo?
Niiie- ZB9 się … zarumienił?
-Hahaha
trafiłem- teraz śmiałam się razem z przyjmującym.
-A
więc to tak podrywałeś kiedyś dziewczyny? Nie miało się uroku
osobistego- Lotman już nie wytrzymywał zresztą ja też.
-Przestańcie-
Zbyszek strzelił focha.
-No
dobra na razie kończymy ze śmianiem się z ciebie- przyjmujący
miał dobrą zabawę.
Rozmawialiśmy
potem dużo o drużynie, treningach, dzieciach. W końcu Paul z
Jessicą musieli iść. Pożegnaliśmy się,a potem poszłam do
synów. Przebrałam ich, nakarmiłam i położyłam spać. Piotruś
też leżał już w łóżeczku. Uśmiechnięta poszłam do sypialni.
Wzięłam prysznic i położyłam się obok męża, który mnie
przytulił.
-Jak
mogłaś tak się ze mnie śmiać?
-Nie
moja wina, że podrywałeś dziewczyny na cukierki.
-To
było dawno.
-Kochanie-
musnęłam jego wargi- Nie rozmawiajmy już o tym.
-No
dobra- uśmiechnął się i wpił się w moje usta.
Zasnęliśmy
wtuleni w siebie.
Jutro pojawi się ostatni rozdział, a w czwartek epilog. Cieszę się, że wytrzymaliście tyle z moimi wypocinami. Komentujcie :)
poniedziałek, 13 maja 2013
Rozdział XCVIII
Następnego
dnia zaczęłam treningi. Dziewczyny bardzo miło mnie przyjęły.
Miałyśmy zaplanowany trening z chłopakami. Cieszyłam się, że
będę mogła z nimi grać, jednak najbardziej na to cieszył się
Zbyszek. Ciągle powtarzał, że będzie ze mną ćwiczył i we
wszystkim mi pomoże. Bliźniaki i Piotrusia zostawiliśmy z Dawidem
i Natką, ale wiedzieliśmy, że na dłuższą metę to nie będzie
zdawało egzaminu, bo oni mają swoje życie. Gdy dotarliśmy na halę
pocałowałam męża i poszłam się przebrać. Mieliśmy wspólne
ćwiczenia. Trenerzy kazali nam się dobrać w pary mieszane.
Widziałam, że Zibi do mnie idzie, ale poczułam, że ktoś złapał
mnie za rękę.
-Ja
jestem z Moną!- krzyknął Igła.
-O
nawet o tym nie myśl- koło nas pojawił się ZB9.
-Za
późno. Już pomyślałem- Krzysiu wystawił mu język.
-No
jak z dziećmi- pokręciłam głową.
-Igła,
a chcesz, żeby wszyscy zobaczyli filmik na którym tłumaczysz Sebie
skąd się biorą dzieci?- Zbyszek się uśmiechnął.
-Nie
zrobisz mi tego- mina libero była bezcenna.
-A
założysz się?- atakujący zrobił triumfalną minę.
-Dobra,
dobra Monia jest twoja- spuścił głowę i poszedł szukać pary.
-Kochanie-
zaczęłam słodko- Z kim ćwiczyłeś, gdy nie byłam jeszcze
zawodniczką?
-Eee
no więc czy ten trening kiedyś się zacznie?
-Zbyszek-
podparłam się pod boki- No więc?
-Ale
jej już nie ma w drużynie. Odeszła, bo ty zajęłaś jej miejsce z
czego szalenie się cieszę.
-Nie
podlizuj się- wzięłam piłkę.
Odbijaliśmy
długi i się śmialiśmy. Gdy w końcu przyszedł czas na grę Zibi
znów miał pretensje, bo nie mogliśmy być razem w zespole. Moja
drużyna wygrała wszystkie mecze i mogliśmy iść do szatni, a
reszta musiała zostać na dodatkowe ćwiczenia. Igła śmiał się z
innych, bo był ze mną w drużynie i nie musiał nic robić.
Przebrałam się i czekałam na męża przy samochodzie. W końcu
wyszedł. Uśmiechną się, pocałował mnie i otworzył drzwi.
-I
jak podobał ci się twój pierwszy poważny trening?- spytał, gdy
zajął miejsce kierowcy.
-Było
super- uśmiechnęłam się.
Podjechaliśmy
do Dawida i Natki po dzieci. Podziękowaliśmy im za pomoc i
wróciliśmy do domu. Piotruś poszedł się bawić, a ja ze
Zbyszkiem położyliśmy chłopców. Gdy w końcu nam się to udało
położyłam się na łóżku w sypialni.
-Zmęczona?-
ZB9 położył się obok mnie i szepnął do ucha.
-I
to jak.
-Ale
aż tak bardzo?- zaczął całować mnie po szyi.
-Aż
tak bardzo to chyba nie- zaśmiałam się i odwróciłam do niego
przodem.
Miał
iskierki w oczach. Pocałował mnie i poczułam jego rękę pod moją
bluzką. Nie pozostałam mu dłużna i za chwilę jego koszulka
leżała w kącie pokoju razem z moją. Przez dzieci dawno nie
robiliśmy tego. Czułam się cudownie, że w końcu znów miałam go
tak blisko. Następnego dnia wysłałam Zbyszka do sklepu, a sama
zajęłam się sprzątaniem. Nagle zadzwonił dzwonek. Był to Paul z
Jessicą.
-Cześć-
uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek na powitanie.
-Cześć.
Jess mi kazała tu przyjść, a właściwie siebie przewieźć.
-Piotruś
się ucieszy.
Zaraz
po moich słowach pojawił się obok i poszedł z dziewczynką do
siebie.
-Chcesz
kawy, herbaty, soku?- spytałam.
-Sok
może być.
Wzięłam
z kuchni dwie szklanki napoju i wróciłam do pokoju.
-Jak
tam w drużynie?- spytał Lotman.
-Dziewczyny
miło mnie przyjęły, więc jest dobrze.
-To
najważniejsze, żeby była dobra atmosfera. U nas jest świetna.
-Tak,
ale wy macie Igłę, który scali całą drużynę.
-Co
igiełka sklei, sklei, żadna siła nie rozklei- zaśmiał się.
-Bardziej
zszyje, ale może być- powiedziałam uśmiechnięta.
Wtedy
wrócił Zbyszek. Rozmawialiśmy długo, a dzieciaki nadal nie
chciały się rozstawać.
-Pierwsza
miłość- skomentował ZB9- Nie pamiętacie jak to było z wami?
-Ja
pamiętam. Tego się nie zapomina- powiedziałam.
-To
opowiedz- uśmiechnął się Paul.
-Ok,
ale jeśli wszyscy opowiemy.
Zapraszam na moje blogi linki u góry po prawej. Komentujcie :)
-Ok-
odpowiedzieli naraz siatkarze.
sobota, 11 maja 2013
Rozdział XCVII
Zbyszek
poszedł ze mną na rozmowę w sprawie szczegółów kontraktu.
Dzieci zostawiliśmy z Kubiakiem, chociaż na początku miałam
wątpliwości czy to dobry pomysł, ale w końcu mąż mnie
przekonał.
-Jeśli
chcieliby cię wkręcić to mój menażer ci to powie. Od dzisiaj
będzie także ciebie reprezentował- mówił uśmiechnięty.
-Kochanie,
ale mi nie jest potrzebny jakiś wielki kontrakt. Mi wystarczy to, że
spełniam marzenia, kasa nie jest najważniejsza.
Pocałował
mnie i weszliśmy do gabinetu, gdzie siedział już menażer Zibiego.
Długo rozmawialiśmy. W końcu udało się nam dojść do
porozumienia. Byłam zadowolona z tego spotkania. Zaczęliśmy
rozmawiać o zespole podczas gdy drukowano mi umowę. Po podpisaniu
jej wyszłam uśmiechnięta.
-Atakująca-
powiedział ZB9 i wypiął dumnie pierś- Bardzo dobra pozycja.
-Wiem-
pocałowałam go.
Po
drodze do domu zrobiliśmy jeszcze zakupy. Gdy dotarliśmy na miejsce
Michał latał po podwórku. Spojrzałam zdziwiona na męża, ale
pokręcił głową, że nie wie o co chodzi. Wyszliśmy i go
zatrzymaliśmy.
-Co
ty wyprawisz?- spytał Zbyszek.
-Ten
wasz syn to diabeł. Wiedział, że to tam jest!
-Ale
co?- zdziwiłam się.
Dzik
zaczął podskakiwać, a zza rogu wyłonił się Piotruś zwijający
się ze śmiechu.
-Wujek
usiadł sobie na mrowisku czerwonych mrówek i kilka mu w gacie
powłaziło- mówił przez śmiech.
Z
mężem wybuchnęliśmy śmiechem. Biedy Michał nadal starał się
wytrzepać mrówki z majtek.
-Oj
Misiu trzeba uważać- udało mi się wydusić.
-To
przez waszego syna! Chciał piknik na trawie i kazał mi tam usiąść!
-Wiesz,
że on z Sebą dużo czasu spędza to mogłeś się domyślić, że
już się dużo od niego nauczył- zaśmiał się Zbyszek.
-Ty
się nie śmiej, bo jak mnie nie będzie to ty zostaniesz ofiarą
psikusa.
-Nie,
ja nie. Mój synek takie atrakcje trzyma dla wujka. Co będzie ojca
zabawiał, jak gościa lepiej.
Kubiak
w końcu pozbył się mrówek, ale trochę go w tyłek pogryzły i
nie mógł usiedzieć. Mój mąż miał nie złą zabawę z
Piotrusiem. W końcu musiał iść.
-A
jak chcesz usiedzieć w samochodzie?- mój mąż i syn powiedzieli
równocześnie i znów wybuchnęli śmiechem.
-Jakoś
sobie poradzę.
-Gorzej
na treningu. Twarde krzesełka nie to co w samochodzie i wszyscy będą
wiedzieć.
-Jeśli
się wygadasz- spojrzał na niego błagalnie.
-Zobaczymy-
uśmiechnął się Zbyszek.
Dzik
wyszedł, a ja poszłam sprawdzić co u dzieci. O dziwo bliźniaki
spały. Włączyłam laptopa i zobaczyłam te wszystkie artykuły.
Zbigniew Bartman wciąga swoją żonę w świat siatkówki, Nowa
atakująca drużyny z Rzeszowa. Czy gra tak dobrze jak jej mąż?
Westchnęłam i przeszłam do komentarzy w jednym z nich. Zbyt miłe
to one nie były: Wyszła za siatkarza i teraz stara się przy nim
wybić. ; Może myśli, że przez nazwisko przyjmą ją wszędzie.
Nie chciało mi się czytać dalej. Poczułam rękę na ramieniu.
Zbyszek przeczytał wszystko.
-Nie
przejmuj się. Ludzie muszą się po wyżywać jak zobaczą twoją
grę to odszczekają to.
-Ja
się nie przejmuję- uśmiechnęłam się- Wiem, że uda mi się
wkupić w łaski kibiców wcześniej czy później.
-I
to jest bardzo dobre podejście- pocałował mnie i podniósł z
krzesła.
Zaczął
całować mnie po szyi, a jego ręka powędrowała pod moją bluzkę.
Ściągnęłam już z niego koszulkę. Wtedy usłyszałam płacz i
się zaśmiałam.
-No
chyba ich pogieło, żeby w takim momencie płakać?
-Idź
ty co?- zrobiłam błagalne oczy.
-No
dobra.
Ubrał
koszulkę i poszedł do synka.
Przepraszam za późną porę, ale byłam na imieninach. Jutro raczej nie będzie rozdziału, bo idę na komunię kuzynki, na którą swoją drogą nie mam najmniejszej ochoty. Komentujcie :)
piątek, 10 maja 2013
Rozdział XCVI
Minął
rok. Bliźniaki trochę podrosły, a Piotruś poszedł z Jessicą do
przedszkola. Miłość przetrwała. Uparli się, że muszą być
razem w grupie. Cały czas chodzili za rękę co słodko wyglądało.
Ja miałam iść na trening siatkarzy, gdzie trenerzy z żeńskiej
drużyny chcieli zobaczyć czy nadal dobrze gram. Denerwowałam się
przed tym.
-Kochanie
wszystko będzie dobrze. Już cię sprawdziliśmy- uśmiechnął się.
-Nie
o to chodzi. Zawsze odkąd zaczęłam trenować marzyłam, żeby grać
w lidze. Teraz może mi się to udać. Nie wierzę w soje szczęście.
Mam ciebie, synów i mogę spełnić marzenie- przytuliłam się do
niego- Dzięki tobie- dodałam.
-Nie
przesadzaj. Sama na to zapracowałaś. To oni cię zauważyli.
-Dzięki
tobie. Gdyby nie ty nie grałabym na treningach i nie zauważyli by
mnie. Dziękuję- pocałowałam go.
-Zbierajmy
się, bo się spóźnimy.
-Nie
ma jeszcze Kamila. Miał się zająć bliźniakami.
Po
chwili był już mój brat. Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy na
halę. Przebrałam się w toalecie i zostawiłam rzeczy w szatni.
Prócz Zbyszka na razie był tylko Pit i Alek. Przywitałam się z
nimi u udałam na salę. Podszedł do mnie trener Kowal.
-Zdenerwowana?-
spytał.
-Jak
nigdy.
-Dasz
radę- uśmiechnął się- Jesteś świetna.
-Dziękuję.
W
tym momencie na salę weszli siatkarze. Odbijałam ze Zbyszkiem.
Dobrze się bawiłam, ale nie widziałam nigdzie trenerów.
Zaczęliśmy grać, a ich nadal nie było. Moja drużyna wygrała
3:0. Dobrze mi szło. Po treningu pojawili się trenerzy. Podeszłam
do nich.
-Witamy
w zespole pani Bartman- podał mi rękę.
-Ale
przecież nie widzieliście jak gram- zdziwiłam się.
-Widzieliśmy
z loży dla vip-ów. Uznaliśmy, że w ten sposób nie będzie się
pani denerwować.
-Czyli
jestem w drużynie?- uśmiechnęłam się.
-Tak.
Teraz trzeba tylko ustalić warunki kontraktu. Że pani jutro do nas
przyjść?
-Oczywiście.
Umówiliśmy
się, a następnie poszłam do szatni. Wzięłam szybko torbę, żeby
nikt o nic nie pytał. Przebrałam się i czekałam na męża koło
samochodu. W końcu pojawił się w towarzystwie Krzyśka.
-Kochanie
i jak?- Zbyszek od razu przeszedł do rzeczy.
-Jutro
spotykam się w sprawie kontraktu- powiedziałam zadowolona.
-To
cudownie- przytulił mnie mocno.
-Gratuluję-
Igła poszedł w ślady mojego męża.
Pożegnaliśmy
się i pojechaliśmy do domu. Opowiedziałam wszystko Kamilowi.
Cieszył się razem ze mną.
-No
to będę mógł się chwalić, że moja siostra jest siatkarką. Mam
pytanie. Pójdziesz ze mną do Magdy? Muszę coś chrześnicy kupić-
mrugnął do mnie.
-Ale
ją rozpieszczasz- zaśmiałam się- To też moja chrześnica. Też
muszę jej coś dać skoro ty dajesz.
-Magda
wiedziała kogo wziąć na chrzestnych Ani- zaśmiał się Zbyszek.
-Myśmy
też wiedzieli- mrugnęłam do niego.
-No
to prawda, a musieliśmy aż sześcioro wybrać.
Kamil
musiał już iść do Izy. Pożegnałam się z nim. Zaraz po jego
wyjściu zadzwonił dzwonek. Był to Dawid z Natką.
-Monia
udało się!- rzuciła mi się na szyję.
-Ale
co?- na chwilę się zamyśliłam- Czekaj! Jesteś w ciąży!-
uśmiechnęłam się.
-Tak!
W końcu się udało.
-Gratuluję.
Usiedliśmy
w salonie.
-A
wy już skończyliście?- zaśmiał się mój kuzyn- Z robieniem
dzieci?- dodał.
-Jasne,
że- zaczęłam.
-Nie-
skończył Zbyszek, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona- Jeszcze
córki mi do szczęścia brakuje.
-To
musisz ją sobie sam urodzić- wystawiłam mu język.
Historia na ukończeniu to też za dużo się nie dzieje. Jeszcze cztery rozdział, epilog i kończę was męczyć swoimi wypocinami.
czwartek, 9 maja 2013
Rozdział XCV
Czas
do ślubu Natki i Dawida minął szybko. Nim się obejrzałam
pomagałam jej ubrać suknię ślubną, umalować i uczesać się.
Wyglądała pięknie. Widać było, że jest zdenerwowana.
Przytuliłam ją.
-Spokojnie
trzęsiesz się jak galareta.
-Nic
na to nie poradzę. Jak sobie pomyślę, że mam przejść przez
kościół przed tymi wszystkimi ludźmi, a potem jeszcze powiedzieć
przysięgę małżeńską to nogi mi się trzęsą i mam gęsią
skórkę.
-Właśnie
widzę. Spokojnie. Dasz radę. Ja dałam to co ty masz nie dać-
mrugnęłam do niej.
Pojawił
się jej ojciec.
-Trzeba
iść- powiedział.
-Weź
głęboki oddech i pomyśl, że ty i Dawid jesteście tam sami, że
nikt na was nie patrzysz. W tym momencie liczycie się tylko wy.
Widziałam,
że zaczynała się uspokajać. Uśmiechnęłam się. Wyszłam, a
zaraz za mną do marsza weselnego szła Natka. Wyglądała na
spokojną, uśmiechała się. Ceremonia przebiegła pięknie. Gdy
państwo młodzi wyszli z kościoła obrzucaliśmy ich ryżem. Na
weselu oczywiście najpierw był wznoszony toast.
-Chciałbym
wznieść toast za moją żonę- powiedział Dawid- Za to, że od
dziś będziemy ze sobą do końca życia- uśmiechnął się.
-Gorzko!
Gorzko!- wszyscy krzyczeli.
Mój
kuzyn posłusznie pocałował Natalię. Miałam wrażenie, że tylko
na to czekał. Wszyscy zaczęli tańczyć. Gdy Zbyszek musiał wyjść
do toalety usiadłam na swoim miejscu.
-Monia!-
usłyszałam.
-O
cześć Marcin- przytuliłam go.
-Jezu
jak ja dawno cię nie widziałem. Ostatni raz to chyba na imprezie w
klubie parę lat temu.
-Chyba
tak. Faktycznie długo się nie widzieliśmy.
-Co
się z tobą działo przez ten czas? Dawid oczywiście nic mi nie
mówił, bo po co.
-No
więc mam męża, trójkę dzieci, dom. Normalne życie.
-Trójkę
dzieci?- zdziwił się- Figurę masz jakbyś nigdy w ciąży nie była
i kiedy ty zdążyłaś wyjść za mąż?
-Jakiś
rok temu.
-Ale
to szybko idzie.
-A
jak u ciebie?
-Dobrze.
Pamiętasz Kingę Dobrzańską?
-Jakbym
mogła zapomnieć. Jak ja jej nie lubiłam. Cały czas się mądrzyła.
-No
właśnie się z nią zaręczyłem.
-Ups.
Nie gniewaj się.
-Ja
miałbym się gniewać na ciebie? No coś ty. Zresztą za co? Za to,
że mówisz prawdę? Strasznie się mądrzy to fakt, ale ma też
swoje plusy.
-Nie
wątpię.
W
tym momencie wrócił mój mąż. Oczy Marcina wyglądały jak
pięciozłotówki.
-Marcin
poznaj to Zbyszek, mój mąż. Zbyszek to mój kolega Marcin.
-Wyszłaś
za siatkarza?- zapytał nie zważając na to, że ZB9 stoi obok.
-Jak
widać.
-Kochanie
zatańczymy?- spytał mój mąż.
-Jasne.
Wyszliśmy
na parkiet. Akurat leciała wolna piosenka. Przytuliłam się do
Zbyszka i poruszałam się wraz z nim w rytm muzyki.
-Dziwny
ten twój kolega- powiedział nagle.
-Marcin
to specyficzny człowiek, ale nie można się z nim nudzić.
-Tak,
a co robi?
-Raz
była taka sytuacja. To była dość głośna sprawa. W Tyczynie gość
zastrzelił swoich sąsiadów. A ten pacan jak o tym usłyszał
poszedł tam, bo miał nadzieję, że zobaczy strzelaninę.
-Jemu
życie nie miłe?
-Miłe,
ale wiesz. Oleju w głowie to on nie ma.
-Właśnie
widzę.
-Innym
razem wracaliśmy z imprezy. Był dość dobrze wstawiony, a akurat
koło Wisłoka przechodziliśmy. Rozebrał się do naga i chciał w
rzece pływać. Najlepsze jest to, że była jesień.
-I
co pływał?
-Nie
chłopakom udało się go powstrzymać, ale było blisko.
-Ale
masz znajomych.
Zaśmiałam
się i tańczyliśmy dalej.
Dziś rozdział dość późno, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie, bo wszystko było przeciwko mnie. Najpierw na rower z kuzynem pojechałam i w najdalszym punkcie trasy kapcia złapał. Powrót długo nam zajął, a potem jeszcze zadanie z polaka. Jak wam się rozdział podoba? Komentujcie :)
środa, 8 maja 2013
Rozdział XCIV
Chrzciny odbyły się w
niedzielę. Udała nam się pogoda. Było słonecznie i ciepło.
Zaraz po kościele pojechaliśmy z chrzestnymi i gośćmi do domu na
jakiś poczęstunek. Dużo rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Gdy w
końcu wyszli usiadłam padnięta na kanapie. Piotruś do mnie
przyleciał.
-Mamo mogę jutro jechać
z tatą jutro na trening?- spytał.
-Niech zgadnę. Będzie
tam na ciebie czekać Jessica?
-No- zawstydził się.
-Jasne, że możesz-
przytuliłam go- Chodź już spać- wzięłam go za rękę i
zaprowadziłam do łóżka. Pocałowałam go w główkę i poszłam
do sypialni. W tym momencie Michałek zaczął płakać. Poszłam do
niego i wzięłam na ręce. Nie chciał spać mimo że go nakarmiłam.
Zbyszek wszedł do pokoju.
-No widać, że czuje już
kto jest jego ojcem chrzestnym i zaczyna się w niego wdawać-
uśmiechnął się.
-Myślisz?
-No słychać.
-O kurcze. Mam nadzieję,
że nie wda się w niego.
-Daj uśpię go-
wyciągnął ręce, a ja podałam mu syna i pocałowałam w policzek.
Poszłam do sypialni,
wzięłam piżamę i wykąpałam się. Gdy wyszłam do sypialni
wszedł ZB9.
-Przysięgam, że on się
wdaje w Dzika. Tylko Michał do tej pory był w stanie mnie tak
wykończyć, a teraz jemu się udało.
-No zobaczymy co będzie
dalej. Jutro Piotruś chce jechać z tobą na trening. Ma się
spotkać z Jessicą.
-O kurcze. Niedługo
będziemy musieli wesele wyprawiać- zaśmiał się.
-Niedługo na pewno nie,
ale kiedyś czemu nie?
-W sumie. Paul jako teść
Piotruś to mogłoby nie być złe wyjście.
Przytuliłam się do męża
i zasnęłam. Następnego dnia przyszła do mnie Natka.
-Wszystko dopięte na
ostatni guzik. Ty też się tak denerwowałaś przed ślubem?
-Ciężko powiedzieć.
Myślałam, że tak, ale potem okazało się, że to były objawy
ciąży, więc sama nie wiem.
-Ja strasznie się
denerwuję, że coś przekręcę, albo, że się potknę w drodze do
ołtarza.
-Będzie dobrze. Nic nie
przekręcisz, anie się nie potkniesz.
-Mam nadzieję.
Rozmawiałyśmy chwilę.
Opowiadała jak ma wszystko wyglądać. Cieszyłam się na ten ślub.
Rodzice Zbyszka zgodzili się zostać z dziećmi, więc mogliśmy
długo siedzieć na weselu. Miał on być już za tydzień. Gdy Natka
wyszła poszłam do chłopców. Bliźniaki spały na szczęście.
Uśmiechnęłam się i zeszłam na dół. Zadzwonił dzwonek. Była
to Magda z Kubiakiem.
-Cześć- przywitałam
się z nimi.
Zaraz za nimi wszedł
Zbyszek z Piotrusiem.
-Myślałam, że wrócicie
zaraz po treningu- powiedziałam do męża.
-Wiesz Piotruś zaprosił
Jess na lody, a ponieważ kasy brak tata musiał płacić za randkę
syna.
Zaczęliśmy się śmiać.
Usiedliśmy w salonie.
-Mamy dla was wiadomość-
zaczął Dzik.
-Jestem w ciąży-
dokończyła uradowana Madzia.
Pogratulowaliśmy im.
Chłopaki chcieli to opić i wyciągnęli coś mocniejszego, a ja z
Magdą piłyśmy sok. Tak podczas rozmowy Michał spojrzał na mni.
-Ty też?- zapytał.
Myślałam, że pyta czy
też piję sok co mnie zdziwiło.
-Tak- odpowiedziałam.
Zbyszek wypluł całą
zawartość alkoholu z ust i patrzył na mnie uradowany. Wstał,
wziął mnie na ręce i pocałował.
-Kochanie to cudownie. Od
kiedy wiesz?
-Ale co?
-No, że jesteś w ciąży.
-Nie jestem w ciąży
wariacie. Odstaw mnie. Dopiero co urodziłam, zresztą obiecałam
sobie, że jak będziesz chciał kolejnego dziecka to masz sam sobie
go urodzić, bo ja już nie zamierzam.
No i kolejny. Komentujcie :)
wtorek, 7 maja 2013
Rozdział XCIII
Goście świetnie się
bawili. Gdy grill się skończył przyszedł czas na sprzątanie.
Wyszłam do ogrodu, zobaczyłam ile sprzątania i się załamałam.
-Zbyszek- zawołałam
męża.
-Tak kochanie?- objął
mnie od tyłu.
Odwróciłam się do
niego i zakręciłam tak, że stanął tyłem to tego bałaganu.
-Mam propozycję. Ja idę
zaglądnąć do dzieci, a ty posprzątasz. Potem pójdziemy do
sypialni ok?- szepnęłam mu na ucho.
-Ok- uśmiechnął się i
mnie pocałował.
-To ja idę.
Gdy weszła do domu
usłyszałam jak ZB9 nabiera powietrze. Zaśmiałam się i poszłam
na górę. Michałek z Kamilkiem grzecznie spali. Piotruś siedział
na podłodze i patrzył w okno.
-Kochanie co się stało?-
usiadłam obok niego.
-Bo dziś wujek Paul
przyszedł z Jessicą. Myślisz, że ona mnie lubi?
-Uuu pierwsza miłość.
Pamiętaj jak to było ze mną. Cudowne uczucie. Jessica cię lubi na
pewno.
-Mamo chcę się z nią
więcej widywać.
-No dobrze. Coś
wymyślimy, a teraz już spać- przykryłam go kołdrą i pocałowałam
w główkę.
Wykąpałam się i
przebrałam w piżamę. Zeszłam na dół, by pomóc Zbyszkowi w
sprzątaniu. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam czysty ogród. Szybko
się z tym uporał. Poczułam ręce na biodrach. Mąż zaczął mnie
całować po szyi. Odwróciłam się do niego i pocałowałam. Wziął
mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Długo nie odrywaliśmy się
od siebie. Następnego dnia Zibi jechał na trening.
-Weźmiesz ze sobą
Piotrusia?- spytałam.
-Jasne, ale czemu tego
chcesz?
-Bo widzisz nasz syn
przeżywa swoją pierwszą miłość- uśmiechnęłam się.
-Ooo słodko- odwzajemnił
uśmiech- Skoro chcesz, żebym go wziął na trening to pewnie
zakochał się w córce Paula.
-Zgadłeś.
-Dobra to idę po niego.
Zbyszek:
Na hali wysłałem
Piotrusia na salę. Siedzieli tam trenerzy i mieli się nim zająć.
Wszedłem do szatni. Większość kolegów już była. Brakowało
tylko Paula i Alka.
-Co jest Krzysiu?- spytał
Kosa libero- Dziwnie tak po imprezie bez kaca nie?
-Ha ha ha bardzo
śmieszne.
Wszyscy zaczęli się
śmiać. Wtedy wszedł do szatni Lotman. Zajął miejsce koło mnie.
-Zbyszek musimy pogadać-
zaczął.
-No ja też chciałem z
tobą pomówić.
Przebraliśmy się i
wyszliśmy na salę. Jessica i Piotruś siedzieli na krzesełkach i
trzymali się za rączki. Uśmiechnąłem się na ten widok.
Poszedłem się rozciągać, a koło mnie usiadł Amerykanin.
-Słuchaj Jess spodobał
się twój syn.
-Ooo to widzę, że
miłość odwzajemniona.
-Serio?- zdziwił się.
-Nie widzisz?- spytałem
i pokazałem na nasze dzieci.
-Słodko. No czyli w
sumie wszystko już załatwione.
-Tylko na randki muszą z
przyzwoitką chodzić- zaśmiałem się.
Trening przebiegł bardzo
dobrze. Wszystkim wszystko wychodziło jak nigdy. Myślałem, że po
imprezie będzie źle, ale wszyscy stanęli na wysokości zadania.
Wróciłem do domu zadowolony i poszedłem do żony.
-Kochanie wszystko
załatwione.
-Tak?
-No miłość jest
odwzajemniona- zaśmiałem się.
-To świetnie. Tylko
ciekawe jak długo przetrwają.
-Całe życie-
uśmiechnąłem się- Tak jak ja i ty.
-Wariat- powiedziała i
pocałowała mnie.
No i kolejny rozdział, jeden z ostatnich. Myślę, że do 100 dobiję i koniec. Zapraszam na moje blogi u góry z prawej strony podane są linki.Komentujcie :)
poniedziałek, 6 maja 2013
Rozdział XCII
-Tato to jak dzieci
mieszczą się w brzuchu?
-Eee no więc...eee
będziesz się tego uczył w szkole. Brzuch kobiety jest do tego
przystosowany i powiększa się.
-Ale jak kości się nie
łamią?- dopytywał.
-No więc ja chyba sam
nie wiem- libero spuścił głowę, a my zaczęliśmy się śmiać.
-Ale jesteś dorosły
powinieneś wiedzieć- tupnął nogą- A, dlaczego ciocia urodziła
bliźniaki teraz, a Piotruś urodził się jeden.
-No więc to zależy jak
mocno wujek Zbyszek przytulił ciocię.
-To ty chyba nie umiesz
przytulać skoro jestem jeden.
W tym momencie wszyscy
turlali się po podłodze. Tym stwierdzeniem Seba pobił wszystko.
Gdy się opanowaliśmy słuchaliśmy dalej.
-Ale ja ja- jąkał się-
Umiem przytulać- wyglądał jakby strzelił focha.
-Czyli przytulisz mamę i
będzie nowe dziecko?
-To znaczy yyy bardzo
możliwe.
-Super będę miał
rodzeństwo. Tato chce, żeby to były bliźniaki, bo uznam, że
naprawdę nie umiesz przytulać. A kiedy ja przytulę dziewczynę i
będziemy mieć dziecko?
-Oj jeszcze sobie
poczekasz.
-Ale czemu? Dziadek Igła.
Fajnie brzmi- uśmiechnął się.
-Nie, nie, nie. Mi się w
ogóle nie podoba. Ja nie jestem dziadkiem.
-Jesteś, przecież
jednym z najstarszych w zespole. Można powiedzieć, że jesteś
dziadkiem zespołu- młody ciągnął swój wywód- Czyli w sumie już
jesteś dziadkiem.
-Seba to jest poniżej
pasa.
-I tak nic tam nie masz,
więc to się nie liczy- odpyskował, a Krzyśka zatkało.
Wyłączyliśmy telewizor
i śmialiśmy się z Igły. Ten chyba się zawstydził i spuścił
głowę.
-Iwona dodaj to na Igłą
szyte- zaśmiałam się.
-O nie, nie, nie. Nie
pozwolę na to- Krzysiu się ożywił- To jest prywatna taśma.
-No dobra. Dobrze, że my
to widzieliśmy. To teraz grillujemy- zarządził Zbyszek.
Chłopaki wyszli do
ogrodu pomóc Zibiemu, a ja zostałam w domu z Iwoną, Natką i Izą.
Żona Igły opowiadała jak kręciła taśmę i bała się, że ze
śmiechu nie wytrzyma i czegoś nie złapie.
-Dobrze, że wszystko
nagrałaś. Seba jest genialny, ale Piotruś już zaczyna się w
niego wdawać.
-Tak? A co robi?-
spytała.
-Komentuje mecze Zbyszka.
Gdy mu coś nie wyjdzie od razu mu dogryza.
-To u nas jest na
porządku dziennym. Seba chciał ostatnio oglądnąć jakąś bajkę,
ale Krzysiek oglądał powtórkę meczu. Była akcja, w której się
rzucił chociaż było widać, że piłki już nie podbije. Została
mokra plama, a Seba powiedział: A to ty robisz za mopa, a potem to
lepiej rozcierają.
Zaczęłyśmy się śmiać.
Wyszłyśmy do ogrodu zobaczyć co robią siatkarze, oraz Kamil z
Dawidem. Chłopaki biegali i starali się uciec przed wodą. No tak,
ZB9 zapomniał wyłączyć zraszaczy. Śmiałyśmy się z ich
poczynań. W końcu zlitowałam się i je wyłączyła. Sebastian z
Piotrusiem momentalnie pojawili się koło nas i zaczęli się śmiać.
-Tato teraz to możesz
dopiero za dobrego mopa robić!
Ten incydent nie popsuł
nam zabawy. Pogoda była piękna i szybko wyschli. Po zjedzeniu
zaczęliśmy tańczyć. Tańczyłam chyba z każdym. W końcu mąż
znów mnie „porwał” na parkiet.
-Kocham cię- szepnął
mi na ucho.
-Ja ciebie też.
Wtedy usłyszałam płacz.
Westchnęłam i poszłam na górę. Zaraz za mną udał się Kamil.
Weszliśmy do pokoju Kamilka. Wzięłam go na ręce i zaczęłam
karmić.
-Kamil mam do ciebie
prośbę.
-Jaką?
-No więc ze Zbyszkiem
zdecydowaliśmy, że chcielibyśmy, żebyś to ty został ojcem
chrzestnym Kamilka. Zgadzasz się?
-Jasne- uśmiechnął
się.
-To super. Będziemy już
załatwiać chrzciny, więc trzeba wszystko dopiąć na ostatni
guzik.
-Ale ci się wszystko w
życiu ułożyło- westchnął- Masz męża, trójkę dzieci, piękny
dom. Czego więcej chcieć?
-Nie można więcej
chcieć- odpowiedziałam- Nie da się.
-Dokładnie. Ja dopiero
zaczynam z Izą. Chciałbym, żeby kiedyś ułożyło mi się tak jak
tobie.
-Ułoży się. Spokojnie.
No jest kolejny rozdział.Komentujcie :)
niedziela, 5 maja 2013
Rozdział XCI
W sobotę chodziłam z
Natką po sklepach. Przypomniało mi się jak to ja szukałam sukni
ślubnej. Uśmiechnęłam się na tę myśl. Weszłyśmy do kolejnego
sklepu. Do tej pory nic odpowiedniego nie znalazłyśmy. Oglądałyśmy
wszystko. W końcu coś znalazłyśmy. Natka poszła przymierzyć.
-Ślicznie wyglądasz-
powiedziałam, gdy wyszła.
-Też mi się podoba.
Chyba w końcu znalazłyśmy- uśmiechnęła się- Teraz tobie trzeba
coś znaleźć- zakomunikowała.
-Jak to mi?- spytałam.
-No jako moja świadkowa
musisz coś ładnego znaleźć.
-Ale dziś?
-No jasne. Nie marudź
tylko przebieram się i szukamy czegoś dla ciebie.
Tak jak powiedziała tak
zrobiłyśmy. Szukałyśmy długo. Nic mi się nie podobało. Natka
co chwila coś znajdywała, ale to nie był zupełnie mój styl. Nie
wierzyłam, że uda nam się coś znaleźć. Zostały jeszcze dwa
sklepy. Westchnęłam i weszłam za przyszłą panną młodą do
jednego z nich.
-Monia, a ta?- spytała
pokazując mi swoje znalezisko.
-Łał ładna-
uśmiechnęłam się- W końcu coś fajnego znalazłaś.
Wzięłam od niej
sukienkę i poszłam do przymierzalni. Leżała bardzo dobrze.
Uśmiechnęłam się i pokazałam przyjaciółce.
-Super! To chyba udało
nam się i mamy wszystko.
-Na to wygląda.
Przebrałam się,
zapłaciłam i poszłyśmy na kawę.
-Słucham mam do ciebie
małą prośbę. Ja tobie przechowałam suknię czy teraz ty mi
możesz?
-Jasne, a co boisz się,
że Dawid będzie szukał?- zaśmiałam się.
-Znasz go. Jest do tego
zdolny.
-W sumie racja.
Dopiłyśmy kawę i
pojechałyśmy do mnie. Schowałam suknię Natki, a potem poszłam do
kuchni pomóc Zbyszkowi.
-No jak ci idzie?-
spytałam.
-Jest dobrze- odwrócił
się przodem do mnie i mnie pocałował- Jak zakupy?
-Mamy suknię ślubną ja
też mam sukienkę na ślub. Wszystko mamy.
-A pokażesz?
-Na pewno nie teraz. Jak
dzieci?
-Właśnie to chyba było
najtrudniejsze. Jak jeden płacze to drugi też zaczyna. Może lepiej
już teraz rozdzielmy im pokoje.
-Chyba masz rację. To co
ja dokończę, a ty przeniesiesz łóżeczko?
-O nie nie nie. Jak ja
będę je przenosił ktoś musi wziąć małego na ręce.
-Natka pomożesz?-
spytałam.
-Jasne.
Poszła z Zibim na górę.
Po chwili wrócili i zakomunikowali, że misja wykonana. Włożyłam
mięso i pieczarki do pojemnika. ZB9 wziął go i postawił koło
grilla. Po chwili zaczęli się schodzić goście. Na wstępnie
przyszedł Igła z rodzinką.
-No imprezę uznaję za
otwartą- powiedział na wstępie.
-Tato pamiętasz jak
założyliśmy się o wynik meczu?- spytał Seba.
-No pamiętam. Wygrałeś
niestety.
-Właśnie, więc masz
spełnić moją zachciankę.
-No wiem. Co chcesz?
-Żebyś nie pił na
dzisiejszej imprezie.
Po słowach młodego
wybuchnęliśmy śmiechem. Mina Krzyśka była bezcenna.
-Seba kochany synku masz
serce zrobić to tatusiowi?- kucnął przy nim.
-A pamiętasz jak
zmuszałeś mnie do jedzenia szpinaku? Teraz jesteśmy kwita-
Ignaczak wystawił tacie język.
-Widzisz Igła? Z synem
nie warto zadzierać- zaśmiał się Zbyszek.
-Kochanie pamiętaj, że
Piotruś zaczyna się wdawać w Sebę- powiedziałam.
-Chcecie zobaczyć dalszą
część rozmowy Seby z Krzyśkiem o dzieciach?- spytała Iwona.
-Jasne- uśmiechnęliśmy
się.
-Nie ma co oglądać.
Krzysiu próbował nas
powstrzymać, ale już włożyliśmy płytę z nagraniem. Wtedy
zadzwonił dzwonek i cała reszta gości przyszła. Wszyscy
zgromadzili się w salonie i zaczęli oglądać. Lepszej polskiej
komedii nikt z nas nie oglądał.
Oddaję rozdział. Zapraszam do czytania mojego nowego opowiadania http://moni2824-milosc-do-siatkarza.blogspot.com/ Komentujcie ;)
sobota, 4 maja 2013
Rozdział XC
Przez ostatnie dwa
tygodnie mnóstwo czasu spędzaliśmy ze Zbyszkiem w domu. Chcieliśmy
jak najszybciej go skończyć. Teraz zostało już tylko
przewiezienie wszystkich rzeczy.
-Ja wam pomogę-
zaoferował Michał.
Okazało się, że gdy
wyszedł od nas z Magdą jakaś matka spacerowała z córką.
Dziewczynka podbiegła do niego i zaczęła wołać do mamy, że
kosmici naprawdę istnieją. Magda pomagała mi pakować wszystkie
rzeczy, a Kubiak z Zibim byli w tym czasie na treningu.
-Dziękuję ci za pomoc.
-Nie ma za co.
Gdy skończyłyśmy
siatkarze wrócili i zaczęli znosić wszystkie pudła do samochodów.
Dzięki temu wystarczyły dwa przejazdy. Na miejscu Dziku spojrzał
na Zbyszka.
-Masz- mój mąż rzucił
mu klucze od naszego starego mieszkania- Nie będziesz musiał już w
tym hotelu mieszkać.
-Dzięki.
Pożegnaliśmy się i
weszliśmy do domu. Westchnęłam i zaczęłam wszystko rozpakowywać.
Poczułam ręce na biodrach.
-Pokażesz mi w końcu
naszą sypialnię?- spytał.
-Teraz już mogę-
wzięłam go za rękę i poprowadziłam na górę.
Po drodze sprawdziłam
jeszcze pokoje dzieci. Wszyscy spali. To był dla nich ciężki
dzień. W końcu doszliśmy do naszej nowej sypialni.
-Kochanie jest cudowna-
powiedział i przytulił mnie- No to teraz trzeba ochrzcić nowe
łóżko- zaczął całować mnie po szyi.
Oddawałam każdy
pocałunek. W końcu wszystko było na swoim miejscu. Mieliśmy
piękny dom, cudowne dzieci. Czego mogliśmy chcieć więcej? Rano
obudziłam się wtulona w męża. Uśmiechnęłam się, pocałowałam
go delikatnie, żeby się nie obudził i zeszłam na dół. Nie
zdążyłam nic rozpakować, więc zabrałam się za to teraz. Gdy
rozpakowałam większość rzeczy kuchennych poczułam ręce na
biodrach.
-Kochanie. Mieliśmy to
razem zrobić.
-Wiem, ale trzeba
śniadanie zrobić, a nie mamy z czego.
-To dziś na śniadanie
pojedziemy na miasto- zaproponował- A potem wszystko rozpakujemy.
-Niech będzie-
uśmiechnęłam się i pocałowałam Zbyszka.
Usłyszałam płacz
dzieci. Razem z mężem poszliśmy do nich. Nakarmiłam je, a potem
Zbyszek przewinął. Przebraliśmy się i pojechaliśmy. Po śniadaniu
wróciliśmy do domu. Wzięliśmy się za rozpakowanie pudeł.
-O kurcze- ZB9 popatrzył
na zegarek- Za pół godziny mam trening.
-No tak i na mnie
wszystko spada. Leć- pocałowałam go.
Wziął torbę i wyszedł.
Udało mi się już
wszystko rozpakować. Zmęczona położyłam się na kanapie. Nawet
nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Obudził mnie płacz bliźniaków.
Wstałam i poszłam do nich. Ciężko sobie poradzić z dwójką
naraz. Trzymałam Kamilka, a Michałek leżał i płakał. Do
sypialni wszedł Zbyszek. Uśmiechnęłam się. Podszedł do mnie,
pocałował i wziął na ręce synka. Gdy udało nam się ich uśpić
zeszliśmy na dół.
-Już wszystko
rozpakowałaś?
-Jakoś mi się udało. W
sobotę jadę z Natką kupić suknię ślubną.
-Myślałem, że zrobimy
grilla. Taka pierwsza impreza w nowym domu.
-Możemy zrobić.
Przecież nie będę z nią cały dzień w sklepie siedzieć.
-To zapraszamy całą
drużynę, do tego Kamil z Izą i Dawid z Natką?
-Tak, ale wiesz, że w
takim razie ty będziesz musiał wszystko przygotować?
-Jakoś sobie poradzę.
Nagle do salonu wleciał
huragan „Piotruś”. Już zaczął brać przykład z Seby.
-Tato powtórka meczu
finałowego leci.
-No to oglądamy- Zbyszek
posadził sobie syna na kolanach i włączył telewizor.
Podczas oglądania syn
komentował każdą akcję ojca.
-Tato, ale to trzeba
trafić w to pomarańczowe- mówił, gdy ZB9 wysłał piłkę w aut-
A tutaj mogłeś podbić. Byłeś blisko- powiedział jak Zbyszek nie
obronił piłki.
-Synek chyba zabronię ci
spotkań z Sebą- zagroził Zibi.
Dziś rozdział dość wcześnie, bo o 20 finał Orlen ligi. Komentujcie ;)
piątek, 3 maja 2013
Rozdział LXXXIX
Magda patrzyła Michałowi
w oczy. Miała niepewną minę. W końcu uśmiechnęła się i
pocałowała go.
-Jasne, że z tobą
zamieszkam.
-Super! To kiedy się
wprowadzisz?
-Ej Dziku nie zapędzaj
się- Zbyszek popatrzył na przyjaciela- Najpierw my musimy się
wyprowadzić.
-Właśnie jak tam wasze
nowe gniazdko gołąbeczki?- zaśmiał się.
-Bardzo zabawne. Na
wykończeniu. Trzeba w środku urządzić.
-To na co czekacie?
-Na nic. Dziś pojedziemy
wszystko zaplanować- popatrzył na mnie- Ale ty musiałbyś zostać
z chłopcami.
-Nie ma sprawy.
-Kochanie ja mam jednak
małe wątpliwości- zwróciłam się do męża.
-Monia spokojnie. Zostanę
z nim.
-No w takim razie niech
będzie.
Poszliśmy się przebrać
i pojechaliśmy do nowego domu. Wyglądał cudownie. Duży z pięknym
ogrodem. Był nawet basen.
-Kochanie jest cudny-
pocałowałam Zibiego- Ogród sam zaplanowałeś czy zatrudniłeś
kogoś do tego?
-Pół na pół.
Wiedziałem, że lubisz róże, więc poprosiłem o to, żeby było
ich dużo.
-Dziękuję.
Weszliśmy do środka.
Zbyszek wziął mnie za rękę i poprowadził do jednego z pokoi.
-Zaczynamy od kuchni?-
spytał.
-Jasne może być.
Długo siedzieliśmy w
naszym nowym domu. Udało się wszystko ustalić. Kuchnie, łazienki,
salon, jadalnie, garderobę, pokoje dzieci. W końcu przyszedł czas
na naszą sypialnię.
-Ja to widzę tak.
Wielkie łóżko i nic więcej nie potrzeba- Zbyszek objął mnie-
Oczywiście czerwone- poruszył śmiesznie brwiami.
-Wiesz co wydaje mi się,
że prócz łóżka coś jeszcze by się przydało. Może sypialnię
zostaw mi ok?
-No dobra- przytulił
mnie i pocałował- To w takim razie chyba wszystko. Teraz będzie
trzeba kupić wszystkie farby i meble. Jeśli dobrze pójdzie za
jakieś dwa tygodnie będziemy mogli się tu przeprowadzić.
-Cudownie.
Okazało się, że
straciliśmy rachubę w czasie i dość długo siedzieliśmy w domu.
Gdy wróciliśmy do mieszkania Magda spała w fotelu, a Michał na
kanapie. Koło niego stał Piotruś z markerem i malował Kubiakowi
po twarzy.
-Ej młody- Zbyszek
podbiegł do syna- Jak możesz beze mnie malować wujkowi po twarzy.
Zaśmiałam się i
podeszłam obudzić Magdę.
-Co się stało?-
poderwała się.
-Nic spokojnie. Zasnęłaś.
Już widzisz jak dzieci dają czasem w kość.
-No przyznaję, że
bywają męczące, ale...- zacięła się, bo zobaczyła Piotrusia,
który malował Kubiakowi wąsy i Zbyszka, który mu pomagał.
Gdy wszystko było gotowe
Michał wyglądał bardzo zabawnie. Miał wąsy, brodę, okulary, na
policzkach gwiazdki. Zaczęliśmy się śmiać co go obudziło.
-Co jest?- spytał.
-Nic- odpowiedział mój
mąż- Dzięki za opiekę nad synami.
-Spoko- spojrzał na
zegarek- Już późno. Idziemy?- spytał Madzię.
-Jasne- powstrzymywała
się od smiechu.
Pożegnaliśmy się. Gdy
wyszli razem z ZB9 znów wybuchnęliśmy śmiechem.
-No chciałabym zobaczyć
miny ludzi na ulicy- powiedziałam.
-Ja też, ale bardziej
Michała, gdy się zobaczy w lustrze.
-To może być dobre.
Wzięłam syna na ręce i
zaniosłam do pokoju. Gdy już spał poszłam do sypialni. Zbyszek
leżał i coś pisał.
-Co robisz?- spytałam.
-Zapisuję co mamy kupić.
No wiesz farby, płytki.
-I co dużo tego wyszło?
-No mało nie jest, ale
będzie dobrze.
Pocałowałam go i
przytuliłam. Tak wtuleni zasnęliśmy.
Przepraszam, że tak późno, ale brak dostępu do komputera :) Zapraszam do czytania mojego nowego opowiadania http://moni2824-milosc-do-siatkarza.blogspot.com/ Komentujcie :)
czwartek, 2 maja 2013
Rozdział LXXXVIII
Długo rozmawialiśmy.
Cieszyłam się, że Dawid układa sobie życie. Z Natką poszłyśmy
do bliźniaków.
-Matko jak ja ci
zazdroszczę- powiedziała- Też chciałabym być już matką.
-Będziesz. Na pewno po
ślubie zajdziesz w ciąże i urodzi wam się cudowny bobas-
uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
-Nie wiem- spuściła
głowę- Nie mówiliśmy ci, ale już od jakiegoś czasu staramy się
o dziecko. Jednak nic z tego nie wychodzi.
-Na pewno się uda.
Będziecie wspaniałymi rodzicami.
-Mam nadzieję. Wspaniałe
te dzieciaki.
-Właśnie skoro już się
złożyło to mam prośbę i nie przyjmuję odmowy.
-A o co chodzi?
-Zostaniesz matką
chrzestną Kamilka?
-Ale ja?- zdziwiła się.
-No ty, ty.
-Jasne- przytuliła mnie-
Kiedy idziemy kupić suknię ślubną?
-Kiedy tylko chcesz. O
ile będę miała z kim dzieci zostawić.
-Fakt same nie zostaną.
Dawida zagonimy- zaczęłyśmy się śmiać.
-Dobra to kiedy?
-Może być w sobotę?
-Jasne.
Ustaliłyśmy godzinę i
miejsce, a potem wróciłyśmy z dziećmi do salonu. Zbyszek przejął
ode mnie Michałka, a Dawid wziął od Natki Kamilka. Jeszcze chwilę
pogadaliśmy, potem pożegnaliśmy się. Zaczęliśmy usypiać synów.
Gdy nam się to w końcu udało znów ktoś przyszedł. Poszłam
otworzyć.
-Siema- Kubiak pocałował
mnie w policzek i wszedł.
-Cześć.
-Dziku co tu robisz?- ZB9
przywitał się z przyjacielem.
-Przeprowadzam się do
Rzeszowa i tak sobie pomyślałem- zaczął- Skoro wy będziecie
teraz mieszkać w domu to może ja mógłbym zamieszkać tu.
-Jasne, nie ma sprawy.
-Super! Nie będę musiał
łazić po tych mieszkaniach.
-Michał proszę ciszej-
powiedziałam- Bo sam będziesz bliźniaków usypiał.
-A sorry.
-To może skoro już się
złożyło- zaczął mój mąż- Zostaniesz ojcem chrzestnym
Michałka?
-Ja? Jasne. Będzie
super. Będę najlepszym chrzestnym. Będę go rozpieszczał, kupował
prezenty- zaczął wyliczać.
-Ej nie rozwydrzysz go-
zagroziłam.
-No dobra, ale i tak będę
mu dawał prezenty i zabierał na spacery.
-Nie ma sprawy.
Dużo się śmialiśmy i
przez to obudziliśmy chłopców.
-Ja pójdę- poderwał
się Kubiak.
-Może lepiej ja ci
pomogę.
Dziku nie mógł się
nadziwić, że chłopcy są tacy sami. Przytulał ich i starał się
uśpić co nie szło mu za dobrze. Usłyszałam dzwonek. Matko
kochana ile osób jeszcze do nas przyjdzie?
-Cześć Zbyszek- to był
głos Magdy.
Michał od razu się
jeszcze bardziej ożywił o ile to w ogóle było możliwe. Kołysał
Michałka, ale ten nie chciał spać. Mi już udało się uśpić
Kamilka, więc podeszłam do niego.
-No daj mi go. Widzę
przecież, że cię do niej niesie.
-Dzięki- uśmiechnął
się i podał mi synka.
Nie wiem czy to Kubiak
tak na niego działał, że nie mógł zasnąć, ale mi się udało
go uśpić błyskawicznie. Wróciłam do salonu i zastałam tam Magdę
siedzącą przyjmującemu na kolanach. Usiadłam obok męża.
-No to widzę, że chyba
będziecie tu razem mieszkać- zaśmiałam się.
-Mam nadzieję-
powiedział Dzik i spojrzał na ukochaną- Zgodzisz się?
Proszę komentujcie. Lepiej się pisze, gdy się wie, że się ma dla kogo ;)
środa, 1 maja 2013
Rozdział LXXXVII
W dobrych humorach
zajęliśmy swoje miejsca. Seba i Piotruś musieli oczywiście
wybiegać razem z zespołem na boisko. Hala była wypełniona do
ostatniego miejsca, cała biało-czerwona. Podbiegł do mnie
statystyk.
-Zbyszek kazał ci to
dać. Mówił, że przygotował to na prezent, ale uznał, że teraz
będzie lepiej jak to dostaniesz- powiedział i poszedł.
Rozpakowałam paczkę. W
środku były dwie małe koszulki z numerem 9 i nazwiskiem Bartman.
Uśmiechnęłam się, podałam jedną bratu i poszliśmy ubrać je
bliźniakom. Po chwili wróciliśmy na salę. Wtedy drużyna zaczęła
wybiegać na boisko. Gdy Zbyszek zobaczył synów w koszulkach
uśmiechnął się. Ja z Piotrusiem też mieliśmy je ubrane. Gdy
mecz się zaczął byłam cała w nerwach. Bardzo chciałam, żeby
wygrali. Zibi był na fali. Kończył wszystkie akcje. Co chwilę
patrzył na nas i uśmiechał się. Pierwszy set wygraliśmy. W
drugim nie było już tak kolorowo. Rosjanie zaczęli mocno zagrywać
i wygrali seta. W trzecim wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie.
Raz prowadzili jedni, raz drudzy. Jednak na koniec Rosjanie wyszli na
prowadzenie i wygrali. Kibice śpiewali, żeby wesprzeć swoją
drużynę. Czwarty sen źle się zaczął. Przegrywali 7:3, jednak
dzięki dobrej zagrywce odrobili straty i wygrali. Przyszedł czas na
decydujący, piąty set. Polacy od początku narzucili swój styl
gry. 14:12 dla Polski. Zbyszek na zagrywce. Wszyscy stoją i krzyczą:
„ostatni”. Piłka w górze i...as! Polscy siatkarze zostają
Mistrzami Świata. Skaczą, cieszą się. ZB9 podbiega do mnie i
przytula, potem bierze jednego z bliźniaków na ręce, całuję w
główkę, a potem drugiego. Wziął Piotrusia na ręce i podbiegł
do chłopaków. W przerwie przed dekoracją poszłam z mężem,
bratem i synami do szatni. Była tam również Iwona z Sebą. Tak
wielkiej radości nigdy nie widziałam. Przyszedł czas na nagrody
indywidualne. Aż 5 z 8 zdobyli Polacy. Zbyszek został uznany
najlepszym atakującym i najlepiej punktującym, Igła najlepszym
libero, Pit najlepszym blokującym, Kurek MVP. Kibice szaleli. Po
dekoracji poszłam z Zibim i synami do hotelu, a Kamil się gdzieś
zmył.
-Dzwonili do mnie.
Skończyli budować nasz dom- powiedział uśmiechnięty Zbyszek.
-To cudownie- ucieszyłam
się.
-Teraz zostanie nam
urządzenie wnętrza i będziemy mogli się wprowadzić.
-No przyda się więcej
miejsca.
-Zajmiemy się tym jak
tylko wrócę do Rzeszowa. Jeszcze to spotkanie u premiera. Nie chce
mi się tam jechać. Najchętniej wróciłbym już z wami.
-To wróć z nami.
Krzysiek nie jedzie na to spotkanie. Wraca z Iwoną i Sebą do domu.
-Nic nie mówił- zdziwił
się atakujący- Skoro on może to ja też. Kiedy wyjeżdżamy?
-Może jutro, razem z
Ignaczakami.
-Jestem za- uśmiechnął
się i pocałował mnie.
-Fujj- to Piotruś nas
zobaczył.
-Teraz się brzydzi, a za
kilka lat sprowadzi mi narzeczoną do domu- zaśmiał się Zbyszek.
Następnego dnia byliśmy
już w domu. Synowie zmęczeni od razu zasnęli. Zaczęłam
rozpakowywać walizki i poczułam ręce na biodrach. Zbyszek
pociągnął mnie na łóżko i posadził sobie na kolanach. Zaczął
całować mnie po szyi, ściągać bluzkę. Po chwili leżeliśmy
wtuleni w siebie.
-Tak bardzo mi cię
brakowało- szepnął.
-Mi ciebie też.
-Dziękuję ci.
-Ale za co?
-Za dzieci, za to, że
mnie wspierasz. Po prostu za to, że jesteś. Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Zasnęłam wtulona w
męża. W końcu czułam, że wszystko jest na swoim miejscu.
Następnego dnia mieliśmy niespodziewanych gości. Natka z Dawidem
usiedli w salonie.
-Co was do nas
sprowadza?- spytałam.
-To może ja powiem?-
Natalia popatrzyła na mojego kuzyna, a ten kiwnął głową-
Chcielibyśmy zaprosić was na nasz ślub.
Podała mi zaproszenie.
Przytuliłam ją i pogratulowałam.
-Chcielibyśmy również
was prosić, żebyście zostali naszymi świadkami- dodał Dawid.
-Pewnie, że zostaniemy-
uśmiechnęłam się- A tobie pomogę znaleźć suknię ślubną-
szepnęłam Natce na ucho.
-Nawet mi przez myśl nie
przeszło, że mogłoby być inaczej.
Rozdział za bardzo mi się nie podoba. Jest przejściowy, a ja nie lubię takich. Komentujcie co myślicie ;)Zachęcam do czytania mojego najnowszego bloga http://moni2824-milosc-do-siatkarza.blogspot.com/
Subskrybuj:
Posty (Atom)