niedziela, 19 października 2014

Epilog

Siedziałam w domu i czekałam na powrót Seby z treningu. Wziął ze sobą Fabiana, a ja zostałam w domu z Lidką. Dziś mieli do nas przyjść moi bracia z żonami i dziećmi i siostra Seby z mężem. Jakiś rok po moim ślubie z Sebą okazało się, że znów jestem w ciąży. Moi rodzice śmiali się, że nastąpi wielkie baby boom w rodzinie, bo Jessica, Ania i Klaudia też spodziewały się dziecka. Ja urodziłam córeczkę tak jak Jess z Anią , a Klaudia bliźniaki – dwóch chłopców. W końcu usłyszałam otwieranie drzwi.
-Nareszcie- podeszłam do męża i synka.
-Korki były- Seba mnie pocałował.
-Dobra to idź przebierz Fabiana, a ja pójdę do Lidki. Za godzinę mają być goście.
Nakarmiłam córkę, przebrałam się i wróciłam do kuchni, żeby wszystko rozłożyć na stole. Pomagał mi Seba. W końcu przyszli pierwsi goście. Gdy siedzieliśmy już wszyscy razem przy stole nie mogłam uwierzyć, że wszystko się tak dobrze potoczyło. Każdy znalazł szczęście, ma pełną, kochającą się rodzinę. Nie umiem sobie wyobrazić co by było jakby Sebastian wyjechał grać w Rosji.
-Majka przyniesiesz Lidkę?- spytała uśmiechnięta Jessica.
-Na razie śpi, ale jak się obudzi to pewnie. Z kim zostawiliście Madzię?- spytałam.
-Z moim ojcem.
-Ooo wujek Paul niańką?- zaśmiał się Michał- No ciekawe, nie powiem.
-Kochanie myśmy wrobili moich rodziców- wypomniała mojemu bratu Klaudia.
-Wujek Piotrek też dobra niania- zaśmiałam się- A wy kogo wrobiliście?- spytałam Kamila.
-Naszych rodziców- uśmiechnął się- Tato był zachwycony, że może spędzić czas z wnukiem.
-I tak mama go do niego nie dopuści- zauważyłam.
-Bardzo możliwe.
Zabawa trwała w najlepsze. Gdy usłyszałam płacz córeczki zerwałam się razem z mężem, żeby do niej iść.
-Ja pójdę- powiedziałam.
-Ty byłaś ostatnim razem, teraz moja kolej- naburmuszył się.
-Oj widzę, ze to będzie córeczka tatusia. Biada temu kto spróbuje ją skrzywdzić- Michał pokręcił głową.
Zaśmiałam się i puściłam Sebę do Lidki. Po chwili przyniósł ją i podał Jessice. Przechodziła z rąk do rąk, aż w końcu dotarła do mnie. Mąż wziął na kolana Fabiana.
-Jaka słodka rodzinka- oczywiście Michał musiał coś dopowiedzieć.
-Braciszku ty się zajmij swoimi bliźniakami. Jeśli będziesz miał z nimi tyle problemów co rodzice z tobą i Kamilem to już co współczuję.
-Jakich problemów? Czy my sprawialiśmy jakieś problemy?- zdziwił się.
-Mam ci przypomnieć? Ciągłe zamiany w szkole, imprezy, czasem wagary … -przerwał mi.
-Okej, okej. Już pamiętam- spuścił głowę.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy dość długo, ale w końcu wszyscy musieli iść. Dzieci już wcześniej położyliśmy, więc tylko wziąłem szybki prysznic i położyłam się obok Sebastiana.
-Chciałabym, żeby tak było zawsze- wyznałam.
-Ja też- uśmiechnął się i pocałował mnie- Fabio zaczął dziś odbijać ze mną na treningu. Wyrośnie z niego świetny siatkarz.
-A ty już planujesz mu przyszłość?
-No pewnie. Z takimi genami musi zostać siatkarzem.
-No tak- przyznałam- Obaj dziadkowie siatkarze, tato siatkarz, wujkowie siatkarze.

-Widzisz? Czeka go wspaniała, siatkarska przyszłość. Zobaczysz.

Nie planowałam tak szybko kończyć tej historii, ale zmusił mnie do tego brak weny na to opowiadanie. Mam nadzieję, że mimo wszystko wam się podobało i serdecznie zapraszam na inne moje blogi. 
Niech każdy kto przeczytał skomentuje, proszę.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział XVIII

                 Michał pomógł mi usiąść na ławce, a sam pobiegł po Sebę. Poprosiłam go, żeby zawołał na razie tylko mojego narzeczonego. Nie chciałam wywoływać sensacji.
-Czemu kazałeś mi tu przyjść?- usłyszałam głos Sebastiana.
-Cóż, pomyślmy … Może dlatego, że twoja narzeczona rodzi!- pokazał na mnie.
-Co?!- Seba dopiero teraz mnie zauważył- O Jezu, Majka!- podbiegł do mnie- Naprawdę teraz rodzisz?
-Nie, udaje!- wkurzyłam się- Tak, rodzę!
-Jedziemy do szpitala- wziął mnie na ręce- Dobrze, że nic nie piłem.
-Jadę z wami- zakomunikował Michał.
-Nie- od razu zaprotestowałam- To twój wielki dzień. Zostajesz na swoim weselu.
-Ale Majka … -przerwałam mu.
-Nie kłóć się z ciężarną! Seba jedziemy.
Michał na szczęście posłuchał mnie i został. Narzeczony położył mnie na tylnym siedzeniu auta i zajął miejsce kierowcy. Dopadł mnie skurcz. Złapałam się za brzuch i krzyknęłam głośno. Seba spojrzał na mnie.
-Spokojnie, oddychaj. Zaraz będziemy w szpitalu.
Nie słuchałam go tylko skupiłam się na oddechu, mimo że cały czas coś do mnie mówił. Po 10 minutach byliśmy w szpitalu. Seba wziął mnie na ręce i zaniósł do środka. Lekarze szybko się mną zajęli. Gdy leżałam już na porodówce do sali wleciał Sebastian, podszedł do mnie i wziął mnie za rękę.
-Kochanie mamy towarzystwo.
-Co?- nie rozumiałam.
-Twoi rodzice tu są.
-Mają prawo, wnuk im się rodzi.
-Tak i jeszcze … -zaciął się.
-Seba mów.
-Pół wesela się tu zjechało.
Wtedy poczułam skurcz. Złapałam się za brzuch i krzyknęłam. Pół wesela? Rozumiała, że Michał powiedział rodzicom, że rodzi, ale po co mówił to reszcie osób? Powinni byli się bawić, a nie siedzieć w szpitalu. Przecież poród mógł trwać wiele godzin. Do sali wszedł lekarz i uśmiechnął się do mnie.
-Proszę głęboko oddychać.
Wykonała polecenie. Przez następne dwie godziny przechodziła istne męczarnie, a to nadal nie był koniec. Nie sądziła, że wesele braci tak się dla niej skończy.
-Proszę przeć.
Wzięła głęboki oddech i wykonała polecenie. Po godzinie w końcu ból ustał, a ona usłyszała płacz dziecka.
-To chłopiec- zakomunikował lekarz.
-Mamy syna- spojrzałam na Sebę.
Ignaczak odwrócił głowę, ale zdążyłam dostrzec w jego oczach łzy. Wzruszył się i nie chciał, żeby ktoś to zobaczył. Ścisnęłam jego rękę.
-Jakie wybrali państwo imię dla syna?
-Fabian Krzysztof- odpowiedziałam.
Zostałam przewieziona na zwykłą salę. Po chwili mogłam trzymać już mojego synka w ramionach. Usłyszałam pukanie.
-Proszę.
W pokoju znalazło się mnóstwo osób: Sebastian, moi rodzice, rodzice Seby, moi bracia z żonami, siatkarze i wielu, wielu innych. Chciałam, żeby wracali na wesele i bawili się zamiast siedzieć tu ze mną. W końcu udało mi się ich przekonać i pokój powoli pustoszał. Gdy zostałam tylko z narzeczonym odetchnęłam.
-Kochanie, mogę?- Seba wyciągnął do mnie ręce.
-Jasne- uśmiechnęłam się i podałam mu dziecko.

Seba:

Nie mogłem uwierzyć, że zostałem ojcem. Gdy trzymałem tą mała kruszynkę na rękach bałem się, że to tylko piękny sen, że zaraz się obudzę i nie będzie przy mnie ani dziecka, ani Mai. To jednak była rzeczywistość.
-Maja- usiadłem na jej łóżku.
-Tak?
-Kiedy się pobierzemy?
-Seba … -przerwałem jej.
-Dziecko musi mieć pełną rodzinę. Powinniśmy być małżeństwem.
-Wiem i chcę tego, ale przez najbliższy czas to będzie niemożliwe. Fabio jest malutki, trzeba się nim zajmować.
-Majka nie chcę czekać.
-Aż tak ci się śmieszy?- zaśmiała się.
-A żebyś wiedziała. Chcę mieć już pewność, że na zawsze jesteś tylko moja- pocałowałem ją.
-Musimy odczekać chwilę. Może pół roku … -znów jej przerwałem.
-Okej. Pobieramy się za pół roku.
Zaśmiała się i przejęła ode mnie synka. Siedziałem u Majki póki pielęgniarka mnie nie wyrzuciła. Pojechałem na wesele.
-Seba!- Michał się na mnie rzucił- Jak Julka?
-Dobrze. Gdy wychodziłem akurat zasnęła.
-Jesteś ojcem!- wydarł się.
-Tak- uśmiechnąłem się.
-Musimy to opić!
Zaśmiałem się, ale nie protestowałem. Po chwili wszyscy się wokół mnie zgromadzili i zaczęli mi gratulować.
-Jestem dziadkiem- mruknął mój tata.
-A ja ojcem- uśmiechnąłem się.
-Wybraliście już imię dla dziecka?- spytał.
-Tak. Będzie się nazywał Fabian Krzysztof.
Po jakimś czasie w końcu mogłem spokojnie usiąść. Ciągle to do mnie nie docierało. Byłem ojcem. Micha się do mnie dosiadło.
-To co? Kiedy wasza kolej?- spytał.
-Nasza kolej na co?
-Na ślub!
-Aaa. Za pół roku.
-Co?! Czemu Maja nic mi nie powiedziała?
-Bo ustaliliśmy to jak wszyscy dziś opuścili szpital. A kiedy wasza kolej?- teraz to ja spytałem.
-Na co?- zdziwił się.
-Na dziecko.
-Nie wiem. Ja bym bardzo chciał, ale Klaudia chyba nie jest jeszcze gotowa. Będę pracował nad tym, żeby ją przekonać.
-W szpitalu wydawała się zachwycona Fabianem- zauważyłem.
-Serio? Bardziej w tamtym momencie skupiłem się na Majce i dziecko. Może jak zobaczyła niemowlaka to się przekonała- uśmiechnął się.
-Możliwe.
Przez resztę wesela świetnie się bawiłem razem z innymi gośćmi, ale i tak w głowie ciągle miałem Majkę i dziecko. Chciałem znów ich zobaczyć, wziąć syna na ręce. Popatrzyłem na pary młode. Nie mogłem się doczekać mojego ślubu z Mają.

Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział. Zamierzam niedługo kończyć tego bloga. Od początku zakładałam, że będzie około 20 rozdziałów.
Komentujcie ;)

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział XVII

         W szpitalu okazało się, że nie obędzie się bez szwów. Sebastian cały czas się obwiniał i mnie przepraszał.
-Seba, spokojnie. To ja się dźgnęłam.
-Ale to ja cię zaskoczyłem.
-Daj już spokój. Nic mi nie będzie.
-Wiesz, że nie dadzą ci znieczulenia ze względu na ciążę?- spytał niepewnie.
Kiwnęłam głową. Trochę się tego bałam, ale nie chciałam tego okazać. Narzeczony przytulił mnie mocno do siebie. Wtedy wrócił lekarz. Strasznie mnie bolało gdy zakładał szwy, ale zacisnęłam zęby, bo obok mnie siedział Seba. Nie chciałam, żeby jeszcze bardziej się obwiniał. Po wszystkim lekarz przekazał nam wszystkie zalecenia i w końcu mogliśmy wrócić do domu.

Jakiś czas później:

         Przygotowywałam się do ślubu braci. Usiałam się spieszyć, bo miałam pomóc Jessice się przygotować. Zostałam jej świadkową. Byłam w dziewiątym miesiącu ciąży, a dziecko dawało o sobie znać. Co chwilę mnie kopało. Ubrałam sukienkę, ale nie mogłam dosięgnąć zamka. Westchnęłam tylko.
-Seba?- zwołałam.
-Tak?- wszedł do sypialni.
-Zapniesz mi sukienkę?- spytałam.
-Jasne- powiedział uśmiechnięty.
Zamiast zasunąć zamek położył dłonie na moich gołych plecach i przesunął je pod sukienką na brzuch. Poczuł ruch dziecka.
-Nie mogę się doczekać porodu- szepnął.
-Ja też. Kochanie mógłbyś już zapiąć tą sukienkę? Muszę pomóc jeszcze Jess.
-A jasne.
Gdy zasunął mi zamek pocałowałam go, a potem pojechałam do przyjaciółki. Ucieszyła się gdy mnie zobaczyła i wpuściła do środka.
-Dobrze, że jesteś- przytuliła mnie- Pomożesz mi z włosami?
-Jasne, chodź.
Ułożyłam jej fryzurę, a potem zrobiłam makijaż. Widziałam, że jest bardzo zdenerwowana przed ślubem. Spróbowałam ją wesprzeć.
-Co jest?- spytałam.
-Boję się.
-Masz wątpliwości?- zdziwiłam się.
-Nie. Tylko co będzie jak się pomylę, albo potknę w drodze do ołtarza. Wszyscy będą na mnie patrzeć i się śmiać.
-Nikt nie będzie się śmiał, bo ani się nie potkniesz, ani nie pomylisz. Dasz radę, bo jak nie ty to kto?- uśmiechnęłam się.
Jessica zaśmiała się i przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk. Cieszyłam się, że przyjaciółka przestała się denerwować.
-To co? Zostało już niewiele czasu, więc pomogę ci założyć suknię i welon- zaproponowałam.
-Dziękuję- uśmiechnęła się.
Gdy Jessica była już ubrana i stała przed lustrem nie mogłam zaprzeczać, że jej zazdrościłam. Też chciałabym wziąć już ślub z Sebą. Co prawda proponował, żebyśmy zrobili poczwórny ślub, ale nie chciałam być w ciąży na swoim ślubie. Moja mama opowiadała mi, że w dzień ślubu z tatą dowiedziała się, że jest w ciąży. Cieszyła się choć wiedziała, że nie będzie mogła opić zamążpójścia.
-Chodź. Trzeba już jechać- powiedziałam.
-Racja.
W samochodzie dostrzegłam, że przyjaciółka znów zaczyna się denerwować, więc wzięłam ją za rękę. Uśmiechnęła się lekko.
-Będzie dobrze.
-Wiem.
Ceremonia przebiegła cudownie. Widziałam, że moi bracia są szczęśliwi i cieszyłam się z tego. Spojrzałam na mamę. Wzruszyła się. Uśmiechnęłam się i położyłam rękę na brzuchu. Niedługo sama zostanę mamą. Wyszliśmy z kościoła. Po obrzuceniu młodych par ryżem i grosikami zaczęło się składanie życzeń. Trwało to dość długo, ale w końcu mogliśmy pojechać na wesele. Gdy wszyscy się bawili ja siedziałam przy stole. Nie miałam siły tańczyć, bo dziecko cały czas się ruszało.
-Zatańczysz?- podszedł do mnie Michał.
-Misiek nie mogę- położyłam rękę na brzuchu.
-Mi odmówisz? W dniu mojego ślubu?
-To nie fair- westchnęłam i poszłam zatańczyć z bratem.
-Ale dział.
Na szczęście puścili wolną piosenkę. Tańczyłam z Michałem, a on patrzył na mnie uśmiechnięty. Wiedziałam, że to najszczęśliwszy dzień w jego życiu.
-Następna ty jesteś w kolejce- powiedział zadowolony.
-Ja? No coś ty.
-Majka- dotknął mojego brzucha- Kiedy ślub?
-Nie wiem. Na razie czekam na poród.
-No to już niedługo. Kiedy masz termin?
-Za tydzień- westchnęłam.
-To ty możesz zacząć rodzić w każdej chwili.
-Bez przesady. Trzymajmy się terminu.
Zaśmiał się tylko. Gdy skończyła się piosenka chciałam usiąść, ale porwał mnie do tańca Kamil, a potem Piotrek. Na koniec okazję wykorzystał Sebastian.
-Kochanie nasze wesele będzie o wiele lepsze.
-Seba nasze wesele to odległa przyszłość- zaśmiałam się.
-No chyba jednak nie aż tak odległa. W końcu dziecko musi się wychowywać w pełnej rodzinie. Prawda?- położył mi rękę na brzuchu.
-A to nie jesteśmy pełną rodziną? Mieszkamy razem, jesteśmy ze sobą- chciałam się trochę z nim podroczyć.
-Maja, ale mi chodzi o to, że powinniśmy być małżeństwem.
Zaśmiałam się, a on pokręcił głową i pocałował mnie. Gdy skończyła się piosenka w końcu mogłam usiąść. Nie miałam siły na dalsze tańce. Wyszłam tak, że mnie nikt nie zauważył i usiadłam na huśtawce przed restauracją. Po chwili koło mnie pojawił się Michał. Wziął mnie za rękę.
-Czemu nie tańczysz?- spytałam.
-Zobaczyłem, że wychodzisz. Co jest?
-Nie mam na nic siły, ale ty się baw. To twój wielki dzień.
-Mój siostrzeniec daje się we znaki?- zaśmiał się- Widać chce się tu z nami bawić.
-Możliwe- też się zaśmiałam.
-Wracamy na salę?- zaproponował.
-No dobrze- westchnęłam.
Wstał i podał mi rękę. Uśmiechnęłam się i podniosłam. Już chciałam iść z bratem, ale złapałam się za brzuch i poczułam, że wody mi odeszły. Nie mogłam się ruszyć z miejsca, a Michał patrzył na mnie zdziwiony.
-Majka co się stało?- spytał.
-Chyba miałeś rację- powiedziałam niepewnie.
-Z czym?
-Twój siostrzeniec chce się bawić z nami. Wody mi odeszły. Michał ja rodzę.
 
Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział :) Dziękuję za wasze komentarze pod ostatnim postem. Mam nadzieję, że ten też skomentujecie ;)

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział XVI

       Rozpakowywałam wszystkie rzeczy w mieszkaniu Sebastiana. Niewiele mi już tego zostało. Gdy w końcu skończyłam usłyszałam, że mój narzeczony wrócił z treningu. Podeszłam do niego i go pocałowałam.
-Cześć kochanie- uśmiechnął się.
-Cześć.
-Pomóc ci rozpakowywać rzeczy?- zaoferował się.
-Nie, już skończyłam, więc mamy dużo czasu dla siebie.
-I to mi się podoba.
Usiedliśmy w salonie i włączyliśmy telewizję. Wtuliłam się w chłopaka. Czułam się przy nim szczęśliwa.
-Może wyjdziemy gdzieś?- zaproponował.
-A gdzie?
-Na kolację.
-Jasne. Idę się przygotować- pocałowałam go.
Wtedy usłyszałam dzwonek. Spojrzałam na Sebastiana, ale wzruszył tylko ramionami. Poszłam otworzyć. W drzwiach stała Jessica.
-Cześć Maja.
-Cześć. Co tu robisz?
-Przyszłam się z tobą spotkać. Chcę pogadać. Mogę wejść?
-Jasne, wchodź- wpuściłam ją.
Usiadłyśmy razem z kuchni. Zrobiłam nam herbatę i postawiłam na stoliku ciasteczka, którymi Sebastian napełnił szafki przed moją przeprowadzką, bo uznał, że musi być przygotowany na wszystkie moje zachcianki.
-O czym chciałaś pogadać?- spytałam.
-Piotrek mi powiedział, że zaręczyliście się z Sebą. To prawda?
-Tak- uśmiechnęłam się.
-Czemu muszę się takich rzeczy dowiadywać przez pośredników? Najlepszej przyjaciółce nie powiedziałaś- udała, że się obraża.
-Oj przepraszam- przytuliłam ją- Wybaczysz?
-No nie wiem.
-Na ciężarną nie wolno się gniewać- uśmiechnęłam się.
-To nie fair.
-Możliwe, ale taka prawda.
-Niech ci będzie. To teraz mów. Wybraliście już jakieś imię dla dziecka?- była ciekawa.
-Ostatnio rodzice też mnie o to pytali- westchnęłam- Jeszcze nie rozmawialiśmy o tym z Sebą, ale chyba faktycznie już powinniśmy.
-No najwyższa pora.
Rozmawiałam z przyjaciółką o mojej przeprowadzce, o jej ślubie i wieli innych rzeczach. Wtedy do kuchni wszedł Ignaczak.
-Cześć Jess- przywitał się z dziewczyną- Maja mieliśmy wyjść.
-O jejku zapomniałam- podeszłam do narzeczonego i zarzuciłam mu ręce na szyję- Wyjdziemy jutro dobrze?
-Jasne-uśmiechnął się i pocałował mnie.
-Oooo jak słodko. To ja was zostawiam.
Pożegnaliśmy się z Jessicą, a potem usiedliśmy razem w salonie. Wtuliłam się w Sebastiana, a on kreślił mi kółka na ramieniu.
-Seba?
-Tak?
-A jak damy na imię dziecku?
Widziałam, że zaskoczyłam go tym pytaniem. Podrapał się po głowie i spojrzał na mnie. Wiedziałam, że się zastanawia.
-Seba?
-Zaraz coś zaproponuję. Dla chłopca może … Emil?
-Emil?- zdziwiłam się- Nie.
-To może Fabian- ożywił się.
-Fabian- powtórzyłam- Podoba mi się.
-Ok to skoro ja dla chłopca wymyśliłem to ty wymyślasz dla dziewczynki- powiedział zadowolony z siebie.
-No dobra- zastanowiłam się chwilkę- Może …. Kasia?
-Takie popularne? Nie.
-Dobra, dobra. Daj mi chwilę. Może … Alicja.
-Nie- pokręcił głową.
-Patrycja.
-Nie.
-Karolina.
-Nie.
-A tobie się w ogóle jakieś imię podoba?- spytałam.
-Jakieś mi się spodoba.
Zaczęliśmy się kłócić o imię dla dziewczynki. Nie była to oczywiście taka prawdziwa kłótnia, bo cały czas się śmialiśmy.
-Milena- rzuciłam.
-Milena?- zastanawiał się chwilę nad tym- W sumie ładnie. Milena Ignaczak. Mi się podoba. A na drugie?
-Agata.
-Milena Agata Ignaczak. Pięknie.
-Ej. Ty nie wymyśliłeś drugiego imienia dla chłopca- zauważyłam.
-Eeee … po co? Pewnie i tak będzie dziewczynka.
-No już dawaj.
I zaczęliśmy się kłócić od nowa. Sebastian rzucał co chwilę kolejne imiona bez zastanowienia, a ja je odrzucałam.
-Będzie Krzysiek po dziadku i koniec!- powiedział w końcu.
-Może być- zaśmiałam się.
-Czyli tę sprawę w końcu mamy załatwioną. A teraz chodź pod prysznic.
-Razem?
-No jasne- uśmiechnął się cwaniacko.
-No dobra.
Po cudownej, wspólnej kąpieli położyliśmy się. Seba objął mnie i położył mi dłoń na lekko zaokrąglonym brzuchu.
-Rośnie nasze maleństwo- powiedział zadowolony.
-Tak, a ja niedługo będę wyglądać jak beczka.
-Ale moja beczka.
-Miły jesteś- powiedziałam z sarkazmem.
-Wiem.
Pocałował mnie i wtuleni zasnęliśmy. Następnego dnia obudziłam się pierwsza i poszłam zrobić śniadanie. Gdy kroiłam pomidory poczułam ręce na biodrach. Seba pociągnął mnie do siebie przez co nóż zjechał mi na rękę i się zraniłam.
-Seba!- krzyknęłam.
-O matko. Przepraszam.
Włożyłam rękę pod wodę, która momentalnie zabarwiła się na czerwono. Ignaczak stał obok i patrzył na to zdenerwowany.
-Może zawieźć cię do szpitala?- zasugerował- Mocno się dźgnęłaś.
-Okej, jedźmy. 

Wiem, że zawaliłam. Jakoś nie miałam motywacji do pisania tego rozdziału co było spowodowane tylko jednym komentarzem pod ostatnim postem. No dobrze skoro mam wakacje to jakoś spróbuję dodawać tu częściej rozdziały. Komentujcie :)

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział XV

         Tato wydawał się być zły, ale tylko na początku. Po chwili wziął głęboki oddech i przytulił mnie mocno do siebie.
-Cieszę się, że w końcu wam się układa- szepnął.
-Dziękuję tato- uśmiechnęłam się- Mamo?- spojrzałam na rodzicielkę.
-Oj Majka, Majka- pokręciła głową- I co ja mam z tobą zrobić? Wiesz jak tu będzie pusto bez ciebie?
-Mamo- przytuliłam się do niej- Czyli się zgadzasz?
-Ciężko mi będzie jak się przeprowadzisz, ale cieszę się, że się pogodziliście i jesteście razem. Kiedy zamierzasz się przenieść do Sebastiana?
-Jak najszybciej. Już dziś spakuję trochę rzeczy, a on weźmie je do mieszkania.
Pokiwała głową. Narzeczony wziął mnie za rękę i pociągnął do mojego pokoju. Zaraz po tym jak przekroczyliśmy próg wpił się w moje usta. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam bliżej do siebie.
-W końcu zamieszkamy razem- powiedział jak już oderwaliśmy się od siebie- To mów jak mam ci pomóc się pakować.
-Nie musisz. Sama dam radę.
-Muszę. Tobie nie wolno dźwigać w tym stanie. Musimy dbać o nasze maleństwo- położył mi rękę na brzuchu.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam do Seby. Po chwili wszystko co w najbliższych dniach nie było mi potrzebne lądowało w walizkach. Chciałam jak najszybciej się przenieść do ukochanego, więc trochę wyszło tych rzeczy.
-Dasz radę to wszystko zabrać?- spytałam.
-Jasne- zapewnił mnie- A kiedy przewozimy resztę i ty się przeniesiesz?
-Może po jutrze?- zaproponowałam- Chcę spędzić jutro cały dzień z rodzicami. Teraz nie będę już widywała ich codziennie.
-Rozumiem.
Posiedział jeszcze chwilę, pocałował mnie i udał się do swojego, a niedługo naszego mieszkania. Wróciłam do salonu gdzie siedzieli rodzice. Usadowiłam się pomiędzy nimi i przytuliłam do nich. Tato pocałował mnie w czoło.
-Oj Maja. Będzie nam ciebie bardzo brakowało, ale taka kolej rzeczy. Najpierw wyprowadzili się twoi bracia, a teraz kolej na ciebie.
Oglądnęliśmy jakąś komedię, dużo się śmialiśmy. Już dawno tak dobrze się nie bawiłam z rodzicami jak tego wieczoru. Poszłam pod prysznic. Gdy wyszłam z kąpieli zauważyłam, że już lekko zaokrąglił mi się brzuszek. Uśmiechnęłam się i położyłam na nim rękę. Niedługo na świat przyjdzie dziecko moje i Seby. Położyłam się i uśmiechnięta zasnęłam. Rano wstałam wcześnie co raczej mi się nie zdarzało gdy mogłam pospać. Przebrałam się i poszłam zrobić śniadanie dla wszystkich. Postawiłam na naleśniki. Gdy nakładałam je na talerze do kuchni weszli moi rodzice. Zdziwili się trochę.
-Ty gotujesz?- zdziwiła się mama.
-Chciałam was trochę po rozpieszczać zanim się wyprowadzę.
Zjedliśmy razem, a potem zadzwoniłam do Sebastiana, żeby przyjechał pomóc mi spakować kolejne rzeczy. Po 15 minutach się pojawił.
-Nie mogę się już doczekać aż w końcu wszystkie twoje rzeczy będą u mnie. I ty będziesz u mnie. Kocham cię.
-Też cię kocham- pocałowałam go- A teraz pomóż mi się pakować.
-Nie ma sprawy.
Rodzice zakomunikowali nam, że jadą na zakupy i wyszli. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Zostawiłam narzeczonego w pokoju, a sama poszłam otworzyć. Za drzwiami stał Michał, Kamil i Piotrek. Przytuliłam braci po kolei.
-Co wy tu robicie?- spytałam.
-Musieliśmy przyjść, żeby zobaczyć jak się czujesz- powiedział Misiek.
-Bardzo dobrze.
-Na pewno? Nie mówisz tak, żeby nas uspokoić?
-Nie.
-Maja kto przyszedł?- usłyszałam głos Seby.
-Co on tu robi?- zdziwił się Kamil.
-Widzicie Seba mi się oświadczył i zaproponował mi wspólne mieszkanie.
-Co?- powiedzieli chórem.
-No właśnie się pakuje, a on weźmie moje rzeczy do siebie. Jutro już będę z nim mieszkała.
Wtedy z góry zszedł Ignaczak i objął mnie ramieniem. Patrzyłam na zszokowanych braci i czekałam na ich reakcję. Michał uśmiechnął się i przytulił mnie mocno.
-Cieszę się, że w końcu jesteś szczęśliwa- szepnął.
-Ja też- włączył się Kamil.
Tylko Piotrek stał z założonymi rękoma i nic nie mówił. Patrzyłam na niego wyczekująco. Westchnął i też mnie przytulił.
-Ale jak kiedyś spróbuje cię skrzywdzić to masz od razu przyjść do mnie. Już ja się z nim rozprawię.
-Wtedy chętnie ci pomogę- dołączył się Michał.
-Ja też- dorzucił Kamil.
Zaśmiałam się tylko. Usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy rozmawiać o ślubie braci. Cieszyłam się, że są szczęśliwi.
-Maja, a może podłączymy się?- spytał Seba.
-Co?- nie zrozumiałam.
-No może zrobimy poczwórny ślub.
Tym mnie zaskoczył. Patrzyłam na niego i nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. W końcu przełknęłam ślinę.
-Seba bardzo chętnie, ale nie chcę wyglądać na swoim ślubie jak hipopotam. Już mi zaczyna być brzuch widać.
-Rozumiem- westchnął- To urządzimy wesele po porodzie.
Bracia musieli się po chwili zbierać. Pożegnaliśmy ich, a potem wróciliśmy do mnie, żeby dokończyć pakowanie rzeczy.
-Jutro ostatnia tura- zakomunikowałam.
-W końcu- uśmiechnął się Seba.
Pożegnaliśmy się, a gdy wyszedł wzięłam się za naukę, bo miałam zaległości w szkole. Nawet nie słyszałam jak rodzice wrócili do domu. Tato przyszedł do mnie do pokoju i zaczął się rozglądać po prawie pustym pokoju.
-Będzie mi ciebie brakowało- przytulił mnie.
-Mi was też.
-Chodź ze mną i mamą do restauracji. Spędźmy ten ostatni dzień razem.
-Jasne tylko się przebiorę.
Po chwili byliśmy już w drodze do restauracji. Złożyliśmy zamówienie i czekaliśmy aż kelnerka je przyniesie.
-Majka, a zastanawiałaś się już jakie imię dacie dziecku?- spytała mama.
-Nie.
-To chyba trzeba pomyśleć.
-Zastanowimy się nad tym z Sebą, ale jeszcze dużo czasu.
-Tak ci się tylko wydaje. Szybko zleci.
Dobrze się bawiliśmy, dużo rozmawialiśmy. Zjedliśmy razem, a potem pojechaliśmy na lody. Usiedliśmy na ławce i zajadaliśmy się.
-Odwiedź nas czasem- powiedział tata.
-Będę was odwiedzała kiedy tylko będę mogła- zapewniłam.
-Trzymam cię za słowo- powiedziała mama. 

Długo musieliście czekać, ale straciłam wenę i nie wiedziałam co mam pisać. Mam nadzieję, że wam się podoba. Komentujcie.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział XIV

          Czekałem na odpowiedź jak na wyrok. Jej rodzice wyglądali na przygnębionych. Po głowie chodziły mi same najgorsze scenariusze. Michał stał obok i patrzył wyczekująco. W końcu ojciec Mai westchnął.
-Jeszcze nic nie wiemy. Lekarza dalej ją badają. Boją się, że może poronić.
Dziecko. Możemy stracić dziecko. Nie umiałem wydobyć z siebie żadnego słowa. Jeśli Maja straci nasze dziecko nigdy sobie tego nie wybaczę. Po chwili koło nas pojawił się Piotrek z Jessicą oraz Kamil z Anią.
-Co się stało?- spytał najstarszy.
Gdy zaczęli nowo przybyłym wszystko tłumaczyć usiadłem na krzesełku i schowałem głowę w kolanach.
-To wszystko twoja wina!- Piotr podszedł do mnie zły.
-Co?- podniosłem się.
-To przez ciebie ona tu trafiła! Ty jej przysporzyłeś tylu zmartwień! To twoja wina!- powtórzył się.
Nie miałem siły się bronić. Sam uważałem, że to wszystko przeze mnie. Nikt nie starał się stanąć w mojej obronie. Czułem na sobie wzrok wszystkich zebranych. Wtedy z sali wyszedł lekarz. Od razu wstałem.
-Co z Mają?- spytał Michał jako pierwszy.
-Pani Bartman jest bardzo słaba. Jej ciąża jest zagrożona. Będzie musiała się oszczędzać, nie wolno jej się denerwować. Musimy zostawić ją do jutra, do obserwacji- spojrzał na wszystkich- Może do niej wejść tylko jedna osoba.
-Ja wejdę- powiedziałem pierwszy.
Wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotę prócz Michała. On wiedział, że to jest najlepsze wyjście jednak nie wiedziałem czy damy radę przekonać o tym resztę zebranych. Zacząłem się przepychać do drzwi.
-Nie ma mowy- powiedział Piotr- Akurat jesteś ostatnią osobą, która powinna tam wejść.
-No chyba jednak nie- Michał stanął obok niego- Jest ojcem dziecka. Ma prawo wejść do środka.
Korzystając z zamieszania wszedłem do sali. Majka leżała przypięta do tych wszystkich urządzeń i patrzyła w bok. Podszedłem do jej łóżka i usiadłem obok niego. Dopiero po chwili spojrzała na mnie.
-Kochanie przepraszam- udało mi się powiedzieć.
-Seba ja nie potrzebuję twoich przeprosin.
-Wiem.
-To ja chciałam cię przeprosić- kontynuowała.
-Ty? Za co? Michał mi mówił, że to Mateusz cię pocałował, to nie była twoja wina. Nie masz mnie za co przepraszać.
-Mam. Źle cię traktowałam. Nie powinnam była tak się unosić gdy powiedziałeś, że chcesz podpisać kontrakt w Rosji.
-Nie prawda. Miałaś do tego prawo. To ja nawet nie powinienem pomyśleć o wyjeździe po tym jak dowiedziałem się o twojej ciąży …
-Spróbujmy jeszcze raz- przerwała mi- Chyba, że nie chcesz.
-Majka jasne, że chcę- pocałowałem ją- Kocham cię.
-Ja też cię kocham- uśmiechnęła się.
-Zamieszkaj ze mną- powiedziałem szybko.
-Seba, ale … -zacięła się- Rodzice się nie zgodzą.
-A co może się stać?- zaśmiałem się- Zajdziesz w ciążę?
Też się zaśmiała. Wzięła mnie za rękę i widziałem, że się zastanawia. Gładziłem wierzch jej dłoni i czekałem na to co powie.
-Musimy znaleźć dużo argumentów, żeby ich do tego przekonać. Tak łatwo nie wypuszczą mnie z domu- odezwała się w końcu.
Uśmiechnąłem się i znów ją pocałowałem.
-Uda nam się. Myślę, że jest jedne argument, który może przeważyć, a właściwie dwa.
Patrzyła na mnie wyczekująco. Miałem plan, ale dużo zleżało od Majki. Zdałem sobie sprawę, że przez nasze kłótnie nie kupiłem jej prezentu na osiemnaste urodziny. W ogóle przeszły jakoś niezauważone. To pewnie wszystko przez jej ciąże. Zwykle osoba, która uzyskuje pełnoletność po prostu upija się na imprezie. Ona tego nie mogła zrobić. Gdy opuściłem salę Mai wszyscy się wokół mnie zebrali.
-Dobrze się czuje. Pogodziliśmy się.
-Jesteście razem?- uśmiechnęła się Jessica.
-Tak- odwzajemniłem uśmiech.
-No w końcu- koło mnie pojawił się Michał.
Gdy inni zaczęli rozmawiać ja wymknąłem się ze szpitala. Trzeba było w końcu to wszystko rozwiązać. I wiedziałem jak to zrobić.
Następnego dnia odebrałem Majkę ze szpitala. Nikt się nie zdziwił jak Bartmanówna wsiadła do mojego samochodu. Zabrałem ją do siebie. Widziałem, że bardzo się zdziwiła. Wszędzie były rozsypane płatki róż. Odwróciła się do mnie.
-Seba co to jest?
-Chodź.
Wziąłem ją za rękę i pociągnąłem dalej. Na stole stały czerwone świeczki. Zapaliłem je. Majka usiadła na krześle, a ja podałem jej obiad, który wcześniej ugotowałem. Zaskoczyłem ją, było to widać.
-Powiesz mi co się dzieje?- spytała.
-Później.
Zjedliśmy w romantycznej atmosferze. Ukochana cały czas mi się niepewnie przyglądała. Uśmiechnąłem się tylko. W końcu zacisnąłem palce na małym pudełeczku spoczywającym w mojej kieszeni. Wstałem i podszedłem do krzesła Mai. Cały czas nie spuszczała ze mnie wzroku. Przyklęknąłem, a ona zakryła usta dłońmi.
-Kochanie dużo przeszliśmy. Nie chcę i nie życzę sobie spędzenia znów tak długiego czasu bez ciebie. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Ty i ta mała kruszynka, która w tobie rośnie. Wyjdziesz za mnie?
Na początku nie mogła nic powiedzieć. Po jej policzkach poleciały łzy. Klęczałem i patrzyłem na nią czekając na odpowiedź.
-Tak. No pewnie, że tak.
Uśmiechnąłem się, wsunąłem jej pierścionek na palec i pocałowałem. Wtuliła się we mnie. Poczułem, że nadal płacze. Otarłem jej łzy.
-Spokojnie. Czemu płaczesz?
-Ze szczęścia i wzruszenia. Dopiero teraz do mnie dociera, że będziemy już zawsze razem i bardzo się cieszę.
-Ja też. Kocham cię.
-Ja też cię kocham- pocałowałem ją.
-Jedziemy do twoich rodziców?- spytałem.
-Po co?- zdziwiła się.
-Może taki argument- ująłem jej dłoń, na którym był pierścionek zaręczynowy- Przekona ich, żeby pozwolili nam zamieszkać razem.
-Mam nadzieję.
Szybko się ubraliśmy i po 15 minutach byliśmy pod domem rodziców Majki. Niepewnie weszliśmy do środka.
-Mamo, tato?- zawołała moja narzeczona.
-O już jesteście- pojawił się jej ojciec- Wchodźcie.
Usiedliśmy razem w salonie. Po chwili dołączyli do nas gospodarze. Spojrzałem na dziewczynę. Wzięła głęboki oddech.
-Chcielibyśmy wam coś powiedzieć.
-Oświadczyłem się Mai, a ona mnie przyjęła- skończyłem za nią- Chcielibyśmy zamieszkać razem- kontynuowałem.
Przeżyli szok. Czekaliśmy na ich reakcję.

No zaczyna się wszystko układać w końcu. Komentujcie to bardzo motywuje :)

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział XIII

         Źle się czułam z tym, że Sebastian widział jak Mateusz mnie pocałował. Nie planowałam tego, ani nie chciałam. Reakcja Seby sprawiła, że poczułam, że straciłam coś bardzo ważnego. Straciłam miłość. Bałam się, że Ignaczak nigdy mi tego nie wybaczy. Wcześniej go odrzucałam, bo bałam się, że zostanę sama z dzieckiem jak on wyjedzie do Rosji. A teraz? Miałam ochotę przytulić go mocno i pocałować. Dla mnie odrzucił kontrakt w Rosji i podpisał w Rzeszowie. Musiałam z nim porozmawiać, wyjaśnić wszystko.
-Maja- usłyszałam głos Matiego.
-Co to było?!- odwróciłam się do niego.
-Zakochałem się w tobie już mówiłem. Daj nam szansę- poprosił.
-Ja cię nie kocham. Możemy być tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Kocham Sebastiana- starałam się zachować spokój.
-Zerwałaś z nim.
-Bo bałam się, że wyjedzie, ale dla mnie zostaje w Polsce.
-Rozumiem- westchnął- Zostańmy przyjaciółmi- wyciągnął do mnie rękę, a ja ją uścisnęłam- Usunę się i nie będę cię nachodził.
-Przestań. Możemy się dalej spotykać, ale pamiętaj, że nic więcej między nami nie będzie.
-Okej.
Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Szłam przed siebie. Wtedy zobaczyłam auto Sebastiana. Wyszedł ze sklepu z butelką wódki. Zauważył mnie. Chwilę patrzyliśmy na siebie. W końcu odwróciłam się i poszłam dalej. Uznałam, że to nie jest dobra pora na rozmowę. On musi trochę ochłonąć i ja też. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod mieszkaniem Michała. Zadzwoniłam. Otworzyła mi Klaudia.
-Cześć- powiedziałam- Jest Misiek?
-Jest, wchodź- wpuściła mnie do środka.
Brat jak mnie zobaczył uśmiechnął się i przytulił mnie. Jego narzeczona uznała, że musi wyjść do sklepu i po chwili już jej nie było.
-Michał nie wiem co robić- położyłam mu głowę na ramieniu.
-Co się stało?
-Mateusz mnie pocałował, a to wszystko widział Seba.
-No to nie źle- podrapał się po głowie.
-Misiek ja nadal go kocham, a zachowywałam się wobec niego okropnie.
-Miałaś prawo. Chciał cię zostawić samą z dzieckiem. Zresztą hormony ci buzują i nie kontrolujesz tego co robisz.
Wtuliłam się w niego. Rozmawialiśmy dość długo. Gdy chciałam wyjść zakręciło mi się w głowie i mało nie upadłam.
-Majka!- brat złapał mnie.
-Wszystko okej- powiedziałam- To normalne.
-Jak się czujesz?- widziałam, że się o mnie troszczy.
-Dobrze- skłamałam.
Naprawdę nadal kręciło mi się w głowie i zaczął mnie kłuć brzuch. Posiedziałam jeszcze chwilkę, a potem gdy poczułam się nieco lepiej wyszłam. Zastanawiałam się czy nie pójść do Ignaczaka, ale uznałam, że jutro z nim porozmawiam. W domu chciałam iść od razu do pokoju, ale w pewnym momencie poczułam przeszywający ból w brzuchu i upadłam na podłogę. Tato z mamą szybko się przy mnie znaleźli.

Seba:

          Siedziałem w mieszkaniu i zapijałem smutki. Nie mogłem uwierzyć, że wolała kogoś takiego ode mnie. Byliśmy ze sobą tyle czasu, kochaliśmy się. Jestem ojcem jej dziecka do cholery! Powinniśmy być razem. Wziąłem do ręki kolejny kieliszek i szybko połknąłem jego zawartość. Wtedy usłyszałem dzwonek.
-Cześć- Michał wpakował się bez pytania do środka.
-Co chcesz?- warknąłem- Chcę być sam.
-Na prawdę myślisz, że to ci pomoże?- wziął do ręki butelkę wódki.
-Nie, ale pozwoli zapomnieć o tym wszystkim choć na chwilę.
-Jakoś nie widzę, żeby się udało.
Wkurzał mnie. Nie miał prawa mnie osądzać. Sam był szczęśliwie zakochany w Klaudii i planował z nią ślub, więc nie miał pojęcia jak się czuję.
-W ogóle mnie nie rozumiesz. Nie masz pojęcia co przeżywam.
-I tu się zdziwisz. Wiem doskonale co czujesz, bo sam niedawno byłem w podobnej sytuacji- założył ręce na piersi.
-Co ty chrzanisz?
-Klaudia całowała się z innym facetem, ale jej wybaczyłem, bo kocham ją nad życie i nie wyobrażam sobie życia bez niej.
-Ale jak widać Majka wyobraża sobie życie beze mnie. Dość szybko się pocieszyła i znalazła zastępczego tatusia dla dziecka.
-Przestań wygadywać takie bzdury!- widziałem, że Michał się wkurzył.
-To nie są bzdury! Widziałem na własne oczy.
-On ją pocałował, nie ona jego. Była u mnie i powiedziała, że nadal cię kocha.
-Mam już tego wszystkiego dość!
-Przestań użalać się nad sobą, bo gdyby nie ty tej sytuacji w ogóle by nie było.
-A czyli to, że się z nim całowała to jeszcze moja wina?- zdziwiłem się.
-A czyja? Gdybyś nie wpadł na genialny pomysł, że podpiszesz kontrakt w Rosji bylibyście teraz razem i czekali na narodziny dziecka.
Zastanowiłem się chwilę nad tym co powiedział. Miał rację. To przeze mnie powstała ta chora sytuacja. To ja byłem głównym winowajcą. Spojrzałem na Bartmana. Wydawał się być zdenerwowany. W sumie nie dziwiłem mu się. Wyrwałem mu butelkę i poszedłem do zlewu ją wylać. Uśmiechnął się gdy to zobaczył.
-Pogadasz z nią?- spytał.
-Tak. Jutro jak wytrzeźwieję to pojadę do Mai.
Wtedy zadzwonił Michałowi telefon. Zdziwiony spojrzał na wyświetlacz i dość szybko odebrał.
-Tak tato? … Co?! Ale co się stało?!- zdenerwował się nie na żarty- Lekarze coś powiedzieli … Jasne, że przyjadę. W jakim jesteście szpitalu? … Zaraz będę- rozłączył się i popatrzył mnie smutno- Majka jest w szpitalu.
-Co?!- nie wierzyłem w to co słyszę.
-Straciła przytomność w domu i rodzice zabrali ją do szpitala. Cholera! Gdybym jej nie wypuścił z domu nie doszłoby do tego! Przecież widziałem, że źle się czuje. Czemu pozwoliłem jej wyjść!- wyrzucał sobie- Muszę do niej jechać.
-Weź mnie ze sobą- od razu powiedziałem.
-Seba jesteś pijany.
-I co z tego? Majka jest ze mną w ciąży. Muszę przy niej być. Cholernie się o nią boję i o nasze dziecko.
-No dobra. Chodź.
Po drodze do szpitala Michał obdzwonił swoich braci. Wszyscy powiedzieli, że niedługo będą. W końcu dotarliśmy na miejsce.
-Szukam Mai Bartman- powiedział Michał do pielęgniarki.
-Jest pan kimś z rodziny?- spytała.
-Tak, jestem bratek.
-Sala 107.
Pobiegliśmy tam i zobaczyliśmy rodziców Michała i Majki. Ich mama siedziała załamana, a ojciec starał się ją pocieszyć.
-Co z Majką?- spytał młody Bartman.

No trzeba trochę zamieszać :) Komentujcie, to bardzo motywuje.