Michał
pomógł mi usiąść na ławce, a sam pobiegł po Sebę. Poprosiłam
go, żeby zawołał na razie tylko mojego narzeczonego. Nie chciałam
wywoływać sensacji.
-Czemu
kazałeś mi tu przyjść?- usłyszałam głos Sebastiana.
-Cóż,
pomyślmy … Może dlatego, że twoja narzeczona rodzi!- pokazał na
mnie.
-Co?!-
Seba dopiero teraz mnie zauważył- O Jezu, Majka!- podbiegł do
mnie- Naprawdę teraz rodzisz?
-Nie,
udaje!- wkurzyłam się- Tak, rodzę!
-Jedziemy
do szpitala- wziął mnie na ręce- Dobrze, że nic nie piłem.
-Jadę
z wami- zakomunikował Michał.
-Nie-
od razu zaprotestowałam- To twój wielki dzień. Zostajesz na swoim
weselu.
-Ale
Majka … -przerwałam mu.
-Nie
kłóć się z ciężarną! Seba jedziemy.
Michał
na szczęście posłuchał mnie i został. Narzeczony położył mnie
na tylnym siedzeniu auta i zajął miejsce kierowcy. Dopadł mnie
skurcz. Złapałam się za brzuch i krzyknęłam głośno. Seba
spojrzał na mnie.
-Spokojnie,
oddychaj. Zaraz będziemy w szpitalu.
Nie
słuchałam go tylko skupiłam się na oddechu, mimo że cały czas
coś do mnie mówił. Po 10 minutach byliśmy w szpitalu. Seba wziął
mnie na ręce i zaniósł do środka. Lekarze szybko się mną
zajęli. Gdy leżałam już na porodówce do sali wleciał Sebastian,
podszedł do mnie i wziął mnie za rękę.
-Kochanie
mamy towarzystwo.
-Co?-
nie rozumiałam.
-Twoi
rodzice tu są.
-Mają
prawo, wnuk im się rodzi.
-Tak
i jeszcze … -zaciął się.
-Seba
mów.
-Pół
wesela się tu zjechało.
Wtedy
poczułam skurcz. Złapałam się za brzuch i krzyknęłam. Pół
wesela? Rozumiała, że Michał powiedział rodzicom, że rodzi, ale
po co mówił to reszcie osób? Powinni byli się bawić, a nie
siedzieć w szpitalu. Przecież poród mógł trwać wiele godzin. Do
sali wszedł lekarz i uśmiechnął się do mnie.
-Proszę
głęboko oddychać.
Wykonała
polecenie. Przez następne dwie godziny przechodziła istne
męczarnie, a to nadal nie był koniec. Nie sądziła, że wesele
braci tak się dla niej skończy.
-Proszę
przeć.
Wzięła
głęboki oddech i wykonała polecenie. Po godzinie w końcu ból
ustał, a ona usłyszała płacz dziecka.
-To
chłopiec- zakomunikował lekarz.
-Mamy
syna- spojrzałam na Sebę.
Ignaczak
odwrócił głowę, ale zdążyłam dostrzec w jego oczach łzy.
Wzruszył się i nie chciał, żeby ktoś to zobaczył. Ścisnęłam
jego rękę.
-Jakie
wybrali państwo imię dla syna?
-Fabian
Krzysztof- odpowiedziałam.
Zostałam
przewieziona na zwykłą salę. Po chwili mogłam trzymać już
mojego synka w ramionach. Usłyszałam pukanie.
-Proszę.
W
pokoju znalazło się mnóstwo osób: Sebastian, moi rodzice, rodzice
Seby, moi bracia z żonami, siatkarze i wielu, wielu innych.
Chciałam, żeby wracali na wesele i bawili się zamiast siedzieć tu
ze mną. W końcu udało mi się ich przekonać i pokój powoli
pustoszał. Gdy zostałam tylko z narzeczonym odetchnęłam.
-Kochanie,
mogę?- Seba wyciągnął do mnie ręce.
-Jasne-
uśmiechnęłam się i podałam mu dziecko.
Seba:
Nie mogłem uwierzyć, że zostałem ojcem. Gdy trzymałem tą mała
kruszynkę na rękach bałem się, że to tylko piękny sen, że
zaraz się obudzę i nie będzie przy mnie ani dziecka, ani Mai. To
jednak była rzeczywistość.
-Maja-
usiadłem na jej łóżku.
-Tak?
-Kiedy
się pobierzemy?
-Seba
… -przerwałem jej.
-Dziecko
musi mieć pełną rodzinę. Powinniśmy być małżeństwem.
-Wiem
i chcę tego, ale przez najbliższy czas to będzie niemożliwe.
Fabio jest malutki, trzeba się nim zajmować.
-Majka
nie chcę czekać.
-Aż
tak ci się śmieszy?- zaśmiała się.
-A
żebyś wiedziała. Chcę mieć już pewność, że na zawsze jesteś
tylko moja- pocałowałem ją.
-Musimy
odczekać chwilę. Może pół roku … -znów jej przerwałem.
-Okej.
Pobieramy się za pół roku.
Zaśmiała
się i przejęła ode mnie synka. Siedziałem u Majki póki
pielęgniarka mnie nie wyrzuciła. Pojechałem na wesele.
-Seba!-
Michał się na mnie rzucił- Jak Julka?
-Dobrze.
Gdy wychodziłem akurat zasnęła.
-Jesteś
ojcem!- wydarł się.
-Tak-
uśmiechnąłem się.
-Musimy
to opić!
Zaśmiałem
się, ale nie protestowałem. Po chwili wszyscy się wokół mnie
zgromadzili i zaczęli mi gratulować.
-Jestem
dziadkiem- mruknął mój tata.
-A
ja ojcem- uśmiechnąłem się.
-Wybraliście
już imię dla dziecka?- spytał.
-Tak.
Będzie się nazywał Fabian Krzysztof.
Po
jakimś czasie w końcu mogłem spokojnie usiąść. Ciągle to do
mnie nie docierało. Byłem ojcem. Micha się do mnie dosiadło.
-To
co? Kiedy wasza kolej?- spytał.
-Nasza
kolej na co?
-Na
ślub!
-Aaa.
Za pół roku.
-Co?!
Czemu Maja nic mi nie powiedziała?
-Bo
ustaliliśmy to jak wszyscy dziś opuścili szpital. A kiedy wasza
kolej?- teraz to ja spytałem.
-Na
co?- zdziwił się.
-Na
dziecko.
-Nie
wiem. Ja bym bardzo chciał, ale Klaudia chyba nie jest jeszcze
gotowa. Będę pracował nad tym, żeby ją przekonać.
-W
szpitalu wydawała się zachwycona Fabianem- zauważyłem.
-Serio?
Bardziej w tamtym momencie skupiłem się na Majce i dziecko. Może
jak zobaczyła niemowlaka to się przekonała- uśmiechnął się.
-Możliwe.
Przez
resztę wesela świetnie się bawiłem razem z innymi gośćmi, ale i
tak w głowie ciągle miałem Majkę i dziecko. Chciałem znów ich
zobaczyć, wziąć syna na ręce. Popatrzyłem na pary młode. Nie
mogłem się doczekać mojego ślubu z Mają.
Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział. Zamierzam niedługo kończyć tego bloga. Od początku zakładałam, że będzie około 20 rozdziałów.
Komentujcie ;)
świetny;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, ale mogłabyś dodawać częściej
OdpowiedzUsuńPiekny rozdzial <3 czekam na kolejny ;-)
OdpowiedzUsuń