Czekałem na odpowiedź
jak na wyrok. Jej rodzice wyglądali na przygnębionych. Po głowie
chodziły mi same najgorsze scenariusze. Michał stał obok i patrzył
wyczekująco. W końcu ojciec Mai westchnął.
-Jeszcze nic nie wiemy.
Lekarza dalej ją badają. Boją się, że może poronić.
Dziecko. Możemy stracić
dziecko. Nie umiałem wydobyć z siebie żadnego słowa. Jeśli Maja
straci nasze dziecko nigdy sobie tego nie wybaczę. Po chwili koło
nas pojawił się Piotrek z Jessicą oraz Kamil z Anią.
-Co się stało?- spytał
najstarszy.
Gdy zaczęli nowo
przybyłym wszystko tłumaczyć usiadłem na krzesełku i schowałem
głowę w kolanach.
-To wszystko twoja wina!-
Piotr podszedł do mnie zły.
-Co?- podniosłem się.
-To przez ciebie ona tu
trafiła! Ty jej przysporzyłeś tylu zmartwień! To twoja wina!-
powtórzył się.
Nie miałem siły się
bronić. Sam uważałem, że to wszystko przeze mnie. Nikt nie starał
się stanąć w mojej obronie. Czułem na sobie wzrok wszystkich
zebranych. Wtedy z sali wyszedł lekarz. Od razu wstałem.
-Co z Mają?- spytał
Michał jako pierwszy.
-Pani Bartman jest bardzo
słaba. Jej ciąża jest zagrożona. Będzie musiała się
oszczędzać, nie wolno jej się denerwować. Musimy zostawić ją do
jutra, do obserwacji- spojrzał na wszystkich- Może do niej wejść
tylko jedna osoba.
-Ja wejdę- powiedziałem
pierwszy.
Wszyscy spojrzeli na mnie
jak na idiotę prócz Michała. On wiedział, że to jest najlepsze
wyjście jednak nie wiedziałem czy damy radę przekonać o tym
resztę zebranych. Zacząłem się przepychać do drzwi.
-Nie ma mowy- powiedział
Piotr- Akurat jesteś ostatnią osobą, która powinna tam wejść.
-No chyba jednak nie-
Michał stanął obok niego- Jest ojcem dziecka. Ma prawo wejść do
środka.
Korzystając z
zamieszania wszedłem do sali. Majka leżała przypięta do tych
wszystkich urządzeń i patrzyła w bok. Podszedłem do jej łóżka
i usiadłem obok niego. Dopiero po chwili spojrzała na mnie.
-Kochanie przepraszam-
udało mi się powiedzieć.
-Seba ja nie potrzebuję
twoich przeprosin.
-Wiem.
-To ja chciałam cię
przeprosić- kontynuowała.
-Ty? Za co? Michał mi
mówił, że to Mateusz cię pocałował, to nie była twoja wina.
Nie masz mnie za co przepraszać.
-Mam. Źle cię
traktowałam. Nie powinnam była tak się unosić gdy powiedziałeś,
że chcesz podpisać kontrakt w Rosji.
-Nie prawda. Miałaś do
tego prawo. To ja nawet nie powinienem pomyśleć o wyjeździe po tym
jak dowiedziałem się o twojej ciąży …
-Spróbujmy jeszcze raz-
przerwała mi- Chyba, że nie chcesz.
-Majka jasne, że chcę-
pocałowałem ją- Kocham cię.
-Ja też cię kocham-
uśmiechnęła się.
-Zamieszkaj ze mną-
powiedziałem szybko.
-Seba, ale … -zacięła
się- Rodzice się nie zgodzą.
-A co może się stać?-
zaśmiałem się- Zajdziesz w ciążę?
Też się zaśmiała.
Wzięła mnie za rękę i widziałem, że się zastanawia. Gładziłem
wierzch jej dłoni i czekałem na to co powie.
-Musimy znaleźć dużo
argumentów, żeby ich do tego przekonać. Tak łatwo nie wypuszczą
mnie z domu- odezwała się w końcu.
Uśmiechnąłem się i
znów ją pocałowałem.
-Uda nam się. Myślę,
że jest jedne argument, który może przeważyć, a właściwie dwa.
Patrzyła na mnie
wyczekująco. Miałem plan, ale dużo zleżało od Majki. Zdałem
sobie sprawę, że przez nasze kłótnie nie kupiłem jej prezentu na
osiemnaste urodziny. W ogóle przeszły jakoś niezauważone. To
pewnie wszystko przez jej ciąże. Zwykle osoba, która uzyskuje
pełnoletność po prostu upija się na imprezie. Ona tego nie mogła
zrobić. Gdy opuściłem salę Mai wszyscy się wokół mnie zebrali.
-Dobrze się czuje.
Pogodziliśmy się.
-Jesteście razem?-
uśmiechnęła się Jessica.
-Tak- odwzajemniłem
uśmiech.
-No w końcu- koło mnie
pojawił się Michał.
Gdy inni zaczęli
rozmawiać ja wymknąłem się ze szpitala. Trzeba było w końcu to
wszystko rozwiązać. I wiedziałem jak to zrobić.
Następnego dnia
odebrałem Majkę ze szpitala. Nikt się nie zdziwił jak Bartmanówna
wsiadła do mojego samochodu. Zabrałem ją do siebie. Widziałem, że
bardzo się zdziwiła. Wszędzie były rozsypane płatki róż.
Odwróciła się do mnie.
-Seba co to jest?
-Chodź.
Wziąłem ją za rękę i
pociągnąłem dalej. Na stole stały czerwone świeczki. Zapaliłem
je. Majka usiadła na krześle, a ja podałem jej obiad, który
wcześniej ugotowałem. Zaskoczyłem ją, było to widać.
-Powiesz mi co się
dzieje?- spytała.
-Później.
Zjedliśmy w romantycznej
atmosferze. Ukochana cały czas mi się niepewnie przyglądała.
Uśmiechnąłem się tylko. W końcu zacisnąłem palce na małym
pudełeczku spoczywającym w mojej kieszeni. Wstałem i podszedłem
do krzesła Mai. Cały czas nie spuszczała ze mnie wzroku.
Przyklęknąłem, a ona zakryła usta dłońmi.
-Kochanie dużo
przeszliśmy. Nie chcę i nie życzę sobie spędzenia znów tak
długiego czasu bez ciebie. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą
na świecie. Ty i ta mała kruszynka, która w tobie rośnie.
Wyjdziesz za mnie?
Na początku nie mogła
nic powiedzieć. Po jej policzkach poleciały łzy. Klęczałem i
patrzyłem na nią czekając na odpowiedź.
-Tak. No pewnie, że tak.
Uśmiechnąłem się,
wsunąłem jej pierścionek na palec i pocałowałem. Wtuliła się
we mnie. Poczułem, że nadal płacze. Otarłem jej łzy.
-Spokojnie. Czemu
płaczesz?
-Ze szczęścia i
wzruszenia. Dopiero teraz do mnie dociera, że będziemy już zawsze
razem i bardzo się cieszę.
-Ja też. Kocham cię.
-Ja też cię kocham-
pocałowałem ją.
-Jedziemy do twoich
rodziców?- spytałem.
-Po co?- zdziwiła się.
-Może taki argument-
ująłem jej dłoń, na którym był pierścionek zaręczynowy-
Przekona ich, żeby pozwolili nam zamieszkać razem.
-Mam nadzieję.
Szybko się ubraliśmy i
po 15 minutach byliśmy pod domem rodziców Majki. Niepewnie
weszliśmy do środka.
-Mamo, tato?- zawołała
moja narzeczona.
-O już jesteście-
pojawił się jej ojciec- Wchodźcie.
Usiedliśmy razem w
salonie. Po chwili dołączyli do nas gospodarze. Spojrzałem na
dziewczynę. Wzięła głęboki oddech.
-Chcielibyśmy wam coś
powiedzieć.
-Oświadczyłem się Mai,
a ona mnie przyjęła- skończyłem za nią- Chcielibyśmy zamieszkać
razem- kontynuowałem.
Przeżyli szok.
Czekaliśmy na ich reakcję.
No zaczyna się wszystko układać w końcu. Komentujcie to bardzo motywuje :)