W szpitalu okazało się,
że nie obędzie się bez szwów. Sebastian cały czas się obwiniał
i mnie przepraszał.
-Seba, spokojnie. To ja
się dźgnęłam.
-Ale to ja cię
zaskoczyłem.
-Daj już spokój. Nic mi
nie będzie.
-Wiesz, że nie dadzą ci
znieczulenia ze względu na ciążę?- spytał niepewnie.
Kiwnęłam głową.
Trochę się tego bałam, ale nie chciałam tego okazać. Narzeczony
przytulił mnie mocno do siebie. Wtedy wrócił lekarz. Strasznie
mnie bolało gdy zakładał szwy, ale zacisnęłam zęby, bo obok
mnie siedział Seba. Nie chciałam, żeby jeszcze bardziej się
obwiniał. Po wszystkim lekarz przekazał nam wszystkie zalecenia i w
końcu mogliśmy wrócić do domu.
Jakiś
czas później:
Przygotowywałam się do
ślubu braci. Usiałam się spieszyć, bo miałam pomóc Jessice się
przygotować. Zostałam jej świadkową. Byłam w dziewiątym
miesiącu ciąży, a dziecko dawało o sobie znać. Co chwilę mnie
kopało. Ubrałam sukienkę, ale nie mogłam dosięgnąć zamka.
Westchnęłam tylko.
-Seba?- zwołałam.
-Tak?- wszedł do
sypialni.
-Zapniesz mi sukienkę?-
spytałam.
-Jasne- powiedział
uśmiechnięty.
Zamiast zasunąć zamek
położył dłonie na moich gołych plecach i przesunął je pod
sukienką na brzuch. Poczuł ruch dziecka.
-Nie mogę się doczekać
porodu- szepnął.
-Ja też. Kochanie
mógłbyś już zapiąć tą sukienkę? Muszę pomóc jeszcze Jess.
-A jasne.
Gdy zasunął mi zamek
pocałowałam go, a potem pojechałam do przyjaciółki. Ucieszyła
się gdy mnie zobaczyła i wpuściła do środka.
-Dobrze, że jesteś-
przytuliła mnie- Pomożesz mi z włosami?
-Jasne, chodź.
Ułożyłam jej fryzurę,
a potem zrobiłam makijaż. Widziałam, że jest bardzo zdenerwowana
przed ślubem. Spróbowałam ją wesprzeć.
-Co jest?- spytałam.
-Boję się.
-Masz wątpliwości?-
zdziwiłam się.
-Nie. Tylko co będzie
jak się pomylę, albo potknę w drodze do ołtarza. Wszyscy będą
na mnie patrzeć i się śmiać.
-Nikt nie będzie się
śmiał, bo ani się nie potkniesz, ani nie pomylisz. Dasz radę, bo
jak nie ty to kto?- uśmiechnęłam się.
Jessica zaśmiała się i
przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk. Cieszyłam się, że
przyjaciółka przestała się denerwować.
-To co? Zostało już
niewiele czasu, więc pomogę ci założyć suknię i welon-
zaproponowałam.
-Dziękuję- uśmiechnęła
się.
Gdy Jessica była już
ubrana i stała przed lustrem nie mogłam zaprzeczać, że jej
zazdrościłam. Też chciałabym wziąć już ślub z Sebą. Co
prawda proponował, żebyśmy zrobili poczwórny ślub, ale nie
chciałam być w ciąży na swoim ślubie. Moja mama opowiadała mi,
że w dzień ślubu z tatą dowiedziała się, że jest w ciąży.
Cieszyła się choć wiedziała, że nie będzie mogła opić
zamążpójścia.
-Chodź. Trzeba już
jechać- powiedziałam.
-Racja.
W samochodzie
dostrzegłam, że przyjaciółka znów zaczyna się denerwować, więc
wzięłam ją za rękę. Uśmiechnęła się lekko.
-Będzie dobrze.
-Wiem.
Ceremonia przebiegła
cudownie. Widziałam, że moi bracia są szczęśliwi i cieszyłam
się z tego. Spojrzałam na mamę. Wzruszyła się. Uśmiechnęłam
się i położyłam rękę na brzuchu. Niedługo sama zostanę mamą.
Wyszliśmy z kościoła. Po obrzuceniu młodych par ryżem i
grosikami zaczęło się składanie życzeń. Trwało to dość
długo, ale w końcu mogliśmy pojechać na wesele. Gdy wszyscy się
bawili ja siedziałam przy stole. Nie miałam siły tańczyć, bo
dziecko cały czas się ruszało.
-Zatańczysz?- podszedł
do mnie Michał.
-Misiek nie mogę-
położyłam rękę na brzuchu.
-Mi odmówisz? W dniu
mojego ślubu?
-To nie fair- westchnęłam
i poszłam zatańczyć z bratem.
-Ale dział.
Na
szczęście puścili wolną piosenkę. Tańczyłam z Michałem, a on
patrzył na mnie uśmiechnięty. Wiedziałam, że to najszczęśliwszy
dzień w jego życiu.
-Następna
ty jesteś w kolejce- powiedział zadowolony.
-Ja?
No coś ty.
-Majka-
dotknął mojego brzucha- Kiedy ślub?
-Nie
wiem. Na razie czekam na poród.
-No
to już niedługo. Kiedy masz termin?
-Za
tydzień- westchnęłam.
-To
ty możesz zacząć rodzić w każdej chwili.
-Bez
przesady. Trzymajmy się terminu.
Zaśmiał
się tylko. Gdy skończyła się piosenka chciałam usiąść, ale
porwał mnie do tańca Kamil, a potem Piotrek. Na koniec okazję
wykorzystał Sebastian.
-Kochanie
nasze wesele będzie o wiele lepsze.
-Seba
nasze wesele to odległa przyszłość- zaśmiałam się.
-No
chyba jednak nie aż tak odległa. W końcu dziecko musi się
wychowywać w pełnej rodzinie. Prawda?- położył mi rękę na
brzuchu.
-A
to nie jesteśmy pełną rodziną? Mieszkamy razem, jesteśmy ze
sobą- chciałam się trochę z nim podroczyć.
-Maja,
ale mi chodzi o to, że powinniśmy być małżeństwem.
Zaśmiałam
się, a on pokręcił głową i pocałował mnie. Gdy skończyła się
piosenka w końcu mogłam usiąść. Nie miałam siły na dalsze
tańce. Wyszłam tak, że mnie nikt nie zauważył i usiadłam na
huśtawce przed restauracją. Po chwili koło mnie pojawił się
Michał. Wziął mnie za rękę.
-Czemu
nie tańczysz?- spytałam.
-Zobaczyłem,
że wychodzisz. Co jest?
-Nie
mam na nic siły, ale ty się baw. To twój wielki dzień.
-Mój
siostrzeniec daje się we znaki?- zaśmiał się- Widać chce się tu
z nami bawić.
-Możliwe-
też się zaśmiałam.
-Wracamy
na salę?- zaproponował.
-No
dobrze- westchnęłam.
Wstał
i podał mi rękę. Uśmiechnęłam się i podniosłam. Już chciałam
iść z bratem, ale złapałam się za brzuch i poczułam, że wody
mi odeszły. Nie mogłam się ruszyć z miejsca, a Michał patrzył
na mnie zdziwiony.
-Majka
co się stało?- spytał.
-Chyba
miałeś rację- powiedziałam niepewnie.
-Z
czym?
-Twój
siostrzeniec chce się bawić z nami. Wody mi odeszły. Michał ja
rodzę.
Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział :) Dziękuję za wasze komentarze pod ostatnim postem. Mam nadzieję, że ten też skomentujecie ;)