niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział XVIII

                 Michał pomógł mi usiąść na ławce, a sam pobiegł po Sebę. Poprosiłam go, żeby zawołał na razie tylko mojego narzeczonego. Nie chciałam wywoływać sensacji.
-Czemu kazałeś mi tu przyjść?- usłyszałam głos Sebastiana.
-Cóż, pomyślmy … Może dlatego, że twoja narzeczona rodzi!- pokazał na mnie.
-Co?!- Seba dopiero teraz mnie zauważył- O Jezu, Majka!- podbiegł do mnie- Naprawdę teraz rodzisz?
-Nie, udaje!- wkurzyłam się- Tak, rodzę!
-Jedziemy do szpitala- wziął mnie na ręce- Dobrze, że nic nie piłem.
-Jadę z wami- zakomunikował Michał.
-Nie- od razu zaprotestowałam- To twój wielki dzień. Zostajesz na swoim weselu.
-Ale Majka … -przerwałam mu.
-Nie kłóć się z ciężarną! Seba jedziemy.
Michał na szczęście posłuchał mnie i został. Narzeczony położył mnie na tylnym siedzeniu auta i zajął miejsce kierowcy. Dopadł mnie skurcz. Złapałam się za brzuch i krzyknęłam głośno. Seba spojrzał na mnie.
-Spokojnie, oddychaj. Zaraz będziemy w szpitalu.
Nie słuchałam go tylko skupiłam się na oddechu, mimo że cały czas coś do mnie mówił. Po 10 minutach byliśmy w szpitalu. Seba wziął mnie na ręce i zaniósł do środka. Lekarze szybko się mną zajęli. Gdy leżałam już na porodówce do sali wleciał Sebastian, podszedł do mnie i wziął mnie za rękę.
-Kochanie mamy towarzystwo.
-Co?- nie rozumiałam.
-Twoi rodzice tu są.
-Mają prawo, wnuk im się rodzi.
-Tak i jeszcze … -zaciął się.
-Seba mów.
-Pół wesela się tu zjechało.
Wtedy poczułam skurcz. Złapałam się za brzuch i krzyknęłam. Pół wesela? Rozumiała, że Michał powiedział rodzicom, że rodzi, ale po co mówił to reszcie osób? Powinni byli się bawić, a nie siedzieć w szpitalu. Przecież poród mógł trwać wiele godzin. Do sali wszedł lekarz i uśmiechnął się do mnie.
-Proszę głęboko oddychać.
Wykonała polecenie. Przez następne dwie godziny przechodziła istne męczarnie, a to nadal nie był koniec. Nie sądziła, że wesele braci tak się dla niej skończy.
-Proszę przeć.
Wzięła głęboki oddech i wykonała polecenie. Po godzinie w końcu ból ustał, a ona usłyszała płacz dziecka.
-To chłopiec- zakomunikował lekarz.
-Mamy syna- spojrzałam na Sebę.
Ignaczak odwrócił głowę, ale zdążyłam dostrzec w jego oczach łzy. Wzruszył się i nie chciał, żeby ktoś to zobaczył. Ścisnęłam jego rękę.
-Jakie wybrali państwo imię dla syna?
-Fabian Krzysztof- odpowiedziałam.
Zostałam przewieziona na zwykłą salę. Po chwili mogłam trzymać już mojego synka w ramionach. Usłyszałam pukanie.
-Proszę.
W pokoju znalazło się mnóstwo osób: Sebastian, moi rodzice, rodzice Seby, moi bracia z żonami, siatkarze i wielu, wielu innych. Chciałam, żeby wracali na wesele i bawili się zamiast siedzieć tu ze mną. W końcu udało mi się ich przekonać i pokój powoli pustoszał. Gdy zostałam tylko z narzeczonym odetchnęłam.
-Kochanie, mogę?- Seba wyciągnął do mnie ręce.
-Jasne- uśmiechnęłam się i podałam mu dziecko.

Seba:

Nie mogłem uwierzyć, że zostałem ojcem. Gdy trzymałem tą mała kruszynkę na rękach bałem się, że to tylko piękny sen, że zaraz się obudzę i nie będzie przy mnie ani dziecka, ani Mai. To jednak była rzeczywistość.
-Maja- usiadłem na jej łóżku.
-Tak?
-Kiedy się pobierzemy?
-Seba … -przerwałem jej.
-Dziecko musi mieć pełną rodzinę. Powinniśmy być małżeństwem.
-Wiem i chcę tego, ale przez najbliższy czas to będzie niemożliwe. Fabio jest malutki, trzeba się nim zajmować.
-Majka nie chcę czekać.
-Aż tak ci się śmieszy?- zaśmiała się.
-A żebyś wiedziała. Chcę mieć już pewność, że na zawsze jesteś tylko moja- pocałowałem ją.
-Musimy odczekać chwilę. Może pół roku … -znów jej przerwałem.
-Okej. Pobieramy się za pół roku.
Zaśmiała się i przejęła ode mnie synka. Siedziałem u Majki póki pielęgniarka mnie nie wyrzuciła. Pojechałem na wesele.
-Seba!- Michał się na mnie rzucił- Jak Julka?
-Dobrze. Gdy wychodziłem akurat zasnęła.
-Jesteś ojcem!- wydarł się.
-Tak- uśmiechnąłem się.
-Musimy to opić!
Zaśmiałem się, ale nie protestowałem. Po chwili wszyscy się wokół mnie zgromadzili i zaczęli mi gratulować.
-Jestem dziadkiem- mruknął mój tata.
-A ja ojcem- uśmiechnąłem się.
-Wybraliście już imię dla dziecka?- spytał.
-Tak. Będzie się nazywał Fabian Krzysztof.
Po jakimś czasie w końcu mogłem spokojnie usiąść. Ciągle to do mnie nie docierało. Byłem ojcem. Micha się do mnie dosiadło.
-To co? Kiedy wasza kolej?- spytał.
-Nasza kolej na co?
-Na ślub!
-Aaa. Za pół roku.
-Co?! Czemu Maja nic mi nie powiedziała?
-Bo ustaliliśmy to jak wszyscy dziś opuścili szpital. A kiedy wasza kolej?- teraz to ja spytałem.
-Na co?- zdziwił się.
-Na dziecko.
-Nie wiem. Ja bym bardzo chciał, ale Klaudia chyba nie jest jeszcze gotowa. Będę pracował nad tym, żeby ją przekonać.
-W szpitalu wydawała się zachwycona Fabianem- zauważyłem.
-Serio? Bardziej w tamtym momencie skupiłem się na Majce i dziecko. Może jak zobaczyła niemowlaka to się przekonała- uśmiechnął się.
-Możliwe.
Przez resztę wesela świetnie się bawiłem razem z innymi gośćmi, ale i tak w głowie ciągle miałem Majkę i dziecko. Chciałem znów ich zobaczyć, wziąć syna na ręce. Popatrzyłem na pary młode. Nie mogłem się doczekać mojego ślubu z Mają.

Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział. Zamierzam niedługo kończyć tego bloga. Od początku zakładałam, że będzie około 20 rozdziałów.
Komentujcie ;)

4 komentarze: